niedziela, 16 kwietnia 2017

Od Yeol CD Akashiego

Z tylnej kieszeni schowanej pod bluzką, Akashi wyciągnął małe pudełeczko, coś mi przypominające ze kształtu.
- Będziesz mieć mi za złe jak zapalę? - zapytał biorąc już w dłoń jednego papierosa oraz zapalniczkę z przedniej kieszeni - Spokojnie, odejdę kawałek, nie będziesz musiała tego wdychać - dodał, chyba czując mój świdrujący wzrok na sobie.
Tym razem to ja przewróciłam oczami i zmarszczyłam brwi. Stanęłam obok niego i podskoczyłam łapiąc jego papierosa. Szybko obróciłam się na pięcie i z jego kieszeni wyłowiłam prawie calutką paczuszkę tego towaru. Nie ma mowy. Nie będzie mi tutaj palić, jest tyle chorób wywołanych przez tą używkę...
- Yeol oddaj mi je - zarządził Akashi, wystawiając w tej samej chwili swoją dużą dłoń i czekając na mój ruch.
Pokręciłam przecząco głową, na co czarnowłosy wykrzywił usta.
- O co ci chodzi? Czemu nie chcesz mi oddać? Odejdę kawa...
- Przestań - popatrzyłam na niego - Myślisz, że palenie papierosów jest okay? - spojrzałam na niego spod łba - Wiesz ile chorób może wywołać? Jak zniszczyć twoje zdrowie lub nawet życie?
Zadrżałam, ale nie z powodu chłodu panującego w ciemnym lesie, lecz ze względu na wspomnienie o moim zmarłym tacie. Na nic się zdały moje krzyki, chowanie paczek po różnych zakamarkach... on nadal robił swoje - palił. Aż pewnego dnia jego organizm nie wytrzymał i zmarł w swoim gabinecie, w moim domu. Od tamtej pory mam mały uraz, jeśli można to tak nazwać.
Otrząsnęłam się szybciutko z natłoku myśli i rzuciłam paczkę na ziemię. Podniosłam nogę i oficerką zdeptałam je, robiąc dziurę i niszcząc skręty.
Czułam jak do oczu napłynęły mi łzy. Otarłam je szybciutko wierzchem dłoni i spojrzałam na twarz Akashiego. Nie potrafiłam powiedzieć co się na niej maluje.
http://data.whicdn.com/images/189495035/large.jpg
Odwróciłam się w przeciwną stronę i ruszyłam w poszukiwaniu liliowych kopert. Wciąż czułam w sobie złość i gniew, która jednak szybko się ulotniła, gdy znalazłam pierwszą kopertę. Podskoczyłam najwyżej jak potrafiłam i strąciłam z suchej gałęzi zwisającej bezwładnie nad ziemią.
- Akashi mam pier... - kurczę zapomniałam, oddaliłam się od niego. Uderzyłam się w czoło i przyłożyłam ręce do ust.
- Akashi! Akashi, gdzie jesteś? - krzyknęłam głośno, ale odpowiedział mi tylko puchacz.
- Akashi! Halo!!! - krzyknęłam raz jeszcze ale głośniej.
Nadal nic.
Głęboka cisza przenikała w moje ciało. Czułam to w kościach.
Przechyliłam głowę i już chciałam wpaść w panikę, gdy poczułam coś na ramieniu.
Krzyknęłam przeraźliwie i zamachnęłam się nogą z pół obrotu. Usłyszałam trzask i upadające ciało. Z prędkością światła wyciągnęłam telefon i włączyłam latarkę. Oświeciłam miejsce zdarzenia i moim oczom ukazał się mój czarnowłosy partner, powalony na ziemi. Obok niego już kładła się biała kulka. Nie no ten kot ma genialne wyczucie. Już chciałam wznieść ręce do nieba, gdy moja pierwsza ofiara w tej szkole przemówiła.
<Akashi? O Boże żyj :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt