środa, 22 marca 2017

Od Anny

Stałam przez lodowiskiem zastanawiając się, czy wejść do środka. Spojrzałam na łyżwy, które trzymałam w dłoni rozmyślając nad tym, czy jeszcze umiem jeździć. Ostatni raz robiłam to dwa lata temu. Teraz bynajmniej przekonam się, czy można zapomnieć czegoś takiego, jak jazdy na łyżwach. W końcu zdecydowałam, że wejdę do środka.

-Dwie godziny wcześniej-

Obudziłam się dosyć późno i dopiero wtedy, kiedy ktoś walił w moje drzwi. Był to jakiś mężczyzna z paczką w dłoni. Nie znałam go, wyglądał mi na jakiegoś kuriera. Podpisałam jakąś kartkę i odebrałam przesyłkę. Położyłam ją na stole i otworzyłam ją wtedy, gdy się ogarnęłam; ubrałam, zjadłam i pomalował się. Wpierw przeczytałam karteczkę na samej górze. Była to mama, która chciała o sobie dać znać i jako spóźniony prezent na urodziny przysłała mi łyżwy. Ona przynajmniej coś mi kupiła, tata nawet nie dął o sobie znać. Świetnie, zawsze mi okazują, że mnie kochają.
Rozpakowałam prezent i je przymierzyłam. Były idealne, ale od razu musiała je zdjąć ze względu na podłogę. Miałam się nie pakować w kłopoty, prawda? Moja współlokatorka już dawno wstała i postanowiła najwidoczniej mnie opuścić. Ja także postanowiłam wyjść z pokoju, w celu przetestowania łyżew. Ale zrobiłam to o wiele później, ponieważ chciałam pospać jeszcze tą godzinkę.

-Teraz-

Wejść? Nie wejść. Wejść? Nie wejść. Wejść? Weszłam.
Stanęłam w kolejce na dwie minuty, po czym kupiłam sobie jeden razowy bilet, oraz żeton do szafki, aby pochować rzeczy. Przebrałam swoje obuwie, a gdy stanęłam, nogi mi nieco drżały. Tak, te dwa lata dawały po sobie znać, ale tylko przez parę sekund. Gdy wykonywałam pierwsze ruchy, coraz łatwiej mi było złapać równowagę, a moje nosi przyzwyczaiły się do łyżew. Najwidoczniej moja matka jeszcze pamiętała, że noga przestała mi rosnąć i został mi tylko taki numer, który nie zmieniła się przez pięć lat.
Opierałam się o framugę i cierpliwie czekałam, aż będę mogła wejść. Za pięć minut poprzednia grupa wyjdzie z lodowiska i przyjdzie nasza kolej. Tylko pięć minut. Tylko chwila. A jednak mi się dłużyło i to okropnie. Chciałam natychmiast stanąć na śliskim lodzie i sprawdzić, czy tej jazdy się nie zapomina. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Włączyłam internet, a następnie wattpada, na którym zaczęłam czytać książkę pod tytułem: "Wieczna". Według mnie to świetna książka. Nawet nie przeszkadzał mi romans w niej zawarty. Była to opowieść o "innej" dziewczynie, która przeżyła próbę samobójstwa. Próbowali z niej zrobić maszynę do zabijania, udało im się, ale ona zaczynała sobie wszystko przypominać. Aktualnie byłam na wątku, w którym obmyślała z przyjacielem plan ucieczki.
- Hej, widzę, że coś czytasz - podniosłam wzrok na jakieś bruneta, który zagląda mi w telefon. Zmarszczyłam brwi.
- Nie zaglądaj mi w ekran - fuknęłam blokując telefon i go chowając do kieszeni. Usłyszałam raptownie ten charakterystyczny dźwięk, który oznaczał, że nadeszła nasza kolej. Gdy wszyscy ludzie z wcześniejszej grupy wyszli z pomieszczenia, przecisnęłam się przez ludzi i znalazłam się na początku kolejki. Nie zwracałam uwagi na jakieś pomruki czy uwagi. Dałam bilet dla mężczyzny i weszłam na lód. Automatycznie złapałam się barierki, ponieważ nogi miały chęć się rozjechać na boki.
- Może pomóc? - usłyszałam ten sam niski, a zarazem radosny głos bruneta. Pokręciłam przecząco głową odpychając się jedną nogą i próbując jechać do przodu. Dwa lata... Czy to nie za dużo?
- Poradzę sobie - mruknęłam bardziej sama do siebie i odepchnęłam się drugą nogą. Mogłam się puścić barierki i przez pierwsze sekundy płynnie jechałam, gdy na mojej drodze nie pojawiła się dziewczyna. Wyglądała na moją rówieśniczkę, jednak z tą różnicą, że była miła. Od razu mnie przeprosiła, a ja tylko mruknęłam coś nie wyraźnie pod nosem, wstałam szybko i nie zwracając na nią uwagi pojechałam dalej.
- Kulturą to ona nie grzeszy - usłyszałam, ale zignorowałam to. Parę mocniejszych i szybszych pchnięć i w końcu złapałam idealnie równowagę. Nie musiałam już trzymać się barierki, tylko swobodnie jechać. Ręce założyłam z tyłu, wyprostowałam się nieco i spokojnie jechałam do przodu, pomału się odpychając, ale bardzo płynnie. Zamknęłam oczy chcąc poczuć ten cały chłód, co było moim błędem. Wpadłam na jakąś osobę, a los znowu chciał mnie poniżyć. Był to znowu ten sam brunet, którego spotkałam wcześniej dwa razy.
- Może jednak chcesz mojej pomocy? - zapytał miło się uśmiechając. Ugh... jak można być takim radosnym człowiekiem? To jest okropne! Ale przyjęłam jego dłoń, po czym pomógł mi wstać. Stałam blisko niego. Za blisko... odepchnęłam się od niego mrucząc cicho pod nosem jakieś podziękowania i ruszyłam do przodu, a on za mną.
- Poczekaj - usłyszałam, ale ja nie zwolniłam, raczej przyspieszyłam. Czego on ode mnie chciał? - Jak się nazywasz? - zapytał, gdy był obok mnie i w pewnym momencie zagrodził mi drogę. Skubaniec, szybki i zwinny.
- Anna - powiedziałam z nadzieją, że da mi spokój, ale to się nie stało.
- Ładne imię - przyznał. - Ja nazywam się Oliver - uśmiechnął się miło. chciał złapać moją dłoń i ucałować, ale ja cofnęłam i ruszyłam przed siebie. - Ej, co taka ponura? - zapytał jadąc tyłem na przeciwko mnie. Dobra, tu akurat mi imponuję, to nie jest łatwe. Sama próbowałam i nawet jeśli umiałam, to jednak ciężko było się tego nauczyć.
- A ty czemu taki wesoły?
- Korzystam z życia - uśmiechnął się. Prychnęłam wymijając go.
Męczyłam się z nim bardzo długo. Praktycznie był obok mnie ciągle, nawet jeśli próbowałam od niego uciec, on mnie doganiał. Gdy się zatrzymywałam, robił to w tym samym momencie. Denerwował mnie, bo próbował na chama nawiązać ze mną rozmowę. Udało mu to się dopiero wtedy, kiedy dowiedziałam się, że także czytał "Wieczną". Nie sądziłam, że trawię na osobę, która także korzysta z wattpada i jeszcze czyta to samo, co ja. Byłem wręcz w stu procentach pewna, że to z powodu romansu, ale gdy powiedział, że lubi walkę, krew i morderstwa, aż przestałam go wyzywać i odpychać. Lepiej! Zaczęłam z nim rozmawiać. Był całkiem miły, co mnie nieco irytowało. Po za tym ciągle się uśmiechał, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Całe swoje skupienie skierowałam na lodowisko, kiedy się ścigaliśmy. Na szczęście nie dawał mi forów, wygrał. Stwierdził, że gdybym nie zrobiła dwuletniej przerwy, nie poradziłby sobie ze mną.

-Następnego dnia-

Ciekawie dosyć było. Poszłam z Olivier'em do baru, aby trochę wypić. Dałam się zaciągnąć na jeden taniec i to było tyle. Wróciłam do siebie jakoś przed północą, bo nie miałam ochoty dłużej siedzieć wśród tylu ludzi. Potem już się z nim nie zobaczyłam. Dlaczego? Był z Anglii. Chyba, że kiedyś bym odwiedziła ojca, który się nie odzywa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt