poniedziałek, 11 września 2017

Od Michaela CD Miyako

Będąc już w komplecie, przedstawiłem Cześkowi Miyako i na odwrót.
- Noc to mój żywioł. Nie to co dzień. W nocy wolę być na nogach, zwłaszcza że dzieje się dużo więcej rzeczy, niż w dzień. No i mogę wieczorem zrobić więcej, niż za dnia... - zaczęła dziewczyna energicznie, zaraz jednak zamilkła, najwyraźniej speszona. Przekrzywiłem nieco głowę, usiłując zgadnąć, jaka mogła być przyczyna jej nagłego zamilknięcia, stwierdziłem jednak, że mogła stać za tym jednak zwykła nieśmiałość. Dopiero co poznała rudzielca, a my też właściwie kontaktowaliśmy się od niedawna.
- Czesiek, masz tu bratnią duszę - wyszczerzyłem się, szturchając przyjaciela. Zaraz jednak zreflektowałem się, uświadamiając sobie, że wypadałoby jakoś rozwinąć temat. - Często siedzi do późna i czyha na aktywnych ludzi na facebooku, a gdy nie śpię, to też coś zaraz wymyśla. A potem rano jęczy, jaki to on nie jest zmęczony...
- Odezwał się - Ches przewrócił oczami, zaraz jednak jego twarz rozjaśnił szeroki, dobrze znany mi uśmiech. - Pierwszy zawsze odpadasz przy wszystkich.
- Bo ktoś musi ci podawać wodę... wróć, colę i jakieś żarcie czy proszki, jak następnego dnia stękasz tylko - przypomniałem mu. Wyjąłem też z kieszeni telefon, sprawdzając godzinę. - Dobra, młodzieży, ale jak chcemy zdążyć przed ciszą nocną i tak dalej, to się trzeba zacząć streszczać.
- Właśnie, gdzie w końcu idziemy? - zapytała Miyako.
- Do budki z kebabami! - krzyknął radośnie Ches.
- Żadne kebaby, colomaniaku jeden, ustaliliśmy Cafe Salvatore, pamiętasz? Poza tym, budka już od paru godzin jest zamknięta na pewno.
- Ale gdzieś je teraz muszą sprzedawać - jęknął.
- Obiecałem ci, że jakoś w weekend się wybierzemy, nie? - szturchnąłem go lekko. - Właśnie, Miyako, pasuje ci ta cafe czy czego innego szukamy?
- Czemu by nie - uznała, energicznie pocierając ramiona, gdy już ruszyliśmy. Spojrzałem na nią, marszcząc lekko brwi.
- Zapomniałaś bluzy? - zapytałem.
- Tak, wychodziłam dość szybko i gdy zdjęłam ją na chwilę, to zapomniałam, gdy wychodziłam. Ale wieczór dość ciepły jest, nie?
- Nie - powtórzyłem, zdejmując własną, którą to podałem Miyako. - Jesień idzie i wolę, żebyś nie skończyła z przeziębieniem.
- Dam radę, nie musisz...
- Żadnych ale - uciąłem, podnosząc rękę w górę. - O, no i na miejscu jesteśmy, tak w ogóle.
Rzeczywiście - gdy wyszliśmy z zakrętu, przed nami pojawił się dość mały, acz sympatyczny budynek kawiarni, skąd dobiegały do nas przyjemne zapachy, wśród których dominowała woń cynamonu.
- Huh, coli na pewno tu nie mają - mruknąłem Ches.
- Wstąpimy potem do spożywczaka, to jakąś sobie weźmiesz - pocieszyłem go, klepiąc lekko braciszka po ramieniu. Zajęliśmy też po chwili miejsca przy stoliku obok okna, uprzednio zabierając z lady parę kart menu. Z ciekawością otworzyłem jedną, przesuwając wzrokiem po dostępnych pozycjach.
- To jak, wiecie już, co bierzecie? - zapytałem.

< Miyako? Meh, rozumiem, z moją też nie jest najlepiej, zatem przepraszam >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt