Pierwszy dzień w nowej szkole. Poprzednia nie była najlepszym trafem.
Mam nadzieję, że tu będzie lepiej. Patrząc na status szkoły, to ludzi
dzieli się na uzdolnionych i bogatych jak ja. Raczej powinnam sobie
znaleźć towarzystwo, nie takie jak ze wczorajszej nocy. Eh, głęboki
oddech i głowa do góry. Otworzyłam drzwi od Sali lekcyjnej, gdzie
znajdować się miała moja przyszła klasa.
- Pierwsza B? – zapytałam.
- Tak, proszę. – dostałam zaproszenie od nauczyciela.
Nie raz przedstawiałam się klasie, ale i tak byłam zdziwiona. Jej
frekwencja wynosiła tylko dwóch chłopaków i dwie dziewczyny. Są jacyś
nieobecni?
- Miło mi was poznać. Ja jestem Astrid i od dzisiaj będę do tej klasy przynależała.
Stara jak świat formułka niezapewniająca niczego. Nie lubię przesiadywać
na lekcjach. Wyjątkiem jest poezja i dlatego wybrałam sobie taki, a nie
inny profil.
- Ze wzajemnością, zajmij sobie miejsce. – nauczyciel wskazał grupkę.
Usiadłam na tyłach, czyli w trzeciej ławce. Dwie wcześniej były zajęte
przez siedzące parami osoby. Miłość, nie miłość? To pierwsza klasa.
Siedzą tak pewnie dla oszczędności głosu nauczyciela, prawda?
Nowe zawsze interesuje, ciekawi i przyciąga, ale nie kogoś, kto szkoły
zmienia tak często, jak ja. Nie zależy mi na wynikach w nauce. Moja
przyszłość od dawna jest już ułożona. Jako jedynaczka, jestem jedyną
spadkobierczynią majątku rodziców. Mnie zależy na dobrej zabawie i przy
dobrych wiatrach prawdziwym przyjacielu, czy też przyjaciółce. Każda
poprzednia szkoła na długo zapamięta moje nazwisko.
Zajęcia minęły bez szwanku, poznałam te cztery osóbki i dowiedziałam
się, że to cała nasza „liczna” klasa. Nie zapamiętałam ich imion. Nie
szczególnie zapadli mi w pamięć. Po zajęciach opuściłam swoich klasowych
przyjaciół i udałam się do sali „miłośników sztuki”. Była przerwa
obiadowa, ale nie czułam się głodna. Ze sobą noszę własne jedzenie.
Liczyłam na to, że nikogo w pomieszczeniu nie będzie i będę mogła sama
się po niej rozejrzeć i zdecydować, czy będzie mi odpowiadało spędzanie
tam czasu. W środku był chłopak, rudawy przystojniak stojący przy
sztaludze. Stał bokiem do mnie i chyba mnie nie zobaczył, jak weszłam.
Zajęty był malowaniem. Idąc w jego stronę, oglądałam dzieła innych
uczniów, które wisiały na ścianach. Zatrzymałam się obok i zerknęłam, co
maluje. Ja osobiście wolę ołówek, bo nie idzie mi malowanie, ale
przepadam za obrazami. Spostrzegłam się, że maluje jakiś krajobraz zza
okna. Widok był warty uchwycenia. Był to szkolny park „Green Heels”.
Cofnęłam się o kilka kroków i zrobiłam mu zdjęcie, jak stoi przy
sztaludze. Zapomniałam, że dźwięk od aparatu mam włączony.
Chłopak maznął pędzlem po płótnie. Już wiem, że i tu przyjaciela nie będę miała.
- Przepraszam! Nie chciałam przeszkadzać. Tylko się rozglądałam, Astrid
jestem. – zachowywałam spokój, chociaż moje serce nie chciało ze mną
współpracować.
Miś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz