Morderczy maraton wreszcie dobiegł końca, a ja mogłem w spokoju
odetchnąć, pozbywając się, zdobytych po drodze, liści i gałęzi, którymi
aktualnie byłem wręcz oblepiony. Właśnie w takich sytuacjach
przeklinałem swój wzrost, uważając go za jedną z najgorszych rzeczy,
jakimi zostałem obdarzony. Przydawał się, to fakt, jednak niezwykle
utrudniał poruszanie się, przez co nieraz wpadałem we wszelkiego rodzaju
konstrukcje. Kiedy wreszcie zrzuciłem z siebie zbędny balast,
spojrzałem w kierunku Yeol, która wyglądała weselej, niż kiedykolwiek
wcześniej. Najwidoczniej nie natrafiła po drodze na żadne trudności…
szczęściara.
Narzekania w końcu dobiegły końca, a ja zbliżyłem się do jasnowłosej,
której palce, z niezwykłą subtelnością, wędrowały po ciele owego pupila,
który uczepił się nas, jak rzep psiego ogona, nie mając zamiaru
odpuścić. Po chwili uciekł, jakby wystraszony, próbując za wszelką cenę
wspiąć się na sporych rozmiarów stolik, będący najpewniej częścią
czytelni.
-Jak mogłaś nazwać kota Hyin?- zagadnąłem, mierząc wzrokiem ową białą kulkę
-Skąd to nagłe zainteresowanie zboczeńcu?- zapytała, a na jej twarzy
pojawił się zaczepny uśmieszek, prowokujący do dalszej wymiany zdań-
Zresztą, to urocze imię, pasuje do niej, nie sądzisz?
-Skoro tak twierdzisz.- wzruszyłem ramionami, opierając się o jeden z regałów- Nie mam głowy do takich rzeczy.
-Nigdy nie miałeś zwierzątka?- westchnęła, nieco zaskoczona moją ignorancją
-Miałem… nazywały się Uno i Tres.- wyszczerzyłem zęby w łobuzerskim uśmiechu, przymykając oczy
Yeol westchnęła po raz kolejny, ignorując moją, mało znaczącą,
wypowiedź. Wyciągnęła z kieszeni znajomą kartkę papieru, uważnie
lustrując ją wzrokiem. Wydawała się, jakby zahipnotyzowana, próbująca
wyciągnąć ze zwitku o wiele więcej, niż dotychczas wiedzieliśmy. Po
chwili uniosła, zawiedzione i jakby wyprane z emocji, oczy znad kartki,
nawiązując kontakt wzrokowy.
-Nie ma tu żadnej podpowiedzi, Akashi, nie mamy pojęcia co dalej robić.
To będzie jak szukanie igły w stogu siana.- rozłożyła ręce, czując
narastające uczucie bezsilności
-Tak szybko się poddajesz?- zagadnąłem, odpychając się od owego regału-
Wcześniej też nikt nie powiedział nam wprost, co mamy zrobić, a jednak
daliśmy radę. Brakuje ci ducha walki Yeol.- pstryknąłem ją w czoło,
znikając między krętymi alejkami
-Ej, nie rób tak!- zawołała, rozmasowując nieco obolałe miejsce- Poza
tym, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będziesz musiał mnie
uspokajać.
-Pozory mylą maluszku.- zaśmiałem się pod nosem, nie będąc pewnym, czy w
ogóle mnie usłyszała- Radziłbym zabrać się do roboty, jeśli chcemy
wyjść stąd do jutra.
-Jakiś pomysł od czego zacząć?- ledwo słyszalny pomruk z trudem dotarł
do moich uszu, zmuszając do zgadywania, co tak właściwie miała na myśli
-Sprawdzę lewą część, ty możesz zająć się prawą. Szukaj wszystkiego, co
jakkolwiek się wyróżnia, albo wygląda podejrzanie.- podsumowałem,
pogrążając się w otrzymanym zadaniu
Z początku pełen zapału, po chwili jakby kompletnie z niego wyprany,
przytłoczony ilością starych ksiąg, których większość od zawsze wydawała
mi się niezwykle monotonna i mało interesująca. Przechadzałem się
kolejnymi alejkami, pobieżnie sprawdzając mijane zbiory, które z każdą
kolejną chwilą wydawały mi się dokładnie takie same. Renesans,
oświecenie, pozytywizm...musiałem trafić na dział literacko-historyczny,
to dobrze wróżyło. Pomimo ścisłego umysłu uwielbiałem ową tematykę,
która od zawsze wydawała mi się barwna i mało nużąca, znacznie
wzbogacająca wiedzę młodych ludzi. Nie mając lepszych zajęć, zażarcie
się jej uczyłem, potrafiąc z pamięci wyrecytować najważniejsze bitwy
minionego stulecia. To dość ciekawe, zważając na to, jak leniwym typem
człowieka jestem. Po wielu minutach bezowocnej tułaczki, w końcu
natrafiłem na coś, co przykuło moją uwagę.
-„Fitopatologia”- odczytałem, przekrzywiając głowę- Co książka przyrodnicza robi w dziale historycznym?
Nie zwlekając zbyt długo, podszedłem bliżej, sięgając po owe znalezisko,
wyglądające na znacznie nowsze, niż pozostałe okazy. Błyszcząca okładka
wręcz namawiała, by zajrzeć do środka, kusząc nawet tak beznamiętne
osoby, jak ja. Bez zbędnych przygotowań przekartkowałem znalezisko,
uważnie lustrując każdą z mijanych stron.
-Diagnostyka, patogeneza, etiologia…- mruczałem pod nosem, licząc, że w jakimś stopniu pomoże mi to skupić myśli
Powoli traciłem nadzieję, będąc bliskim porzucenia lektury, jednak
liliowy zwitek, ukryty w koronie kwiatu o podobnym odcieniu, sprawił że
wbrew własnej woli uśmiechnąłem się, pragnąc jak najszybciej znaleźć
Yeol. Trzymając papierek w dłoni, ruszyłem przed siebie, nie zwracając
uwagi na otaczający mnie świat, wręcz zapominając o jego istnieniu. Na
ziemię sprowadziło mnie uderzenie w okolicy klatki piersiowej, podobne
do tego, jakim obdarzyła mnie liliowo-włosa, kiedy spotkaliśmy się po raz
pierwszy. Spuściłem wzrok, a moim oczom ukazały się owe bliźniaczki,
które miałem okazję poznać w trakcie drugiego zadania.
Zmierzyłem je wzrokiem, próbując najzwyczajniej w świecie odejść, jednak
zablokowały mi drogę, nie pozwalając na odejście w swoją stronę.
-Możecie łaskawie się odsunąć? Mam co robić.- warknąłem, wbijając w nie wzrok godny zabójcy
Nie odpowiedziały, jedynie śmiejąc się pod nosem. Ponowiłem próbę,
jednak po raz kolejny zastawiły przejście. Westchnąłem ciężko, nie mając
zamiaru przebijać się siłą, pomimo nieprzyjemnej natury nie słynąłem z
krzywdzenia istot słabszych od siebie.
-Możesz się kur*wa przesunąć?- czułem, jak puszczają mi nerwy, kiedy po
raz kolejny usłyszałem ich przesłodzony śmiech, przepełniony ironią i
jadem
-Nie.- w końcu jedna z nich odważyła się odezwać, opierając dłonie na
biodrach- Jesteś naszym rywalem, nie możesz wygrać, ani ty, ani tamta
dziewczyna w oficerkach.
-Trzymanie mnie tutaj raczej wam nie pomoże, to nie zadanie czasowe.
Następnym razem radziłbym pomyśleć- odpowiedziałem im równie złośliwym
uśmiechem- Mogę wreszcie stąd pójść? Męczy mnie wasze towarzystwo.
Wtem poczułem, dziwne ukłucie w okolicy lewego przedramienia, by po
chwili dostrzec drugą z sióstr, oddalającą się z ową książką, która była
mi obecnie niezbędna. Puściłem pod nosem dość nieprzyjemną wiązankę
przekleństw, puszczając się pędem za ową kobietą. Byłem zmęczony i
niezwykle zirytowany, czując, że skończy się to źle dla nas obu, jeśli
cokolwiek stanie się ze skradzioną wskazówką.
Wybiegłem z alejki, szukając wzrokiem różowowłosej. Pomachała mi wesoło,
opuszczając bibliotekę. Była dużo szybsza, niż myślałem, cholera to zły
znak. W tym samym momencie pojawiła się Yeol, której zawiedziony wzrok
spotkał się z moim. Nie miałem czasu na wyjaśnienia, posyłając jej
porozumiewawcze spojrzenie i wybiegłem z pomieszczenia, pragnąc za
wszelką cenę odzyskać zgubę.
<Yeol? Jak to się skończy ;w; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz