Stałem wpatrzony w blat... dlaczego... dlaczego to zawsze jest takie trudne... dlaczego ludzie nie potrawią odpowiedzieć krótko ,,w porządku, jest okej, nic się nie stało''. NIE. Oni zawsze... ZAWSZE muszą próbować udowadniać, że nie masz racji. Siedziałem sam ze sobą przez sześć godzin... przez sześć bitych godzin, które cały czas myślałem, analizowałem i rozmyślałem. I ten ktoś na siłę próbuje udowodnić mi, że nie mam racji... dlaczego... Podniosłem lekko głowę i spojrzałem na norweżkę. Dziewczyna siedziała i patrzyła na swoje dłonie. Na jednej z nich dojrzałem ślady po wbitych paznokciach. Westchnąłem cicho i odwróciłem się w stronę maszyny z kruszonym lodem. Wyciągnąłem wielki kufel z uchem i zacząłem przygotowywać shake. Jak zawsze to samo, te same receptury, te same proporcje, te samo zadanie... ale...
- Sakra - syknąłem łapiąc szybko ścierkę i wycierając wylane mleko, cholera... dopiero w tej chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo trzęsą mi się dłonie. Wyciągnąłem je przed siebie i patrzyłem, patrzyłem jak mimowolnie drżą. Złapałem za dzbanek z mlekiem i wpatrywałem się w mleczny płyn, który wibrował. Szybko podniosłem go i uzupełniłem kufel do końca. Kruszony lód, szybkie zblendowanie, bita śmietana i wiórki czekoladowe.
- Proszę - powiedziałem stawiając napój przed Norą. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała... sakra, nie umiem odczytywać jej spojrzeń... jedyne, co to poczułem, że to coś z serii niefajnych, więc dodałem szybko - Na koszt firmy.
Teraz jej wzrok powędrował jeszcze wyżej i spotkał się z moim. Jej spojrzenie było lodowate, nic... absolutnie nic nie mogłem z niego wyczytać. Po plecach przeszły mi ciarki.
- Dziękuję - powiedziała krótko. Na te słowa uśmiechnąłem się lekko. Złapałem za gąbkę i zabrałem się za mycie i wyparzanie naczyć. Kątem oka rzuciłem w stronę pary zakochańców, którzy dalej siedzieli w środku, ale wrócili już do swoich spraw. Jedli razem pałeczki bezowe... on gryzł z jednej strony, ona z drugiej... Wzdrygnąłem się i skupiłem na szorowaniu. Sakra co trzeba mieć w głowie, żeby dobrowolnie dać się tak usidlić i jeszcze tak się zachowywać. Westchnąłem i odstawiłem mokry puchar na suszarkę. Biorąc i zamaczając kolejne z naczyć podniosłem głowę i spojrzałem na Norę. Dziewczyna siedziała ze wzrokiem wbitym w shake. Łyżeczką bawiła się bitą śmietaną. Wyglądała... dosyć... niemrawo... och... taaaaaaa coś jej chodzi po głowie... cholera... ona myśli! Przełknąłem ślinę i oblizałem wargi.
- Nie lubisz mięty? - spytałem - Mogę Ci wymienić, mamy jeszcze czekoladowe, waniliowe, truskawkowe, karmelowe, malinowe, owoce leśne, mango, korzenne... mogę dać ci kartę to sobie zobaczysz resztę, bo jest tego ponad trzydzieści pozycji, wiesz na spokojnie sobie wybierzesz... Możesz też wybrać coś innego, nie ma problemu.
Dziewczyna lekko się wzdrygnęła.
- Nie, nie, lubię.. wręcz uwielbiam. Dziękuję - uśmiechnęła się życzliwie
Pokiwałem głową i się uśmiechnąłem... chciałem... chciałem coś powiedzieć, ale miałem wielką gulę w gardle, więc zamiast próbować wycisnąć cokolwiek, po prostu wróciłem do dalszego zmywania. Kątem oka widziałem, że dziewczyna zaczęła jeść deser. Heh, chociaż tyle dobrego. Nagle fartuch zawibrował. Wsadziłem rękę do kieszeni i zobaczyłem wiadomość od Michaela.
> Radzisz tam sobie bro, czy wpaść do Ciebie?
< Jest dobrze, ruch niewielki *wystukałem szybko*
< Bardzo spokojnie... ucz się tam, o nic się nie martw. Wrócę późno, więc się nie wystrasz.
Wsadziłem telefon z powrotem do kieszeni i chwyciłem za mopa. W tle grała jakaś spokojna bliżej mi nie znana piosenka. Sam nie wiem, kiedy mop zaczął sunąć w jej rytm. Trwało to dłuższą chwilę... znaczy pewnie jakieś trzy minuty... tyle trwają w końcu piosenki... ale to było niczym wieczność... gdy się skończyła, oparłem się na trzonku mopa i wyjrzałem przez okno. Kto by pomyślał, że późnym popołudniem będzie taki spokój na zewnątrz, tym bardziej, że pogoda dopisywała i byliśmy w centrum miasta. Potem szybko omiotłem wzrokiem wnętrze... zakochańcy dalej byli zajęci sobą, a Nora... sakra. Ona.. na.. mnie... patrzy... W momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały dziewczyna odwróciła wzrok.
- I jak? Smakuje? - spytałem jakby nigdy nic
- Uhum - mruknęła skupiając się z powrotem na deserze.
Pokiwałem głową i odstawiłem mop na swoje miejsce. Zgarnąłem hockera i usiadłem naprzeciwko norweżki. Ta lekko podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytałem po chwili
Wzrok dziewczyny wyrażał, że nie ma pojęcia, o czym mówię.
- Że nie mam, za co przepraszać - dodałem - Obraziłem... uraziłem cię...
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mnie uraziła - Nora spuściła wzrok i zaczęła się bawić łyżeczką - Nie wzięłam tego, aż tak do siebie.
Zmrużyłem brwi... czy... czy ona się zawahała? Zdecydowanie się zawahała... ale.... o sakra. Spuściłem głowę.
- Nori... - podrapałem się po nosie - Naprawdę nie chciałem sprawić Ci przkrości... Za to chciałem Cię bardzo przeprosić, bo nieraz po prostu nie myślę i palę głupoty... słowa, których nigdy normalnie bym nie wypowiedział...
- Okey, rozumiem - przerwała szybko, uśmiechnęła się nerwowo i przeniosła wzrok w inne miejsce - w porządku.
- No właśnie nie jest w porządku - powiedziałem cicho i spuściłem głowę - Nigdy nie jest w porządku...
Usłyszałem ciche westchnięcie
- Czes, naprawdę, nie mam ci tego za złe...
SAKRA SAKRA SAKRA SAKRA! Uderzyłem się pięścią w udo i przygryzłem wargę. Dlaczego.... znowu... to samo.... Dlaczego oni nic nie rozumieją?!?!... ,,Bo nic im nie mówisz idioto'' - usłyszałem wewnętrzny głos, ten, którego tak nienawidziłem, ten, który zawsze miał rację. Ale jak mam im cokolwiek powiedzieć? Przecież to nie ich sprawa, oni nie chcą słuchać... nigdy... a jak już to robią... to zawsze ranią... zawsze... ,,Ty też ranisz idioto''. Przełknąłem ślinę i poczułem jak do oczu napływają mi łzy...
- Nienawidzę - mruknąłem cicho i oparłem dłonie o uda. Tym razem drżały nie tylko one... tym razem cały się trząsłem... CHES USPOKÓJ SIĘ! ONA NIE MOŻE CIĘ TAKIEGO WIDZIEĆ! JUŻ! SZEEEEROKI UŚMIECH! Wyszczerzyłem się szeroko... jak zawsze z resztą. To już miałem opanowane do perfekcji. Wyprostowałem się i lekko zaśmiałem. Jedna z dłoni powędrowała na kark, a drugą ścisnąłem kolano.
- Emmm... Czes? - usłyszałem niepewny głosik dziewczyny - Czes coś się dzieje?
Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
- No coś ty! - uśmiechnałem się jeszcze szerzej - Wszystko w porządku!
Sakra... Patrzyłem prosto w oczy dziewczyny. A ona... ona patrzyła jak na idiotę... bo w sumie patrzyła.
- Nie jestem ślepa - powiedziała sucho i oparła głowę o dłoń - Co się dzieje?
I nagle wszystko ze mnie uszło. Całe powietrze... całe życie... Zamrugałem szybko. ,,Co się dzieje?''. Przez chwilę byłem autentycznie przerażony... czyżby... ale... jakim cudem... przecież to zawsze działało!!! Na wszystkich! Na każdego! Zawsze dawali spokój.... zawsze... ale nie ona! Ona musi drążyć temat! Przełknąłem ślinę i ponownie zamrugałem szybko. Sakra co mam jej powiedzieć?!
- Jest... jest w porządku - zadrżał mi głos - W całkowitym porządku!
-Yhym - dziewczyna mrugnęła i przetarła dłonią oczy - Jeśli tak twierdzisz... - ponownie oparła głowę o dłoń. Chwyciła za kufel i przechyliła do dna. Oblizała wargi i po chwili powiedziała - Jakbyś chciał się wygadać, to wal śmiało...
Słysząc te słowa spuściłem głowę i przygryzłem mocno wargę. Cholera... zrobiłem to tak mocno, że aż poczułem smak krwi w ustach. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze... ten metaliczny posmak... ,,jakbyś chciał się wygadać''.... SAKRAAAA.... nie mogę, nie mogę, nie mogę... ,,idiota''. Ścisnąłem mocno kolano i wbiłem w nie paznokcie. ,,Dlaczego tego po prostu nie wydusisz z siebie idioto'' głos nie dawał spokoju ,,cały dzień myślisz nad tym jak cokolwiek powiedzieć, a gdy masz okazję to siedzisz jak idiota, idioto''. Nagle poczułem jak po nosie spływa mi łza... zawisła na samym czubku nosa i drżała, by po chwili spaść i rozbić się o blat. Po niej poleciała jeszcze jedna... i kolejna... i jeszcze jedna... łzy spływały i kapały w miarę równomiernie. Poczułem jak w środku gardła staje jeszcze większa gula... zacząłem pociągać nosem... nie... tylko nie to.... nie nie nie nie nie nie nie nieeeee
- Woooo! - podszkoczyłem na ten dźwięk - hej? Ches?
Spuściłem głowę jeszcze niżej, tak żeby Nora nic nie widziała... ale było już za późno. Sakra... za późno... Co ja mam teraz robić?! Jezu! Nie wiem co robić!!!! I wtedy poczułem... ten dotyk... ona... ona złapała mnie za ramię. Momentalnie cały zesztywniałem. Sakra, błagam daj mi już spokój. Ja już nic nie chcę... chcę zostać sam... chcę mieć spokój...
- Dlaczego płaczesz?
I pękło... Przygryzłem mocno wargę, przełknąłem ślinę i wstałem odwracając się do niej plecami. Ruszyłem w kierunku zaplecza. Zatrzymałem się tylko na chwilę w progu... chciałem się odwrócić... ale... no własnie... jak zwykle odwaga, gdzieś zwiała, przystanąłem tylko i lekko obróciłem głowę, ale tak, że jej nie widziałem.
- Dzięki, że przyszłaś - mruknąłem i po tych słowach zniknąłem na tyłach. Wszedłem do gospodarczego i padłem na najbliższe krzesło. Schowałem twarz w dłoniach i dałem płynąć łzom... po chwili dołączyły do nich jakże nieobce mi spazmy. Sakra... kiedy ja ostatni raz tak się rozkleiłem? Nie pamię... och... pamiętam. To była ta pamiętna noc, gdy pożarłem się z ciotką Aleną... no tak... Patrzyłem jak łzy, łzy bezsilności skapują na podłogę. Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Szybko podniosłem głowę i ujrzałem Norę stojącą w progu. Co ona sobie myśli?! Myśli, że jest jakąś księżniczką, albo inną królową? Wyprostowałem się i poprawiłem krawat. Spojrzałem na nią i powiedziałem jak najbardziej profesjonalnym głosem.
- To jest pomieszczenie przeznaczone tylko dla osób upoważnionych, proszę stąd wyjść - powiedziałem spokojnie i oschle
Nora wyglądała na zmieszaną - przepraszam - wybełkotała
- Wyjdź - powtórzyłem stanowczo - Idź stąd.
Nasz wzrok na chwilę się spotkał, ale tylko na chwilę, bo zaraz dziewczyna zniknęła. Padłem z powrotem na krzesło i potarłem ręką czoło. Sakra... trzeba sie opamiętać... klienci... Wstałem i poszedłem do łazienki obmyć twarz. Zimna woda chodź trochę pomogła... Spojrzałem na swoje odbicie, cały zarumieniony, oczy napuchnięte... o tak mister jak się patrzy! Powoli wytarłem twarz i wróciłem na salę. Zakochańców już nie było... podobnie jak Nory. Podszedłem do ich stolika i zabrałem pozostawione naczynia. Gdy odkładałem je na blat zauważyłem, że na jednej z serwetek coś napisano... Ciekawość wygrała i lekko ją rozłożyłem. POWODZENIA!... patrzyłem na te słowa... okeeeeeeeeeej... dobra to było dziwne. Odłożyłem ją i zająłem się pozostałościami po Norze. Gdy podszedłem bliżej zauważyłem pieniądze. Sakra. Przecież mówiłem jej, ze to na koszt firmy... Włożyłem pieniądze do kieszeni, cóż oddam je jej jutro w szkole.
~~~ po pracy
Zamknąłem drzwi od lodziarni i wyszedłem tylnym wejściem. Po upewnieniu się, ze wszystko jest prawidłowo zamknięte wyciągnąłem telefon. Od razu wykręciłem numer do pewnego zmiennowłosego chłopaka. Heh jak zawsze odebrał po trzech sygnałach
> Hej braciok co chcesz? - usłyszałem na powitanie
< No dzień dobry wieczór panu - uśmiechnąłem się mimowolnie - Mamy w domu jakies zapasy?
> Cola jak zawsze jest - mruknął - jedzenie też nienajgorzej... możesz kupić mleko dla Immi
< Nie o takie zapasy mi chodzi.
> A o co? - zapytał
< Mamy jakieś procenty?
> Niezbyt... a co? Dzisiaj wieczorek przy piwerku?
< Bardzo dobrze Panie Walterze - zaśmiałem się - Chcesz jasne, czy ciemne?
> Ja też mam pić? - zdziwił się
< To pytanie retoryczne mam rozumieć...
> Jasne
< Dobra widzimy się za dziesięć minut!
Rozłączyłem się i biegiem ruszyłem w stronę akademii. Po drodze wstąpiłem do sklepu i zgarnąłem czteropak... no dobra, dwa czteropaki i mleko. Potem krótka piłka i już po chwili, byłem w pokoju.
- No witam! - zawołałem radośnie od progu
- ILEŚ TY TEGO KUPIŁ?! - Misiek zeskoczył z kanapy i zabrał ode mnie zakupy - Ty chcesz to wszystko wypić?!
- Taki mam zamiar - mruknąłem - Trzeba w czymś utopić smutki.
- A tobie co teraz? - spojrzał na mnie z ukosa
- Nie ważne bro - powiedziałem ściągając folię i wyciągając jedną z puszek - Po prostu trzeba to zapić!
Otworzyłem ją z głośnym syknięciem i spiłem wypływającą pianę. Ach! Dobre gorzkie piwerko. Tego było mi trzeba. Rzuciłem plecak w kąt i padłem na kanapę. Zrzuciłem na podłogę buty i rozłożyłem się.
- Tego potrzebowałem - powiedziałęm odchylając głowę do tyłu
- Za co pijemy? - zapytał padając obok
- Za błędy bro... za błędy - nie czekając dłużej wychyliłem puszkę do dna. Głośno westchnąłem i zgniotłem ją.
- Braciok... widzę jakieś gigantyczne te błędy...
- I to jeszcze jak - mruknąłem biorąc następną puszkę
~~~
- I słuchaj - śmiałem się głośno ściskając swoją stopę - I wtedy oni wleźli na te barierki na tym molo. I zaczęli odwalać sakra TITANICA!!! Rozumiesz?! TIIITAAAANIIIIICAAAAA
- Noooooo - misiek kiwał głową dopijając trzecią puszkę
- I słuchaj - zacząłem się dusić ze śmiechu - I wtedy ten chłopak, co był na dole krzyknął ,,ZWRÓĆMY WOLNOŚĆ PTAKOM'' i ściągnął tamtemu spodenki! - padłem na oparcie próbując złapać oddech - A tamten nie miał gaci! Sakra! Mówiłem, że był łysy? WTEDY PIERWSZY RAZ POCZUŁ WIATR WE WŁOSACH!
Misiek parsknął i oblał się piwem, a ja starałem się jako tako utrzymać na kanapie.
- Braciok co wy tam odwalaliście?! - powiedział ścierając piwo jakąś skarpetką
- Oj dużo się działo - zachichotałem i czknąłem - Albo też raz jak byliśmy w takim pensjonacie. To chodziliśmy po korytarzach i śpiewaliśmy dedykacje dla pięknych pań! I ta która się wychyliła dostawała kwiatka! Wiesz, najpierw z ryjem na nas, a potem wielka radość. Ochy i achy!
W tym momencie grawitacja wygrała i zjechałem z kanapy. Nie miałem nawet zamiaru wstawać. Spojrzałem na sufit i zmrużyłem oczy....
- Bro - spytałem blednąc - Czy ty widzisz to co ja?!
- Co? - zapytał patrząc do góry
- KOT!
- CO?! IDIOTO - parsknął śmiechem - Gdzie ty masz kota? To jest lampa!! LA AM PAA AAA....
- Jezu już miałem zawał - złapałem się za serce ciężko oddychając
- Taaaaa oj taaaaa
- Ej Bro! - zerwałem się i usiadłem skrzyżnie - Co ty na to, żeby iść komuś pośpiewać? Tak mnie roooooznooooosi, ze aż nie wytrzymiem!
- EEEEEE komu ty chcesz śpiewać?
- Nahty? - spojrzałem pytająco
- Lepiej nie... ma jakiś egzamin... A może pójdziemy panią pośpiewać?
- A co masz jakąś na oku? - uśmiechnałem się
- HAHAHAHA - Misiek poczochrał mnie po głowie - Tobie zawsze same głupoty w głowie!
- Oj nooooo przyznałbyś się w końcu, która to moją teściową będzie!
Misiek spojrzał na mnie pytająco
- Teściową? Bro... ile ty wypiłeś?
- Eeeee pięeeeć? - spojrzałem na puszki - Ta pięc.
- Nie pij już więcej - zabrał mi puszkę z dłoni - To źle Ci robi na mózg
- Odezwał się zmiennowłosy pffff
- Bro ja to z miłości! Dbam o Ciebie!
- Ta ta - podniosłem się - To chodź idziemy!
Złapałem go za przedramię i pociągnąłem. Kotka na ten widok prychnęła i zaczęła syczeć
- Cicho siedź szczurze! Dzisiaj to ja jestem Bogiem, a ty psem!
- Bro... co ty brałeś w te pracy?! Jaki bóg? jaki pies? Broooooo?
- LECIMYYYYY!!!! - wybiegłem na korytarz z radosnym okrzykiem
- CHES!!!! - usłyszałem krzyk Miśka
Nie oglądając się za siebie zacząłem biec do przodu. Słyszałem za sobą jego kroki i sapanie. HA! ARTYSTA OD SIEDMIU BOLEŚCI! ZEEEEEEEEEROOOOOOOOOO WYTRZYYYYMAAAAŁOŚCI! Dopadłem do schodów i zbiegłem na sam dół.
- Braciok błagam cię zatrzymaj się! - wołał Misiek - Chcesz znowu mieć problemy?!
- Najpierw to ty mnie złap! - zaśmiałem się głośno i zacząłem wspinać drugimi schodami do góry. Byłem już na samej górze, gdy poczułem jak coś złapało mnie za nogę. W sumie... nie poczułem. Dopiero, gdy wylądowałem twarzą na kafelkach zdałem sobie sprawę, ze leżę i coś mnie trzyma...
-MAm... MAM CIĘ! - wykrztusił z siebie Misiek - A teraz wracamy do pokoju
- NIEEEEEEEE MAAAA MOWY! - zawołałem i jednym ruchem się wyrwałem - słaby z ciebie zawodnik Misiaelu WAAAAL terze Niemcu jeden!
Ruszyłem pędem przed siebie. Jezu biegłem tak szybko, że zdobyłbym z pewnością złoty medal na igrzyskach olimpijskich! Cóż prawdopodobnie w rzeczywistości, obijałem się od ściany i posuwałem o jakiś metr na sekundę, ale co tam! BYŁEM MIIISTRZEEEEM!
- CHES DO JASNEJ ZATRZYMAJ SIĘ!
I tak jak stałem tak się zatrzymałem. Sakra... dlaczego? Miałem przecież uciekać... Ale zanim ciało zaskoczyło, że dalej ma biec, skoczył na mnie ten olbrzym i przygniótł do ziemi.
- Teraz to mi się nie wyrwiesz - warknął
- DEEEEEE SPAAAAAA CITOOOOOO - zacząłem śpiewać - Powolutku kochaniutki nie spieszmy się
- Ches zamknij się - próbował zakryć mi usta dłonią
- DEEEEEEESPAAAAAAACITOOOOO!!!! - śpiewałem jeszcze głośniej do tego śmiejąc się
- CHES JA CIĘ ZABIJĘ!
Misiek usilnie próbował coś zrobić, a ja usilnie próbowałem mu przeszkodzić. Zaczęliśmy się szamotać na podłodze. W pewnym momencie przygniótł mnie do podłogi... Boże jaka ona jest cudownie chłodna!
- DEEEESPAAAACITO NA NA NANAAAA NA JEBANYM CITO NA NA NAAANNAAAA DEEEEESPAAAACIIIITOOOO ALE DZISIAJ JEST MOKRITO DEEEESPAAAACITO CZY TY DOBRZE MI ZROBITO? DEEEEEEEESPAAAAAACITOOOO!!!!! BRROOOOO JA CIEBIE TAK KOCHITOOOOOOO BO DEEEESPAAAACITOOOO NA JEBANYM CITOOOO!
Wtedy Misiek szarpnąłe mną i razem polecieliśmy na jakieś drzwi. Przywaliłem z całej siły twarzą i poczułem jak po twarzy spływa mi ciepła krew.
- NO I TERAZ JEST BARDZO KRWIIIITTOOOOO - zanuciłem dalej przyciśniety do drzwi.
Nagle one otworzyły się i wpadliśmy do środka.
- SAKRAAAA CO TU SIĘ WYROBITOOOOOOOO?!
- Michael? Czeslav? - usłyszałem znajomy głos
- AHOOOJ NORIIIIII - czknąłem głośno - HEJ PIĘKNA NORWEŻKO! CO TY TUTAJ ROBITOOOO???
- Ches zamknij się!!! Idiota!
- A CZEMU TU JEST TAK KRWITOOO? - zapytałem łapiąc się za nos
- Przepraszam brat, no... ale się nie dało inaczej.
- Krew... - spojrzałem przerażony
I film się urwał...
~~~
Obudziłem się z wielkim bólem głowy, zwłaszcza nosa... w gardle suszyło, no typowy kac... tylko dlaczego nos? Lekko się po nim pomacałem i wyczułem jakiś bandaż... sakra... przypomniałem sobie, co się wczoraj działo i zaraz się zerwałem. W głowie mi sę zakręciło i z powrotem padłem na poduszkę.
- O SAKRAAAAAA - wydarłem się łapiąc się za głowę
Przywaliłem z całej siły w coś twardego. Skuliłem się próbując przetrzymać ból. Po chwili zdałem sobie sprawę, że leżę na podłodze. Przed chwilą leżałem na czymś innym... co ja robię na podłodze?! Spadłem na podłogę? Dlaczego ta podłoga jest czysta?! Sakra... gdzie ja znowu jestem?!
- Brat, boże uszkodzisz się jeszcze bardziej - Misiek złapał mnie za ramię - W porządku chłopie?
- Ummm... dlaczego ta podłoga jest taka czysta? - zapytałem przecierając oczy - Posprzątałeś?
- Nie do końca...
Otworzyłem szeroko oczy i rozejrzałem sie wokół. To był pokój kogoś innego... zdecydowanie.... ale kogo? I wtedy...
- O NIE NIE NIE NIEEEEE - zerwałem się na równe nogi - CO ONA TUTAJ ROBI?!
- To mój pokój - powiedziałą Nora - Mam prawo tutaj być
- Dlaczego ja tutaj jestem? DLACZEGO W JEJ POKOJU?! DLACZEGO JEJ!!!!! - spojrzałem na Miśka z wyrzutem
<Nora?>
- Sakra - syknąłem łapiąc szybko ścierkę i wycierając wylane mleko, cholera... dopiero w tej chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo trzęsą mi się dłonie. Wyciągnąłem je przed siebie i patrzyłem, patrzyłem jak mimowolnie drżą. Złapałem za dzbanek z mlekiem i wpatrywałem się w mleczny płyn, który wibrował. Szybko podniosłem go i uzupełniłem kufel do końca. Kruszony lód, szybkie zblendowanie, bita śmietana i wiórki czekoladowe.
- Proszę - powiedziałem stawiając napój przed Norą. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała... sakra, nie umiem odczytywać jej spojrzeń... jedyne, co to poczułem, że to coś z serii niefajnych, więc dodałem szybko - Na koszt firmy.
Teraz jej wzrok powędrował jeszcze wyżej i spotkał się z moim. Jej spojrzenie było lodowate, nic... absolutnie nic nie mogłem z niego wyczytać. Po plecach przeszły mi ciarki.
- Dziękuję - powiedziała krótko. Na te słowa uśmiechnąłem się lekko. Złapałem za gąbkę i zabrałem się za mycie i wyparzanie naczyć. Kątem oka rzuciłem w stronę pary zakochańców, którzy dalej siedzieli w środku, ale wrócili już do swoich spraw. Jedli razem pałeczki bezowe... on gryzł z jednej strony, ona z drugiej... Wzdrygnąłem się i skupiłem na szorowaniu. Sakra co trzeba mieć w głowie, żeby dobrowolnie dać się tak usidlić i jeszcze tak się zachowywać. Westchnąłem i odstawiłem mokry puchar na suszarkę. Biorąc i zamaczając kolejne z naczyć podniosłem głowę i spojrzałem na Norę. Dziewczyna siedziała ze wzrokiem wbitym w shake. Łyżeczką bawiła się bitą śmietaną. Wyglądała... dosyć... niemrawo... och... taaaaaaa coś jej chodzi po głowie... cholera... ona myśli! Przełknąłem ślinę i oblizałem wargi.
- Nie lubisz mięty? - spytałem - Mogę Ci wymienić, mamy jeszcze czekoladowe, waniliowe, truskawkowe, karmelowe, malinowe, owoce leśne, mango, korzenne... mogę dać ci kartę to sobie zobaczysz resztę, bo jest tego ponad trzydzieści pozycji, wiesz na spokojnie sobie wybierzesz... Możesz też wybrać coś innego, nie ma problemu.
Dziewczyna lekko się wzdrygnęła.
- Nie, nie, lubię.. wręcz uwielbiam. Dziękuję - uśmiechnęła się życzliwie
Pokiwałem głową i się uśmiechnąłem... chciałem... chciałem coś powiedzieć, ale miałem wielką gulę w gardle, więc zamiast próbować wycisnąć cokolwiek, po prostu wróciłem do dalszego zmywania. Kątem oka widziałem, że dziewczyna zaczęła jeść deser. Heh, chociaż tyle dobrego. Nagle fartuch zawibrował. Wsadziłem rękę do kieszeni i zobaczyłem wiadomość od Michaela.
> Radzisz tam sobie bro, czy wpaść do Ciebie?
< Jest dobrze, ruch niewielki *wystukałem szybko*
< Bardzo spokojnie... ucz się tam, o nic się nie martw. Wrócę późno, więc się nie wystrasz.
Wsadziłem telefon z powrotem do kieszeni i chwyciłem za mopa. W tle grała jakaś spokojna bliżej mi nie znana piosenka. Sam nie wiem, kiedy mop zaczął sunąć w jej rytm. Trwało to dłuższą chwilę... znaczy pewnie jakieś trzy minuty... tyle trwają w końcu piosenki... ale to było niczym wieczność... gdy się skończyła, oparłem się na trzonku mopa i wyjrzałem przez okno. Kto by pomyślał, że późnym popołudniem będzie taki spokój na zewnątrz, tym bardziej, że pogoda dopisywała i byliśmy w centrum miasta. Potem szybko omiotłem wzrokiem wnętrze... zakochańcy dalej byli zajęci sobą, a Nora... sakra. Ona.. na.. mnie... patrzy... W momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały dziewczyna odwróciła wzrok.
- I jak? Smakuje? - spytałem jakby nigdy nic
- Uhum - mruknęła skupiając się z powrotem na deserze.
Pokiwałem głową i odstawiłem mop na swoje miejsce. Zgarnąłem hockera i usiadłem naprzeciwko norweżki. Ta lekko podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytałem po chwili
Wzrok dziewczyny wyrażał, że nie ma pojęcia, o czym mówię.
- Że nie mam, za co przepraszać - dodałem - Obraziłem... uraziłem cię...
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mnie uraziła - Nora spuściła wzrok i zaczęła się bawić łyżeczką - Nie wzięłam tego, aż tak do siebie.
Zmrużyłem brwi... czy... czy ona się zawahała? Zdecydowanie się zawahała... ale.... o sakra. Spuściłem głowę.
- Nori... - podrapałem się po nosie - Naprawdę nie chciałem sprawić Ci przkrości... Za to chciałem Cię bardzo przeprosić, bo nieraz po prostu nie myślę i palę głupoty... słowa, których nigdy normalnie bym nie wypowiedział...
- Okey, rozumiem - przerwała szybko, uśmiechnęła się nerwowo i przeniosła wzrok w inne miejsce - w porządku.
- No właśnie nie jest w porządku - powiedziałem cicho i spuściłem głowę - Nigdy nie jest w porządku...
Usłyszałem ciche westchnięcie
- Czes, naprawdę, nie mam ci tego za złe...
SAKRA SAKRA SAKRA SAKRA! Uderzyłem się pięścią w udo i przygryzłem wargę. Dlaczego.... znowu... to samo.... Dlaczego oni nic nie rozumieją?!?!... ,,Bo nic im nie mówisz idioto'' - usłyszałem wewnętrzny głos, ten, którego tak nienawidziłem, ten, który zawsze miał rację. Ale jak mam im cokolwiek powiedzieć? Przecież to nie ich sprawa, oni nie chcą słuchać... nigdy... a jak już to robią... to zawsze ranią... zawsze... ,,Ty też ranisz idioto''. Przełknąłem ślinę i poczułem jak do oczu napływają mi łzy...
- Nienawidzę - mruknąłem cicho i oparłem dłonie o uda. Tym razem drżały nie tylko one... tym razem cały się trząsłem... CHES USPOKÓJ SIĘ! ONA NIE MOŻE CIĘ TAKIEGO WIDZIEĆ! JUŻ! SZEEEEROKI UŚMIECH! Wyszczerzyłem się szeroko... jak zawsze z resztą. To już miałem opanowane do perfekcji. Wyprostowałem się i lekko zaśmiałem. Jedna z dłoni powędrowała na kark, a drugą ścisnąłem kolano.
- Emmm... Czes? - usłyszałem niepewny głosik dziewczyny - Czes coś się dzieje?
Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
- No coś ty! - uśmiechnałem się jeszcze szerzej - Wszystko w porządku!
Sakra... Patrzyłem prosto w oczy dziewczyny. A ona... ona patrzyła jak na idiotę... bo w sumie patrzyła.
- Nie jestem ślepa - powiedziała sucho i oparła głowę o dłoń - Co się dzieje?
I nagle wszystko ze mnie uszło. Całe powietrze... całe życie... Zamrugałem szybko. ,,Co się dzieje?''. Przez chwilę byłem autentycznie przerażony... czyżby... ale... jakim cudem... przecież to zawsze działało!!! Na wszystkich! Na każdego! Zawsze dawali spokój.... zawsze... ale nie ona! Ona musi drążyć temat! Przełknąłem ślinę i ponownie zamrugałem szybko. Sakra co mam jej powiedzieć?!
- Jest... jest w porządku - zadrżał mi głos - W całkowitym porządku!
-Yhym - dziewczyna mrugnęła i przetarła dłonią oczy - Jeśli tak twierdzisz... - ponownie oparła głowę o dłoń. Chwyciła za kufel i przechyliła do dna. Oblizała wargi i po chwili powiedziała - Jakbyś chciał się wygadać, to wal śmiało...
Słysząc te słowa spuściłem głowę i przygryzłem mocno wargę. Cholera... zrobiłem to tak mocno, że aż poczułem smak krwi w ustach. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze... ten metaliczny posmak... ,,jakbyś chciał się wygadać''.... SAKRAAAA.... nie mogę, nie mogę, nie mogę... ,,idiota''. Ścisnąłem mocno kolano i wbiłem w nie paznokcie. ,,Dlaczego tego po prostu nie wydusisz z siebie idioto'' głos nie dawał spokoju ,,cały dzień myślisz nad tym jak cokolwiek powiedzieć, a gdy masz okazję to siedzisz jak idiota, idioto''. Nagle poczułem jak po nosie spływa mi łza... zawisła na samym czubku nosa i drżała, by po chwili spaść i rozbić się o blat. Po niej poleciała jeszcze jedna... i kolejna... i jeszcze jedna... łzy spływały i kapały w miarę równomiernie. Poczułem jak w środku gardła staje jeszcze większa gula... zacząłem pociągać nosem... nie... tylko nie to.... nie nie nie nie nie nie nie nieeeee
- Woooo! - podszkoczyłem na ten dźwięk - hej? Ches?
Spuściłem głowę jeszcze niżej, tak żeby Nora nic nie widziała... ale było już za późno. Sakra... za późno... Co ja mam teraz robić?! Jezu! Nie wiem co robić!!!! I wtedy poczułem... ten dotyk... ona... ona złapała mnie za ramię. Momentalnie cały zesztywniałem. Sakra, błagam daj mi już spokój. Ja już nic nie chcę... chcę zostać sam... chcę mieć spokój...
- Dlaczego płaczesz?
I pękło... Przygryzłem mocno wargę, przełknąłem ślinę i wstałem odwracając się do niej plecami. Ruszyłem w kierunku zaplecza. Zatrzymałem się tylko na chwilę w progu... chciałem się odwrócić... ale... no własnie... jak zwykle odwaga, gdzieś zwiała, przystanąłem tylko i lekko obróciłem głowę, ale tak, że jej nie widziałem.
- Dzięki, że przyszłaś - mruknąłem i po tych słowach zniknąłem na tyłach. Wszedłem do gospodarczego i padłem na najbliższe krzesło. Schowałem twarz w dłoniach i dałem płynąć łzom... po chwili dołączyły do nich jakże nieobce mi spazmy. Sakra... kiedy ja ostatni raz tak się rozkleiłem? Nie pamię... och... pamiętam. To była ta pamiętna noc, gdy pożarłem się z ciotką Aleną... no tak... Patrzyłem jak łzy, łzy bezsilności skapują na podłogę. Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Szybko podniosłem głowę i ujrzałem Norę stojącą w progu. Co ona sobie myśli?! Myśli, że jest jakąś księżniczką, albo inną królową? Wyprostowałem się i poprawiłem krawat. Spojrzałem na nią i powiedziałem jak najbardziej profesjonalnym głosem.
- To jest pomieszczenie przeznaczone tylko dla osób upoważnionych, proszę stąd wyjść - powiedziałem spokojnie i oschle
Nora wyglądała na zmieszaną - przepraszam - wybełkotała
- Wyjdź - powtórzyłem stanowczo - Idź stąd.
Nasz wzrok na chwilę się spotkał, ale tylko na chwilę, bo zaraz dziewczyna zniknęła. Padłem z powrotem na krzesło i potarłem ręką czoło. Sakra... trzeba sie opamiętać... klienci... Wstałem i poszedłem do łazienki obmyć twarz. Zimna woda chodź trochę pomogła... Spojrzałem na swoje odbicie, cały zarumieniony, oczy napuchnięte... o tak mister jak się patrzy! Powoli wytarłem twarz i wróciłem na salę. Zakochańców już nie było... podobnie jak Nory. Podszedłem do ich stolika i zabrałem pozostawione naczynia. Gdy odkładałem je na blat zauważyłem, że na jednej z serwetek coś napisano... Ciekawość wygrała i lekko ją rozłożyłem. POWODZENIA!... patrzyłem na te słowa... okeeeeeeeeeej... dobra to było dziwne. Odłożyłem ją i zająłem się pozostałościami po Norze. Gdy podszedłem bliżej zauważyłem pieniądze. Sakra. Przecież mówiłem jej, ze to na koszt firmy... Włożyłem pieniądze do kieszeni, cóż oddam je jej jutro w szkole.
~~~ po pracy
Zamknąłem drzwi od lodziarni i wyszedłem tylnym wejściem. Po upewnieniu się, ze wszystko jest prawidłowo zamknięte wyciągnąłem telefon. Od razu wykręciłem numer do pewnego zmiennowłosego chłopaka. Heh jak zawsze odebrał po trzech sygnałach
> Hej braciok co chcesz? - usłyszałem na powitanie
< No dzień dobry wieczór panu - uśmiechnąłem się mimowolnie - Mamy w domu jakies zapasy?
> Cola jak zawsze jest - mruknął - jedzenie też nienajgorzej... możesz kupić mleko dla Immi
< Nie o takie zapasy mi chodzi.
> A o co? - zapytał
< Mamy jakieś procenty?
> Niezbyt... a co? Dzisiaj wieczorek przy piwerku?
< Bardzo dobrze Panie Walterze - zaśmiałem się - Chcesz jasne, czy ciemne?
> Ja też mam pić? - zdziwił się
< To pytanie retoryczne mam rozumieć...
> Jasne
< Dobra widzimy się za dziesięć minut!
Rozłączyłem się i biegiem ruszyłem w stronę akademii. Po drodze wstąpiłem do sklepu i zgarnąłem czteropak... no dobra, dwa czteropaki i mleko. Potem krótka piłka i już po chwili, byłem w pokoju.
- No witam! - zawołałem radośnie od progu
- ILEŚ TY TEGO KUPIŁ?! - Misiek zeskoczył z kanapy i zabrał ode mnie zakupy - Ty chcesz to wszystko wypić?!
- Taki mam zamiar - mruknąłem - Trzeba w czymś utopić smutki.
- A tobie co teraz? - spojrzał na mnie z ukosa
- Nie ważne bro - powiedziałem ściągając folię i wyciągając jedną z puszek - Po prostu trzeba to zapić!
Otworzyłem ją z głośnym syknięciem i spiłem wypływającą pianę. Ach! Dobre gorzkie piwerko. Tego było mi trzeba. Rzuciłem plecak w kąt i padłem na kanapę. Zrzuciłem na podłogę buty i rozłożyłem się.
- Tego potrzebowałem - powiedziałęm odchylając głowę do tyłu
- Za co pijemy? - zapytał padając obok
- Za błędy bro... za błędy - nie czekając dłużej wychyliłem puszkę do dna. Głośno westchnąłem i zgniotłem ją.
- Braciok... widzę jakieś gigantyczne te błędy...
- I to jeszcze jak - mruknąłem biorąc następną puszkę
~~~
- I słuchaj - śmiałem się głośno ściskając swoją stopę - I wtedy oni wleźli na te barierki na tym molo. I zaczęli odwalać sakra TITANICA!!! Rozumiesz?! TIIITAAAANIIIIICAAAAA
- Noooooo - misiek kiwał głową dopijając trzecią puszkę
- I słuchaj - zacząłem się dusić ze śmiechu - I wtedy ten chłopak, co był na dole krzyknął ,,ZWRÓĆMY WOLNOŚĆ PTAKOM'' i ściągnął tamtemu spodenki! - padłem na oparcie próbując złapać oddech - A tamten nie miał gaci! Sakra! Mówiłem, że był łysy? WTEDY PIERWSZY RAZ POCZUŁ WIATR WE WŁOSACH!
Misiek parsknął i oblał się piwem, a ja starałem się jako tako utrzymać na kanapie.
- Braciok co wy tam odwalaliście?! - powiedział ścierając piwo jakąś skarpetką
- Oj dużo się działo - zachichotałem i czknąłem - Albo też raz jak byliśmy w takim pensjonacie. To chodziliśmy po korytarzach i śpiewaliśmy dedykacje dla pięknych pań! I ta która się wychyliła dostawała kwiatka! Wiesz, najpierw z ryjem na nas, a potem wielka radość. Ochy i achy!
W tym momencie grawitacja wygrała i zjechałem z kanapy. Nie miałem nawet zamiaru wstawać. Spojrzałem na sufit i zmrużyłem oczy....
- Bro - spytałem blednąc - Czy ty widzisz to co ja?!
- Co? - zapytał patrząc do góry
- KOT!
- CO?! IDIOTO - parsknął śmiechem - Gdzie ty masz kota? To jest lampa!! LA AM PAA AAA....
- Jezu już miałem zawał - złapałem się za serce ciężko oddychając
- Taaaaa oj taaaaa
- Ej Bro! - zerwałem się i usiadłem skrzyżnie - Co ty na to, żeby iść komuś pośpiewać? Tak mnie roooooznooooosi, ze aż nie wytrzymiem!
- EEEEEE komu ty chcesz śpiewać?
- Nahty? - spojrzałem pytająco
- Lepiej nie... ma jakiś egzamin... A może pójdziemy panią pośpiewać?
- A co masz jakąś na oku? - uśmiechnałem się
- HAHAHAHA - Misiek poczochrał mnie po głowie - Tobie zawsze same głupoty w głowie!
- Oj nooooo przyznałbyś się w końcu, która to moją teściową będzie!
Misiek spojrzał na mnie pytająco
- Teściową? Bro... ile ty wypiłeś?
- Eeeee pięeeeć? - spojrzałem na puszki - Ta pięc.
- Nie pij już więcej - zabrał mi puszkę z dłoni - To źle Ci robi na mózg
- Odezwał się zmiennowłosy pffff
- Bro ja to z miłości! Dbam o Ciebie!
- Ta ta - podniosłem się - To chodź idziemy!
Złapałem go za przedramię i pociągnąłem. Kotka na ten widok prychnęła i zaczęła syczeć
- Cicho siedź szczurze! Dzisiaj to ja jestem Bogiem, a ty psem!
- Bro... co ty brałeś w te pracy?! Jaki bóg? jaki pies? Broooooo?
- LECIMYYYYY!!!! - wybiegłem na korytarz z radosnym okrzykiem
- CHES!!!! - usłyszałem krzyk Miśka
Nie oglądając się za siebie zacząłem biec do przodu. Słyszałem za sobą jego kroki i sapanie. HA! ARTYSTA OD SIEDMIU BOLEŚCI! ZEEEEEEEEEROOOOOOOOOO WYTRZYYYYMAAAAŁOŚCI! Dopadłem do schodów i zbiegłem na sam dół.
- Braciok błagam cię zatrzymaj się! - wołał Misiek - Chcesz znowu mieć problemy?!
- Najpierw to ty mnie złap! - zaśmiałem się głośno i zacząłem wspinać drugimi schodami do góry. Byłem już na samej górze, gdy poczułem jak coś złapało mnie za nogę. W sumie... nie poczułem. Dopiero, gdy wylądowałem twarzą na kafelkach zdałem sobie sprawę, ze leżę i coś mnie trzyma...
-MAm... MAM CIĘ! - wykrztusił z siebie Misiek - A teraz wracamy do pokoju
- NIEEEEEEEE MAAAA MOWY! - zawołałem i jednym ruchem się wyrwałem - słaby z ciebie zawodnik Misiaelu WAAAAL terze Niemcu jeden!
Ruszyłem pędem przed siebie. Jezu biegłem tak szybko, że zdobyłbym z pewnością złoty medal na igrzyskach olimpijskich! Cóż prawdopodobnie w rzeczywistości, obijałem się od ściany i posuwałem o jakiś metr na sekundę, ale co tam! BYŁEM MIIISTRZEEEEM!
- CHES DO JASNEJ ZATRZYMAJ SIĘ!
I tak jak stałem tak się zatrzymałem. Sakra... dlaczego? Miałem przecież uciekać... Ale zanim ciało zaskoczyło, że dalej ma biec, skoczył na mnie ten olbrzym i przygniótł do ziemi.
- Teraz to mi się nie wyrwiesz - warknął
- DEEEEEE SPAAAAAA CITOOOOOO - zacząłem śpiewać - Powolutku kochaniutki nie spieszmy się
- Ches zamknij się - próbował zakryć mi usta dłonią
- DEEEEEEESPAAAAAAACITOOOOO!!!! - śpiewałem jeszcze głośniej do tego śmiejąc się
- CHES JA CIĘ ZABIJĘ!
Misiek usilnie próbował coś zrobić, a ja usilnie próbowałem mu przeszkodzić. Zaczęliśmy się szamotać na podłodze. W pewnym momencie przygniótł mnie do podłogi... Boże jaka ona jest cudownie chłodna!
- DEEEESPAAAACITO NA NA NANAAAA NA JEBANYM CITO NA NA NAAANNAAAA DEEEEESPAAAACIIIITOOOO ALE DZISIAJ JEST MOKRITO DEEEESPAAAACITO CZY TY DOBRZE MI ZROBITO? DEEEEEEEESPAAAAAACITOOOO!!!!! BRROOOOO JA CIEBIE TAK KOCHITOOOOOOO BO DEEEESPAAAACITOOOO NA JEBANYM CITOOOO!
Wtedy Misiek szarpnąłe mną i razem polecieliśmy na jakieś drzwi. Przywaliłem z całej siły twarzą i poczułem jak po twarzy spływa mi ciepła krew.
- NO I TERAZ JEST BARDZO KRWIIIITTOOOOO - zanuciłem dalej przyciśniety do drzwi.
Nagle one otworzyły się i wpadliśmy do środka.
- SAKRAAAA CO TU SIĘ WYROBITOOOOOOOO?!
- Michael? Czeslav? - usłyszałem znajomy głos
- AHOOOJ NORIIIIII - czknąłem głośno - HEJ PIĘKNA NORWEŻKO! CO TY TUTAJ ROBITOOOO???
- Ches zamknij się!!! Idiota!
- A CZEMU TU JEST TAK KRWITOOO? - zapytałem łapiąc się za nos
- Przepraszam brat, no... ale się nie dało inaczej.
- Krew... - spojrzałem przerażony
I film się urwał...
~~~
Obudziłem się z wielkim bólem głowy, zwłaszcza nosa... w gardle suszyło, no typowy kac... tylko dlaczego nos? Lekko się po nim pomacałem i wyczułem jakiś bandaż... sakra... przypomniałem sobie, co się wczoraj działo i zaraz się zerwałem. W głowie mi sę zakręciło i z powrotem padłem na poduszkę.
- O SAKRAAAAAA - wydarłem się łapiąc się za głowę
Przywaliłem z całej siły w coś twardego. Skuliłem się próbując przetrzymać ból. Po chwili zdałem sobie sprawę, że leżę na podłodze. Przed chwilą leżałem na czymś innym... co ja robię na podłodze?! Spadłem na podłogę? Dlaczego ta podłoga jest czysta?! Sakra... gdzie ja znowu jestem?!
- Brat, boże uszkodzisz się jeszcze bardziej - Misiek złapał mnie za ramię - W porządku chłopie?
- Ummm... dlaczego ta podłoga jest taka czysta? - zapytałem przecierając oczy - Posprzątałeś?
- Nie do końca...
Otworzyłem szeroko oczy i rozejrzałem sie wokół. To był pokój kogoś innego... zdecydowanie.... ale kogo? I wtedy...
- O NIE NIE NIE NIEEEEE - zerwałem się na równe nogi - CO ONA TUTAJ ROBI?!
- To mój pokój - powiedziałą Nora - Mam prawo tutaj być
- Dlaczego ja tutaj jestem? DLACZEGO W JEJ POKOJU?! DLACZEGO JEJ!!!!! - spojrzałem na Miśka z wyrzutem
<Nora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz