Szczerze mówiąc ucieszyłem się, kiedy przyszedł Evans. Ostatni w ogóle dużo czasu z nim spędzałem. Stałem się spokojniejszy kiedy wczoraj powiedział, że zrobi wszystko aby mi pomóc, jednak mój wyjazd został już zatwierdzony. Kilka dni temu dostałem telefon, że znów jakaś rodzina chce mnie zgarnąć. Mogliby skończyć już, ale nie, lepiej zniszczyć doszczętnie moją psychikę. Nie rozumiem jeszcze dlaczego, ale czuje, że z Evansem mógłbym zostać gdziekolwiek. Będąc z nim, czułem się bardziej bezpieczny, niż z policją.
- O czym tak myślisz? - dotarł do mnie głos chłopaka.
- O niczym. - uśmiechnąłem się, siadając po turecku na łóżku szpitalnym. - Evans?- zapytałem.
- Coś się stało? - zapytał, patrząc na mnie chyba zaniepokojony.
- Chciałem zapytać, co byś zrobił, gdybym musiał jednak wyjechać. - powiedziałem patrząc na kołdrę. - Po prostu pytam. Nie oczekuję niczego. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, chociaż właśnie moja dusza rozpadała się na miliony cząstek.
- Jak to co? - uśmiechnął się. - Co to w ogóle za pytanie? Nie wyjedziesz. - odparł.
- Teraz tak mówisz. Ale jak dojdzie co do czego, to wiesz, że wyjadę? No chyba, że ktoś z okolicy mnie weźmie, a to raczej niemożliwe. - powiedziałem, nadal się uśmiechając. - Dostałem ostatnio telefon. Znów chcą mnie gdzieś wysłać. Nic nie jest jeszcze pewne, bo muszę się z tymi ludźmi spotkać. Ale jeżeli się zdecydują... - zamilkłem. Właśnie wszystko rozwalało mnie od środka. - Wyjadę do Los Angeles. - dodałem przenosząc wzrok na chłopaka.
- Nie uśmiechaj się fałszywie. - powiedział. - Nigdzie nie wyjedziesz. - powiedział pewnie.
Skąd on miał tyle pewności siebie to ja nie mam pojęcia. Mimo, że nie utwierdził tego co mówił, chciałem za wszelką cenę mu wierzyć. No i żeby tak się stało. Na prawdę nie chciałem nigdzie jechać. Zwłaszcza teraz. Kiedy mam znów ochotę żyć, śmiać się i spędzać czas z ludźmi. /...Evans. Gdybym mógł tylko. Zamieszkałbym nawet z tobą. Ale nie mogę. Nie chcę sprawiać ci jeszcze większych kłopotów.../ pomyślałem. Po czym zaśmiałem się lekko. Co ja w ogóle myślę. To nigdy nie byłoby możliwe. Nie ważne co by się nie działo. Na to nikt by się nie zdecydował. No chyba, że serio, miałby nierówno pod sufitem.
Evans? B-E-Z-W-E-N ;-; Wybacz xdd nie mam pomysłu kompletnego. Ale coś tam napisać mi się udało.
(ekhem xdd spokojnie. Nie będzie musiał go adoptować XD Tak wymyśliłam na szybko, zrezygnują, albo coś XDD)
- O czym tak myślisz? - dotarł do mnie głos chłopaka.
- O niczym. - uśmiechnąłem się, siadając po turecku na łóżku szpitalnym. - Evans?- zapytałem.
- Coś się stało? - zapytał, patrząc na mnie chyba zaniepokojony.
- Chciałem zapytać, co byś zrobił, gdybym musiał jednak wyjechać. - powiedziałem patrząc na kołdrę. - Po prostu pytam. Nie oczekuję niczego. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, chociaż właśnie moja dusza rozpadała się na miliony cząstek.
- Jak to co? - uśmiechnął się. - Co to w ogóle za pytanie? Nie wyjedziesz. - odparł.
- Teraz tak mówisz. Ale jak dojdzie co do czego, to wiesz, że wyjadę? No chyba, że ktoś z okolicy mnie weźmie, a to raczej niemożliwe. - powiedziałem, nadal się uśmiechając. - Dostałem ostatnio telefon. Znów chcą mnie gdzieś wysłać. Nic nie jest jeszcze pewne, bo muszę się z tymi ludźmi spotkać. Ale jeżeli się zdecydują... - zamilkłem. Właśnie wszystko rozwalało mnie od środka. - Wyjadę do Los Angeles. - dodałem przenosząc wzrok na chłopaka.
- Nie uśmiechaj się fałszywie. - powiedział. - Nigdzie nie wyjedziesz. - powiedział pewnie.
Skąd on miał tyle pewności siebie to ja nie mam pojęcia. Mimo, że nie utwierdził tego co mówił, chciałem za wszelką cenę mu wierzyć. No i żeby tak się stało. Na prawdę nie chciałem nigdzie jechać. Zwłaszcza teraz. Kiedy mam znów ochotę żyć, śmiać się i spędzać czas z ludźmi. /...Evans. Gdybym mógł tylko. Zamieszkałbym nawet z tobą. Ale nie mogę. Nie chcę sprawiać ci jeszcze większych kłopotów.../ pomyślałem. Po czym zaśmiałem się lekko. Co ja w ogóle myślę. To nigdy nie byłoby możliwe. Nie ważne co by się nie działo. Na to nikt by się nie zdecydował. No chyba, że serio, miałby nierówno pod sufitem.
Evans? B-E-Z-W-E-N ;-; Wybacz xdd nie mam pomysłu kompletnego. Ale coś tam napisać mi się udało.
(ekhem xdd spokojnie. Nie będzie musiał go adoptować XD Tak wymyśliłam na szybko, zrezygnują, albo coś XDD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz