Jadłam sobie właśnie spaghetti, siedząc przy jedynym wolnym stoliku, który udało mi się znaleźć i czytałam książkę niedawno przeze mnie kupioną, gdy usłyszałam swoje imię. Podniosłam wzrok, napotykając znajomą grzywę jasnych włosów.
— Możemy się dosiąść? — zapytał Michael, a ja przeniosłam wzrok na jego towarzysza. Zmarszczyłam brwi. O dwie osoby za dużo.
— Nie — odparłam, wracając do lektury. Właśnie miało dojść do zniszczenia królestwa przez wojnę, gdy zauważyłam kątem oka, jak chłopak ze swoim kolegą siadają przy moim stoliku.
— Spadajcie — warknęłam, zamykając z hukiem książkę.
— Czemu nie możemy zostać? — wtrącił rudy.
— W takim razie ja pójdę.
Wstałam, odłożyłam niedojedzony makaron z sosem i ściskając w dłoni książkę wyszłam z jadalni szybkim krokiem.
~po matematyce~
Ściskałam w dłoni zgnieciony papierek, symbol nieudanej kartkówki. U góry kartki widniało wielkie, czerwone F. Nie moja wina, że nie rozumiem.
W każdym razie byłam wściekła. Tak wściekła, że jeśli ktoś teraz by zastąpił mi drogę to...
— Cześć Mad! — usłyszałam, mając ochotę rzygnąć na dźwięk tego głosu.
— Michael. Znowu ty. Jeszcze nie skoczyłeś z mostu? — odparłam, warcząc.
— Zostawiłaś w jadalni zakładkę, więc pomyślałem, że ci ją oddam — oznajmił, wyciągając w moją stronę kawałek kartki z narysowanymi na szybko wzorkami. Przejęłam ją bez słowa.
— Co tam ściskasz? — zapytał, wskazując na moją pięść.
— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
— Powiedz, proszę.
— Dobra — westchnęłam. — Kartkówka z majmy. Pała.
— No to słabo. Pomóc ci?
— Niby z czym? — zmarszczyłam brwi.
— Z matematyką. Przyjdę do ciebie i ci wyjaśnię — oznajmił wesoło.
Już miałam zaprotestować, ale uderzyła mnie pewna myśl.
Gdy się zgodzę, da mi spokój. Jestem tego pewna.
— Dobra — wręczyłam mu karteczkę z numerem mojego pokoju.— Do zobaczenia wieczorem.
~po lekcjach~
Nie ma to jak siedzieć w pokoju w dresie i za dużym t-shircie, już po lekcjach, rysując coś z puszczaną z telefonu piosenką pod tytułem "Instruction". Właśnie zajmowałam się szkicowaniem włosów, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Szkicownik wrzuciłam pod poduszkę i wyciągnęłam zeszyt do matematyki.
— Wejść! — krzyknęłam, a w drzwiach stanął Michael.
Michael?
— Możemy się dosiąść? — zapytał Michael, a ja przeniosłam wzrok na jego towarzysza. Zmarszczyłam brwi. O dwie osoby za dużo.
— Nie — odparłam, wracając do lektury. Właśnie miało dojść do zniszczenia królestwa przez wojnę, gdy zauważyłam kątem oka, jak chłopak ze swoim kolegą siadają przy moim stoliku.
— Spadajcie — warknęłam, zamykając z hukiem książkę.
— Czemu nie możemy zostać? — wtrącił rudy.
— W takim razie ja pójdę.
Wstałam, odłożyłam niedojedzony makaron z sosem i ściskając w dłoni książkę wyszłam z jadalni szybkim krokiem.
~po matematyce~
Ściskałam w dłoni zgnieciony papierek, symbol nieudanej kartkówki. U góry kartki widniało wielkie, czerwone F. Nie moja wina, że nie rozumiem.
W każdym razie byłam wściekła. Tak wściekła, że jeśli ktoś teraz by zastąpił mi drogę to...
— Cześć Mad! — usłyszałam, mając ochotę rzygnąć na dźwięk tego głosu.
— Michael. Znowu ty. Jeszcze nie skoczyłeś z mostu? — odparłam, warcząc.
— Zostawiłaś w jadalni zakładkę, więc pomyślałem, że ci ją oddam — oznajmił, wyciągając w moją stronę kawałek kartki z narysowanymi na szybko wzorkami. Przejęłam ją bez słowa.
— Co tam ściskasz? — zapytał, wskazując na moją pięść.
— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
— Powiedz, proszę.
— Dobra — westchnęłam. — Kartkówka z majmy. Pała.
— No to słabo. Pomóc ci?
— Niby z czym? — zmarszczyłam brwi.
— Z matematyką. Przyjdę do ciebie i ci wyjaśnię — oznajmił wesoło.
Już miałam zaprotestować, ale uderzyła mnie pewna myśl.
Gdy się zgodzę, da mi spokój. Jestem tego pewna.
— Dobra — wręczyłam mu karteczkę z numerem mojego pokoju.— Do zobaczenia wieczorem.
~po lekcjach~
Nie ma to jak siedzieć w pokoju w dresie i za dużym t-shircie, już po lekcjach, rysując coś z puszczaną z telefonu piosenką pod tytułem "Instruction". Właśnie zajmowałam się szkicowaniem włosów, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Szkicownik wrzuciłam pod poduszkę i wyciągnęłam zeszyt do matematyki.
— Wejść! — krzyknęłam, a w drzwiach stanął Michael.
Michael?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz