poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Od Anny CD Michaela

Schowałam wszystkie książki do plecaka, gdy tylko odrobiłam to, co miałam zadane, oraz to, co umiałam, a raczej zapamiętałam z lekcji. Jeśli o czymś nie powiedział, to nie moja wina, to on ma mnie uczyć, nie ja samą siebie. Położyłam czarny plecak pod ścianę i wskoczyłam na łóżko ze słuchawkami w uszach. Do lekcji miałam jeszcze czas. Z biurka po drodze zabrałam biała kartkę oraz mały węgielek, który powoli mi się kończył. Narysował szkic niewielkiego drzewa z grubą gałęzią. Na dole kot, który przednimi łapami opierał się o pień, a na gałęzi piękny czarny kruk. Potem jeszcze to wszystko wypełniłam, rozmazałam, dodałam detale i tak o to ukończony obrazek włożyłam do swojej teczki, w której była masa innych pomalowanych kartek. Podeszłam do okna i oglądałam to, co widziałam. Czyli duże miasto, nic więcej. Ludzie na chodniku, samochody na ulicy, zmieniające się światła, bezpańskie sierściuchy, budynki. A co było tłem? Niebo pokryte szarymi chmurami, które najwidoczniej miały ochotę dać o sobie znać w postaci deszczu. Zniżyłam wzrok na ziemię, gdzie zobaczyłam drzewa, a na jednym z nich dwa kruki. Oparłam łokieć o parapet i z muzyką w uszach oglądałam to cudowne stworzenie, gdy nie zobaczyłam jak w jego stronę leciał kamień. Jeden ptak się wzniósł i zakrakał głośno. Dopiero wtedy zobaczyłam dwóch chłopaków, którzy bezkarnie rzucali w ptaki kamieniami. Od razu wyjęłam słuchawki nie przejmując się melodią i wybiegłam z pokoju. Nie zwracałam uwagi na ludzi, w głowie jedynie snułam plan, jak mogłabym torturować tą dójkę. Najpierw będzie trzeba ich mocno przywiązać, a potem wziąć nóż i pomalutku rozcinać im skórę. Lepiej! Najpierw ostrze nadstawić nad płomień, a potem gorącym metalem robić im krzywdę. O tak! Z takimi właśnie wyobrażeniami biegłam w kierunku wyjścia, gdy nagle jakiś cień stanął przede mną i zamienił się w człowieka. Nie uniknęłam upadku na tyłek. Leżałam tak parę sekund, aż osoba, na którą wpadłam, ale on na mnie (czy to ważne w tym momencie?!) zaczął machać mi przed oczami ręką i pytał ile widzę palców. 
- Nie mam czasu - mruknęłam niewyraźnie odsuwając jego rękę i twarz od siebie, po czym szybko wstałam i nieco chwiejnym krokiem dobiegłam do owego miejsca. Jeden kruk postanowił już odlecieć, a drugi dalej krakał na nich. Widząc jak się z tego śmieją, coś we mnie pękło. Chwyciłam byle jaki kamień i rzuciłam nim mocno w klatkę piersiową. Zaczęłam się na nich wydzierać, wyzywać nie wiadomo od czego, a przy okazji obrzucać kamieniami gdzie popadnie. Co zabawniejsze, zawsze trafiałam.
- Jak jeszcze raz zobaczę coś takiego, to was pozabijam! - krzyknęłam gdy uciekali, a po drodze jeszcze rzuciłam pociskiem trafiając jednemu w łeb. Spojrzałam w stronę ptaka, który to wszystko obserwował. W głowie miałam jedynie najpodlejsze wyzwiska i przekleństwa kierowane w stronę tej dwójki, gdy nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku. Odwróciłam głowę i spojrzałam w kierunku osoby, która stała i najwidoczniej wszystko widziała. Ponadto był to ten sam chłopak z którym wcześniej się zderzyłam. - Co się gapisz? - warknęłam chowając ręce do kieszeni. Kieszeni... zaraz... ja ich nie mam! Jestem w pidżamie! Mam na sobie czarną dwuczęściową pidżamę, a na nogach szare kapcie. O chole*a...

<Michael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt