Po kilkugodzinnym locie samolotem, pozostał nam już jedynie niewielki odcinek do przebycia autobusem. Wciąż nie odzywając się do starszego brata, z nałożoną torbą na plecy, wszedłem do pojazdu. Zająłem miejsce bardziej na tyle i od razu pokierowałem wzrok w stronę okna. Skrzywiłem się kiedy Alexy usiadł obok mnie.
- Nati-chan dalej się focha? - zapytał rozbawiony, tykając palcem mój policzek.
- Zostaw - syknąłem, odsuwając go od siebie.
- Ale agresywne to zwierzątko. - Pokręcił głową, patrząc na mnie.
- Darowałbyś już sobie. I tak dalej będę na ciebie zły - prychnąłem, odwracając się w jego stronę i posyłając mu rozzłoszczone spojrzenie. - A jeśli tak bardzo podoba się tobie zabawa w niańkę to znajdź sobie w końcu dziewczynę i będziesz miał się wtedy kim zajmować.
- Nathan teraz to już przesadziłeś. - Westchnął, a uśmiech zniknął nagle z jego twarzy. - Brat to brat, a dziewczyna to już inna sprawa. Poza tym ja tylko cię odprowadzę... - Przerwał, napotykając znowu moje pełne sprzeciwu oczu. - Dobra, pomogę Ci tylko torby zanieść. Resztę dnia spędza na zwiedzaniu miasta, pasuje?
Kiwnąłem w odpowiedzi twierdząco głową, nie dodając już nic od siebie. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, za co w myślach dziękowałem bratu. To nie tak, że go nie lubiłem. Gdybym nawet miał możliwość, to nie zamieniłbym go na nikogo innego, ale... Czasem bywał naprawdę nadmiernie opiekuńczy i za bardzo interesował się moim sprawami. Potrafiło być to w pewien sposób irytujące.
Po około godzinie byliśmy przy budynku Akademii. Alexy chwycił jedną z moich torb z rzeczami i zaczął iść przodem.
- Jak się tutaj nie zgubisz po jednym dniu to będzie dobrze - odparł w końcu, patrząc na sporą budowlę. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że przyjęli cię bez większego problemu.
- Ma się te skille - powiedziałem, równocześnie pierwszy raz się dzisiaj do niego uśmiechając.
- Pfft, żartowniś się znalazł. - Fioletowo włosy chłopak wywrócił teatralnie oczami. - Gdzie mam Ci to zanieść? - Wskazał ruchem głowy na bagaż.
- Jeśli chcesz się wykazać wyjątkową pomocą to najlepiej do mojego pokoju może?
- Och, naprawdę? Bardziej mi chodziło o to, gdzie on jest... - mruknął cicho pod nosem.
Poprowadziłem go do akademiku. Znałem już mniej więcej rozłożenie sal i pomieszczeń tutaj, między innymi ze strony akademii w internecie.
- Daleko jeszcze? - jęknął Alexy, idąc od kilku minut korytarzem obok mnie. - Ciężkie to masz... Kamienie spakowałeś, czy jak?
- To tylko książki...
Gdy sprawdzałem numery pokoi, które mijamy, usłyszałem nagły huk. Widok mojego brata na ziemi nieco mnie rozbawił, jednak spoważniałem zauważając również jakąś dziewczynę obok. Podszedłem szybko do niej i wysunął w jej stronę rękę, by pomóc jej wstać.
- Wszystko dobrze? - zapytałem z grzeczności.
- A mi to już nie pomożesz, jasne. Zapamiętam to sobie. - Alexy roześmiał się, podnosząc z ziemi. Podszedł do nas, po czym zwrócił się do ciemnowłosej. - Uhm, przepraszam za mają nieuwagę. - Posłał jej lekki uśmiech. - Jestem Alexy, a to mój braciszek Nati-chan - powiedział, czochrając mi włosy, jak to miał w nawyku. - Będzie się z tobą uczył, cieszysz się, prawda?
Bo najważniejsze to pierwsze dobre wrażenie, zwłaszcza z takim bratem u boku...
Isabelle? ;D
- Nati-chan dalej się focha? - zapytał rozbawiony, tykając palcem mój policzek.
- Zostaw - syknąłem, odsuwając go od siebie.
- Ale agresywne to zwierzątko. - Pokręcił głową, patrząc na mnie.
- Darowałbyś już sobie. I tak dalej będę na ciebie zły - prychnąłem, odwracając się w jego stronę i posyłając mu rozzłoszczone spojrzenie. - A jeśli tak bardzo podoba się tobie zabawa w niańkę to znajdź sobie w końcu dziewczynę i będziesz miał się wtedy kim zajmować.
- Nathan teraz to już przesadziłeś. - Westchnął, a uśmiech zniknął nagle z jego twarzy. - Brat to brat, a dziewczyna to już inna sprawa. Poza tym ja tylko cię odprowadzę... - Przerwał, napotykając znowu moje pełne sprzeciwu oczu. - Dobra, pomogę Ci tylko torby zanieść. Resztę dnia spędza na zwiedzaniu miasta, pasuje?
Kiwnąłem w odpowiedzi twierdząco głową, nie dodając już nic od siebie. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, za co w myślach dziękowałem bratu. To nie tak, że go nie lubiłem. Gdybym nawet miał możliwość, to nie zamieniłbym go na nikogo innego, ale... Czasem bywał naprawdę nadmiernie opiekuńczy i za bardzo interesował się moim sprawami. Potrafiło być to w pewien sposób irytujące.
Po około godzinie byliśmy przy budynku Akademii. Alexy chwycił jedną z moich torb z rzeczami i zaczął iść przodem.
- Jak się tutaj nie zgubisz po jednym dniu to będzie dobrze - odparł w końcu, patrząc na sporą budowlę. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że przyjęli cię bez większego problemu.
- Ma się te skille - powiedziałem, równocześnie pierwszy raz się dzisiaj do niego uśmiechając.
- Pfft, żartowniś się znalazł. - Fioletowo włosy chłopak wywrócił teatralnie oczami. - Gdzie mam Ci to zanieść? - Wskazał ruchem głowy na bagaż.
- Jeśli chcesz się wykazać wyjątkową pomocą to najlepiej do mojego pokoju może?
- Och, naprawdę? Bardziej mi chodziło o to, gdzie on jest... - mruknął cicho pod nosem.
Poprowadziłem go do akademiku. Znałem już mniej więcej rozłożenie sal i pomieszczeń tutaj, między innymi ze strony akademii w internecie.
- Daleko jeszcze? - jęknął Alexy, idąc od kilku minut korytarzem obok mnie. - Ciężkie to masz... Kamienie spakowałeś, czy jak?
- To tylko książki...
Gdy sprawdzałem numery pokoi, które mijamy, usłyszałem nagły huk. Widok mojego brata na ziemi nieco mnie rozbawił, jednak spoważniałem zauważając również jakąś dziewczynę obok. Podszedłem szybko do niej i wysunął w jej stronę rękę, by pomóc jej wstać.
- Wszystko dobrze? - zapytałem z grzeczności.
- A mi to już nie pomożesz, jasne. Zapamiętam to sobie. - Alexy roześmiał się, podnosząc z ziemi. Podszedł do nas, po czym zwrócił się do ciemnowłosej. - Uhm, przepraszam za mają nieuwagę. - Posłał jej lekki uśmiech. - Jestem Alexy, a to mój braciszek Nati-chan - powiedział, czochrając mi włosy, jak to miał w nawyku. - Będzie się z tobą uczył, cieszysz się, prawda?
Bo najważniejsze to pierwsze dobre wrażenie, zwłaszcza z takim bratem u boku...
Isabelle? ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz