„Musimy porozmawiać w cztery oczy.”
„Musimy porozmawiać w cztery oczy.”
„Musimy porozmawiać w cztery oczy.”
„Musimy porozmawiać...”
„W cztery oczy.”
Po przeczytaniu tej wiadomości w mojej głowie momentalnie pojawiło się wielkie „NIE”. Nie miałam najmniejszej ochoty spotykać się z Czeslavem. Nie znałam go długo - zaledwie dwa marne dni, głównie dlatego odczuwam niewielki strach przed spotkaniem sam na sam... Poza tym, on - chodząca kula energii, ja - coś, co cały czas leżałoby w łóżku. Właściwie, na stołówce mi to nie przeszkadzało… aż tak. Rozmowa podtrzymywana była jedynie dzięki temu rudzielcowi, więc nie powinnam narzekać. Ale czy to, że dużo mówi, jest do końca zaletą? Sytuacja z rana potwierdziła, że nie zawsze niesie to ze sobą dobre skutki.
Westchnęłam głośno i zacisnęłam powieki tak mocno, aż nie zaczęły boleć. Otworzyłam je po chwili bólu, od razu pytając się chłopaka o adres. W między czasie, gdy czekałam na odpowiedź, nałożyłam na siebie tylko świeżą, czarną bluzę i wyszłam z pokoju, zastanawiając się, co ja właściwie robię?
„Przestań o tym myśleć, przestań o nim myśleć przestań o nim myśleć… Nim… Tym! Tym! Tym myśleć!”
Na miejsce dotarłam szybciej niż się spodziewałam. Dlatego wielokrotnie czytałam tabliczkę z ulicą i szyld z nazwą, by nie okazało się, że pomyliłam lokal. Chwyciłam za klamkę i wahając się przez chwilę, otworzyłam drzwi, a o mojej obecności od razu poinformował cichy dzwoneczek. Spojrzałam na mały przedmiot, a następnie uważnie przyjrzałam się temu niewielkiemu miejscu. Cukierkowy wystrój sprawił, że poczułam się nieswojo... jak ktoś obcy. Jak ktoś, kto znalazł się zdecydowanie w złym miejscu. Skuliłam się minimalnie. Mój wzrok zatrzymał się na jednym ze stolików, przy którym siedziała para, trochę za bardzo afiszująca się swoim związkiem, ale nie na długo. Szybko zmieniłam obiekt do zawieszenia spojrzenia i minęłam zakochanych, wchodząc tym samym w głąb pomieszczenia, kiedy obie twarze odwróciły się w moim kierunku.
„Mnie tu nie maaa~” – zaczęłam jęczeć w myślach. – „Jestem tylko zagubioną dziewczyną, w nowym otoczeniuuu~ Na nikogo się nie patrzęęę~”
Podeszłam do kasy z niepokojącym uczuciem bycia obserwowanej ( ;_; zabijcie mnie, proszę). Czeslav opierał się plecami o blat, stojąc tym samym tyłem do do pijących sobie z dziubków parki. Kątem oka zauważył moją postać i od razu obrócił głowę.
– Nie przeszkadzają swoim widokiem? – spytałam przyciszonym tonem, wskazując krótkim ruchem głowy na tych za mną z lekkim uśmiechem. – Odezwałam się pierwsza, wow… No to limit na dzisiejszą kleistość rozmowy uważam za wyczerpany.
– A jak myślisz, dlaczego stoję tyłem? – spytał i odwrócił głowę tak, że jedyne, co widziałam to busz pomarańczowych włosów.
I staliśmy tak, odgrodzeni przez blat kasy (i plecy), jakby był całkiem solidnym murem chroniącym nas przed sobą nawzajem - ja po swojej spokojnej i introwertycznej stronie, on po tej zdecydowanie żywszej, choć w tej sytuacji chyba zdecydowanie mniej.
Zaczęłam nawijać kabel od słuchawek na palce, czekając na jakiekolwiek działanie z jego strony. Jednak czy dobrym było czekać? Z jednej strony to on chciał porozmawiać, więc dlaczego ja miałabym rozpocząć rozmowę? Z drugiej zaś, niezręcznym było tak stać i słuchać cichej radiowej muzyki z głośników przerywanej chichotami i szeptami „Tych z tyłu”.
Nagle, rudowłosy obrócił się i oparł dłonie o drewniany blat tak szybko, że podskoczyłam na ten gest.
– Sakra! – krzyknął, na co otworzyłam szeroko oczy. Momentalnie zrobiło mi się ciepło, a serce przyspieszyło.
„Nie krzycz… Tu są ludzie…”
– To nie powinno mieć w ogóle miejsca! Ja... Ja cię przepraszam, tak bardzo, nie powinienem był ci wtedy zawracać głowy, powinienem był milczeć i dać ci spokój... W końcu tak jasno dałaś do zrozumienia, że go pragniesz, a ja cię męczę o trzeciej w nocy... I jeszcze takie głupoty ci nagadalem... Sakraaaa!
„Proszę… przestań krzyczeć...”
– A to później... Ja... no... po prostu – chłopak zaczął drapać się po głowie i uciekał wzrokiem na bok. – Po prostu ta cała sytuacja nie powinna mieć miejsca. I jeszcze jak ten idiota, zamiast cokolwiek powiedzieć, to siedziałem jak taki prdel... i... Jezu, naprawdę przepraszam – jego twarz przybrała kolor dorównujący włosom. – Za to co mówiłem do Miśka, absolutnie nie powinnaś tego słyszeć, a ja nie powinienem nawet tak myśleć... Sakra jak ja mogłem nazwać cię kamieniem?! – schował czerwoną twarz w dłoniach. – Prominte, Nori, prominte…
I cisza. Kompletna cisza.
Patrzyłam się na Czeslava z szeroko otwartymi oczkami z przerażenia, zaskoczenia i zaniemówienia jednocześnie. Stałam jak wmurowana. Moje myśli przeżyły właśnie ogromny wybuch, nie pozwalając mózgowi prawidłowo pracować i racjonalnie myśleć. Chciałam powiedzieć cokolwiek… COKOLWIEK, ale z tą cholerną parką na karku, która pewnie obserwowała nas jak dramat w teatrze,er śmiejąc się czy wyzywając pod nosem nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. A to tylko pogarszało sytuację!
„Ogarnij się, dziewczyno” – usłyszałam głos matki w głowie. – „Ogarnij się”
– Nie… – mruknęłam tak cicho, że prawdopodobnie tego nawet nie usłyszał. – Nie masz za co przepraszać – powtórzyłam, wbijając paznokcie w skórę dłoni i drapiąc ją do czerwoności. Chłopak z powrotem położył ręce na blat i zmarszczył brwi.
– Dlaczego tak mówisz? Oczywiście że mam! Palnąłem tyle głupot – przyłożył jedną dłoń do czoła.
– To ja przepraszam. Powinnam siedzieć cicho, a sama wygadałam, że… Nie powinnam was słuchać, nawet jeśli rozmawialiście.. trochę głośniej niż… zwykle
– Ale...
– Czeslav – przerwałam mu – ja.. – spuściłam wzrok – nie przejmuj się, naprawdę nie masz czym – zerknęłam na niego. Chciał coś powiedzieć jednak przerwałam mu, chociaż nie miałam zielonego pojęcia, co jeszcze dodać. Szłam na żywioł, mimo, że improwizacja to coś, czego w ogóle nie potrafiłam się nauczyć. Co powiedzieć? Choolera jasna, co? – Ludzie różnie mnie nazywali – wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się nerwowo – więc… heh…
Spuściłam wzrok i przestałam drapać wierzch dłoni.
Bełciszcze?
„Musimy porozmawiać w cztery oczy.”
„Musimy porozmawiać w cztery oczy.”
„Musimy porozmawiać...”
„W cztery oczy.”
Po przeczytaniu tej wiadomości w mojej głowie momentalnie pojawiło się wielkie „NIE”. Nie miałam najmniejszej ochoty spotykać się z Czeslavem. Nie znałam go długo - zaledwie dwa marne dni, głównie dlatego odczuwam niewielki strach przed spotkaniem sam na sam... Poza tym, on - chodząca kula energii, ja - coś, co cały czas leżałoby w łóżku. Właściwie, na stołówce mi to nie przeszkadzało… aż tak. Rozmowa podtrzymywana była jedynie dzięki temu rudzielcowi, więc nie powinnam narzekać. Ale czy to, że dużo mówi, jest do końca zaletą? Sytuacja z rana potwierdziła, że nie zawsze niesie to ze sobą dobre skutki.
Westchnęłam głośno i zacisnęłam powieki tak mocno, aż nie zaczęły boleć. Otworzyłam je po chwili bólu, od razu pytając się chłopaka o adres. W między czasie, gdy czekałam na odpowiedź, nałożyłam na siebie tylko świeżą, czarną bluzę i wyszłam z pokoju, zastanawiając się, co ja właściwie robię?
„Przestań o tym myśleć, przestań o nim myśleć przestań o nim myśleć… Nim… Tym! Tym! Tym myśleć!”
Na miejsce dotarłam szybciej niż się spodziewałam. Dlatego wielokrotnie czytałam tabliczkę z ulicą i szyld z nazwą, by nie okazało się, że pomyliłam lokal. Chwyciłam za klamkę i wahając się przez chwilę, otworzyłam drzwi, a o mojej obecności od razu poinformował cichy dzwoneczek. Spojrzałam na mały przedmiot, a następnie uważnie przyjrzałam się temu niewielkiemu miejscu. Cukierkowy wystrój sprawił, że poczułam się nieswojo... jak ktoś obcy. Jak ktoś, kto znalazł się zdecydowanie w złym miejscu. Skuliłam się minimalnie. Mój wzrok zatrzymał się na jednym ze stolików, przy którym siedziała para, trochę za bardzo afiszująca się swoim związkiem, ale nie na długo. Szybko zmieniłam obiekt do zawieszenia spojrzenia i minęłam zakochanych, wchodząc tym samym w głąb pomieszczenia, kiedy obie twarze odwróciły się w moim kierunku.
„Mnie tu nie maaa~” – zaczęłam jęczeć w myślach. – „Jestem tylko zagubioną dziewczyną, w nowym otoczeniuuu~ Na nikogo się nie patrzęęę~”
Podeszłam do kasy z niepokojącym uczuciem bycia obserwowanej ( ;_; zabijcie mnie, proszę). Czeslav opierał się plecami o blat, stojąc tym samym tyłem do do pijących sobie z dziubków parki. Kątem oka zauważył moją postać i od razu obrócił głowę.
– Nie przeszkadzają swoim widokiem? – spytałam przyciszonym tonem, wskazując krótkim ruchem głowy na tych za mną z lekkim uśmiechem. – Odezwałam się pierwsza, wow… No to limit na dzisiejszą kleistość rozmowy uważam za wyczerpany.
– A jak myślisz, dlaczego stoję tyłem? – spytał i odwrócił głowę tak, że jedyne, co widziałam to busz pomarańczowych włosów.
I staliśmy tak, odgrodzeni przez blat kasy (i plecy), jakby był całkiem solidnym murem chroniącym nas przed sobą nawzajem - ja po swojej spokojnej i introwertycznej stronie, on po tej zdecydowanie żywszej, choć w tej sytuacji chyba zdecydowanie mniej.
Zaczęłam nawijać kabel od słuchawek na palce, czekając na jakiekolwiek działanie z jego strony. Jednak czy dobrym było czekać? Z jednej strony to on chciał porozmawiać, więc dlaczego ja miałabym rozpocząć rozmowę? Z drugiej zaś, niezręcznym było tak stać i słuchać cichej radiowej muzyki z głośników przerywanej chichotami i szeptami „Tych z tyłu”.
Nagle, rudowłosy obrócił się i oparł dłonie o drewniany blat tak szybko, że podskoczyłam na ten gest.
– Sakra! – krzyknął, na co otworzyłam szeroko oczy. Momentalnie zrobiło mi się ciepło, a serce przyspieszyło.
„Nie krzycz… Tu są ludzie…”
– To nie powinno mieć w ogóle miejsca! Ja... Ja cię przepraszam, tak bardzo, nie powinienem był ci wtedy zawracać głowy, powinienem był milczeć i dać ci spokój... W końcu tak jasno dałaś do zrozumienia, że go pragniesz, a ja cię męczę o trzeciej w nocy... I jeszcze takie głupoty ci nagadalem... Sakraaaa!
„Proszę… przestań krzyczeć...”
– A to później... Ja... no... po prostu – chłopak zaczął drapać się po głowie i uciekał wzrokiem na bok. – Po prostu ta cała sytuacja nie powinna mieć miejsca. I jeszcze jak ten idiota, zamiast cokolwiek powiedzieć, to siedziałem jak taki prdel... i... Jezu, naprawdę przepraszam – jego twarz przybrała kolor dorównujący włosom. – Za to co mówiłem do Miśka, absolutnie nie powinnaś tego słyszeć, a ja nie powinienem nawet tak myśleć... Sakra jak ja mogłem nazwać cię kamieniem?! – schował czerwoną twarz w dłoniach. – Prominte, Nori, prominte…
I cisza. Kompletna cisza.
Patrzyłam się na Czeslava z szeroko otwartymi oczkami z przerażenia, zaskoczenia i zaniemówienia jednocześnie. Stałam jak wmurowana. Moje myśli przeżyły właśnie ogromny wybuch, nie pozwalając mózgowi prawidłowo pracować i racjonalnie myśleć. Chciałam powiedzieć cokolwiek… COKOLWIEK, ale z tą cholerną parką na karku, która pewnie obserwowała nas jak dramat w teatrze,er śmiejąc się czy wyzywając pod nosem nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. A to tylko pogarszało sytuację!
„Ogarnij się, dziewczyno” – usłyszałam głos matki w głowie. – „Ogarnij się”
– Nie… – mruknęłam tak cicho, że prawdopodobnie tego nawet nie usłyszał. – Nie masz za co przepraszać – powtórzyłam, wbijając paznokcie w skórę dłoni i drapiąc ją do czerwoności. Chłopak z powrotem położył ręce na blat i zmarszczył brwi.
– Dlaczego tak mówisz? Oczywiście że mam! Palnąłem tyle głupot – przyłożył jedną dłoń do czoła.
– To ja przepraszam. Powinnam siedzieć cicho, a sama wygadałam, że… Nie powinnam was słuchać, nawet jeśli rozmawialiście.. trochę głośniej niż… zwykle
– Ale...
– Czeslav – przerwałam mu – ja.. – spuściłam wzrok – nie przejmuj się, naprawdę nie masz czym – zerknęłam na niego. Chciał coś powiedzieć jednak przerwałam mu, chociaż nie miałam zielonego pojęcia, co jeszcze dodać. Szłam na żywioł, mimo, że improwizacja to coś, czego w ogóle nie potrafiłam się nauczyć. Co powiedzieć? Choolera jasna, co? – Ludzie różnie mnie nazywali – wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się nerwowo – więc… heh…
Spuściłam wzrok i przestałam drapać wierzch dłoni.
Bełciszcze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz