- Nie przepraszaj, jest w porządku – powiedziałam ze śmiechem. – Możemy w takim razie iść na lody!
- Skoro tak to za mną! – Uśmiech rozświetlił jego twarz.
Widząc, że Alex się rozluźnił, odetchnęłam z ulgą. Niepotrzebnie się tak martwi, ale ma to swój urok.
Ruszyłam w ślad za nim, rozmawiając o błahych sprawach, ale miałam
wrażenie, jakby chłopak chciał poruszyć poważniejszy temat. Postanowiłam
jednak go nie poganiać, jeśli będzie chciał porozmawiać, to zawsze może
zagadać.
Zanim się obejrzałam staliśmy pod kasą, wybierając lody. Sprzedawczyni
była miłą panią w podeszłym wieku i wydawało mi się, że była jedyną
osobą pracującą w tym miejscu. Alex poprosił o lody o smaku jakiegoś
egzotycznego owocu, a ja wzięłam gałkę o smaku Straciatelli. Nie
zdążyłam nawet zareagować, kiedy zapłacił za mnie i dziękując ruszył w
stronę drzwi. Również podziękowałam i wychodząc wyjęłam portfel z torby
przewieszonej przez ramię.
- Proszę – wystawiłam mu banknot przed twarz, a on spojrzał rozbawiony na banknot, śmiesznie marszcząc nos.
- Nie przyjmę od ciebie pieniędzy – powiedział z uśmiechem niewinnego dziecka.
- Z jakiej racji miałbyś za mnie płacić? – Spojrzałam na niego z błagalnym wyrazem twarzy.
Mój towarzysz celowo zignorował pytanie i ruszył zadowolony przed
siebie. Zrezygnowana wcisnęłam papierek do kieszeni i zrównałam się z
Alexem, czując dziwne rumieńce na policzkach. Machnęłam głową, żeby się
uspokoić i zajęłam się lodem, który swoją drogą był przepyszny.
Szliśmy alejką w kompletnej ciszy, jednak nie była ona w żadnym razie
krępująca. Oboje się wyciszyliśmy, a przynajmniej ja tak sądziłam. W
końcu znalazłam czas na przemyślenia. Obserwując drzewa otaczające mnie z
obu stron, zastanawiałam się, czy podjęłam dobrą decyzję, co do wyjazdu
w to miejsce, rozmyślałam o tym co w tej chwili robi mój brat i czy
dzieje się coś ciekawego u moich znajomych. W końcu z tych przyziemnych,
oczywistych spraw, przeszłam na rozmyślania o chłopaku , który
spacerował właśnie obok mnie. Było w nim coś intrygującego, niby był
radosny, uśmiech miał naprawdę ujmujący, a śmiech zaraźliwy, jednak co
jakiś czas w jego oczach gasła iskierka ekscytacji.
- Może usiądziemy? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Alexa.
- Jasne – namierzyłam najbliższą ławeczkę po boku alejki i ruszyliśmy w
jej stronę. Gdy już usiedliśmy, kątem oka zauważyłam, że Alex mnie
obserwuje z zaciekawieniem, przez co znowu wprawił mnie w zakłopotanie.
- O co chodzi? Mam coś na twarzy? – Przetarłam twarz rękawem zarazem,
aby sprawdzić, czy faktycznie czegoś nie mam, ale także aby ukryć
zawstydzenie.
- Skądże! – Odparł ze śmiechem, jednak po chwili zamilkł i spojrzał na
mnie, jakby poważniej, a ja miałam wrażenie, że atmosfera się zagęściła.
<Alex? ;^;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz