Sama nie wiedziałam, czemu aż tak spanikowałam, jak nie poczułam ruchu mojego ramienia. Nie raz przecież tak się u mnie działo i jak już, to spokojnie się wyłaniałam, opierając o drabinki, po czym wychodząc z wody. To był mój znak, że wystarczy ruchu na dany dzień. A teraz? Panika, jak się patrzy! Gdy tylko uspokoiłam swój kaszel, wypluwając przy tym resztki chlorowanej wody, kątem oka spojrzałam na kapitana, wzrok kierując w zupełnie przeciwną stronę. Nie chciałam sprawiać mu kłopotu, a ten i tak wskoczył zaraz do basenu i mnie wyciągnął, łapiąc za nadgarstek. Zamknęłam oczy, gdy usłyszałam jego zdanie. Nie chciałam za żadne skarby, by do tego doszło. W życiu. Jednak teraz… trzeba powiedzieć prawdę. Głęboko odetchnęłam, próbując spojrzeć Evansowi w jego złotawe oczy.
- To nic takiego – odpowiedziałam. Nie musiałam się zajmować moim ramieniem, naprawdę. Znowu posłał mi surowe spojrzenie spod mokrych włosów.
- Tak? A co się stało przed chwilą? - zapytał.
- Spanikowałam. Tak, przyznaję się do tego, ale to naprawdę nic – odpowiedziałam, a moja barwa głosu co zdanie była trochę głośniejsza.
- Możesz sobie zrobić krzywdę – ponownie próbował mnie przekonać. No zaraz nie wytrzymam. - Zastanów się nad tym – dodał jeszcze. Zmarszczyłam brwi.
- Czy ty mnie słuchasz w ogóle?! To nic! - zaczęłam krzyczeć, na początku wyrzucając ręce w górę. Delikatnie skrzywiłam się na bolące ramię, w którym momentalnie wróciło mi czucie, jednak nic sobie z tym nie zrobiłam. - Mój ojciec ma tak samo! Są dni, gdy doskwiera, oraz są takie, gdy nie! Czasem przestaje, a czasem jest zbyt uciążliwe! - dokończyłam, a na mojej twarzy łatwo można było dostrzec zdenerwowanie. Irytowały mnie takie osoby, choć nie zawsze to okazywałam publicznie. Widziałam za to lekkie zszokowanie na twarzy kapitana.
- Mam dosyć… - szepnęłam, podnosząc się z krawędzi basenu. Odwróciłam się tyłem do wody i zmierzyłam w stronę ławek, by zabrać swoje rzeczy stamtąd. Gdy kierowałam się już do damskiej szatni, wstrząsnęły mną wyrzuty sumienia, że podniosłam głos na chłopaka z niebieskimi włosami. Przecież nie zrobił nic takiego złego… Mógł po prostu martwić się o mnie. Choć to może być ogólnie wymagane u kapitana drużyny pływackiej. Nie powinnam się dziwić. Chciał dobrze…
Evans?
Postaram się za bardzo go nie winić… I nie musisz przepraszać. Pamiętam, jak dostałam kiedyś odpis o Wigilii w marcu, także ten… to nic w porównaniu z tamtym xd
- To nic takiego – odpowiedziałam. Nie musiałam się zajmować moim ramieniem, naprawdę. Znowu posłał mi surowe spojrzenie spod mokrych włosów.
- Tak? A co się stało przed chwilą? - zapytał.
- Spanikowałam. Tak, przyznaję się do tego, ale to naprawdę nic – odpowiedziałam, a moja barwa głosu co zdanie była trochę głośniejsza.
- Możesz sobie zrobić krzywdę – ponownie próbował mnie przekonać. No zaraz nie wytrzymam. - Zastanów się nad tym – dodał jeszcze. Zmarszczyłam brwi.
- Czy ty mnie słuchasz w ogóle?! To nic! - zaczęłam krzyczeć, na początku wyrzucając ręce w górę. Delikatnie skrzywiłam się na bolące ramię, w którym momentalnie wróciło mi czucie, jednak nic sobie z tym nie zrobiłam. - Mój ojciec ma tak samo! Są dni, gdy doskwiera, oraz są takie, gdy nie! Czasem przestaje, a czasem jest zbyt uciążliwe! - dokończyłam, a na mojej twarzy łatwo można było dostrzec zdenerwowanie. Irytowały mnie takie osoby, choć nie zawsze to okazywałam publicznie. Widziałam za to lekkie zszokowanie na twarzy kapitana.
- Mam dosyć… - szepnęłam, podnosząc się z krawędzi basenu. Odwróciłam się tyłem do wody i zmierzyłam w stronę ławek, by zabrać swoje rzeczy stamtąd. Gdy kierowałam się już do damskiej szatni, wstrząsnęły mną wyrzuty sumienia, że podniosłam głos na chłopaka z niebieskimi włosami. Przecież nie zrobił nic takiego złego… Mógł po prostu martwić się o mnie. Choć to może być ogólnie wymagane u kapitana drużyny pływackiej. Nie powinnam się dziwić. Chciał dobrze…
Evans?
Postaram się za bardzo go nie winić… I nie musisz przepraszać. Pamiętam, jak dostałam kiedyś odpis o Wigilii w marcu, także ten… to nic w porównaniu z tamtym xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz