Popatrzyłam na niego zirytowanym wzrokiem.
- Nie mów w ten sposób do mnie – poradziłam mu. Spojrzał na mnie
wzrokiem, z którym spotykam się codziennie, ale u niego szybko on minął.
Jakby próbował to wszystko ignorować. Jeśli mu się uda i nie pęknie,
tak jak każdy, że ma już dosyć moich odzywek i charakteru, będę z niego
dumna. A tak na prawdę stwierdzę, że nie wszyscy są tak słabi.
- Anna? - zapytał, a ja pokręciłam głową otwierając książkę na pierwszej
stronie. Sprawdziłam spis treści, aż udało mi się znaleźć odpowiedni
wiek. Sprawdziłam stronę i zaczęłam przelatywać przez kartki szukając
odpowiedniej strony.
- Nie. Chodzi mi o takie optymistyczne podejście. To denerwujące -
powiedziałam całkowicie bez uczuć i nawet nie zwracając już na chłopaka
uwagę. Tak, jakbym mówiła sama do siebie, a jego tu wcale nie było.
Temat, pod którym znajdowały się wojny Francuskie nazywał się "Będąc
wszystkim". Zgadzam się z tą nazwą, Francja była wszystkim po kolei,
jakby szukała sobie odpowiedniego ustroju. W rzeczywistości żaden z nich
nie był dobry, nawet ten, który powinien, w ręku ich władców okazał się
beznadziejny. Bynajmniej to jest moja opinia. - Do kiedy mogę
przetrzymać książkę? - zapytałam wertując słowa i szukając odpowiednich
haseł, jak "wojna". Chłopak chwilę myślał, jakby znowu się nad czymś
rozmarzył, albo nie chciał odpowiadać.
- W sumie to nie wiem, nie pamiętam planu. Ale może ci pomóc? - zaproponował, ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Poradzę sobie - odpowiedziałam. Wyjęłam z torby piórnik.
- Na pewno? - czyli co? Będzie się upierał, aż zgodzę? W sumie...
- Dobra, jeśli chcesz pomóc - wstałam z krzesła. - posiedź tutaj i
popilnuj rzeczy. Ja muszę iść po dużą kartkę - dokończyłam i nie
czekając na jego słowa ruszyłam w kierunku wyjścia.
Szybko znalazłam sekretariat, tam byłam parę sekund, wzięłam tylko
potrzebną mi kartkę A3 i zaczęłam wracać do biblioteki dość szybko. Nie
chodziło o to, że nie chciałam, aby chłopak siedział długo sam. Ja po
prostu chciałam jak najszybciej skończyć ten cholerny plakat i wrócić
sobie do pokoju.
Michael spokojnie siedział na krześle sprawdzając strony w swojej
książce. Kiedy mnie zobaczył zostawił ją na odpowiedniej stronie.
Położyłam na stół biała kartkę, po czym powyjmowałam cztery zeszyty z
torby, które położyłam na wszystkich końcach kartki, aby przypadkiem mi
się nie zwinęła w rulonik, kiedy będę na niej pisać, aby wszystko mi się
zepsuło.
- To jak? Może coś jeszcze pomóc? - zaproponował, a ja pokręciłam głową.
Chłopak westchnął, ale mimo to siedział. - Poczekam, aż skończysz.
Bynajmniej nie będziesz musiała się trudzić, żeby mi potem oddać książkę
- nie mam pojęcia, czy po prostu nie miał co robić i mówił to w miły
sposób, czy chciał mi dogryźć, że jestem leniwa. Nie spojrzałam na
niego, tylko wyjęłam z torby telefon i słuchawki do uszne. Podłączyłam
kabel do telefonu i miałam już zamiar włożyć obie słuchawki do uszu,
kiedy przypomniałam sobie o chłopaku. Chwilę się mnie ruszałam, jakby
mnie coś zmroziło, aż w końcu rzuciłam w jego stronę jedną słuchawkę i
jakby nigdy nic włożyłam drugą do swojego ucha.
- Chyba ci uszy nie będą krwawić - powiedziałam bardziej sama do siebie
włączając na początku Nirvanę. Za trzy pionki włączy się System of a
Down, a potem jeśli starczy czasu posłucham jeszcze Fall Out Boy. Jedne z
lepszych zespołów na mojej komórce jak i z tych, które znałam.
Wetknęłam nos w książkę i zaczęłam czytać. Na górze kartki napisałam
dużymi ozdobnymi literami "Wojny Francji", po czym zaczęłam pisać to, co
znajdowało się w książce. Niestety wszystko było długie i nie miałam
ochoty tego przepisywać, dlatego wszystko skracałam. Dopiero w ostatniej
wojnie miałam problemy, a nie miałam ochoty zaglądać co raz do książki,
po zapomniałam, co mam dalej napisać.
- Czytaj mi to - dałam chłopakowi książkę. On czytał, a ja szybko
pisałam słowo w słowo. Jeśli się pomylił, ukatrupię go. Kiedy skończył,
podpisałam się na samym dole, po czym zwinęłam kartkę w rulon. Zabrałam
słuchawki, zeszyty i resztę, co leżało na stole, po czym oddałam
chłopakowi książkę. - Dzięki - mruknęłam nieco niewyraźnie. Nie lubiłam
tego słowa. Zarzuciłam torbę na ramię i zabierając swój plakat ruszyłam
do nauczycielki, aby jej to oddać.
<Michael? Wiem, nudne...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz