Posłałem jej morderczy wzrok, którego zimno najwidoczniej skutecznie na
nią wpłynęło, bowiem szeroki uśmiech nieco przygasł, a postura przybrała
formę obronną.
-To nie miało tak wyglądać… nie moja wina, że ten kot tak się ciebie
uczepił.- podsumowała, wskazując śnieżnobiałą kulkę, spokojnie śpiącą na
moim przedramieniu
Westchnąłem ciężko, delikatnie gładząc czubek jej głowy. Wydobyła z
siebie jedynie cichy pomruk, prosząc o więcej pieszczot. Nie potrafiłem
odmówić tym uroczym oczkom i puchatym łapkom, które nieporadnie błagały o
atencję. Rozkoszne, a zarazem cholernie tajemnicze z nich istotki. Na
mojej twarzy zagościło coś na wzór uśmiechu, kiedy przeciągnęła się,
nieznacznie przy tym pomrukując.
-Nie zapomniałeś o czymś Akashi?- kaszlnięcie sprowadziło mnie na
ziemię, a wyczekująca postawa Yeol dała mi do zrozumienia, że powinniśmy
się spieszyć
-Przepraszam... mówił coś o następnym zadaniu?- zagadnąłem, próbując zabrzmieć, jakby faktycznie dręczyły mnie wyrzuty sumienia
-Jeszcze nie, ale powinniśmy ich dogonić jeśli chcemy jeszcze wyjść na
prowadzenie.- posłała wymowne spojrzenie w kierunku oddalającej się
grupy uczniów, która z każdą kolejną sekundą stawała się coraz mniejsza
-Zawsze można się zerwać.- wyszczerzyłem zęby w głupkowatym uśmiechu,
jednak ponaglający wzrok jasnowłosej wybił mi z głowy owy pomysł- No
dobrze, już idę, nie było tematu.
Ostatni raz przewróciłem oczami, powolnym krokiem przesuwając się do
przodu. Szczerze mówiąc niespecjalnie przejmowałem się całym tym
wydarzeniem, szczerze mówiąc miałem gdzieś ile punktów zdobędziemy,
jednak idealistyczna osobowość sprawiała, że nie mogłem pozwolić, by
ktokolwiek zgarnął nam wygraną sprzed nosa. Zawsze kochałem wygrywać i
nie zamierzam przepuścić tak wspaniałej okazji, by pokazać innym, że
nawet przy znikomym wysiłku biję ich na głowę. Ukradkiem spojrzałem w
kierunku Yeol, która zapał miała wręcz wypisany na twarzy, to dobrze
wróżyło, lubiłem ludzi, którzy wiedzieli czego chcą i nie zamierzali tak
łatwo odpuścić. Nie najgorzej się złożyło, że to właśnie do niej mnie
przydzielono, wbrew pozorom nie była taka zła, choć nad rozgarnięciem
mogłaby trochę popracować, a nasze szanse z pewnością by wzrosły.
Przeciągnąłem się, prostując nieco obolałe po upadku kończyny. Wciąż nie
mogłem uwierzyć, że tak niewielka istotka, która obecnie spoczywała na
mych ramionach, była w stanie przewrócić niemal dwumetrowego mężczyznę.
Najwidoczniej nie doceniłem siły tych drobnych stworzonek. Wtem poczułem
ukłucie w okolicy szyi, które z każdą kolejną chwilą wydawało się coraz
dotkliwsze. Przejechałem opuszkami po obolałym miejscu, by po chwili
zdać sobie sprawę, że owy kotek postanowił wgryźć się w mą skórę, niczym
krwiożerczy wampir. Niemal natychmiast pochwyciłem go, unosząc przed
sobą, może niezbyt odpowiednio.
-Myślałem, że już się pogodziliśmy.- wyszeptałem, wbijając w niego, może nieco oziębły, wzrok
Zwierzę nie zareagowało zbyt energicznie, a jedynie oparło chłodne łapki
o moje policzki. Ciche miauknięcie, poprzedzone rozkosznym mruknięciem
sprawiło, że nie byłem w stanie mieć mu niczego za złe. Uśmiechnąłem się
blado, kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy, przyciągając
stworzenie bliżej siebie.
-Co w tym zabawnego?- oprzytomniałem, kiedy do moich uszu dotarł stłumiony chichot Yeol- Staram się je tylko uspokoić.
-Szybko zmieniasz nastawienie, czyżbyś był tsundere?- nawet nie starała się powstrzymywać, uśmiechając się szeroko
-Wcale nie, robię to dla własnego dobra… nawet nie lubię tego kota.-
prychnąłem, odsuwając zwierzę od twarzy- Zapomnij, że cokolwiek
widziałaś… zresztą chyba dotarliśmy na miejsce
Naszym ukazała się panorama okolicznego lasu, do którego nie raz, nie
dwa zdarzało mi się uciekać na wagary. Więc jednak kadra nauczycielska
nie uważa owego miejsca za zło, od którego należy trzymać się z daleko.
To niezwykle interesujące, jak niespodziewanie potrafią zmienić zdanie.
Pomijając aspekty bezpieczeństwa, z uwagą wysłuchałem, co miał nam do
powiedzenia prowadzący, który za nic w świecie nie potrafił przejść do
sedna sprawy.
-To już przedostatnie zadanie naszej małej rywalizacji. Nie chodzi w nim
o szybkość, a dokładność, dlatego dokładnie skupcie się na swojej
robocie.- poprawił zsuwające się z nosa okulary- Czekają was standardowe
podchody, jakie znacie chociażby ze szkoły podstawowej. Każdemu z was
przydzielimy kolor, będący wizytówką drużyny. W lesie czekają na was
koperty oraz wskazówki, adekwatne do barwy, jaką wylosowaliście. Mam
nadzieję, że będziecie dobrze się bawić!- uśmiechnął się szeroko,
wyciągając zza pleców woreczek, najprawdopodobniej mający pomóc w
podziale
Bez zbędnych ociągnięć ustawiłem się w kolejce, by uzyskać przepustkę do
owego, jakże ekscytującego, zadania. Już po kilku minutach dzierżyłem w
dłoni wstążkę, której barwa przypominała włosy mojej towarzyszki.
Wróciłem do niej, energicznie wymachując kawałkiem materiału, by po
chwili zawiązać go wokół nadgarstka kobiety.
-Co ty robisz?- zapytała, wyraźnie wybita z rytmu
-W ten sposób przynajmniej jej nie zgubimy… uważaj, potrzebujemy jej
żeby w ogóle skończyć zadanie.- rzuciłem jej pełne powagi spojrzenie,
ostrzegające, by lepiej nie zawieruszyła nigdzie tej niewielkiej ozdóbki
Kiedy załatwiliśmy wszystkie sprawy organizacyjne, weszliśmy do lasu,
niemal od razu skręcają w oznaczone kolorami ścieżki. Już po chwili
byliśmy zupełnie sami, pozbawieni towarzystwa niezbyt inteligentnych
rówieśników. Wsunąłem ręce do kieszeni, rozkoszując się przyjemną ciszą,
przerywaną jedynie miauczeniem kota oraz stukotem oficerek.
-Widzisz cokolwiek?- zapytałem, przerywając nieprzyjemną ciszę, która stawała się trochę uciążliwa
-Niespecjalnie, strasznie tu ciemno.- westchnęła, próbując rozświetlić drogę telefonem, jednak niewiele był w stanie zdziałać
Przechyliłem głowę, kręcąc nią z lekkim zażenowaniem, by po chwili
powrócić do dalszego obserwowania trasy. Mijane drzewa wydawały się
wyrastać znikąd, a krajobraz niczym nie różnił się od tego, który
mieliśmy okazję zobaczyć kilka minut wcześniej.
-Nie minęliśmy jeszcze żadnej wstążki.- podsumowałem, może faktycznie
lekko podenerwowany całą sytuacją- Strzelam, że się zgubiliśmy.
-Nawet tak nie mów, to nie możliwe!- zawołała, jakby przejęta
możliwością zejścia z wyznaczonych szlaków- Przecież nigdzie nie
skręcaliśmy…
-Sama mówiłaś, że ciemno tu w cholerę, pewnie nawet nie zauważyliśmy.- wzruszyłem ramionami, siadając na pobliskiej kłodzie
-Jak możesz być tak spokojny?- rzuciła po chwili ciszy, jakby mając mi za złe obecną sytuację
-Panikowanie nic nam nie da, powinniśmy obmyślić jakiś plan… spokój jest
kluczem maluchu.- ukazałem szereg białych zębów, wyciągając z kieszeni
paczkę papierosów- Będziesz mieć mi za złe, jak zapalę? Spokojnie,
odejdę kawałek, nie będziesz musiała tego wdychać.- dodałem, widząc brak
przekonania w jej oczach
<Yeol? Uważaj na tego zboczeńca ‘-‘ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz