Nienawidziłam pytań na temat mojego kolczyka. Od razu przypominały mi
się dwie rzeczy: pierwsza, to rozmowa z ojcem. Kłótnia trwała jakiś
tydzień, a potem przez miesiąc się do siebie nie odzywaliśmy. Nie
podobało mu to się, a ja go nie mogłam zdjąć, przez ten głupi zakład.
Właśnie, ten zakład to była druga męcząca rzecz. Miałam taką jedną
wredną i wścibską su*ę, która nagrała jak uprawiałam se*s z jej bratem.
Nie mam pojęcia czyj to był pomysł, czy może oboje to wymyślili, ale
kamerka musiała stać na jego regale z półkami (z niej był cały widok).
Groziła mi, że wrzuci to do internetu, co nie zbyt mi pasowało. Ludzie
mają taką pewną, aczkolwiek najgłupsza na świecie zasadę - gdy chłopak
przeleci kilka kobiet, jest królem, ale gdy to kobieta przeleci chociaż
jednego faceta, od razu jest dzi*ką. Nie widziało mi się takie
przezwisko w świecie, a za pobicie groziła, że mnie pozwie; problem był w
tym, że jej ojciec był policjantem, a wujek prawnikiem - piękna
rodzinka. Dlatego umówiłyśmy się tak: ja zrobię kolczyk i będę go nosiła
przez miesiąc, a w zamian usunie filmik, a ja będę mogła z nią zrobić
co chcę. Gdybym jednak przegrała i chociaż raz go zdjęła, filmik miał
trafić do sieci. Miałam szansę przegrać przez ojca i przez wszystkich
nauczycieli. Wojowałam ze wszystkimi dokładnie miesiąc, ale wygrałam.
Potem "przypadkiem" dziewczyna wpadła pod samochód.
Na te dwa wspomnienia poczułam przypływającą złość na to dziecko, bo to
właśnie przez niego wspomnienie wróciło. A nie chciałam tego. Zacisnęłam
palce na krześle i postawiłam nogi na ziemi.
- Pytajcie jego, ja zaraz przyjdę - oznajmiłam małym chłopcom. - Idę do
łazienki - powiedziałam do Akashiego i skierowałam się do wyjścia. Może
to było złe zostawiając go samego z czymś, czego równie jak ja
nienawidzi, ale nie miałam innego wyboru. Za pobicie dziecka mogło by mi
się dostać, a tłumaczenie, że mnie zdenerwowało, nic by nie dało. Tak
jak moje wcześniejsze tłumaczenie, całkowicie zignorowane przez
dyrektora.
Weszłam na korytarz i się rozejrzałam. Pusto, a łazienki nie będę
szukać. Po prostu oparłam się o ścianę i w milczeniu wyciszałam się w
środku. Miałam ochotę krzyczeć, wziąć krzesło o porozwalać wszystkie
ściany, porwać wszystkie kolorowe rysuneczki... Dopiero teraz
uświadomiłam sobie, dlaczego tak bardzo nienawidziłam dzieci; większość z
nich miała normalny dom, matkę i ojca, a nie jakieś wojskowego idiotę,
który zabraniał wszystkiego.
Po pięciu minutach stwierdziłam, że jestem już spokojna, dlatego mogłam
wrócić do środka. Dwóch chłopców, którzy wcześniej stali obok Akashiego
bawili się z innymi, a chłopak za to zajął moje siedzenie. Podeszłam do
niego iw skoczyłam na biurko, czyli na jego wcześniejsze miejsce.
- Uspokoiłaś się? - zapytał. Czyli tak bardzo było widać, że miałam ochotę je pozabijać?
- Ta - mruknęłam jakby od niechcenia. - Ile jeszcze mamy tu siedzieć?
- Dopiero pół godziny minęło - powiedział, na co jęknęłam przeciągle. Czyli jeszcze półtora godziny... i co? I to tyle?
- Skąd jesteś? - zapytałam mając zamiar zacząć jakiś temat, aby nie umrzeć tutaj z nudów.
<Akashi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz