niedziela, 16 kwietnia 2017

Od Coral CD Lokiego

Chłopak wziął mnie na ręce, a ja cicho syknęłam z bólu. Moja kostka nie prezentowała się zbyt okazale – stopa była wygięta w niecodzienny łuk, a jej widok od razu przyprawił mnie o mdłości.
- Hej, nie odlatuj z tego świata – czerwonowłosy chłopak spojrzał na mnie niepewnie. Przedstawił mi się wcześniej i nawet zapytał o moje imię, lecz bałam się otwierać usta, gdyż nie byłam pewna, czy przypadkiem nie zwrócę śniadania. Zamiast odpowiadać oparłam głowę o tors chłopaka i zaczęłam powoli liczyć wdechy. Loki zaklął cicho pod nosem i zaczął krążyć po korytarzach w poszukiwaniu jakiejś żywej duszy, która byłaby w stanie wskazać nam kierunek do gabinetu pielęgniarki.
- C-co się jej stało? – czyjś cieniutki głosik rozwiał na chwilę mgłę, która przesłoniła mi oczy.
- Cóż, zdarzył się wypadek – odpowiedział burkliwie Loki, jednak szybko zmienił ton na bardziej naglący – Gdzie znajduje się pokój pielęgniarki?
Kątem oka przyuważyłam jak dziewczyna w dużych, prostokątnych okularach wskazuje jakiś korytarz, wciąż niepewnie na nas patrząc. Chłopak podziękował naprędce i udał się w tamtą stronę. Dalszej części poszukiwań nie pamiętam zbyt dokładnie – nigdy nie należałam do osób, które twardo wytrzymują ból, ale to głównie widok skręconej kostki sprawił, że momentami traciłam przytomność. Kiedy moja świadomość ostatecznie wróciła na powierzchnię, znajdowałam się w przestronnym pokoiku, leżąc na białym łóżku, z jedną nogą zawiniętą bandażem. Niepewnie, wciąż z zawrotami głowy, podciągnęłam się na ramionach i dokładniej rozejrzałam się po pomieszczeniu. Połowę widoku zasłaniał mi szmaragdowy baldachim, więc nie byłam w stanie stwierdzić, czy ktoś inny także tutaj się znajduje. Nagle, na komódce, która znajdowała się po mojej prawicy, zauważyłam zwitek papieru, który musiał być naprędce wyrwany z jakiegoś zeszytu. Zadziwiająco staranne pismo przekazywało:
Ta skręcona kostka… To był wypadek. W ramach zadośćuczynienia zapraszam na kawę do Cafe Salvatore.
Mój numer: XXX-091-XXX
Zaskoczona, ale i wzruszona tą propozycją, nawet nie zauważyłam, kiedy do pokoju weszła tęgawa pielęgniarka, by zbadać mi kostkę. Oznajmiła mi, że zostałam zwolniona z reszty zajęć do końca dnia, co przyjęłam z ogromną ulgą. Co i rusz napomykała także, że nigdy nie spotkała się z przypadkiem, aby ktokolwiek reagował tak gwałtownie na skręconą kostkę. Kobieta zaprowadziła mnie do mojego pokoju, jednocześnie instruując, jak stosować maść na zranione miejsce. Podziękowałam uprzejmie za opiekę, po czym, zmęczona pełnią wrażeń z dnia, położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i udałam się w objęcia snu. Tuż przed całkowitym zaśnięciem zdążyłam jeszcze sobie przypomnieć, że nie wyjawiłam Lokiemu swojego imienia…

Loki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt