Dzień jak kolejny. Nic nowego, nic się nie zmieniło. No dobra, jestem w
nowym liceum, jednak nie czułem, aby cokolwiek było inaczej. Tłum ludzi,
przepełnione korytarze, słońce oświetlające głowy uczniów. Szkoła jak
każda inna, nic niezwykłego. Kierowałem się w stronę swojej szafki,
gdzie mógłbym schować poniektóre książki. Przemierzając długie
korytarze, pomyślałem, że dobrze byłoby zapoznać się z kimś, aby nie
podpierać samotnie szkolnych ścian niczym odludek. Mimo tego, najlepiej
najpierw jeszcze posterczeć z boku i poobserwować.
Gdy dotarłem na miejsce, opróżniłem plecak z niepotrzebnych przedmiotów i
już miałem, gdyby mojej uwagi nie przykuła pewna drobna istotka, o
różanym kolorze włosów. Wyglądała całkiem uroczo. Coś zmusiło mnie, aby
ją przywitać.
- Eh.. hey..- zawahałem się.
Obróciła się gwałtownie w moją stronę. Uśmiechnęła się lekko zarumieniona.
- H-hey.
- Jestem Christopher Morgan. Miło mi poznać. – podrapałem się niezręcznie w kark.
- Rose. Rose Flavaque. Jesteś tu nowy? Skąd jesteś?
- Z Anglii.
- Ja z Włoch, piękny kraj. Podobnie jak Anglia. – posłała mi szeroki uśmiech.
- Tak, chyba masz rację…
- Z której klasy jesteś? – dopytywała się.
Co to przesłuchanie? To dosyć niekomfortowe.
- 3B. A ty?
- 2A, można pomylić Cię ze studentem, wiesz? – nie odrywała ode mnie wzroku, co jeszcze bardziej wprawiło mnie w zakłopotanie.
- Dzięki. Wydaje mi się.
Na jej twarzy zawitało zatroskanie.
- Uraziłam Cię…? Wybacz. – złożyła dłonie nerwowo je ściskając.
- Nie, skąd. Wiele osób tak mówi.
Odetchnęła z ulgą.
- Kamyczek z serca. – zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się ostrożnie. W tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Ah, wybacz mi, muszę udać się na lekcje. Do zobaczenia! – pomachała mi ręką odchodząc.
Odmachałem jej delikatnie. Dziwne, normalnie nie zaczynam znajomości. Chwyciłem plecak i poszedłem do klasy.
Rose?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz