Stanęłam przed drzwiami akademii.
Teraz będzie dobrze. Będę się uczyć, edukować. Dostanę w przyszłości dobrą pracę, potem może będę bogata tak bardzo, że nie będę miała na co wydawać pieniędzy...
Tsa. Pozytywne myślenie całkowicie mi nie idzie. Prawda jest taka, że zastanawiam się co ja tu robię. Powinnam siedzieć w Stanach, pójść do pierwszej lepszej szkoły, mieszkać z matką... Ale nie, bo ja wolałam wyjechać do Irlandii, do Green Heels. Wolałam zostawić za sobą przeszłość, mimo tego, że zachowałam się jak najzwyklejszy tchórz. No ale cóż.
Przecież nie będę się wracać. Za daleko zaszłam.
Otworzyłam drzwi i przeszłam parę kroków, stając w holu. Było tu mnóstwo ludzi. Młodszych, starszych. Głośno i niesamowicie jasno. Przecudownie.
Zmarszczyłam brwi, bo światło strasznie mnie raziło. Poprawiłam plecak i ruszyłam dalej. Pierwsze, co zrobiłam, to znalazłam dyretorkę o ogólne informacje, po czym udalam się do swojego akademika.
Mój pokój był raczej utrzymany w jasnej kolorystyce, czyli beżowe ściany i drewniane meble. Westchnęłam. Nagle zatęskniłam za swoim pokojem w domu.
Rzuciłam torbę i plecak na łóżko, po czym poszłam rozejrzeć się za łazienką.
~Δ~
Postanowiłam przejść się po szkole, aby w miarę zrozumieć gdzie mam lekcje. Tak więc z planem lekcji w jednej dłoni i w słuchawkach na uszach po kolei przechodziłam obok sal lekcyjnych.
Ktoś położył mi rękę na ramieniu, więc szybko odskoczyłam, obracając się twarzą do owego ktosia i zdjęłam słuchawki.
— Coś ci wypadło — chłopak o włosach koloru rudego podał mi jakąś pogniecioną kartkę, w której natychmiast rozpoznałam swój rysunek sprzed tygodnia, który nieopatrznie wpakowałam do kieszeni swetra, zapominając, że jest dziurawa.
Wzięłam ją bez słowa, schowałam do kieszeni spodni i z powrotem założyłam słuchawki, włączając pierwszą lepszą piosenkę. Odwróciłam się z zamiarem kontynuowania obchodu, jednak chłopak znowu dotknął mojego ramienia. Westchnęłam i wyłączyłam muzykę, odwracając się do niego z brwią uniesioną do góry.
— Czego? — warknęłam. Chciałam jak najszybciej skończyć i wrócić do akademika, ale jednak nie było mi to dane.
— Jesteś nowa? Nie widziałem cię.
— A co cię to obchodzi?
— Jak masz na imię?
— Odbijam piłeczkę.
— Michael. — Chłopak uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami i prychnęłam.
— Mad. A teraz pozwól, że wrócę tam, skąd przyszłam — orzekłam, po czym załączyłam muzykę i odeszłam w stronę akademika.
Michael?
Teraz będzie dobrze. Będę się uczyć, edukować. Dostanę w przyszłości dobrą pracę, potem może będę bogata tak bardzo, że nie będę miała na co wydawać pieniędzy...
Tsa. Pozytywne myślenie całkowicie mi nie idzie. Prawda jest taka, że zastanawiam się co ja tu robię. Powinnam siedzieć w Stanach, pójść do pierwszej lepszej szkoły, mieszkać z matką... Ale nie, bo ja wolałam wyjechać do Irlandii, do Green Heels. Wolałam zostawić za sobą przeszłość, mimo tego, że zachowałam się jak najzwyklejszy tchórz. No ale cóż.
Przecież nie będę się wracać. Za daleko zaszłam.
Otworzyłam drzwi i przeszłam parę kroków, stając w holu. Było tu mnóstwo ludzi. Młodszych, starszych. Głośno i niesamowicie jasno. Przecudownie.
Zmarszczyłam brwi, bo światło strasznie mnie raziło. Poprawiłam plecak i ruszyłam dalej. Pierwsze, co zrobiłam, to znalazłam dyretorkę o ogólne informacje, po czym udalam się do swojego akademika.
Mój pokój był raczej utrzymany w jasnej kolorystyce, czyli beżowe ściany i drewniane meble. Westchnęłam. Nagle zatęskniłam za swoim pokojem w domu.
Rzuciłam torbę i plecak na łóżko, po czym poszłam rozejrzeć się za łazienką.
~Δ~
Postanowiłam przejść się po szkole, aby w miarę zrozumieć gdzie mam lekcje. Tak więc z planem lekcji w jednej dłoni i w słuchawkach na uszach po kolei przechodziłam obok sal lekcyjnych.
Ktoś położył mi rękę na ramieniu, więc szybko odskoczyłam, obracając się twarzą do owego ktosia i zdjęłam słuchawki.
— Coś ci wypadło — chłopak o włosach koloru rudego podał mi jakąś pogniecioną kartkę, w której natychmiast rozpoznałam swój rysunek sprzed tygodnia, który nieopatrznie wpakowałam do kieszeni swetra, zapominając, że jest dziurawa.
Wzięłam ją bez słowa, schowałam do kieszeni spodni i z powrotem założyłam słuchawki, włączając pierwszą lepszą piosenkę. Odwróciłam się z zamiarem kontynuowania obchodu, jednak chłopak znowu dotknął mojego ramienia. Westchnęłam i wyłączyłam muzykę, odwracając się do niego z brwią uniesioną do góry.
— Czego? — warknęłam. Chciałam jak najszybciej skończyć i wrócić do akademika, ale jednak nie było mi to dane.
— Jesteś nowa? Nie widziałem cię.
— A co cię to obchodzi?
— Jak masz na imię?
— Odbijam piłeczkę.
— Michael. — Chłopak uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami i prychnęłam.
— Mad. A teraz pozwól, że wrócę tam, skąd przyszłam — orzekłam, po czym załączyłam muzykę i odeszłam w stronę akademika.
Michael?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz