Spojrzałem w lustro, mając nadzieję, że tym razem ujrzę w nim coś
więcej, niż zatraconego w emocjach nastolatka, jednak bezskutecznie.
Każdego dnia dostrzegałem tą samą twarz, zmęczoną życiem, wyniszczoną
przez życiowy teatrzyk, w którym przyszło mi zagrać jedną z głównych
ról. Pragnąłem w końcu to zakończyć, przeciąć swe sznurki i żyć tak, jak
od zawsze pragnąłem, jednak każde starania kończyły się fiaskiem, a
mary przeszłości uderzały ze zdwojoną siłą. Zacisnąłem pięści, odrywając
wzrok od odbicia, którego szczerze nienawidziłem, wręcz gardziłem tym,
co mogłem w nim ujrzeć. Niemal czułem, jak każdego dnia załamuje się
coraz bardziej, a optymizm powoli wycieka, psując tak genialnie
stworzoną maskę, za którą przywykłem się ukrywać. Uśmiech wielokrotnie
ratował mi skórę, był najskuteczniejszą ochroną, jaką kiedykolwiek
zastosowałem. Ten niewinny gest, choćby i sztuczny, pozwala przetrwać
najcięższe chwile. Ludzie stosunkowo łatwo się na niego nabierają,
znikając przy pierwszej możliwej okazji. Najwidoczniej tak już musi być,
w końcu wszyscy staniemy się samotni.
Wsunąłem na siebie jedną z ulubionych koszulek, przyozdobioną logiem
dość popularnej gry. Może chociaż ona przyniesie mi dzisiaj szczęście.
Po raz ostatni rzuciłem okiem na gładką powierzchnię lustra, jednak
szybko odwróciłem wzrok, opuszczając dormitorium. Nasunąłem kaptur na
głowę, przybierając tak dobrze znaną wszystkim maskę. Optymistyczny
dzieciak, którego wszędzie pełno, to niezwykłe, jak bardzo różniłem się
od tego, co sobą reprezentowałem. Czy naprawdę aż tak zależy mi na
pozostaniu w ukryciu? Może powinienem zacząć obnosić się ze wszystkim
publicznie, jak wszystkie te załamane nastolatki, których setki mijałem
na korytarzach. Prawdopodobnie nikomu nie zrobiłoby to różnicy, jednak
coś cholernie mnie blokowało, nie pozwalało na obnażenie skrzywdzonego
serca.
Rozmyślenia przerwało mi dziwne ukłucie w okolicach klatki piersiowej.
Przetarłem obolałe miejsce, szukając bodźca, który jakimś cudem zdołał
sprowadzić mnie na ziemię. Okazała się nim niewielka, białowłosa
kobieta, której smętny wyraz twarzy oznaczał, że zabolało ją to
zdecydowanie bardziej, niż mnie. Zamrugałem kilkukrotnie oczami, by po
chwili delikatnie uderzyć się w czoło. Odgarnąłem z czoła kilka jasnych
kosmyków, by po chwili szeroko się uśmiechnąć.
-Tak strasznie cię przepraszam, zamyśliłem się.- lekko zakłopotany
podrapałem się po karku- Nic ci nie zrobiłem?- przyjrzałem się jej
dokładniej, by po chwili dostrzec niepewność w jej oczach oraz coś na
wzór mapki, którą dzierżyła w swych drobnych dłoniach- Oh...szukasz
czegoś konkretnego?- wskazałem palcem na owy przedmiot, ponownie
przeczesując włosy
<Akari? Przepraszam, że takie to słabe >~< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz