czwartek, 13 kwietnia 2017

Od Izayi CD Ophelii

Zaśmiałem się krótko w odpowiedzi, zanim uszczypnąłem ją w policzek.
- No rozchmurz się, Sherlocku.
Kiedy posłała mi lekki uśmiech, ja go odwzajemniłem, zanim podniosłem nas oboje do siadu.
- Głodna? - zapytałem.
- Nie - zaprzeczyła, ale chwilę później zdradził ją jej burczący brzuch.
- Kłamca.
Wydęła usta w dziubek.
- Chodź do kuchni, coś się upichci...
O dziwo Ophelia grzecznie zeszła z kanapy i podreptała do kuchni, a ja ruszyłem za nią. Zrobiliśmy kanapki, które zjedliśmy na miejscu i herbatę, którą zabraliśmy do salonu i tam wypiliśmy.
Za oknem było już ciemno, kiedy mój telefon zawibrował i zabłysł w oświetlonym stojącą lampką do czytania pokoju.
Sięgnąłem po niego od niechcenia, ponieważ Ophelia zajęta była wertowaniem płyt DVD na wysokiej półce przy telewizorze. Kiedy przeczytałem treść wiadomości, westchnąłem ciężko, na co dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie.
- Matka koleżanki moich sióstr pisze, że za chwilę będzie z dziewczynkami pod domem. Zdecydowały, że nie chcą zostawać u nich na noc.
- Oh...
Podniosłem się z westchnieniem z kanapy, po czym ruszyłem do drzwi, synchronicznie z momentem kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka.
Chwilę później, kiedy otworzyłem drzwi, Mairu i Kururi wpadły mi w ramiona z radosnym piskiem.
- Iza-nii! - tak, ów pisk to było moje przekształcone imię.
- Dziękuję za pozwolenie im na całodniową zabawę z Suzie - powiedziałem kobiecie, kiedy dziewczynki pobiegły do salonu, najprawdopodobniej zaatakować Ophelię. Co do ich celu, miałem rację, bo chwilę później usłyszałem jej śmiech.
- Zechce pani wejść na herbatę? - zaproponowałem z grzeczności, a oczy kobiety zabłysły. Chyba właśnie się wkopałem.
- Jeśli nie zrobiłoby to problemu... - uśmiechnęła się - w końcu Suzie nie jest w domu sama.
Bez słowa zrobiłem krok w bok, żeby przepuścić ją przez drzwi i chwilę później w domu, w którym najpierw były dwie osoby, znalazło się ich pięć. Do tego istna mieszanka wybuchowa.
- Nazywam się Brigit Caville. - kobieta przedstawiła się Ophelii, kiedy tylko wkroczyła do salonu, a ja w tym czasie szybko wstawiłem wodę na herbatę i wrzuciwszy owocówkę do kubków (no bo przecież nie będę rozbudzał wszystkich tuż przed pójściem do snu), zajrzałem do salonu, by rozeznać się w sytuacji.
Moje siostry skądś wytrzasnęły puzzle, które teraz układały na podłodze obok okna, a Pani Caville siedziała razem z Ophelią na kanapie, wyraźnie przeprowadzając chytry, typowo kobieco-europejski wywiad na temat związku między nami. Dlaczego to wiedziałem..? Twarz dziewczyny zdobił wielki rumieniec, który pogłębiał się z każdym pytaniem gościa.
Usłyszałem, że woda skończyła się gotować, więc szybko wróciłem do kuchni i zalałem herbatę, po czym zabrałem ją do salonu.
- Pani Caville, niech pani jej tak nie męczy pytaniami. - powiedziałem, stawiając herbatę przed kobietą, która to posłała mi figlarne spojrzenie.
- Jak słodko, że bronisz swojej dziewczyny - zapiała.
Mimo gorąca wspinającego się na te słowa po moim karku i na policzki, uśmiechnąłem się do niej półgębkiem.
- Najzwyczajniej w świecie nie chcę, żeby pani zadziałała źle na jej schorowane serduszko.
- Ej! - Ophelia rzuciła we mnie łyżeczką, na co zachichotałem.
- Wybacz, ale muszę troszczyć się o twoje zdrowie. Xav by mnie zabił jakbym zataił tę informację i przez to wylądowałabyś w szpitalu - puściłem jej oczko.
Dziewczyna mruknęła coś pod nosem, a pani Caville roześmiała się w głos.
- Urocza z was parka - stwierdziła.
Uwolniliśmy się od niej po mniej więcej pół godzinie, gdyż wtedy to stwierdziła, że jest już późno i trzeba kłaść dzieci spać.
Niewiele później Ophelia stwierdziła, że też będzie się zbierać, na co ja zaproponowałem, że ją odprowadzę.

Op?
Mam coraz mniej weny :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt