czwartek, 30 marca 2017

Odchodzą

  Tsuyoshi Kuroki

 Kiyoko Shinatsuki
  Ellie Alene
Powodem odejścia wszystkich trzech osób jest decyzja właściciela. Mamy nadzieję, że wkrótce do nas wrócicie
 

wtorek, 28 marca 2017

Miyako CD Kazuma

Chłopak jak dla mnie miał coś nie po kolei w głowie. Był chory, a chciał jeszcze wracać w chłodny wieczór do akademika. Moja upartość musiała wziąć górę i trzeba było zrobić to teraz! Trochę irytowana spojrzałam się na chłopaka. Upartość nic nie dawała, a ja poczułam się jakby chłopak chciał mnie spławić.
- Chcesz mnie spławić? - spytałam zasmuconym głosem, a o głosu doszedł również smutne oczy.
- Jasne, że nie. Ale nie chcę, abyś ślęczała nade mną, kiedy ci się nie chce. Nie mogę pozwolić, abyś zmuszała się do niespania aby ze mną siedzieć - na jego słowa pojawił mi się uśmiech na twarzy.
- Nie martw się o mnie - uśmiechnęłam się lekko i poprawiłam swoje okulary. - Ty idź spać, a jak zaśniesz to pójdę do swojego pokoju. Muszę mieć pewność, że ci nic nie odbije i nie będziesz miał zamiaru wrócić w chłodny wieczór do swojego pokoju - trochę skłamałam, ale miałam zamiar siedzieć przy nim tak długo jak się da. W dodatku miałam zamiar skorzystać ze swojego telefonu i trochę poszperać w internecie, aby dowiedzieć się czegoś na temat przeziębienia. Za bardzo nie wiem jak to jest, gdy się choruję wiec miałam zamiar wzbogacić swoją wiedzę. - To jak, umowa stoi? - wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.

<Kazuma?>

Akane CD Anthony

Postarałam się zapamiętać słowa jakie powiedział A-chan, aby sprawdzić potem co oznaczają, jednak znając mnie nie zapamiętam ich i ponownie zostanę w niewiedzy. To, że chłopak odpowiedział mi w języku którego nie potrafię się nauczyć i w dodatku go nienawidzę było zrobione to tylko na złość i nic innego. Nie lubiłam tego, ale w pewnym sensie było to urocze.
-To skoro nie znam odpowiedzi to może jednak przyjmę jego zaproszenie… - powiedziałam pod nosem złośliwym tonem. Chłopak to usłyszał i wyglądał jakby się zezłościł. Widząc jego minę najzwyczajniej w świecie wybuchłam śmiechem.
- Przecież wiesz, że nigdzie bym się bez ciebie nie ruszyła - powiedziałam jak tylko zobaczyłam jego pytający wzrok. - Kocham ciebie i nigdy to się nie zmieni - powiedziałam jak tylko złożyłam mu pocałunek na policzku.
- Ogólnie to co dzisiaj będziemy robić? - spytałam się, ale w pewnym momencie przypomniało mi się, że A-chan musisz iść jeszcze na dodatkowe zajęcia. - Co powiesz na to, abyśmy poszli na zakupy, zrobili coś wspólnie do jedzenia, a potem...potem pójdziemy na swoje zajęcia dodatkowe, a spotkamy się na dachu co ty na to? - spojrzałam się na niego. Nie miałam zamiaru go zamartwiać i w dodatku przysparzać kłopotów. Wystarczyło, że już mu robię kłopotów…

<Anthony?>

poniedziałek, 27 marca 2017

Od Brooke CD Rose

Szłam sobie spokojnie korytarzem, nie wymagając niczego od nikogo. Moja klasa już miała koniec lekcji, więc kierowałam się do akademika, aby tam odpocząć i odrobić lekcje. Kiedy nagle, niczego się nie spodziewając runęłam na ziemię. Odwróciłam głowę w bok, aby moja twarz zbytnio nie ucierpiała na tym wypadku. Kontem oka zauważyłam jak jakaś dziewczyna zabiera z samego środka korytarza swoją torbę. I wszystko jasne; potknęłam się. Jęknęłam cicho, zażenowana swoją nieuwagą, równocześnie zła na osobniczkę, która nie zabrała przedmiotu z drogi. Gdy podparłam się łokciami o podłoże by wstać samodzielnie zobaczyłam przed sobą dłoń. Niewiele myśląc wstałam przy jej pomocy. Ręką należała do może nieco starszej ode mnie dziewczyny. Po krótkim podziękowaniu spytała się mnie gdzie obecnie jest klasa 2a. Bez problemu zaprowadziłam ją pod drzwi sali od biologii.
- Teraz ja tobie dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie serdecznie, a ja odpowiedziałam cichym westchnieniem.
- Nie ma za co. Pa.- powiedziałam cicho, jak to miałam w zwyczaju. Dziwiłam się sama sobie, że ją zaprowadziłam pod same drzwi... Jestem przecież zbyt wstydliwa, prędzej wskazałabym drogę palcem. Najwidoczniej adrenalina podskoczyła w moich żyłach gdy upadłam i podziałam z impulsu. Na szczęście mam to już za sobą... Ruszyłam nieśpiesznie do mojego pokoju w akademiku. Było coś około 14:55, a słońce świeciło dając nikłe ciepło od swych promieni. Przyśpieszyłam kroku i weszłam do pomieszczenia, w którym mieszkałam zamykając uprzednio drzwi. Usiadłam za małym biurkiem i zaczęłam odrabiać lekcje i przygotowywać się do testów.
***
Połowa książek leżała na na łóżku, podłodze i biurku gdy już skończyłam. Zajęło mi to jakieś cztery godziny, ale mimo wszystko opłaciło się. Czułam się przygotowana na każdą lekcję. Zebrałam książki, układając je po kolei na sobie. Ostrożnie postawiłam je na biurku. Był jako taki porządek. Położyłam się na łóżku i znowu zaczęłam rozmyślać o sytuacji z dzisiejszego popołudnia. Jedno mnie najbardziej zastanawiało - czemu ona przyniosła koty do szkoły? Myślałam, że to jest zabronione. "Najwyżej będzie mieć problemy." Pomyślałam sobie, wzruszając ramionami. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
(Rose? A ja nie wiem jak na to zareagować, więc skwituję to "Hę? xd")

Od Lokiego - Cd. Tsuyoshiego

Uśmiechnąłem się delikatnie, próbując rozluźnić atmosferę pomiędzy nami. Odkąd powiedział, że wychowywał się w patologicznej rodzinie jego humor się gdzieś ulotnił i prawie nie odpowiadał mi na pytania.
- Może usiądziemy na chwilę? - pokazałem palcem na ławkę znajdującą się na głównym placu, a on pokiwał tylko głową. Kurczę, pewnie znowu coś palnąłem bez sensu i go wkurzyłem. Zagryzłem wargę myśląc nad tematami do rozmów z nim, ale wszystkie się gdzieś ulotniły.
- Ej, może przejdziemy się do stadniny? Później rozejrzymy się w szkole.
Zgodził się po dłuższej chwili wpatrywania się w chodnik.
~*~
Przez całą drogę rozglądałem się wokół siebie, chcąc jak najlepiej zapamiętać nowe miasto. Humor Tsu już wrócił i nie musiałem się martwić o jego smutną minę. Nie lubiłem gdy ktoś obok mnie był smutny, choć rzadko dawałem jakieś powody do uśmiechu. Wszedłem przez wielkie drzwi do stajni czując ten znajomy zapach świeżego siana i sierści koni.
- A ty co się tak cieszysz? - spytał chłopak, przepuszczając psy przodem.
- Powiedzmy, że wychowałem się wśród koni i brakowało mi nawet tego podczas podróży tutaj. Nie mieszkałem zbyt blisko. Prowadziłem z babcią stadninę, gdzie pomagaliśmy chorym lub bitym koniom. Niestety nie wiem czy będzie tak dalej, gdy moja babcia została tam sama. - mrugnąłem go niego i zacząłem szukać swojego ulubieńca. - Jeśli będziesz chciał się czegoś o mnie dowiedzieć to pytaj, ale nie obiecuje, że odpowiem na wszystkie twoje pytania. Na ciebie też nie będę naciskał.
Gdy chłopak skinął głową z lekkim uśmiechem, wiedziałem, że może zdołam się z nim zaprzyjaźnić.
Jak się okazało Arcurus został wypuszczony na wybieg i po chwilach szukania tego miejsca, wreszcie mogłem usiąść na jednym z płotków i cicho gwizdnąłem. Siwek odwrócił się i zaczął pędzić w naszą stronę z łatwością przeskakując ogrodzenie.
- Tsu to jest Arcurus, Arcurus to mój przyjaciel. Masz być dla niego miły, on nie stanowi zagrożenia. - uśmiechnąłem się szeroko do towarzyszącego mi chłopaka i pokazałem by podszedł bliżej, a gdy to zrobił położyłem powoli jego dłoń na szyi wierzchowca - Wiesz wolę to robić delikatnie, bo dla osób których nie zna jest agresywny, ale dla ciebie jest nadzwyczajne spokojny. A ty masz własnego konia?
<Tsu? Przepraszam, że długo nie było odpiski, ale lapek poszedł na emeryturę :/>

Od Anthony'ego cd Eurus

Wstałem sobie spokojnie rano, ogarnąłem się, zjadłem coś, spakowałem książki i wyszedłem z pokoju, uprzednio zamykając go na klucz ruszyłem w kierunku klasy, gdzie miałem pierwszą lekcję. W klasie nikogo nie było, nie licząc mnie i jakiejś dziewczyny chowającej się prawieże pod ławką. Uśmiechnąłem się do niej jakoś mało ironicznie i usiadłem w ławce przed nią. Zresztą, tam, gdzie zawsze. Dzień zapowiadał się bardzo spokojnie, nawet nie miałem ochoty na złośliwości. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny. Wręcz przerażona chowała się za książką udając, że mnie nie widzi. Wpatrywałem się w dziewczynę przez chwilę.
- Nowa? - zapytałem, przerywając niezmąconą wcześniej ciszę, która panowała w klasie.
Spojrzała na mnie znad książki i wróciła do czytania, udając, że mnie nie usłyszała.
- Anthony jestem. - powiedziałem, siadając do niej przodem.
Oparłem ręcę o oparcie krzesła, podobnie jak głowę.
- Nie jesteś coś skora do rozmowy, co? - rzuciłem raczej w przestrzeń.
Zastanawiałem się, czy dociera do niej w ogóle to, co mówię. Zresztą, nawet jeśli tak, to i tak raczej nie zamierza ze mną rozmawiać.
- Co czytasz? - zapytałem, znów próbując nawiązać rozmowę.
- Holmes'a. - mruknęła niepewnie.
- "Błędem jest mylić dziwne z tajemniczym." Stadium w szkarłacie, z tego co pamiętam. - uśmiechnąłęm się a ta spojrzała na mnie jak na prawdziwego psychopatę.
Zadzwonił dzwonek na lekcję, do klasy weszło kilkoro uczniów. Była nas zaledwie siódemka.
- Hm. Cóż to? Epidemia? - uśmiechnąłem się, w sposób dość podejrzny i zwróciłem się do dziewczyny. - Zdradzisz mi swoje imię? Tajemnicza dziewczyno? - zapytałem, lekko rozbawiony.
Nie zwróciłem nawet uwagi na nauczyciela wchodzącego do klasy. Była teraz chyba godzina wychowawcza, nieprawdaż?

Eurus?

Od Kazumy cd Miyako

Zachowanie dziewczyny trochę mnie zdziwiło. Chyba to co ostatnio powiedziałem mocno ją dotknęło. A przynajmniej ja tak to odbieram. Zasnąłem w gabinecie pielęgniarki, ale długo nie pospałem. Obudziłem się chwilę później, Miyako przysypiała. Wiem dlaczego zachorowałem. Moje wyjścia na zimno tak się właśnie kończą. Pomimając to, że rzucaliśmy się śniegiem. Tu chodziło o moją odporność, która jest raczej zerowa. Wystarczy mi wychylenie się za okno kiedy jest zimno i już przez najbliższy tydzień leżę w łóżku.
- Miyako. - uśmiechnąłem się, siadając po turecku na łóżku. - Chyba chce ci się spać. - zaśmiałem się. - Nic mi nie jest. Możesz wrócić do siebie.
- Zostanę. - powiedziała. - I wcale spać mi się nie chce.
- Miyakoo? - zapytałem.
- Hm? Coś się stało? - ewidentnie chciała spać.
- Wracajmy do akademika. - uśmiechnąłem się.
Wstałem z łóżka, złapałem dziewczynę za rękaw i pociągnąłem w stronę wyjścia.
- O nie, nie. Zostajesz. Przeziębisz się jeszcze bardziej. - powiedziała, zmuszając mnie do powrotu na łóżko.
- Ale nic mi... - kichnąłem. - Nie jest. - uśmiechnąłem się.
-Tak, tak. - odparła.
- Ale spać mi się nie chce, w przeciwieństwie do ciebie. - rzekłem.
- Chcesz mnie spławić? - zapytała chyba lekko zasmucona.
- Jasne, że nie. Ale nie chcę, abyś ślęczała nade mną, kiedy ci się nie chce. Nie mogę pozwolić, abyś zmuszała się do niespania aby ze mną siedzieć.

Miyako? Brak weny się utrzymuje ;-;

Od Anthony'ego cd Akane

- Hę? - Spojrzałem na nią, udając głupiego. - Nie wiem o czym mówisz. - powiedziałem całkiem poważnie.
Dziewczyna zaśmiała się cicho.
- A z tym miastem? Bardzo chciał abym poszła. - powiedziała zastanawiając się.
Robi to specjalnie, tak? Skoro chce odpiwiedzi to ją dostanie.
- Szczerze mówiąc. - zacząłem a ona spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Oui, je suis jaloux. - uśmiechnąłem się złośliwie.
- A-chan! Wiesz doskonale, że nie znam francuskiego tak dobrze! - przybrała ton oburzonego dziecka.
- Wiem. Dlatego odpowiedziałem po francusku. - mruknąłem odwracając wzrok.
Dziewczyna uśmiechnęłą się, wyraźnie zadowolona. Z czego? Nie wie przecież co odpowiedziałem. Chociaż jest to banalne... Tak, byłem zazdrosny...

Akane?

niedziela, 26 marca 2017

Od Eurus

Siedziałam spokojnie w ostatniej ławce, trzymając głowę na ławce. "Ech... Znowu godzina wychowawcza... Zawsze musimy się "integrować" z innymi uczniami. Czyli trzema osobami." żaliłam się sobie w myślach. Nagle usłyszałam swoje imię i poczułam na sobie spojrzenia czterech osób.
- Eurus! Czemu mnie nie słuchasz? - zapytał nauczyciel, a ja przerażona, powoli zaczęłam zsuwać się pod ławkę - Eurus?! - serce waliło mi, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi - Czym się interesujesz?!
- Emm... Tak... - powiedziałam cicho - Literaturą...
- No i już...
Profesor odsunął się od biurka, wstał i zaczął chodzić pomiędzy ławkami, skanując wszystkie twarze w sali. Wreszcie zatrzymał się na środku klasy i... uśmiechnął się... prawdziwie... A potem sięgnął do kieszeni, wyjął pistolet i strzelił do najbliższego ucznia.

Gwałtownie otworzyłam oczy. Było jeszcze ciemno. Włączyłam telefon, żeby sprawdzić godzinę, ale jak zwykle zapomniałam przyciemnić ekranu, więc automatycznie zasłoniłam oczy ręką. Wreszcie, kiedy przyzwyczaiłam się do światła, spojrzałam na zegarek. "Nie wierzę... Pierwsza rano..." Znowu miałam koszmary, chociaż w mojej szkole zawsze było w porządku, a teraz? "Czego ja się tam boję? Czemu? Nie... Nieważne..." pomyślałam i zamknęłam oczy, żeby wreszcie zasnąć.

Wstałam z łóżka o szóstej trzydzieści, rozciągnęłam się i skierowałam się do łazienki. Jak zwykle rano wyglądałam jak potwór, dlatego rozczesałam włosy i obmyłam twarz. "Nie..." Jedno słowo. Jedno bardzo krótkie słowo, ale mówi wszystko. Nadal byłam potworem, więc postanowiłam założyć maskę, na pół twarzy. Nie obchodziło mnie co pomyśleliby inni uczniowie. I tak o wiele gorzej byłoby, gdyby zobaczyliby mnie bez maski, więc po prostu ubrałam się, założyłam ją i słuchawki i wyszłam do klasy.

Byłam tam pierwsza, jednak chwilę po mnie przyszedł Anthony. Od razu schowałam się za książką, przy okazji zsuwając się pod ławkę.

<Anthony?>

Nowa uczennica

 Eurus (czyt. Jurus) Nina Connolly 

Ksywka: Eu (Ju), Nina
Wiek: 18 lat
Klasa: 1B

Od Rose


Stałam przed Akademią Green Heels, myśląc co zrobić. Stać tu jak słup, czy może wejść do środka? Wybrałam to drugie. Weszłam do wielkiego holu. Było tam pełno uczniów, wszyscy spieszyli się na lekcje. Nagle jakaś dziewczyna szturchnęła mnie, może i niechcący, ale trochę mnie zezłościło.
Ej! - zaprotestowałam.
Ale ona nie słuchała. Szła sobie jak gdyby nigdy nic. " Dopiero co tu trafiłam, a już mam jakichś wrogów.- pomyślałam". Nagle usłyszałam coś, co wyrwało mnie z rozmyślań. Odwróciłam się. Zobaczyłam jakąś dziewczynę, która leżała na ziemi. Oczywiście, nikt nie raczył jej pomóc, wszyscy tylko się gapili. Podeszłam do niej i pomogłam jej wstać.
- Dzięki. - powiedziała cicho.
- Spoko, ale to nic takiego. Jestem Rose. - powiedziałam.
- A ja Brooke.
- Jestem tu nowa i ....wiesz może, gdzie ma teraz lekcje klasa 2a? - zapytałam z nadzieją.
- Hm...tak, wiem. Chodź, zaprowadzę cię. - odpowiedziała.
A więc poszłyśmy. Ja, Brooke oraz Mokate i Neo, moje dwa ukochane koty, bez których bym tu chyba nie przeżyła....


<Brooke? Wiesz co, gdy zobaczyłam cię na ziemi, pomyślałam, że jesteś taka jak wszyscy inni. Tak jak ta dziewczyna, która mnie szturchnęła, jak ci uczniowie, którzy nie chcieli ci pomóc.....ale kiedy wymieniłyśmy te kilka zdań, pomyślałam, że może tym razem mój niezawodny instynkt się mylił.>

Nowa uczennica

 Rose Flavaque
Ksywka: Rosie, Flav
Wiek: prawie 18 lat
Klasa: 2a

środa, 22 marca 2017

Od Anny

Stałam przez lodowiskiem zastanawiając się, czy wejść do środka. Spojrzałam na łyżwy, które trzymałam w dłoni rozmyślając nad tym, czy jeszcze umiem jeździć. Ostatni raz robiłam to dwa lata temu. Teraz bynajmniej przekonam się, czy można zapomnieć czegoś takiego, jak jazdy na łyżwach. W końcu zdecydowałam, że wejdę do środka.

-Dwie godziny wcześniej-

Obudziłam się dosyć późno i dopiero wtedy, kiedy ktoś walił w moje drzwi. Był to jakiś mężczyzna z paczką w dłoni. Nie znałam go, wyglądał mi na jakiegoś kuriera. Podpisałam jakąś kartkę i odebrałam przesyłkę. Położyłam ją na stole i otworzyłam ją wtedy, gdy się ogarnęłam; ubrałam, zjadłam i pomalował się. Wpierw przeczytałam karteczkę na samej górze. Była to mama, która chciała o sobie dać znać i jako spóźniony prezent na urodziny przysłała mi łyżwy. Ona przynajmniej coś mi kupiła, tata nawet nie dął o sobie znać. Świetnie, zawsze mi okazują, że mnie kochają.
Rozpakowałam prezent i je przymierzyłam. Były idealne, ale od razu musiała je zdjąć ze względu na podłogę. Miałam się nie pakować w kłopoty, prawda? Moja współlokatorka już dawno wstała i postanowiła najwidoczniej mnie opuścić. Ja także postanowiłam wyjść z pokoju, w celu przetestowania łyżew. Ale zrobiłam to o wiele później, ponieważ chciałam pospać jeszcze tą godzinkę.

-Teraz-

Wejść? Nie wejść. Wejść? Nie wejść. Wejść? Weszłam.
Stanęłam w kolejce na dwie minuty, po czym kupiłam sobie jeden razowy bilet, oraz żeton do szafki, aby pochować rzeczy. Przebrałam swoje obuwie, a gdy stanęłam, nogi mi nieco drżały. Tak, te dwa lata dawały po sobie znać, ale tylko przez parę sekund. Gdy wykonywałam pierwsze ruchy, coraz łatwiej mi było złapać równowagę, a moje nosi przyzwyczaiły się do łyżew. Najwidoczniej moja matka jeszcze pamiętała, że noga przestała mi rosnąć i został mi tylko taki numer, który nie zmieniła się przez pięć lat.
Opierałam się o framugę i cierpliwie czekałam, aż będę mogła wejść. Za pięć minut poprzednia grupa wyjdzie z lodowiska i przyjdzie nasza kolej. Tylko pięć minut. Tylko chwila. A jednak mi się dłużyło i to okropnie. Chciałam natychmiast stanąć na śliskim lodzie i sprawdzić, czy tej jazdy się nie zapomina. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Włączyłam internet, a następnie wattpada, na którym zaczęłam czytać książkę pod tytułem: "Wieczna". Według mnie to świetna książka. Nawet nie przeszkadzał mi romans w niej zawarty. Była to opowieść o "innej" dziewczynie, która przeżyła próbę samobójstwa. Próbowali z niej zrobić maszynę do zabijania, udało im się, ale ona zaczynała sobie wszystko przypominać. Aktualnie byłam na wątku, w którym obmyślała z przyjacielem plan ucieczki.
- Hej, widzę, że coś czytasz - podniosłam wzrok na jakieś bruneta, który zagląda mi w telefon. Zmarszczyłam brwi.
- Nie zaglądaj mi w ekran - fuknęłam blokując telefon i go chowając do kieszeni. Usłyszałam raptownie ten charakterystyczny dźwięk, który oznaczał, że nadeszła nasza kolej. Gdy wszyscy ludzie z wcześniejszej grupy wyszli z pomieszczenia, przecisnęłam się przez ludzi i znalazłam się na początku kolejki. Nie zwracałam uwagi na jakieś pomruki czy uwagi. Dałam bilet dla mężczyzny i weszłam na lód. Automatycznie złapałam się barierki, ponieważ nogi miały chęć się rozjechać na boki.
- Może pomóc? - usłyszałam ten sam niski, a zarazem radosny głos bruneta. Pokręciłam przecząco głową odpychając się jedną nogą i próbując jechać do przodu. Dwa lata... Czy to nie za dużo?
- Poradzę sobie - mruknęłam bardziej sama do siebie i odepchnęłam się drugą nogą. Mogłam się puścić barierki i przez pierwsze sekundy płynnie jechałam, gdy na mojej drodze nie pojawiła się dziewczyna. Wyglądała na moją rówieśniczkę, jednak z tą różnicą, że była miła. Od razu mnie przeprosiła, a ja tylko mruknęłam coś nie wyraźnie pod nosem, wstałam szybko i nie zwracając na nią uwagi pojechałam dalej.
- Kulturą to ona nie grzeszy - usłyszałam, ale zignorowałam to. Parę mocniejszych i szybszych pchnięć i w końcu złapałam idealnie równowagę. Nie musiałam już trzymać się barierki, tylko swobodnie jechać. Ręce założyłam z tyłu, wyprostowałam się nieco i spokojnie jechałam do przodu, pomału się odpychając, ale bardzo płynnie. Zamknęłam oczy chcąc poczuć ten cały chłód, co było moim błędem. Wpadłam na jakąś osobę, a los znowu chciał mnie poniżyć. Był to znowu ten sam brunet, którego spotkałam wcześniej dwa razy.
- Może jednak chcesz mojej pomocy? - zapytał miło się uśmiechając. Ugh... jak można być takim radosnym człowiekiem? To jest okropne! Ale przyjęłam jego dłoń, po czym pomógł mi wstać. Stałam blisko niego. Za blisko... odepchnęłam się od niego mrucząc cicho pod nosem jakieś podziękowania i ruszyłam do przodu, a on za mną.
- Poczekaj - usłyszałam, ale ja nie zwolniłam, raczej przyspieszyłam. Czego on ode mnie chciał? - Jak się nazywasz? - zapytał, gdy był obok mnie i w pewnym momencie zagrodził mi drogę. Skubaniec, szybki i zwinny.
- Anna - powiedziałam z nadzieją, że da mi spokój, ale to się nie stało.
- Ładne imię - przyznał. - Ja nazywam się Oliver - uśmiechnął się miło. chciał złapać moją dłoń i ucałować, ale ja cofnęłam i ruszyłam przed siebie. - Ej, co taka ponura? - zapytał jadąc tyłem na przeciwko mnie. Dobra, tu akurat mi imponuję, to nie jest łatwe. Sama próbowałam i nawet jeśli umiałam, to jednak ciężko było się tego nauczyć.
- A ty czemu taki wesoły?
- Korzystam z życia - uśmiechnął się. Prychnęłam wymijając go.
Męczyłam się z nim bardzo długo. Praktycznie był obok mnie ciągle, nawet jeśli próbowałam od niego uciec, on mnie doganiał. Gdy się zatrzymywałam, robił to w tym samym momencie. Denerwował mnie, bo próbował na chama nawiązać ze mną rozmowę. Udało mu to się dopiero wtedy, kiedy dowiedziałam się, że także czytał "Wieczną". Nie sądziłam, że trawię na osobę, która także korzysta z wattpada i jeszcze czyta to samo, co ja. Byłem wręcz w stu procentach pewna, że to z powodu romansu, ale gdy powiedział, że lubi walkę, krew i morderstwa, aż przestałam go wyzywać i odpychać. Lepiej! Zaczęłam z nim rozmawiać. Był całkiem miły, co mnie nieco irytowało. Po za tym ciągle się uśmiechał, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Całe swoje skupienie skierowałam na lodowisko, kiedy się ścigaliśmy. Na szczęście nie dawał mi forów, wygrał. Stwierdził, że gdybym nie zrobiła dwuletniej przerwy, nie poradziłby sobie ze mną.

-Następnego dnia-

Ciekawie dosyć było. Poszłam z Olivier'em do baru, aby trochę wypić. Dałam się zaciągnąć na jeden taniec i to było tyle. Wróciłam do siebie jakoś przed północą, bo nie miałam ochoty dłużej siedzieć wśród tylu ludzi. Potem już się z nim nie zobaczyłam. Dlaczego? Był z Anglii. Chyba, że kiedyś bym odwiedziła ojca, który się nie odzywa...

wtorek, 21 marca 2017

Miyako CD Kazumy

Smutek ogarnął mnie, chociaż wolałbym gdyby zniknął. Nienawidziłam go, a dodatkowo się bałam. Bałam się swojego własnego smutku. Chociaż dziwnie to brzmi, ale byłam przerażona. Nienawidziłam czasami samej siebie, że jestem taka słaba. Moje myśli przerwało coś zimnego. Była to śnieżka, którą rzucił we mnie Kazuma. Odpłaciłam się mu tym samym. On we mnie ja w niego i tak przez cały czas co doprowadziło do bitwy na śnieżki. Chłopak któremu nie znikał uśmiech.
- No w końcu mi się udało. - powiedział zdyszanym głosem chłopak.
- Udało się co? - spytałam zaskoczona.
- W końcu udało mi się ciebie rozweselić i roześmiać. - na jego twarzy mogłam wyczytać, że jest zadowolony z tego co zrobił. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce ze zawstydzenia.
- Chodźmy już lepiej do akademika bo inaczej się przeziębisz - powiedziałam niepewnie, chcąc jakoś zmienić temat. - Nie mam zamiaru się tobą opiekować, gdy będziesz chory - uśmiechnęłam się lekko. Chwyciłam chłopaka za rękaw i poprowadziłam wprost do akademika.
- Jak tylko dojdziesz do pokoju to weź gorącą kąpiel i połóż się spać! - spojrzałam na niego, a on głupio się uśmiechnął wprowadzając mnie tym samym w większe zakłopotanie. - Jak coś to się jutro spotkamy w klasie - dodałam i odeszłam.
Weszłam do pokoju, wzięłam kąpiel, ubrałam piżamę i zakopałam się pod kołdrą.
~ Ranek ~
Dzisiejszy ranek nie zapowiadał się do tych pięknych i pogodnych, a bynajmniej dla mnie. Wstałam leniwym ruchem ciała i skierowałam się do łazienki. Tam ogarnęłam się od góry do dołu. Zjadłam śniadanie i wyszłam z pokoju. Miałam trochę czasu, aby dojść na lekcje, ale znając mnie to i tak wciąż było za mało. Weszłam do klasy, gdzie zobaczyłam Kazumę. Chłopak nie wyglądał za dobrze, a na jego twarzy i tak był uśmiech.
- Cześć - powiedziałam zaspanym głosem i usiadłam w ławce.
- Hej! - jego głos był lekko zachrypnięty i już więcej nie musiał mi nic mówić. Przeziębił się po wczorajszym dniu. Lekcje się zaczęły, a ja prawie na nich zasnęłam. Zasnęłabym na nich gdyby nie to, że nie mogłam spuścić wzroku z chłopaka. Obserwowałam go przez cały czas. Wysilał się i to, aż za bardzo. Nie pozostało mi nic innego jak wziąć sprawy w swoje sprawy. Chwyciłam go za rękę i poprowadziłam za sobą.
- Miyako co ty robisz? - spytał się chłopak.
- Głupek z ciebie, jak nie wiesz co. Idziemy do pielęgniarki! - jak tylko dotarliśmy do gabinetu, powiedziałam kobiecie, że Kazuma się źle czuje i musi trochę odpocząć. Ona zgodziła się, a ja mogłam zostać przy nim. Zamoczyłam chusteczkę w zimnej wodzie i przyłożyłam na jego rozpalone czoło.
- Nie odzywaj się już więcej i śpij - spojrzałam się na niego zmartwionym wzrokiem. Miałam zamiar zostać przy nim tak długo, aż się porządnie nie wyśpi i gorączka mu chociaż po części nie zejdzie. Kazu zasnął, a w pokoju nastała cisza. Chciało mi się spać, jednak nie mogłam sobie tym razem na to pozwolić.
<Kazuma?>

Akane CD Anthony

Chłopak o błękitnych oczach był bardzo miły i nawet śmieszny. Rozmawiało mi się z nim bardzo miło, ale wciąż nie była to rozmowa jakiej chciałam. Z Anthony'm wszystko było i jest inaczej. Niby zwykła rozmowa, a jaka odmienna. Słuchałam się w to co ma do opowiedzenia chłopak, ale co jakiś czas mój wzrok kierował się w stronę mojego A-chana i dziewczynę, której to coraz bardziej nie lubiłam. Przerwała mijała, a dziewczyna nie chciała odejść od mojego chłopaka.
- Słuchaj. - usłyszałam nieprzyjemny głos Anthony'ego, który chyba już miał jej dość. - Nie obchodzi mnie, po co ze mną gadasz. Jakoś nagle cię oświeciło. Nie obchodzi mnie też co ten koleś chce od Akane. Ale oboje macie spierdalać - zirytował się i to bardzo. Spojrzałam się na niego. Zasłoniłam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna i chłopak odeszli od nas. Ja pożegnałam się z nowym, a może i nie kolegą. Chciałam już coś powiedzieć A-chanowi, ale w tym czasie zadzwonił dzwonek i do klasy wszedł nauczyciel. Mieliśmy francuski, którego tak bardzo nienawidziłam. niby patrzyłam w książkę i robiłam zadania, ale tak na prawdę to rysowałam sobie. Moje skupienie na rysowaniu przerwał ktoś, kto mnie akurat walnął książką w głowę. Spojrzałam się w górę, a tam nauczyciel.
- Akane skoro uważasz, że nie potrzebujesz lekcji francuskiego to możesz śmiało opowiedzieć nam jakąś ciekawą historię, albo mam jeszcze lepszy pomysł - spojrzałam się wkurzona na nauczyciela. - Słyszałem nauczyciela od muzyki, że masz nawet ładny głos, więc zaśpiewaj nam jakąś piosenkę po FRANCUSKU! - słysząc to, przełknęłam ślinę i zaczęłam denerwować się. - No chyba, że chciałabyś zostać po lekcjach - dodał nauczyciel, a ja się załamałam na samą myśl.
- Dobrze niech będzie, ale potrzebuję dwóch minut, aby przypomnieć sobie słowa piosenki - zwlekałam, szukając jakiejś piosenki w mojej głowie. Wtedy przypomniało mi się piosenka, którą ostatnio słyszałam w autobusie jak jakaś dziewczyna jej słuchała. - Dobra już mam! - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Stanęła przed ławką i zaczęłam śpiewać.
Akurat jak skończyłam śpiewać, zadzwonił dzwonek. Spojrzałam się na nauczyciela, który lekko się uśmiechnął.
- Akane musimy porozmawiać, więc zostań w klasie - spojrzałam się na Anthony'ego i obdarzyłam go miłym uśmiechem. Wszyscy wyszli z klasy, pozostawiając mnie i nauczyciela.
- Przepraszam, że nie uważałam na lekcjach - powiedziałam, skierowałam swój wzrok na mężczyznę siedzącego na krześle.
- Nic nie szkodzi, jednak nie chciałem porozmawiać o tym. Każdy z nauczycieli zauważył ostatnio, że nie angażujesz się w swoje zajęcia dodatkowe. Zadzwoniliśmy do twoich rodziców, ale zamiast ich odebrał jeden z twoich braci. Wytłumaczył nam wszystko i co jak. Nie mamy nic przeciwko temu, niemniej jednak pozostaje jeden mały problem. Osoby z twoich kółek rozmawiają o tobie i usłyszałem, że jedna dziewczyna specjalnie upuściła ciebie, gdy robiliście piramidę. Czy mam z nią może porozmawiać? - spojrzałam się na nauczyciela, przypominając sobie ból jaki doznałam po tym upadku.
- Spokojnie to nic takiego. Zwichnęłam sobie co prawda wtedy rękę, ale nie było to nic poważnego. Więc proszę się nie martwić. Dziękuję również za chęć udzielenia mi pomocy, ale nie skorzystam z niej. Niedługo powinnam wrócić do swoich zajęć więc nie mam zamiaru przysparzać nikomu problemu. Jeszcze raz dziękuję - uśmiechnęłam się i wyszłam z klasy. - O A-chan, co tutaj robisz? - spytałam się lekko zdenerwowana, gdy go zobaczyłam tuż przy drzwiach do klasy. Prawdopodobnie usłyszał całą naszą rozmowę, albo też i nie. - Chodźmy na dach - chwyciłam go za ciepłą dłoń. - Na dzisiaj nie mamy więcej lekcji bo nauczyciele musieli pojechać na wycieczkę jako opiekunowie, więc mamy wolne - dodałam z lekkim uśmiechem.
Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,Oby się nie dowiedział,.... powtarzałam w myślach, ale on wciąż był zamyślony.
- A-chan czy ty byłeś zazdrosny, gdy rozmawiałam dzisiaj z tym chłopakiem? - spytałam się, kierując na niego złośliwy wzrok. On nic nie odpowiedział. - Wiesz bo on mnie zaprosił na miasto, ale powiedziałam mu, że dam mu później znać - co prawda o nic takiego mnie nie zapytał, ale chciałam zobaczyć czy A-chan będzie zazdrosny i jak się zachowa.
<Anthony?>

niedziela, 19 marca 2017

Event

Witajcie! Chciałabym was poinformować, że event, będzie się kończyć dokładnie za tydzień, a więc 26.03.2017r. Ci, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi, zapraszam po więcej informacji, w poście (znajdziecie link po prawej stronie). Mam nadzieję, że ujrzymy wasze pracę i wyłonimy zwycięzców.
Zapraszamy do wzięcia udziału i pozdrawiamy!
Administracja!

Od Kazumy Cd Evansa

Szczerze mówiąc ucieszyłem się, kiedy przyszedł Evans. Ostatni w ogóle dużo czasu z nim spędzałem. Stałem się spokojniejszy kiedy wczoraj powiedział, że zrobi wszystko aby mi pomóc, jednak mój wyjazd został już zatwierdzony. Kilka dni temu dostałem telefon, że znów jakaś rodzina chce mnie zgarnąć. Mogliby skończyć już, ale nie, lepiej zniszczyć doszczętnie moją psychikę. Nie rozumiem jeszcze dlaczego, ale czuje, że z Evansem mógłbym zostać gdziekolwiek. Będąc z nim, czułem się bardziej bezpieczny, niż z policją.
- O czym tak myślisz? - dotarł do mnie głos chłopaka.
- O niczym. - uśmiechnąłem się, siadając po turecku na łóżku szpitalnym. - Evans?- zapytałem.
- Coś się stało? - zapytał, patrząc na mnie chyba zaniepokojony.
- Chciałem zapytać, co byś zrobił, gdybym musiał jednak wyjechać. - powiedziałem patrząc na kołdrę. - Po prostu pytam. Nie oczekuję niczego. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, chociaż właśnie moja dusza rozpadała się na miliony cząstek.
- Jak to co? - uśmiechnął się. - Co to w ogóle za pytanie? Nie wyjedziesz. - odparł.
- Teraz tak mówisz. Ale jak dojdzie co do czego, to wiesz, że wyjadę? No chyba, że ktoś z okolicy mnie weźmie, a to raczej niemożliwe. - powiedziałem, nadal się uśmiechając. - Dostałem ostatnio telefon. Znów chcą mnie gdzieś wysłać. Nic nie jest jeszcze pewne, bo muszę się z tymi ludźmi spotkać. Ale jeżeli się zdecydują... - zamilkłem. Właśnie wszystko rozwalało mnie od środka. - Wyjadę do Los Angeles. - dodałem przenosząc wzrok na chłopaka.
- Nie uśmiechaj się fałszywie. - powiedział. - Nigdzie nie wyjedziesz. - powiedział pewnie.
Skąd on miał tyle pewności siebie to ja nie mam pojęcia. Mimo, że nie utwierdził tego co mówił, chciałem za wszelką cenę mu wierzyć. No i żeby tak się stało. Na prawdę nie chciałem nigdzie jechać. Zwłaszcza teraz. Kiedy mam znów ochotę żyć, śmiać się i spędzać czas z ludźmi. /...Evans. Gdybym mógł tylko. Zamieszkałbym nawet z tobą. Ale nie mogę. Nie chcę sprawiać ci jeszcze większych kłopotów.../ pomyślałem. Po czym zaśmiałem się lekko. Co ja w ogóle myślę. To nigdy nie byłoby możliwe. Nie ważne co by się nie działo. Na to nikt by się nie zdecydował. No chyba, że serio, miałby nierówno pod sufitem.

Evans? B-E-Z-W-E-N ;-; Wybacz xdd nie mam pomysłu kompletnego. Ale coś tam napisać mi się udało.

(ekhem xdd spokojnie. Nie będzie musiał go adoptować XD Tak wymyśliłam na szybko, zrezygnują, albo coś XDD)

Od Anthony'ego Cd Akane

Ta dziewczyna mocno mnie irytowała. Zauważyłem już, że dziewczyny w klasie próbują oddalić mnie od Akane. Naiwne doprawdy. Udawałem, że słucham dziewczyny, kiedy zauważyłem jak do Akane podchodzi jakiś chłopak. Oni się do cholery zmówili czy jak? Wkurzało mnie powoli to wszystko. Miałem ochotę wyjechać stąd, tyle że teraz z Akane. Mógłbym wszystko ogarnąć, byleby uwolnić się od tych ludzi. Patrzyłem tylko co jakiś czas wzrokiem bazyliszka na chłopaka i starałem się spławić dziewczynę.
- Słuchaj. - mruknąłem do dziewczyny. - Nie obchodzi mnie, po co ze mną gadasz. Jakoś nagle cię oświeciło. Nie obchodzi mnie też co ten koleś chce od Akane. Ale oboje macie spierdalać - powiedziałem w miarę spokojnym głosem, chociaż trudne to było.

Akane? Bezwen totalny ;-;

Od Kazumy Cd Miyako

Uśmiechnąłem się.
- Każdy posiada coś co mu pomaga. Nieważne jakie miałoby to być dziwne lub nienormalne. - powiedziałem. - Dlaczego posmutniałaś? - zapytałem.
- Po prostu. - odparła, patrząc w ziemię.
- Nie lubię jak ktoś jest smutny. - powiedziałem zgarniając trochę śniegu i rzucając w dziewczynę.
Byliśmy niedaleko akademii, tutaj śnieg jeszcze leżał, chociaż miejscami stopniał. Tylko z powodu, że można się pobawić nie narzekałem na zimę. Bo szczerze mówiąc, wolę raczej ciepło. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco i strzepywała biały puch.
- Uśmiechnij się. - powiedziałem, śmiejąc się i znów obrzucając ją śniegiem.
Wiśnie już kwitły powoli, ale śnieg nadal się utrzymywał. Był to na prawdę śmieszny widok. Dziewczyna zaśmiała się i odpłaciła tym samym gestem, który wykonałem ja. Tak zaczęliśmy rzucać się śniegiem.
- No w końcu mi się udało. - powiedziałem zdyszany.
- Udało się co? - zapytała zdziwiona.
- W końcu udało mi się ciebie rozweselić i roześmiać. - powiedziałem zadowolony.

Miyako? xd tak trochę bezwen ;-;

Odchodzi Lilanda

Odchodzi od nas Lilanda Szmajlejek
Powód: Decyzja właściciela
Mamy nadzieję, że powrócisz do nas, jak tylko będziesz mogła :)

sobota, 18 marca 2017

Od Evansa Cd Kazumy

Na szczęście była niedziela, więc mogłem pójść do Kazumy od razu kiedy zaczęły się godziny odwiedzin. Jako że zaczynały się jak lunch, kupiłem sobie kilka kanapek na wynos i wyruszyłem w drogę.
Kiedy szedłem w stronę szpitala, wróciłem myślami do poprzedniego wieczoru. Od wczoraj zastanawiałem się jak mógłbym pomoc Kazumie w razie jakichś kłopotów i po konsultacji z genialnym przewodniczącym postanowiłem, że jeśli przyjdzie co do czego, zaoferuję się na jego opiekuna prawnego. W końcu w tym roku kończę liceum i będę oficjalnie pełnoletni nawet w Ameryce, więc spokojnie mógłbym objąć tę rolę.
Nie wiedziałem nadal zbytnio dlaczego gotów byłem do takiego gestu, ale miałem pewność że miało to związek z rewelacją jaką poczyniłem poprzedniego dnia. Jednym z moich najsilniejszych odczuć zawsze była gotowość do obrony tych, którzy tego potrzebują, a Kazuma wydawał się być właśnie taką osobą - potrzebującą ochrony.
W czasie moich rozmyślań, zameldowałem sie przy biurku pielęgniarek, które pozwolimy mi pójść dalej w tych takich niebieskich siateczkach nałożonych na buty, żebym czasem nie napaćkał pozostałościami śniegu na linoleum.
Kiedy znalazłem sie przy pokoju chłopaka, najpierw zapukałem do jego drzwi, po czym zajrzałem do środka. Siedział w łóżku i z niego mnie powitał.

Kazuma?
Trochę bardzo krótko, nie :'>? Nie miałam pomysłu na to co mógłby zrobić Kzauma, a nie chciałam go wyciągnąć z charakteru xD

Od Ophelii Cd Izayi

Nie odpowiedziałam od razu nie dlatego ze nie wiedziałam co o tym myśleć, a raczej dlatego, że jakoś tak naturalnie przyszedł mi brak jakiejkolwiek opinii o opowiedzianej historii. To było związane z przeszłością, trochę pokręcone, ale na swój sposób miało swój urok.
- I dręczysz go teraz? - zapytałam w końcu.
- Kogo?
- Tego Nakurę.
Czułam na sobie spojrzenie Izayi, więc podniosłam głowę, by je odwzajemnić.
- Nie, zostawiam to na później - odparł - Nie masz żadnych innych komentarzy?
- Nie.
Przez chwilę wpatrywałam się w Izayę z twarzą wypraną z emocji, po czym zmieniłam trochę pozycję w celu oparcia b rody na dłoniach.
- Zawsze chciałam mieć chłopaka psychopatę - zażartowałam.
Brunet uśmiechnął się w odpowiedzi i pogłaskał mnie po głowie.
- Rzeczywiście jesteś niezwykła... - mruknął.
- A co? Miałeś wątpliwości? - udałam oburzenie.
- A co jak tak? - odegrał się z uszczypliwym uśmieszkiem na twarzy.
Wywróciłam oczami.
- Nic, może będzie mi smutno. - Ułożyłam usta w "nieszczęśliwą" podkówkę.

Izaya? Nwm nie mam weny :/

czwartek, 16 marca 2017

Od Akane Cd Anthony'ego

Każdy z nas nie lubił jakiego przedmiotu w moim przypadku był to francuski, a u Anthony'ego była to historia. Nie miałam akurat nic przeciwko historii, ale jak pomyślałam sobie o francuski i nauczycielu, który daje nam lekcje, przez ciało przechodziły mnie ciarki. Tuż po historii mieliśmy chemie.
- A ten przedmiot lubisz? - zaśmiałam się. - Czy też będziesz filozofować na jego temat? - spojrzałam się na niego pytajacym wzrokiem.
- Wcale nie filozofuje. (xddd) Po prostu mówię co uważam. Ale tak. Chemia jest spoko według mnie. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniam uśmiech. Świętowaliśmy się do klasy. Nauczyciela jeszcze nie było więc mieliśmy trochę czasu aby porozmawiać, tak jakby. Bynajmniej chcieliśmy, ale w naszą rozmowę wplątała się dziewczyna z klasy. Oczywiście zaczęła rozmawiać z A-chanem.
- Siadaj już lepiej na miejsce bo nauczyciel idzie! - powiedziałam nieprzyjemnie do niej. Tej dziewczyny to chyba nie potrafiłam polubić.
- Akane pomogłabyś mi? - usłyszałam pytanie ze strony chłopaka siedzącego przede mną. Napisałam szybko mu odpowiedzi i podałam.
- Anthony pomożesz mi? - usłyszałam głos dziewczyny, która z nim rozmawiała wcześniej. Zrobiłam się odrobinę zazdrosna czego się nie spodziewałam. Dzwonek zadzwonił, a nam dało to znać, że zaczęła się przerwa. Każdy przysiadł się do kogoś i zaczęli rozmawiać. Oczywiście Anthony przysiadł się do mnie i miałam nadzieję, że tylko on. Niestety ta chwile po trzech minutach zakłóciła ja dziewczyna z wcześniej. Anthony zajął się rozmowa z nią, a ja znowu byłam sama, ale nie na długo. Do naszego grona doszedł chłopak, który siedzi przede mną na chemie, a dzisiaj mu pomogłam.

<Anthony?>

środa, 15 marca 2017

Od Kiyoko CD Ellie

Opuściłam bezradnie dłoń i momentalnie posmutniałam. Zrobiło mi się żal tej dziewczyny, na pewno ją uraziłam. Patrzyłam w dal jak odchodzi. Chciałam ją zatrzymać i przeprosić ale za brakło czasu. Musiałam udać się już w kierunku klasy. Jak mogłam do tego dopuścić? Pomylić o dwa lata starszą ode mnie dziewczynę z pierwszoklasistką? Zaczęłam kroczyć w kierunku sali, w której miała odbyć się pierwsza godzina lekcyjna. Uczniowie wchodzili już do sali więc szybko dołączyłam do grupy. W momencie gdy miałam wejść, zatrzymał mnie nasz wychowawca – Matthew Jenkins.
- To ty jesteś Kiyoko, prawda? – zapytał.
- Tak to ja – Odpowiedziałam niepewnie.
- Wspaniale! – Uśmiech wpełzł mu na twarz – Przedstawiłabyś się klasie?
Otworzyłam szerzej oczy.
- J-ja? Nie wiem… - Nie będę ukrywać, że lekko się wystraszyłam. Wolałabym póki co się nie ujawniać.
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Przecież cię nie zjedzą – Mrugnął do mnie. Ten mężczyzna jest zdecydowanie zbyt pewny siebie.
- Eh.. no dobrze. Niech będzie. – Odwróciłam się i weszłam powoli do klasy.
Wszyscy siedzieli już w ławkach. Panował zagłuszający szmer. Nawet nie zorientowali się gdy weszłam do klasy. Nauczyciel patrzył ze zdegustowaniem na uczniów, po czym zaczął ich uciszać klaszcząc w dłonie. Wszyscy odwrócili się w trybie natychmiastowym. Zapanowała cisza. Ja jedyna stałam po środku pomieszczenia jak kołek.
- Przedstawiam wam nową uczennicę: Kiyoko Shinatsuki. – Pan Matthew wskazał mnie dłonią.
Spojrzeli na mnie. Znowu to poczułam. Poczułam nieodpuszczający ucisk w brzuchu. Pożerali mnie swoim spojrzeniem. Błagam niech ten koszmar się już skończy.
- Kiyoko, opowiedz coś o swojej osobie.
Zamurowało mnie. Opowiedzieć? O sobie? Miałam tylko się przedstawić. Moje ręce poczęły się pocić. Stanęłam jak sparaliżowana. Nie wiedziałam co powiedzieć. Od czego zacząć?
- Ja…
Niebieskooki chłopak w brązowych włosach uśmiechnął się do mnie. Od razu spuściłam głowę z rumieńcami na polikach.
- Jestem Kiyoko i… - Zawahałam się – nie mam nic do dodania.
- Naprawdę? – Twarz pana Matthew’a gwałtownie spochmurniała.
- Tak – odparłam cicho ale pewnie.
- No dobrze. W takim razie usiądź w ławce i rozpoczniemy lekcję.
Posłusznie wykonałam polecenie, siadając w ostatnim rzędzie przy oknie. Nauczyciel rozpoczął wykłady, a ja oparłam głowę o dłoń wpatrując się w to co dzieje się na dworze.

Ellie?

Od Brook CD Isao

- Nic się nie stało.- odpowiedziałam cicho. W ramionach trzymałam teczkę z moimi szkicami. Uznajmy, że z niewiadomych powodów znalazła się w jednej z sal lekcyjnych. Chłopak spojrzał na moją teczkę jakby zaciekawiony, również skierowałam na nią wzrok po czym powiedziałam szybko:
- To tylko moje szkice, nic ciekawego.- spojrzałam na twarz osobnika i dopiero w tedy zdałam sobie sprawę, że to Isao. - No to cześć.- powiedziałam po chwili namysłu i ruszyłam do swojego pokoju, kątem oka zobaczyłam jak chłopak skinął mi głową na pożegnanie, równocześnie informując mnie o ty, że rozumie co trzymam w teczce.
***
Dość szybko dla mnie nadeszła pora na kolacje. W sumie gdy człowiek ma przyjemne zajęcie szybciej mu w ogóle czas mija. W tym wypadku ja uczyłam się do najbliższych kartkówek i testów, no i odrabiałam prace domowe.
Od razu zeszłam na stołówkę, jednak nie byłam jakoś bardzo głodna. Myślę, że to było wywołane przyzwyczajeniem, które wyniosłam z domu. Od razu po odbiorze posiłku ruszyłam w stronę najmniej zatłoczonego stołu. Siedziała przy nim tylko jedna osoba, na szczęście, ale i tak usiadłam jak najdalej od niej, żeby czuć się swobodniej. Jednak mimowolnie podniosłam wzrok na osobę siedzącą niedaleko mnie. To był znowu Isao. W sumie mogłam się tego spodziewać. Też nie mówił za dużo i raczej nie wyglądał na zbyt kontaktowego gościa.
- Cześć.- powitałam go odrobinę głośniej niż za pierwszym razem. Nie była to duża różnica intonacji.
- Hej,- odpowiedział mi.

(Isao?)

Od Aver CD Isao

Zapukałam. Poczułam, że w środku, głęboko, jestem nie śmiałą myszka. Otworzył.
 -Ch-chciałam się spytać jak... Jak się czujesz? - wyjąkałam.
 -Dobrze, a ty? - spytał.
 -Je, jest okey... - wyszeptałam. - Zobaczymy się po lekcjach...
..Przed salą..
Siedziałam, i czytałam książkę. Bardzo się w nią wciągnęłam. Nagle, ktoś wyrwał mi lekturę. Patrzyłam teraz mu prosto w oczy. Był to ten chłopak, który dokuczał Isao. Złapał mnie za bluzę, i szarpnął do góry. Wstałam. Byliśmy oko w oko.
-Już nie taki chorjak z ciebie?! - warknął. - Chcesz posmakować przegranej? Bólu?!
-N-nie...- wyjąkałam przestraszona. Bałam się. Wiedziałam, że należał do grupki szkolnych łobuzów. Chłopak kopnął mnie w brzuch, a ja się zgięłam z bólu.
 -Ha! Boli? - spytał drwiąco. - Mnie też bolało! Ośmieszyłaś mnie, kujonie! - wycelował pięścią w mój nos. Poczułam uderzenie. Wariat odszedł. Złapałam się gwałtownie za nos. Nie należałam do tych płaczków, lecz teraz naprawdę nie wiedziałam, czemu jedna łza poleciała na policzek. Zeszłam szybko na dolny korytarz. Cały czas zakrywałam nos. Poszłam do mojego ulubionego kąta i tam usiadłam. Nagle nadszedł Isao 'Nie patrz na mnie, nie patrz, gdy moje produkują łzy'... Niestety, spojrzał na mnie. Schowałam twarz w dłonie. Czułam okropny ból w nosie. Wiedziałam, że był złamany. Czułam, że chłopak podszedł do mnie. Spojrzałam na niego błyszczącymi oczami od płaczu, chociaż poleciała tylko jedna łza. Krew z nosa nadal leciała, a ten, nadal bolał, piekielnie, a teraz jeszcze bardziej...

Isao?

Od Miyako Cd Kazumy

Drzewa wiśni czemu by nie. W okolicy znajdowało się kilka drzew z przepięknymi kwiatami. Mogłabym cały czas się im przyglądać, ale problem był taki, że zawsze robiłam to samo. Nigdy nie byłam jeszcze z kimś kogo nawet polubiłam. Normalnie to chodziłam sama, a do towarzystwa miałam zawsze swój telefon. Słysząc chłopaka jak mówi o wyjeździe i że jestem dla niego jak przyjaciółka zrobiło mi się miło, ale w środku czułam smutek.
-Chodźmy nim zapadnie zmrok… - powiedziałam chwytając chłopaka lekko za rękaw i ciągnąc go za sobą. Nie miałam nic do chłopaka, ale przypominając sobie, że miałaby się ponownie z kimś pożegnać, strasznie mnie to bolało. Drogę przeszliśmy w ciszy, aż dotarliśmy na miejsce. Schowałam ręce do kieszeni i przyjrzałam się uważnie drzewu.
- Gdy przyglądam się temu drzewu czuję spokój i na spokojnie Oke sobie odpocząć, a czasami pomaga mi to rozwiązać niektóre problemy… - powiedziałam mu z tego ni z owego. - Może to pomaga, ale tylko przez krótki czas, ale dla mnie ten czas jest czymś wspaniały i mogę sobie przy okazji powspominać swój dom… - dodałam z lekkim smutkiem, ale na twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

<Kazuma?>

wtorek, 14 marca 2017

Od Isao CD Aver

Nie wiem po co zaprosiła mnie akurat do kina. Uważam, że to strata czasu. Możnaby w tym czasie przeczytać książkę i coś zjeść, a nie siedzieć na sali i oglądać film, który był.. Hmm... Nie interesujący? No nie wiem jak to określić. Nie ubierałem się jakoś wyjątkowo, bo po co? Nagle przypomniałem sobie jak widziałem Aver i jej koleżanki jak patrzą na mnie. Boże w co ja się wpakowałem. Ludzie zaczną gadać. W sumie to zawsze to robią (i ten marny cytat z Sherlocka XDDD).
- Hej? - przerwał mi głos Aver. - Idziemy?
- Tak tak - odparłem zamyślony i wlekąc się noga za nogą poszedłem za Aver na salę.
*Po filmie*
- Podobał ci się film? - zapytałem.
- Nie był zły - odparła. - Co powiesz na kolejny wypad gdzieś? Na przykład na przejażdżkę po lesie na koniach?
- Dobry pomysł - odparłem. Chwilę tak szliśmy i doszliśmy do akademii.
- Do zobaczenia jutro! - krzyknęła na pożegnanie Aver. Odpowiedziałem jej machnięciem ręki.
Do snu przeczytałem pół książki i poszedłem spać. 
*Rano*
Rano wziąłem prysznic i ubrałem się. Chwilę potem usłyszałem pukanie do drzwi...



Aver?

Od Isao CD Brook

- Co jest? - zapytałem dziewczyny, która zapewne chciała o coś zapytać. Wydawała się cicha i nieśmiała. No w sumie tak jak ja.
- Wiesz może gdzie jest ta... - szukała słowa. - Stołówka?
- Tak. Musisz wejść na piętro i tam znajdziesz stołówkę - odparłem. Dziewczyna nie była zadowolona, że rozmawiała ze mną, chłopakiem, a nie z przedstawicielem płci pięknej. No ale cóż poradzę?
- Dziękuję - powiedziała. - Jestem Brook, a ty?
- Isao - nieśmiało podałem jej rękę, a ona ją uścisnęła.
- Wiesz.. Mógłbyś mnie tam zaprowadzić? Mogę nie trafić tam gdzie bym chciała - powiedziała nieśmiało Brook.
- W sumie... - zatrzymałem się. - Czemu nie?
***
- Dziękuję ci bardzo - powiedziała dziewczyna, kiedy zaprowadziłem ją na stołówkę na którą tak bardzo chciała trafić.
- Nie ma za co - lekko lekko się uśmiechnąłem i poszedłem do klasy.
Szedłem przez korytarz i doszedłem do sali. Uczyłem się pilnie na lekcji, a gdy zadzwonił dzwonek wyszedłem z klasy. Nagle zderzyłem się z kimś, który szedł w kierunku właśnie tej sali z której wychodziłem. Otrząsnąłem się i spojarzałem na postać. To była Brook.
- Przepraszam - wymamrotałem pod nosem.



Brook? 

poniedziałek, 13 marca 2017

Od Ellie Do Kiyoko

Kiedy tak szłam korytarzem, usłyszałam skrzypce. Dźwięk dobiegał z sali muzycznej kilka metrów przede mną. Na korytarzu liceum roiło się od ludzi, którzy samą swoją obecnością mnie radowali, ale wolałam zobaczyć, kto tak pięknie gra. Może to królewicz z moich marzeń? Podekscytowana pobiegłam w stronę dźwięku. Kiedy byłam już przy drzwiach, potknęłam się o nogę dziewczyny, która akurat wyciągnęła wygodnie nogi siedząca na ławce. Twarda podłoga zbliżała się do mojej twarzy w zatrważającym tempie. Krzyknęłam piskliwie i zamknęłam oczy ułamek sekundy przed upadkiem. Mijał czas, a ja ciągle nie uderzyłam się i nie zemdlałam. Powoli rozchyliłam powieki i spojrzałam na rękę. W mojej dłoni spoczywała inna, kurczowo ściskająca mi nadgarstek. Podniosłam oczy ku górze. Patrzyła na mnie jednooka osoba. No, może dwuoka, ale z opaską na jednym z nich. Była piękna, jej krucze włosy przywodziły mi na myśl cień, była niewiele wyższa ode mnie. Poczułam motyle w brzuchu. Czy... to ona była moim księciem z bajki?
- Nic ci nie jest? - spytała. Od razu podniosłam się i zarzuciłam na szyję.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Gdyby nie ty, to pewnie miałabym rozbitą głowę. - puściłam nieznajomą. - Mam na imię Ellie, a ty?
- Jestem Kiyoko. Miło mi ciebie poznać.
- Mi także jest bardzo miło! - poczęłam entuzjastycznie potrząsać ręką dziewczyny.
- Ech... do której klasy chodzisz?
- Do 4b, a ty? - podskakiwałam szczęśliwie.
- Ja... myślałam, że chodzisz do 1 klasy. Ja do 3c.
- Wiesz co? - ona tylko pokręciła głową, a moje oczy zaciemniały. - Nie ocenia się ludzi po pozorach. - oddaliłam się od Kiyoko.
- Nawet mi nie podziękowałaś! - usłyszałam jak przez mgłę głos nowo poznanej.

Kiyoko?

Nowa uczennica

 Ellie Alene
 Wiek: 21 lat
Klasa: 4b

Od Aver CD Isao

Rzuciłam się Isao na szyję, lecz po chwili spojrzałam mu w oczy zdenerwowana. Czy ja nie umiem się opanować? Czy... Ja jestem nie poważna, że rzucam się na chłopaka? Bałam się, że go spłoszę... -Prze-przepraszam... - puściłam go. Oczywiście, Isao był wspaniały, ale szanuje jego prywatność. -Spokojnie, nic się nie stało... - oznajmił. - Ty... Nie źle go spoliczkowałaś!
-A ty... Ty rozkazałeś mu mnie puścić, nie unosząc głosu - uśmiechnęłam się. - Może... Co ty na... Chcesz iść ze mną do... Kina? Muszę się jakoś odwdzięczyć. 
-No... Spoko - oznajmił.
-No to może na... Legion Samobójców? - zaproponowałam.
-No dobra - odpowiedział. Zabrzmiał dzwonek na ostatnią lekcje. - Lekcje, do zobaczenia po szkole, na którą godzinę?
 -19.00? - zaproponowałam, a on zgodził się. Poszliśmy do sali.
~.~
Gdy lekcje się skończyły spotkałam się z koleżankami z mojego osiedlai ze szkoły, które widziały mnie z Isao.
 -I co...? - spytała mnie jedna. - Było romantycznie?
 - Nie! - zaprzeczyła druga. - Było ostro. Jeden chłopak dokuczał Isao a ona go spoliczkowała, potem poszła do toalety, wróciła, a tamten przytrzymywał ją przy ścianie, aż w końcu Isao wkroczył z tekstem 'Tylko tchórze odwołują się do przemocy'!
 - O, z tego Isao to nie będzie jakiś obrońca! - naśmiewała się inna.
 -Zamknij się, Lette! - warknęłam. - On jest najlepszym chłopakiem z całej szkoły!
 - Ja widziałam, jak się przytulali! - wybuchła śmiechem czwarta. Wróciłam do domu, odrobiłam lekcje, aż w końcu nastała 19.00. Ubrałam się ładnie, i poszłam do kina. Isao czekał pod nim.
  -To co, idziemy? - dałam mu bilet.

Isao?

Od Anny

Schowałam wszystkie książki do plecaka, gdy tylko odrobiłam to, co miałam zadane, oraz to, co umiałam, a raczej zapamiętałam z lekcji. Jeśli o czymś nie powiedział, to nie moja wina, to on ma mnie uczyć, nie ja samą siebie. Położyłam czarny plecak pod ścianę i wskoczyłam na łóżko ze słuchawkami w uszach. Z biurka po drodze zabrałam biała kartkę oraz mały węgielek, który powoli mi się kończył. Narys szkic niewielkiego drzewa z grubą gałęzią. Na dole kot, który przednimi łapami opierał się o pień, a na gałęzi piękny czarny kruk. Potem jeszcze to wszystko wypełniłam, rozmazałam, dodałam detale i tak o to ukończony obrazek włożyłam do swojej teczki, w której była masa innych pomalowanych kartek. Podeszłam do okna i oglądałam to, co widziałam. Czyli duże miasto, nic więcej. Ludzie na chodniku, samochody na ulicy, zmieniające się światła, bezpańskie sierściuchy, budynki. A co było tłem? Nieco pokryte szarymi chmurami, które najwidoczniej miały ochotę dać o sobie znać w postaci deszczu. Zniżyłam wzrok na ziemię, gdzie zobaczyłam drzewa, a na jednym z nich dwa kruki. Oparłam łokieć o parapet i z muzyką w uszach oglądałam to cudowne stworzenie, gdy nie zobaczyłam jak w jego stronę leciał kamień. Jeden ptak się wzniósł i zakrakał głośno. Dopiero wtedy zobaczyłam dwóch chłopaków, którzy bezkarnie rzucali w ptaki kamieniami. Od razu wyjęłam słuchawki nie przejmując się melodią i wybiegłam z pokoju. Nie zwracałam uwagi na ludzi, w głowie jedynie snułam plan, jak mogłabym torturować tą dójkę. Najpierw będzie trzeba ich mocno przywiązać, a potem wziąć nóż i pomalutku rozcinać im skórę. Lepiej! Najpierw ostrze nadstawić nad płomień, a potem gorącym metalem robić im krzywdę. O tak! Z takimi właśnie wyobrażeniami dobiegłam do owego miejsca. Jeden kruk postanowił już odlecieć, a drugi dalej krakał na nich. Widząc jak się z tego śmieją, coś we mnie pękło. Chwyciłam byle jaki kamień i rzuciłam nim mocno w klatkę piersiową. Zaczęłam się na nich wydzierać, wyzywać nie wiadomo od czego, a przy okazji obrzucać kamieniami gdzie popadnie. Co zabawniejsze, zawsze trafiałam.
- Jak jeszcze raz zobaczę coś takiego, to was pozabijam! - krzyknęłam gdy uciekali, a po drodze jeszcze rzuciłam pociskiem trafiając jednemu w łeb. Spojrzałam w stronę ptaka, który to wszystko obserwował. W głowie miałam jedynie najpodlejsze wyzwiska i przekleństwa kierowane w stronę tej dwójki, gdy nie poczułam na sobie czyjegoś wzroku. Odwróciłam głowę i spojrzałam w kierunku osoby, która stała i najwidoczniej wszystko widziała. - Co się gapisz? - warknęłam chowając ręce do kieszeni. Kieszeni... zaraz... ja ich nie mam! Jestem w pidżamie! Mam na sobie czarną dwuczęściową pidżamę, a na nogach szare kapcie. O chole*a...

<Ktoś? Ktokolwiek? Plisss>

Nowa uczennica

 Anna Jonson 
  Ksywka: Jon
Wiek: 19 lat
Klasa: 3c

Od Isao CD Aver

- Tak... Jestem Isao Ishichara - odparłem po chwili. Z tego co pamiętam to ta Aver... No tak jakby... Podobam się jej? - Czy to prawda, że ty... No... Podobam ci się?
Patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana. Boże czy ja coś zrobiłem nie tak?
- Jak nie chcesz to nie mów - szybko dodałem i zaczekałem na jej reakcję. Widziałem jak paliła buraka. Boże! Czy ja po prostu nie umiem rozmawiać z kobietami?! Czy to może ona?
- No... W su-sumie to-to... - zatrzymała się i spojrzała swoimi wielkimi złotymi oczkami do góry wprost na mnie i dodała: - To tak.
A ja oczywiście musiałem wszystko popsuć, bo powiedziałem po prostu: "Aha". I to wszystko. Co ja robię? Aver była tak zdruzgotana mą odpowiedzią, że wstała i poszła do łazienki. Odprowadziłem ją wzrokiem. Wyjąłem z plecaka książkę i zacząłem czytać. Chwilę potem jakiś czwartoklasista podszedł do mnie, wyrwał mi książkę i swoimi grubymi ustami wrzasnął: "Kujon!" Nagle przyszła Aver i spoliczkowała go. Byłem zaskoczony. Nagle on przycisnął ją do ściany i podnosił pięść by ją uderzyć. Wstałem i podszedłem do niego.
- Zostaw ją - powiedziałem spokojnie. - Zawsze jest jakieś racjonalne wyjście z sytuacji. Tylko słabi uciekają się do przemocy.
On puścił Aver i patrząc na mnie spode łba odszedł w swoją stronę. Aver rzuciła mi się na szyję i wyszeptała:
- Dziękuję.


Aver?

Od Brook

Szłam wolnym krokiem po dość długim i dużym korytarzem szkolnym. Podłoga była drewniana a ściany białe. Szkoła była jak dla mnie, duża. Dopiero co do niej zostałam zapisana i nie znałam wszystkich sal i ich rozmieszczenia jak inni. Jak na razie szukałam stołówki. Miałam tam dać wpłatę, żebym mogła tam jeść. Szłam korytarzem na parterze, wydawało mi się, że tam owa sala będzie. Niestety i tak nie mogłam jej znaleźć. Westchnęłam głęboko zawiedziona swoją nie wiedzą, która mnie taki irytuje u innych, ale to raczej nie była moja wina... Jestem tu od dwóch dni w końcu. Postanowiłam spytać się kogoś o drogę. To była moja ostatnia deska ratunku. Tonący brzytwy się chwyta... Poszłam w stronę najbliższego ucznia. Miałam nadzieję, że jakoś to będzie ze względu na to, że trudno mi się z innymi rozmawia. Gdy podeszłam bliżej zdałam sobie sprawę, że to był chłopak. Serce mi podskoczyło do gardła. Nie dobrze. Z płcią przeciwną rozmawia mi się najciężej. Zatrzymałam się nagle i rozejrzałam się wokół siebie. Każdy zajmował się swoimi sprawami, a mój „cel” jaki sobie wybrałam nie robił nic raczej bardzo ważnego. Przełknęłam ślinę i zaczęłam stawiać kolejne, teraz już bardzo nieśmiałe kroki ku uczniowi. W te chwili błagałam Boga, los, cokolwiek, aby coś się stało i żeby to była dziewczyna. Chciałam, żeby mi się to wydawało. W końcu tylko tak myślałam, że to był chłopak z tego względu, że był odwrócony do mnie plecami. Chociaż było widać, że to facet, wysoki, raczej dobrze zbudowany i tak dalej. Tak, to na pewno był chłopak. Nagle nie wytrzymałam i zrobiłam taktyczny odwrót. Wolałam jednak zanieść przedstawicielkę moje płci. Niestety chłopak, do którego miałam podejść w jakiś sposób wyczuł moje nerwowe ruchy i odwrócił się w moją stronę. Aż przeszedł mnie dreszcz. To wyglądało jakbym się do niego skradała, o zgrozo. Jeszcze pomyśli, że jestem jakaś postrzelona, czy coś w tym stylu. Nie chcę, żeby nowo poznana osoba okazała się moim wrogiem... Jestem osobą raczej bez konfliktową, a przynajmniej mi się tak wydaję, że taka jestem.
- Co jest?- usłyszałam z ust nieznajomego. Znowu przełknęłam ślinę i niepewnie spojrzałam na ucznia.

Ktoś jakiś?

Od Kazumy Cd Evansa

Szczerze mówiąc wystraszyłem się lekko, kiedy chłopak usiadł na łóżku. Po ty jak mnie do siebie przyciągnął, byłem mocno zdziwiony. Tego chyba akurat bym się nie spodziewał. Ale po tym co powiedział... Zadrżałem. Mimo to Evans nie puścił mnie. Co mnie na prawdę ucieszyło. Mimo woli wtuliłem się w niego, co pewnie tym razem zdziwiło jego. Czując to ciepło, nie chciałem się odsuwać. Ale w końcu dotarło do mnie co ja właściwie robię. Odsunąłem się trochę i wymruczałem:
- P-przepraszam.
Chłopak nic nie mówiąc znowu mnie przytulił.
- Nic nie dasz rady zrobić. Dopóki jestem niepełnoletni, oni decydują, co się zemną stanie. - wyszeptałem.
Nie wiem dlaczego, ale chłopak uśmiechnął się jakby pewnie i powiedział:
- Więc zrobię wszystko i cokolwiek, co tylko będę mógł. - powiedział, kładąc dłoń na mojej głowie i przeczesując mi włosy, dodał - Na prawdę.
Znów wtuliłem się w chłopaka, chyba ostatnio za często się do niego zbliżam. Zdaje sobie sprawę, że jeśli zbyt się do niego przywiąże, to później trudniej będzie stąd wyjechać. //Przeżyje wszystko. Tylko proszę nie chce zostać sam. Sam, tak zupełnie sam, jak palec. Samotności się boję. Śmierci nie boje się w cale...// Dopiero teraz zauważyłem, ze Evans zawsze jest ciepły. Ilekroć zbliżałem się do niego, czułem to ciepło. Nie chciałem aby tę chwilę ktoś lub coś przerwało. Chciało mi się nadal płakać, ale już raczej nie ze smutku. Przymknąłem oczy, przez to ciepło i zmęczenie, oddałem się w objęcia morfeusza...
Obudziłem się następnego dnia, leżałem w szpitalu, czyli jednak to wszystko nie było snem w czasie podróży do nowej szkoły. Ulżyło mi jakoś. Przewróciłem się na plecy i wlepiłem wzrok w sufit. Szczerze mówiąc, nigdy nie czułem się tak dobrze jak teraz. Chciało mi się śmiać, ale nie wiem dlaczego. Po prostu. Chciało mis się żyć, wstać stąd i spotkać z Evansem. Gdyby nie on, straciłbym już całkowicie chęć do codziennego wstawania. W ogóle budzenia się, czy życia. Do sali wszedł lekarz.
- Jak się czujesz? - zapytał spokojnie.
- Psychicznie, fizycznie, moralnie czy zdrowotnie? - uśmiechnąłem się.
- Ogólnie? - spojrzał z lekkim zdziwieniem na mnie.
- To bardzo dobrze. - odparłem.
- Właśnie widzę. Przeprowadzimy dziś kilka badań, prawdopodobne jest, że wyjdziesz pojutrze ze szpitala.
- A która godzina? - zapytałem.
- Wpół do dwunastej. - odparł i wyszedł z sali.
Po chwili przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na jakieś badania. Chciałem już stąd wyjść. Ale nie mogłem. Westchnąłem, wracając po badaniach do sali.

Evans ? XDD <- wyraża więcej niż tysiąc słów XDDDD

Nowa uczennica

 Brook Clark
 Wiek: 17
Płeć: Kobieta
Klasa: 1c

Nowa uczennica

Kiyoko Shinatsuki
 Ksywka: Kiyo, Pirat
Wiek: 19
Kasa: 3c

Od Anthony'ego Cd Akane

Wstałem leniwie z łóżka, na prawdę nie miałem ochoty się budzić. Ale musiałem. Poszedłem się ogarnąć, co nie zajęło mi długo. Zorientowałem się, że Akane zarypała mi torbę. Westchnąłem z uśmiechem i wyszedłem z pokoju, gdzie czekała na mnie dziewczyna.
- Tak w ogóle, to jak dostałaś się do mnie do pokoju? - zapytałem nadal zaspanym głosem.
- Nie zakluczasz drzwi. - uśmiechnęła się.
- Doprawdy? Wydawało mi się, że tak. - odparłem przeciągając się. - Jak się spało? - uśmiechnąłem się.
- A bardzo dobrze. Bierz śniadanie i chodź. - powiedziała.
Wróciłem się grzecznie do pokoju po śniadanie, które mi przygotowała i wróciłem do niej. Zamknąłem, tymże razem, drzwi na klucz i ruszyliśmy w stronę klasy, w której miały odbyć się zajęcia. Lekcją rozpoczynającą ten jakże przepiękny dzień, nie to wcale nie sarkazm, była historia.
- Pierwsza chyba historia. - powiedziała dziewczyna.
- Przedmiot, którego nienawidzę. - powiedziałem opierając się o ścianę przy klasie. - Po co mamy się uczyć o historii, skoro każdy mówi nam w tych czasach, abyśmy nie żyli przeszłością, że tylko liczy się tu i teraz, czy też to, że mamy żyć przyszłościowo. Więc na co nam historia? Możliwe, że nigdy nie dostanę odpowiedzi na to pytanie, no ale cóż. - uśmiechnąłem się. - Odpowiedź nie jest mi niezbędna. A więc dam sobie spokój z szukaniem odpowiedzi.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Co w tym śmiesznego? Nie lubię historii. - odparłem.
- Tak jak ja francuskiego. - rzekła, na co ja się zaśmiałem.
Zadzwonił dzwonek, westchnąłem męczeńsko i wszedłem za Akane do klasy. Gdy wszyscy uczniowie się już zebrali, do klasy wszedł nauczyciel. Mówią, że niby z nim jest ciekawie na lekcjach, ale ja po prostu nienawidzę tych dat, wydarzeń, nazwisk i imion nie do wypowiedzenia. Rozpoczęła się lekcja, czyżby ktoś chciał mnie ukarać za grzechy? Miałem iść do odpowiedzi... Nie wiem kompletnie nic. Nie pamiętam ani jednego wydarzenia. <time skip> Udało się. Udało mi się na tróje więc jest całkiem dobrze. chyba z pół lekcji minęło, kiedy odpowiadałem. Potem lekcja minęła szybko, następna miała być chemia.
- To co teraz mamy za lekcję? - zapytała dziewczyna, siadając obok mnie pod ścianą.
- Chemia.
- A ten przedmiot lubisz? - zaśmiała się. - Czy też będziesz filozofować na jego temat?
- Wcale nie filozofuje. (xddd) Po prostu mówię co uważam. Ale tak. Chemia jest spoko według mnie. - uśmiechnąłem się.

Akane? xd Brak pomysłu ;-;

niedziela, 12 marca 2017

Nowy uczeń

Nicodème Dominique Aubert Frédéric Maret

Ksywka: Ni ma
Wiek: 20 lat
Płeć: mężczyzna
Klasa: 4b

sobota, 11 marca 2017

Od Izayi Cd Ophelii

Nie odpowiedziałem od razu. W końcu temat ten był dość... delikatny i trochę bałem się reakcji dziewczyny, kiedy usłyszałaby tę historię.
Poza tym, powinienem jej powiedzieć prawdę, którą znałem tylko ja, Shinra i Nakura, czy może przedstawić jej historię znaną ogółowi..? Chciałem wiedzieć jak zareaguje na nie obie. Tak jak normalny człowiek? Jeśli powiem jej że w podstawówce dźgnąłem nożem swojego najlepszego przyjaciela, to oburzy się, przestraszy się, nie będzie mnie chciała znać? A może zachowa się nieszablonowo..? Nie sądzę żeby taka historia miała ją rozśmieszyć. Za bardzo troszczy się o innych ludzi. A prawdziwa historia? Że mój najlepszy przyjaciel osłonił mnie przed atakiem nożem, a ja wziąłem winę Nakury na siebie i przez to jestem wysyłany fo różnych szkół na świecie? No, nie tylko przez to, ale to główny powód.
Westchnąłem, zanim przyciągnąłem ją bliżej siebie i uwięziłem w silniejszym uścisku.
- Szczerze powiedziawszy, wolałbym o tym nie mówić - mruknąłem, na co ona westchnęła, ale nie skomentowała.
- Nie chcę psuć nastroju - wytłumaczyłem się, sam nie wiem czemu, ale Ophelia nadal się nie odzywała.
- Czy jeśli powiem ci wszystko, ale bez początku, który zostawię na kiedy indziej, zaczniesz sie do mnie odzywać? - spytałem w końcu, a dziewczyna pokiwała głową, co było dość niezwykłym sposobem na odpowiedź w naszej aktualnej pozycji.
- W każdej nowej szkole mam tendencje do sprawiania kłopotów - zacząłem - lubię tworzyć konflikty między uczniami i doprowadzać do różnych dramatów. Każdy z owych dramatów zawsze prowadzi do mnie, bo prawie nigdy nie chce mi się zacierać śladów. Do tego fajnie jest zmieniać tak często środowiska, bo mam do czynienia z nowymi ludźmi, którzy są jak niezapisane kartki.
Dziewczyna sarknęła, więc przerwałem.
- Co cię w tym bawi..?
- Jesteśmy w tej kwestii bardzo podobni. Tyle że ja zacieram ślady, bo lubię być blisko Xava. No i miała bym tylko niepotrzebne problemy jakbym musiała zmieniać szkoły lub co gorsza dołączyć do rodziców w Stanach... - westchnęła.
Przez chwilę oboje milczeliśmy.
- Zaczęło się od tego że Shinra, mój przyjaciel z podstawówki, osłonił mnie przed atakiem nożem, a ja wziąłem odpowiedzialność na siebie, żeby przez całe życie gnębić chłopaka, który to zrobił - wypaliłem. Skoro tak zareagowała na to co było dalej, mogłem spróbować. Ale prawdę, bo w kłamstwo już by nie uwierzyła - Dostałem kuratora sądowego, a gdy skończył się nadzór, rodzice wysłali mnie do innej szkoły.
Ophelia nie odpowiedziała od razu. Widać było że myśli nad tym, jak dokładnie chciałaby to skomentować.

Op? Sorry ze tak długo :/

Od Evansa Cd Kazumy

Westchnąłem widząc że Kazuma był bliski płaczu, zastanawiając się czy może wyjść i pozwolić mu dac upust emocjom, czy może zostać i...
Westchnąłem ponownie i podniosłem się z krzesła. Chłopak drgnął, ale nie spojrzał w moją stronę. Najwyraźniej stwierdził, że wyjdę bez słowa.
Błędne myślenie.
Usiadłem obok niego na łóżku i kiedy z zaskoczenie odwrócił się w moją stronę przyciągnąłem go do siebie i mocno objąłem.
- Zwykła choroba to nie duze problemy - mruknąłem - nikt sie przez nie nie będzie chciał ciebie pozbyć, a jeśli spróbują, bądź pewien, że zrobię co w mojej mocy żeby ci pomóc - powiedziałem. Sam nie wiem czemu, poprostu czułem że tak na pewno zrobię, a że zwykle działam pod impulsem, dałem się temu uczuciu ponieść.
Kazuma zadrżał z moich objęciach, ale nie wiedziałem jaką ma minę. Nie chciałem też jej sprawdzać, bo po pierwsze musiałbym go od siebie odciągnąć, a na pewno bardziej potrzebował uścisku niż gapiów, a po drugie nie bardzo chciałem naruszać jego prywatność. Może już to zrobiłem obejmując go, ale ta forma naruszania prywatności zdawała sie akceptowalna, za to patrzenie jak płacze...

Kazuma ? Ja nie jestem jakoś dobra jeśli chodzi o dramę tego typu ;-; znam się na bójkach itd., ale rany julek to mnie troszkę przerasta, więc przepraszam za niewybaczalną długość ;-;

Od Akane Cd Anthony'ego

Niby wszystko miało dzisiaj wyglądać tak przepięknie, a skończyło się tym, że się rozdzieliliśmy. Znając Anthony'ego i obecny stan w jakim go zostawiłam, wybuch i skończyło się to wizytą policji. Usiadłam sobie pod drzewem płaczącej wierzby. Miałam nadzieję, że Anthony przyjdzie i znajdzie mnie w godzinę, ale trwało to dłużej niż by się mogło to wydawać. Ludzie rozeszli się, a mi pozostało tylko czekanie. Lampy oświetliły drogę, lekki wiatr ustał, słońce schowało się za horyzontem, a księżyc powoli wychodził. Zrobiłam się śpiąca, aż w końcu zasnęłam.
~~~
Budząc się z samego rana przy pomocy budzika, wstałam i rozejrzałam się dookoła. Byłam w pokoju co oznaczało, że Anthony mnie wczoraj znalazł i przyniósł do pokoju. Po szybkiej kąpieli i ogarnięciu się pozostało mi tylko zjedzenie śniadania i pakowania się. Po śniadaniu zaczęłam się pakować, ale nie mogłam skończyć. Nigdzie nie było moich książek, a byłam pewna, że leżały na biurku. Założyłam na ramię torbę, ubrałam buty i kurtkę po czym skierowałam się do pokoju Anthony'ego. Nie pukałam nawet do drzwi, bo znając jego nawet nie miał czasu, aby je zakluczyć.
-Czas wstawać śpiochu - szepnęłam mu do ucha.
- Jeszcze pięć minut - powiedział zaspany głosem.
Był jeszcze czas, więc zrobiłam mu śniadanie, które mógł zjeść w drodze do szkoły i przy okazji spakowałam potrzebne książki.
-Wstawaj! - powiedziałam miłym głowę, ale nie pomogło. Powtórzyłam słowo jeszcze z kilka razy, ale NIC. Nie pozostało mi nic innego jak obudzić go w trochę drastyczniejszy sposób. Nalałam do szklanki zimnej, wręcz lodowatej wody. Nachyliłam szklankę, a na chłopaka twarz zleciało kilka kropel wody, przynosząc przy okazji bardzo dobry efekt.
- Będę czekać na korytarzu więc wystarczy, że się ubierzesz. - powiedziałam biorąc swoją jak i A-chana torbę.

<Anthony?>

Uwaga!

Na wasze konta na howrse, została wysłana pierwsza kartkówka ze znajomości Akademii. Proszę o wysłanie odpowiedzi do dnia 13.03.2017r. do godziny 20. Pamiętajcie, że to będą wasze pierwsze oceny! ^^
Pozdrawia administracja :)

Od Mikaela Cd Yuu

Dziś nastał kolejny piękny dzień w którym nie miało wydarzyć się nic niesamowitego, w końcu to tylko piątek, kolejny niczym nie różniący się dzień od pozostałych, no dobra różnił się on tylko tym że, dziś po zakończeniu zajęć pójdziemy wszyscy do siebie, i co zrobimy ? Wszystko bo już jutro, nadejdzie weekend, jedyna dobra wiadomość w tym dniu...
Rozleniwiony wstałem po woli z łóżka rozciągając się od niechcenia, mając ochotę zostać dziś w domu, sam nie wiem czemu ale nie miałem zbytnio ochoty by iść dziś do szkoły, pewnie to przez tą pogodę, jak na złość zaczęło padać, co ani trochę mi się nie podobało, w końcu chciał bym zobaczyć słońce, wolał bym już lato, wszystko byle by nie zimne podmuchu wiatru, i kropel deszczu których unikałem tak samo jak kot wody.
Czy się jej bałem ? Nie no nie przesadzajmy nie jestem chory by bać się wody, po prostu nie lubię zimnych kropli deszczu, nie lubię tak, że zimnego powierza, nie wspominając już o długiej liście stworzonej prze zemnie, w której dokładnie opisuje to czego nie znoszę robić czy tam jeść, może wydawać się to dziwne gdyż nie wyglądam na chłopaka który lubi wymyślać, czy narzekać na wiele głupich rzeczy, jednak mimo wszystko prawda jest taka, że więcej rzeczy mnie wkurza niż cieszy, najlepiej zamknął bym się w wielkim białym pudle bez okien i drzwi, pozostając tam sam na sam moimi myślami...
-No nic trzeba iść - Westchnąłem nie zadowolony wchodząc spokojnie do łazienki, gdzie trzeba było w miarę się ogarnąć, by jako tako wyglądać w szkole...
Piętnaście minut zajęło mi przygotowywanie się do szkoły, szczerze to chyba mój nowy rekord, zawsze zajmowało mi to dużo więcej czasu.
Zamyślony westchnąłem cicho wychodząc z łazienki, zszedłem po schodach na dół, kierując się bez słowa do kuchni, gdzie spakowałem już gotowe śniadanie, ubrałem na sienie kurtkę, buty do ręki wiozłem torbę, telefon, słuchawki i ruszyłem w długą i męczącą drogę do szkoły.
Droga do szkoły zajęła mi niecałe piętnaście minut, w sumie pierwszy raz szedłem do szkoły tak długo, a przy tym tak niechętnie, szczerze sam nie wiedziałem dla czego zachowywałem się tak dziwnie, przecież zawsze lubiłem chodzić do szkoły, a tu proszę, od jakiegoś czasu, nie mam nawet ochoty widzieć jej, nie wspominając już o wchodzeniu tam czy uczeniu się.
Zatrzymał się przed bramą wejściową do szkoły, unosząc swoją głowę, wciąż zastanawiając się czy chce tam wejść, w końcu zawsze mogę jeszcze zrezygnować.
~Eh, nie przecież nie mogę od tak olać zajęć - Mruknąłem sam do siebie w myślach, wyciągając z kieszeni telefon, kierując swój wzrok na ekran telefonu, po woli idąc przed siebie, nie patrząc na to gdzie i jak idę, może właśnie dla tego wpadłem na jakiegoś chłopaka, wypuszczając z ręki telefon który upadł na ziemię.
-P-przepraszam....Nic ci nie jest? -Spytał szybko, chyba odrobinę zawstydzony swoim zachowaniem.
Spojrzałem na niego mrużąc swoje oczy, szczerze mówiąc miałem ochotę mu coś powiedzieć, jednak zamiast obrażać go i drzeć się na cały plac szkolny, skupiłem swój wzrok na telefonie, odsunąłem od siebie chłopaka, olewając go całkowicie, bez słowa podszedłem do niego podnosząc o z ziemi.
-No świetnie - Mruknąłem wycierając ekran zabłoconego telefonu.
Dopiero po chwili znów kierując swój wzrok na twarz chłopaka, dopiero teraz przypomniałem sobie, że on tu był.
-Nie, jak widzisz jeszcze żyje - Mruknąłem chowając telefon do kieszeni, przyglądając mu się uważnie, sam nie wiem czemu ale kogoś mi przypominał, tylko hym nie wiem kogo, a może tylko mi się zdaje, z resztą nie ważne.
Westchnąłem cicho poprawiając swoją koszulę, chcąc wyminąć chłopaka bez słowa po prostu odejść, w końcu to miałem w zwyczaju.
-Jeszcze raz przepraszam - Zawołał.
Słysząc jego słowa westchnąłem cicho kręcąc swoją głową, ponownie odwracając głowę w jego stronę.
-No już, już wyluzuj, nic mi nie jest, okej ? Spokojnie nie martw się tak - Westchnąłem patrząc na jego twarz., wyciągając do niego swoją dłoń.
-Tak po za tym nazywam się Mikael, dla przyjaciół Mika - Odparłem spokojnie, raz w życiu starając się być miłym…

<Yuu ? Nie spodziewane wiem xd >

Nowy Uczeń

 Mikaela Hyakuya

Ksywka: Mikuś, Miki chodź woli by zwracano się do niego pełnym imieniem, lub zdrobnienie Mika.
Wiek: 18 lat
Płeć: Mężczyzna 
Klasa: 2b

czwartek, 9 marca 2017

Od Kichi

~Szybciej, szybciej, szybciej, proszę, błagam, błagam.....nie, nie ,NIE! Przecież nie mogę spóźnić się pierwszego dnia do szkoły?! -Parsknęłam, zła na samą siebie w myśli biegnąc sprintem w stronę głównego budynku szkoły. Na szczęście miałam świetną kondycję i do klasy wparowałam zdyszana równo z dzwonkiem.
-K sozhaleniyu, ya opozdal! -Krzyknęłam na wejściu, co z rosyjskiego oznaczało "przepraszam za spóźnienie", jednak szybko orientując się, że to nie Rosja, poprawiłam się na odpowiedni język. -To znaczy.....Przepraszam za spóźnienie....-Wydukałam zawstydzona własną głupotą i uśmiechnęłam się niezręcznie.
-Nowa uczennica, tak? Jak mniemam panna Kichi....-Profesor skrzywił się widocznie niezadowolony.
-T-tak....Jeszcze raz przepraszam....-Podrapałam się po karku, odwracając wzrok gdzieś w bok. Nagle podłoga stała się bardzo ciekawym obiektem, równolegle ułożone, dębowe deski wyglądały na stare, jednak zadbane i czyste.
-Dobrze....Usiądź....-Westchnął nauczyciel, a ja szybko czmychnęłam do ławki. Usiadłam na samym końcu klasy i wypakowałam potrzebne książki... Lekcje zleciały mi bardzo szybko, jednak nie miałam ochoty wracać do akademika. Spokojnym krokiem wyszłam ze szkoły i usiadłam na jednej z odosobnionych ławek na dziedzińcu, słońce przyjemnie grzało moją skórę, zmrużyłam oczy i odetchnęłam głębiej. Może i była zima, jednak w porównaniu z moim rodzinnym krajem bardziej przypominała mi wiosnę, niż zimę. Oparłam plecy o szczeble ławki, spoglądając w leniwie wlokące się po niebie białe obłoki. Byłam tu drugi dzień, a już tęskniłam za Petersburgiem.
-Hej.....-Usłyszałam czyjś głos, powoli odwróciłam głowę i spojrzałam na ową osobę. -Jest już grubo po lekcjach...Czemu tu siedzisz? -Usłyszałam dziwne jak dla mnie pytanie, westchnęłam cicho i spojrzałam w oczy osobnikowi.
-Bardzo podoba mi się tutejsze niebo.... -Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc ciepło na przysiadającą się osobę, widocznie zaskoczoną moją odpowiedzią.
-A czym się różni to niebo, od tego tam gdzie byłaś wcześniej? -Znów spojrzałam w chmury i zamrugałam parę razy.
-To jasne, to jest tutaj, a tamto jest tam, tutaj patrzę na nie inaczej, niż spojrzałabym tam.....W końcu nie ma dwóch takich samych rzeczy....prawda? -Nie spuściłam wzroku z chmur, wpatrując się w nie jak w film, lub jakiś obraz.

Ktoś jest na tyle odważny aby popisać z tą wariatką?

Nowa uczennica

 Kichi Nikiforov

Ksywka: Kicia/Kita
Wiek: 18 lat
Płeć: Kobieta 
Klasa: 2a

Od Yuu

Ostatni raz wybiłem silnym ruchem piłkę, która poszybowała w stronę kosza i perfekcyjnie wpadła w sam jego środek, przechodząc przez siatkę, aby następnie wylądować na parkiecie sali gimnastycznej i odbić się parę razy. Przeciągnąłem zbolałe mięśnie ramion po treningu, ziewając głośno, jakoś nie specjalnie przejmując się w tym momencie kulturą, nie kwapiąc się by zasłonić usta. W końcu sala już dawno opustoszała, żaden z chłopaków na mnie nie czekał, ani nawet nie miał zamiaru czekać czy w ogóle się mną interesować. Bo po co? Jestem tylko jednym z wielu ludzi na tym świecie nie różniącym się niczym innym od 7 miliardów innych ludzi na tej planecie. Tak więc nie dziwiłem się, że nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, nawet nie próbował do mnie podchodzić, a nawet jeśli i znalazł się taki śmiałek, szybko i skutecznie go odstraszałem. Nogą przytrzymałem turlającą się leniwie piłkę, a następnie złapałem ją w blade dłonie i ruszyłem do składziku na sprzęt sportowy. Po drodze zgarnąłem mój ręcznik i zawiesiłem go sobie na szyi. szybko uporałem się z odłożeniem piłki i wyszedłem na szkolny dziedziniec ocierając pot z karku i czoła, czy trochę wilgotnych włosów. Nie zważając na to jak szedłem, przez przypadek wpadłem na kogoś. Osoba wytrącona z rytmu zachwiała się i już miała upaść, ale szybko złapałem ją za nadgarstek i podtrzymałem pod plecami.
-P-przepraszam....Nic ci nie jest? -Spytałem szybko, zawstydzony moją nieuwagą stawiając osobę w pionie.

ktoś?

Nowy uczeń

 Yuu Nikiforov
 
Wiek: 20 lat
Płeć: Mężczyzna 
Klasa: 4c

Od Tsuyoshi CD Lokiego

-No nie mam do nikogo pójść, a poza tym… Po co miałbym wyśmiewać kogoś? Każdy jest inny, a Ty jesteś osobą najbardziej oryginalną, jaką w całym życiu poznałem.- Odparłem poważnie i spojrzałem przed siebie.
- Ja też wesoło nie miałem, tak samo jak Ty, ale wierzę, że poznam kogoś kto będzie moją bratnią duszą. Wiem, że nie poznam tutaj nikogo z patologii, ale kujonów pewnie tutaj pełno. –Ugryzłem się w język. Czy powiedziałem, że jestem z patologii? On miał jakieś super moce, czy jak!?
- Z patologii? Różne rodziny bywają- Odparł i wyrównał ze mną krok.
- Ej, Tsu. Umiesz konno jechać?- Spytał po chwili.
- Umiem.- Odparłem krótko i zwięźle, nie chciałem nic więcej dodawać, przez to, iż powiedziałem o tym skąd pochodzę.

<Loki? Sorka, że tak krótko>

środa, 8 marca 2017

Od Martyny

Otworzyłam właśnie jedną z szafek na basenie. Westchnęłam, wkładając do niej swój plecak z yorkiem. Wyciągnęłam z niego etui na okulary, chowając je i zmieniając na soczewki. Zamrugałam kilka razy oczami, by się przyzwyczaiły, po czym zaczęłam się przebierać. Rodzice postanowili wysłać mnie do prestiżowej szkoły gdzieś w Irlandii. Uwielbiam ich po prostu… Od razu po przyjeździe zapytano mnie, do którego klubu chciałabym dołączyć. Klub pływacki… To nie powinien być aż taki zły wybór, zwłaszcza że nigdy w czymś takim nie byłam. Przynajmniej będę mogła rozwijać swoje umiejętności, a ojciec będzie ze mnie dumny. Po raz kolejny westchnęłam, zawieszając sobie okulary do pływania. Zamknęłam szafkę, biorąc ręcznik i oddalając się w stronę pryszniców. Po chwili już znajdowałam się przy słupku na basenie, chcąc z niego skoczyć. Weszłam na niego i nałożyłam okulary na oczy. Pochyliłam się, przygotowując się do skoku. Pomimo czepka na uszach, wyraźnie słyszałam, jak serce mi wali. Wzięłam jeden, uspokajający wdech. Znowu to uczucie… To, że ktoś cały czas na ciebie patrzy. Ktoś tu jest..? Potrząsnęłam przecząco głową, by odgonić od siebie tę myśl. Wpatrzyłam się w taflę wody przede mną. Taka spokojna, taka piękna… Lekko się uśmiechnęłam.
-Trzy…- zaczęłam po cichu odliczać. -Dwa…- odchyliłam się do tyłu, by po chwili skoczyć. Zanurkowałam w chłodnej, chlorowanej wodzie. Po chwili wyłoniłam się z niej, płynąc kraulem. Ignorowałam ból w prawym ramieniu, który doskwierał mi od rana. Teraz najważniejszy jest czas… Oraz to, by dopłynąć na drugi koniec toru, który aż taki krótki raczej nie był. Wyciągałam ręce z wody, by móc ponownie je zanurzyć i się odepchnąć. Będąc pod wodą, spojrzałam do przodu. Jeszcze kilkanaście metrów, jednak nie zwolniłam. Przyspieszyłam, mocniej machając nogami w basenie. Odchyliłam głowę w prawo, chcąc wziąć kolejny wdech powietrza, gdy nagle zobaczyłam, jak ktoś mi się przygląda. Lekko spanikowałam, jednocześnie ciesząc się, że ktoś jest zainteresowany moim pływaniem. Niestety przez ten jeden moment do moich ust dostała się woda, którą zaczęłam wykasływać. Stanęłam, nie przestając kaszleć. Złapałam się rękami o brzeg basenu, schylając głowę w dół. Po jakiejś minucie, w końcu już nic nie robiłam, oprócz ciężkiego oddychania. Jednak się zmęczyłam. Wzięłam wdech i zaczęłam wydychać powietrze w wodzie, by choć na chwilę uspokoić swoje serce, jak i sam oddech.
-Nic ci się nie stało?- usłyszałam nagle, gdy brałam kolejną porcję tlenu w płuca. Spojrzałam w górę i zobaczyłam osobę, która chyba wtedy mi się przyglądała.

<Ktoś chętny?>

Nowa Uczennica!

Martyna Demon
 Wiek: 17 lat
Płeć: Kobieta
  Klasa: 1c

Od Anthony'ego cd Akane

Dziewczyna odeszła. Może to i lepiej, wolałbym aby nie była świadkiem tego, jak będę robił awanturę właścicielowi cyrku. Długo czekać nie musiałem, a z namiotu zaczęli wychodzić ludzie, po skończonym spektaklu. Udałem się tam znów. Próbowali mnie wyrzucić "bo spektakl się zakończył", nie. Spektakl dopiero się zacznie.
****
Aferę jaką wywołałem sprowadziła się do przyjazdu policji. Sprawdzili wszystko, niestety, udowodnili im jedynie to, że zmuszali zwierzęta do niebezpiecznych sztuczek. Właściciel dostał mandat, ale nie usatysfakcjonowało mnie to. Niestety nic nie mogłem więcej zrobić. Szukałem dziewczyny jeszcze przez godzinę po wszystkich atrakcjach. Nie było jej. Udałem się do szkoły, na dach. Niestety, tam również jej nie znalazłem. Dzwoniłem, ale nie odbierała. Coś się stało? Nic jej nie jest? Może wyciszyła telefon? A jeśli jednak coś jej się stało? Różne myśli napływały mi do głowy, niektóre najczarniejsze scenariusze tworzyły, a inne jakieś najzwyklejsze sytuacje, które się zdarzają. Niestety, ja wierzę raczej czarnym scenariuszom mimo wszystkich trzeźwych i racjonalnych zaprzeczeń. Udałem się do miasta, przeszukałem je chyba całe. Udałem się do parku i znów zacząłem poszukiwania. Jeszcze moment a dzwoniłbym na policję, na całe szczęście zauważyłem wpół leżącą pod drzewem dziewczynę. Z dobrze znaną mi sylwetką. Podszedłem bliżej. Była to Akane. Boże jak ona mnie wystraszyła. Chłodno już się zrobiło i ciemno. Najwyraźniej przysnęła. Ale co robiła w tak dalekim miejscu? o nie było teraz ważne. Wziąłem ją delikatnie na ręce, aby jej przypadkiem nie obudzić. Dotarłem z nią do akademii, jutro mieliśmy lekcję, dlatego zaniosłem ją do jej pokoju, po czym wróciłem do siebie z jej książkami. Przynajmniej będzie pretekst aby przyszła z rana. A tak poza tym trzeba było jeszcze odrobić pracę domową. Strasznie mnie wystraszyła kiedy nie odbierała. Myślałem, że na zawał zejdę. Czipa jej zamontuje to przynajmniej nie zgubię jej. Dobry to pomysł. Zawsze będę wiedział gdzie jest...

Akane?? Xddd Długość - 0,0001% tego co chciałam uzyskać. Wybacz ale późno piszę ;-;

Od Kazumy cd Evansa

Wlepiłem wzrok w ścianę, podkuliłem nogi, oplotłem je rękoma i przycisnąłem do klatki piersiowej, kładąc jednocześnie głowę na kolanach.
- Dziękuję i... przepraszam. - wymruczałem cicho.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Za co? - zapytał.
- Zrobiłeś dla mnie dużo, przynajmniej ja tak to odbieram, a ja wciąż sprawiam same kłopoty. - powiedziałem. - Nic dziwnego więc, że każdy tak szybko się mnie pozbywa. - dodałem bardzo cicho, powiedziałem to raczej do siebie niż do chłopaka, ale mimo wszystko usłyszał to.
- Powiesz mi o tym coś więcej? Nie rozumiem zbytnio. - powiedział wlepiając we mnie pytające a za razem... zaniepokojone spojrzenie?
Przeniosłem wzrok na Evansa, patrzyłem na niego słabo przez dość długi czas. Nie wiedziałem co mówić. Pierwszy raz nie byłem w stanie wysilić się na skłamany uśmiech, który zresztą zawsze odbierany był jako szczery.
- Lekarz nie powiedział mi wszystkiego, prawda? - zapytałem momentalnie zmieniając temat. - Zresztą. Nieważne. - dodałem po chwili ciszy.
- Coś się stało? - zapytał, nie odrywając ode mnie wzroku.
Mocniej przycisnąłem nogi i zamknąłem oczy. Czy coś się stało? Wszystko. Stało się to, że się tu pojawiłem. Nie w szpitalu. Na świecie. Stało się to, że żyję. Stało się to, że zawsze sprawiam kłopoty, same kłopoty. Stało się to, że mam tego wszystkiego dosyć...
- Nie. Nic. - odparłem, wysilając się na lekki uśmiech i otworzyłem oczy, spoglądając na chłopaka. - Czyli co? Z wypadów do kawiarni nici? - zapytałem, śmiejąc się lekko.
- Najpierw wyzdrowiej. - uśmiechnął się.
Standard. Nie był to szczery uśmiech, widziałem w jego oczach coś, jakby zmartwienie? Chyba w mojej wyobraźni. Nie wiedziałem, czy zorientował się, że udaję. Nie wiem tego. Nigdy, nikt nie zauważył. Nikt. Nigdy. Więc teraz było zapewne identycznie. //Na ustach uśmiech, a w sercu ból... to jedna z najtrudniejszych życiowych ról...//
- Kazuma? - dotarł do mnie głos chłopaka.
- T-tak? - zapytałem, "wracając" na ziemię.
- Powtórzę pytanie. Czy powiesz mi coś więcej o tym, o czym wspomniałeś wcześniej? - zapytał, cały czas się we mnie wpatrując.
- Nie ma tu co mówić. - powiedziałem ze słabym uśmiechem. - Myślisz, że z jakiego powodu tu trafiłem? - zapytałem retorycznie. - Kiedy znów zacznę sprawiać problemy, szkoła na pewno odeśle mnie tam. - powiedziałem, powstrzymując się od krzyku.
- Tam? - zapytał, jakoś ostrożnie?
- Znowu będę odsyłany. Jak zwykle, pozbędą się mnie, jak tylko zaczną się kłopoty. Które ściągam na siebie jak magnes. - wymruczałem. - Tam. Czyli... znowu... do domu dziecka. Jakby nie mogli dać mi już świętego spokoju. - schowałem głowę w kolana. - Jakby nie mogli tego zakończyć. - głos mi się załamał.
Nienawidziłem tego. Problemy. Zawsze je ściągałem. A kiedy pojawiały się problemy, szukano mi nowej "rodzinki". Chciałem krzyczeć, płakać i wreszcie dać wypłynąć emocjom, które się kumulowały. Ale nie mogłem. Starałem się powstrzymać od szlochu. Kiedy Evans stąd tylko wyjdzie, z pewnością się rozpłaczę. Ale nie chciałem płakać przy nim. To byłoby zbyt wiele. Jak znów będę musiał wyjechać, najlepiej by było, gdyby nikt tutaj nawet nie myślał o mnie, po moim "zniknięciu"...

Evans? Drama trochę (bardzoo) no ale cóż. Dłuższego nic nie napisze oprócz dramy (tylko dramy wychodzą mi dłuższe xdd) Spokojnie, niedługo będę zwalać na ciebie i na innych ściany tekstu xdd
Theme by Bełt