Spojrzałam na mapkę, którą miałam w prawej ręce, lewą przyciskając do głowy.
-Wszystko w porządku – powiedziałam uśmiechając się delikatnie. – Zastanawiałam się właśnie, jak dotrzeć na lekcję biologii.
Przyjrzałam się chłopakowi, z którym się zderzyłam. Z pewnością był
wyższy ode mnie, ale wyglądał wyjątkowo przyjaźnie, przez co natychmiast
zapomniałam o zderzeniu. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, którego
nie potrafiłam nie odwzajemnić.
- Mogę cię zaprowadzić - powiedział radośnie, a mi udzielił się jego humor. – Tak w ogóle Alexander jestem.
-Akari, miło mi – podnieśliśmy się z ziemi i oboje wybuchliśmy śmiechem, z niewiadomych powodów.
-Przepraszam – powiedziałam wciąż rozbawiona mając na myśli nagły napad śmiechu. – A w sumie przewodnikiem nie pogardzę.
Alex uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeśli to możliwe i zaczął iść w
kierunku wschodniego skrzydła. W czasie wędrówki opowiadał wiele żartów,
ale też poinformował mnie o paru istotnych sprawach i ostrzegł na kogo
warto uważać. Słuchałam wszystkiego z uśmiechem, co jakiś czas wtrącając
uwagę lub zadając pytanie.
Po kilku minutach staliśmy już pod salą z numerem 7.
-Jesteśmy na miejscu – poinformował mnie Alex, robiąc ukłon tuż przed drzwiami Sali, w której miałam mieć lekcję.
-Dziękuję – odparłam, odpowiadając delikatnym ukłonem, na który chłopak zareagował zaraźliwym śmiechem.
Miło mi się z nim rozmawiało i nie specjalnie uśmiechało mi się
kończenie rozmowy, jednak ucieszyłam się, gdy Alex zaproponował
spotkanie po lekcjach. Na moment przed dzwonkiem zdążyliśmy jeszcze
wymienić się numerami. Przez moment jeszcze patrzyłam, jak chłopak
biegnie w kierunku swojej Sali, po czym zajęłam wolne miejsce pod oknem,
na końcu sali.
Nauczyciel przyszedł minutę po dzwonku, więc zdążyłam się jeszcze na
spokojnie przygotować do lekcji. Pani Brooks okazała się być bardzo
sympatyczną osobą, a jej lekcja zdecydowanie ciekawsza od tych, na które
do tej pory miałam sposobność uczęszczać.
Po lekcji biologii odbyło się jeszcze parę spokojnych lekcji, a dzień
minął bezproblemowo, więc parę minut po dzwonku stałam już na placu,
przed wyjściem z budynku szkoły, oparta o jeden z filarów, kończąc
książkę „Ember in the Ashes” w oczekiwaniu na towarzystwo.
<Alex, dżentelmenie? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz