Siedziałam na krześle z opartymi na ławce łokciami i bezmyślnie wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Ostatnia lekcja. Nawet nie wiem co pani Stewart gada. Biały śnieg mienił się przyjemnie w świetle zimowego słońca. Była wręcz wymarzona pogoda na zimowy teren, ale cóż… Jeszcze nie były one nawet organizowane. Do tej pory byłam dopiero cztery razy w stajni, w czym dwa po prostu posiedzieć przed boksem Princess of Dark. Kobyłka nie wykazywała żadnych oznak rozluźnienia i gdy ruszyłam chociażby palcem kładła uszy i wycofywała się w najdalszy kąt boksu. Od kilku dni zastanawiałam się jak wypuścić ją na osobny padok, aby z nią zacząć pracować. Westchnęłam i spojrzałam na puste miejsce obok mnie. Chyba raz ktoś próbował tu usiąść, ale ja zdecydowanie zniechęciłam go wszystkimi aspektami. Co chwila zawsze ktoś się zgłaszał. Tylko ja nigdy nie podniosłam ręki wyżej niż blat ławki. Nagle rozbrzmiał dzwonek, a ja pospiesznie włożyłam wszystko do czarnego plecaka i jako pierwsza wyszłam szybkim krokiem z sali. Chciałam dzisiaj potrenować grę na gitarze. Ostatnio kobieta pilnująca akademika zwróciła mi uwagę na hałas, więc postanowiłam pójść do sali muzycznej. Byłam tam chyba raz, zobaczyć jak wygląda. Już po kilkunastu minutach byłam w swoim pokoju i o dziwo uniknęłam wszystkich, których nie lubię, czyli… praktycznie wszystkich. Rzuciłam niedbale plecak w kąt łóżka i sprawdziłam telefon. Tak jak się spodziewałam- nikt się mną nie interesował. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, to z reguły logiczne. Miałam sporo zadana, szczególnie z tej cholernej matematyki… Tak, tak jestem typową humanistką. Przemyłam twarz zimną wodą i usiadłam na łóżku. Nie chciałam iść do tej sali, zawsze mogłam tam kogoś spotkać, ale musiałam potrenować, a skoro tu nie mogę… Westchnęłam lekko. Wzięłam gitarę w futerale, ubrałam się i wyszłam z pokoju, zamknąwszy drzwi. Szłam wolno tak jakbym czekała, aż ktoś kto tam jest wyjdzie. Nie miałam pewności, że faktycznie ktoś się tam znajduje, ale miałam takie przeczucie. Najchętniej usiadłabym na śniegu, gdzieś w lesie, w towarzystwie cichego przyjaciela i grałabym tam. A nie szła do jakiegoś pomieszczenia, gdzie łatwiej spotkać człowieka niż w lesie. Już w głównym budynku szkoły w drodze do muzycznej zdjęłam kurtkę, czapkę i takie tam. Gdy byłam już prawie pod salą usłyszałam, że ktoś gra na pianinie. Zatrzymałam się wpół kroku. Trzeba przyznać komukolwiek kto tam, był, że nie nieźle mu idzie… Stanęłam pod drzwiami i prawie jak wilk na polowaniu bezszelestnie otworzyłam drzwi, ale nie zrobiłam nic więcej. Okazało się, iż za fortepianem siedzi umięśniony chłopak o kruczoczarnych, czyli takich jak ja włosach. Oparłam się o framugę i czekała aż skończy. To nie było w mojej naturze, nie wiem czemu to zrobiłam. Dziwne, że nie uciekłam od razu jak zorientowałam się, że ktoś jest w sali muzycznej. Chłopak skończył utwór i odchylił się do tył, jakby się przeciągał. Nagle odwrócił się, a ja tak jakby zamarłam. Właśnie teraz na nowo włączyła się moja normalna strona i miałam ochotę uciec. Ale nie uciekłam. Nie chcę do jasnej cholery za każdym razem uciekać jak debilka jak ktoś jest w tym samym pomieszczeniu. Wzięłam wdech weszłam dalej i rzuciłam na taborecik w kącie sali. A chłopak siedział i patrzył się na mnie. Unikałam go na każdy możliwy sposób. Chciałam zacząć grać, ale coś mnie zatrzymywało, tak jakoś. Jakbym chciała go wygonić ignorancją. Jednak po kilku nerwowych wdechach wyjęłam gitarę z futerału i zaczęłam ją stroić, czyli nic ciekawego. Ciągle jednak nerwowo zerkałam na czarnowłosego chłopaka, aż w końcu on wyszedł. Uśmiechnęłam się i skupiłam stu procentowo na instrumencie. Po kilku minutach zastanowiłam się co chcę zagrać. Gdy się zdecydowałam rozpoczęłam utwór:
Granie pochłonęło mnie całkowicie, tak jak z reguły. Dlatego też dopiero po zakończeniu zorientowałam się, że chłopak powrócił na swoje miejsce, no prawie. Teraz opierał się o fortepian, a nie siedział na stołku. Przestraszyłam się go tak, że aż prawie krzyknęłam. Szczególnie, że był jedną z pierwszych osób, które słyszały jak gram + widziały. Role się odwróciły. Ja teraz powinnam wyjść „spokojnie” z miejsca w, którym jestem i najlepiej wrócić jakoś kiedyś w nocy. Jak na 1000% nikogo nie będzie…
Izaya? Zapewne spodziewałeś się dialogu XD…
Granie pochłonęło mnie całkowicie, tak jak z reguły. Dlatego też dopiero po zakończeniu zorientowałam się, że chłopak powrócił na swoje miejsce, no prawie. Teraz opierał się o fortepian, a nie siedział na stołku. Przestraszyłam się go tak, że aż prawie krzyknęłam. Szczególnie, że był jedną z pierwszych osób, które słyszały jak gram + widziały. Role się odwróciły. Ja teraz powinnam wyjść „spokojnie” z miejsca w, którym jestem i najlepiej wrócić jakoś kiedyś w nocy. Jak na 1000% nikogo nie będzie…
Izaya? Zapewne spodziewałeś się dialogu XD…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz