Swobodny ruch ręką, nieznaczny skręt w bok...nie udało się, od nowa. Westchnąłem ciężko, zmazując całe dotychczasowe dzieło, by po chwili ponownie pochwycić ołówek, wprawiając w ruch nie doświadczoną jeszcze dłoń, nieudolnie próbującą osiągnąć mistrzostwo. To zaledwie kilka pociągnięć, jednak okazały się one rzeczą tak ciężką i nieosiągalną, iż postanowiłem porzucić bezowocne starania, skupiając się na o wiele ciekawszych czynnościach. Odłożyłem niemal nieużywany notes na siedzenie, samemu kładąc się tuż obok. Czyżby malunek nie był jednak umiejętnością łatwo przyswajalną? Czyżbym nie okazał się godzien zgłębienia technik, którymi posługiwali się pradawni artyści? Cóż za strata, obecna sztuka potrzebowała reformy, a dokładniej kogoś, kto narzuci pozostałym coś zupełnie nowego, co spróbują powielić...Oh tak, kopiarstwo i brak własnej wyobraźni, właśnie to wyróżnia współczesnych samozwańczych artystów, czyniąc z nich pospolitych amatorów, nie godnych okrzyknięcia tytułem identycznym, jak sam Picasso, czy Michał Anioł.
Uśmiechnąłem się z przekąsem, ociężale kartkując mój własny szkicownik. Cały aż emanował śmiercią i nekromancją, której zagadnienia wydawały się dla mnie niezwykle interesującym tematem. Powrót do średniowiecza, danse macabre, ukazujące sprawiedliwość i równość, jak nic innego na tym świecie. Duchy i paskudne maszkary dla wielu wydają się czymś nie normalnym, odrażającym i paskudnym, jednak na swój własny sposób budziły moją sympatię. Bezkresny i tajemniczy, nieznany nikomu na tym świecie wymiar, do którego trafiają potępione dusze...iście fascynujące i warte swojego miejsca w obecnie wymierającej popkulturze.
Przewróciłem następną kartkę, poświęcając jej nieco więcej czasu, niż którejkolwiek pozostałej. Znajome rysy twarzy i burza czarnych loków, opadająca na średniej wielkości biust...była piękna. Anioł w ludzkiej skórze, którego uczucia zesłały do piekła, biedna Lilly, moja mała, biedna Lilly. Przejechałem palcami po portrecie kobiety, pobudzając tym samym falę bolesnych wspomnień, które wyraźnie dawały o sobie znać. Zamknąłem oczy, wsuwając przedmiot do kieszeni.
-Nie powinienem był cie przeglądać, mój drogi.- westchnąłem ciężko, po raz kolejny gładząc opuszkami miejsce, w którym owy notatnik się znajdował- Paskudny z ciebie przyjaciel.
Szczerze mówiąc nigdy nie wierzyłem, że wspomnienia mają jakąkolwiek moc, że są w stanie nas poruszyć. Traktowałem je jak przemijające obrazy, które co jakiś czas pojawiają się w naszej głowie, by przypomnieć o czasach, które już nigdy nie powrócą. Żałosne i słabe, bez których każdy z nas mógłby się obejść. Nienawidziłem ich całym sercem, szukając "złotego środka", który pozwoliłby mi na wyzbycie się irytujących filmowych klatek, nawiedzających me myśli coraz częściej. Westchnąłem ciężko, przecierając skronie. Dlaczego coś tak paskudnego musiało kiedykolwiek powstać? Jakim cudem impresjoniści dostrzegali piękno w czymś tak odrażającym, nawiedzającym ludzi nawet we śnie? Nie rozumiem i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem. Rozchyliłem zmęczone powieki, zdając sobie sprawę, że nareszcie dojechałem na miejsce i niemal przegapiłem swój przystanek. W pośpiechu zabrałem swoje rzeczy, wychodząc z autobusu. Niewiele brakowało, bym przespał cel swej podróży, dojeżdżając do kompletnie nieznanego miejsca. Wszystko było winą wspomnień.
Ociężale ruszyłem przed siebie, a delikatny wiatr pieścił lodowatą skórę. Cisza, tak przyjemna i dająca do myślenia. Czyżbym nareszcie znalazł idealne dla siebie miejsce, w którym będę w stanie odpocząć od irytującego, miejskiego zgiełku i pozbawionych zdolności myślenia ludzi? Wziąłem głęboki wdech, otwierając drzwi ogromnego budynku, którego architektura przypominała mieszankę stylu klasycystycznego i barokowego, tworząc niezwykle interesującą kompozycję.
Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
~~
- Daichi Fujimoto, rodzony Ukraińczyk, od którego radziłbym się trzymać z daleka.- zacząłem, próbując już na starcie zniechęcić do siebie wszelkie obecne tu istoty- Reszta informacji jest wam nie potrzebna i lepiej, żeby w ogóle was nie interesowała.- uśmiechnąłem się złośliwie, zajmując jedno z wolnych miejsc na krańcu sali
Miałem ogromną nadzieję, że uprzejme przywitanie skutecznie wpłynie na uczniów, którzy nie będą nawet próbować nawiązać rozmowy. Nie potrzebuję ludzi, nie chcę ich u swego boku. Zbyt wiele straciłem przez pseudo inteligentne istoty. Nie mam zamiaru skończyć jeszcze gorzej, znosić kolejnych tragedii. Pragnę jedynie spokoju.
~~
Tak potwornie wyczekiwany przeze mnie dzwonek nareszcie zadzwonił, sprawiając, że wszyscy poderwali się na równe nogi, przepychając się przy wyjściu z klasy. Nie miałem zamiaru się do nich upodabniać, przypominając rozbestwione bydło, więc w spokoju zaczekałem, aż każdy z uczniów opuści pomieszczenie. W spokoju wyszedłem z sali, powolnym krokiem sunąc po korytarzu. Unikałem wszelakich spojrzeń, pragnąc zaszyć się gdzieś samotnie i poświęcić się własnej twórczości. Nie miałem bladego pojęcia co ze sobą zrobić, a bezsensowne włóczenie się po korytarzach wydawało się niezbyt ciekawym zajęciem. Postanowiłem od razu udać się pod klasę, w której zaczynałem następną lekcję. Dwie godziny chemii, jakże cudownego przedmiotu, na którym nie będę musiał się przemęczać. Mimo wszystko poczułem się zaniepokojony. Pod drzwiami znajdowało się zbyt wielu ludzi, z którymi nie uczęszczałem do jednej klasy. Czyżbym pomylił numery? Ponownie spojrzałem na zmiętą kartkę papieru. Wszystko się zgadzało, więc dlaczego widziałem ogrom nowych twarzy? Uważnie przestudiowałem plan lekcji, zauważając, że są one łączone z inną klasą, której danych nie potrafiłem rozpoznać. To tłumaczyłoby natłok obcych ludzi. Mam nadzieję, że nie zostanę zmuszony do nawiązywania jakichkolwiek relacji.
~~
-Witajcie, dzisiaj wymyśliłem dla was coś zupełnie nowego, innowacyjnego, co mam nadzieję przypadnie wam do gustu.- nauczyciel uśmiechnął się szeroko, siadając za masywnym biurkiem- Otóż dzisiejsza lekcja będzie miała charakter praktyczny, przeprowadzicie pewne doświadczenie. Dość skomplikowane zagadnienie, jednak nie powinno stanowić dla was większego problemu.- znów ten dobitnie szczery uśmiech, który powoli działał mi na nerwy- Przyrządzicie go w parach, które osobiście was dobiorę.- machnął uszykowanym wcześniej spisem nazwisk.
Westchnąłem ciężko na samą myśl o tym, że całe dwie godziny będę musiał użerać się z kompletnie nieznajomą osobą, która prawdopodobnie nie zrozumie przesłania, płynącego z oschłych spojrzeń i kamiennej twarzy. Świetnie, lepiej trafić nie mogłem. Pocieszał mnie jedynie fakt, że zlecone zadanie było banalnie proste, a szanse, że skończę je przed czasem i będę mógł w spokoju odpocząć wydawały się ogromne. Nauczyciel rozpoczął swoją małą zabawę, wyczytując kolejne nazwiska.
-Daichi Fujimoto...- dźwięk mojego nazwiska wyrwał mnie z jakichkolwiek rozmyśleń, zmuszając do powrócenia na ziemię- Więc to ty musisz być tym nowym, miło mi cię poznać...- kolejny uśmiech, który powoli stawał się niekomfortowy- Będziesz w parze z...
<Z kim?>
Uśmiechnąłem się z przekąsem, ociężale kartkując mój własny szkicownik. Cały aż emanował śmiercią i nekromancją, której zagadnienia wydawały się dla mnie niezwykle interesującym tematem. Powrót do średniowiecza, danse macabre, ukazujące sprawiedliwość i równość, jak nic innego na tym świecie. Duchy i paskudne maszkary dla wielu wydają się czymś nie normalnym, odrażającym i paskudnym, jednak na swój własny sposób budziły moją sympatię. Bezkresny i tajemniczy, nieznany nikomu na tym świecie wymiar, do którego trafiają potępione dusze...iście fascynujące i warte swojego miejsca w obecnie wymierającej popkulturze.
Przewróciłem następną kartkę, poświęcając jej nieco więcej czasu, niż którejkolwiek pozostałej. Znajome rysy twarzy i burza czarnych loków, opadająca na średniej wielkości biust...była piękna. Anioł w ludzkiej skórze, którego uczucia zesłały do piekła, biedna Lilly, moja mała, biedna Lilly. Przejechałem palcami po portrecie kobiety, pobudzając tym samym falę bolesnych wspomnień, które wyraźnie dawały o sobie znać. Zamknąłem oczy, wsuwając przedmiot do kieszeni.
-Nie powinienem był cie przeglądać, mój drogi.- westchnąłem ciężko, po raz kolejny gładząc opuszkami miejsce, w którym owy notatnik się znajdował- Paskudny z ciebie przyjaciel.
Szczerze mówiąc nigdy nie wierzyłem, że wspomnienia mają jakąkolwiek moc, że są w stanie nas poruszyć. Traktowałem je jak przemijające obrazy, które co jakiś czas pojawiają się w naszej głowie, by przypomnieć o czasach, które już nigdy nie powrócą. Żałosne i słabe, bez których każdy z nas mógłby się obejść. Nienawidziłem ich całym sercem, szukając "złotego środka", który pozwoliłby mi na wyzbycie się irytujących filmowych klatek, nawiedzających me myśli coraz częściej. Westchnąłem ciężko, przecierając skronie. Dlaczego coś tak paskudnego musiało kiedykolwiek powstać? Jakim cudem impresjoniści dostrzegali piękno w czymś tak odrażającym, nawiedzającym ludzi nawet we śnie? Nie rozumiem i prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem. Rozchyliłem zmęczone powieki, zdając sobie sprawę, że nareszcie dojechałem na miejsce i niemal przegapiłem swój przystanek. W pośpiechu zabrałem swoje rzeczy, wychodząc z autobusu. Niewiele brakowało, bym przespał cel swej podróży, dojeżdżając do kompletnie nieznanego miejsca. Wszystko było winą wspomnień.
Ociężale ruszyłem przed siebie, a delikatny wiatr pieścił lodowatą skórę. Cisza, tak przyjemna i dająca do myślenia. Czyżbym nareszcie znalazł idealne dla siebie miejsce, w którym będę w stanie odpocząć od irytującego, miejskiego zgiełku i pozbawionych zdolności myślenia ludzi? Wziąłem głęboki wdech, otwierając drzwi ogromnego budynku, którego architektura przypominała mieszankę stylu klasycystycznego i barokowego, tworząc niezwykle interesującą kompozycję.
Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
~~
- Daichi Fujimoto, rodzony Ukraińczyk, od którego radziłbym się trzymać z daleka.- zacząłem, próbując już na starcie zniechęcić do siebie wszelkie obecne tu istoty- Reszta informacji jest wam nie potrzebna i lepiej, żeby w ogóle was nie interesowała.- uśmiechnąłem się złośliwie, zajmując jedno z wolnych miejsc na krańcu sali
Miałem ogromną nadzieję, że uprzejme przywitanie skutecznie wpłynie na uczniów, którzy nie będą nawet próbować nawiązać rozmowy. Nie potrzebuję ludzi, nie chcę ich u swego boku. Zbyt wiele straciłem przez pseudo inteligentne istoty. Nie mam zamiaru skończyć jeszcze gorzej, znosić kolejnych tragedii. Pragnę jedynie spokoju.
~~
Tak potwornie wyczekiwany przeze mnie dzwonek nareszcie zadzwonił, sprawiając, że wszyscy poderwali się na równe nogi, przepychając się przy wyjściu z klasy. Nie miałem zamiaru się do nich upodabniać, przypominając rozbestwione bydło, więc w spokoju zaczekałem, aż każdy z uczniów opuści pomieszczenie. W spokoju wyszedłem z sali, powolnym krokiem sunąc po korytarzu. Unikałem wszelakich spojrzeń, pragnąc zaszyć się gdzieś samotnie i poświęcić się własnej twórczości. Nie miałem bladego pojęcia co ze sobą zrobić, a bezsensowne włóczenie się po korytarzach wydawało się niezbyt ciekawym zajęciem. Postanowiłem od razu udać się pod klasę, w której zaczynałem następną lekcję. Dwie godziny chemii, jakże cudownego przedmiotu, na którym nie będę musiał się przemęczać. Mimo wszystko poczułem się zaniepokojony. Pod drzwiami znajdowało się zbyt wielu ludzi, z którymi nie uczęszczałem do jednej klasy. Czyżbym pomylił numery? Ponownie spojrzałem na zmiętą kartkę papieru. Wszystko się zgadzało, więc dlaczego widziałem ogrom nowych twarzy? Uważnie przestudiowałem plan lekcji, zauważając, że są one łączone z inną klasą, której danych nie potrafiłem rozpoznać. To tłumaczyłoby natłok obcych ludzi. Mam nadzieję, że nie zostanę zmuszony do nawiązywania jakichkolwiek relacji.
~~
-Witajcie, dzisiaj wymyśliłem dla was coś zupełnie nowego, innowacyjnego, co mam nadzieję przypadnie wam do gustu.- nauczyciel uśmiechnął się szeroko, siadając za masywnym biurkiem- Otóż dzisiejsza lekcja będzie miała charakter praktyczny, przeprowadzicie pewne doświadczenie. Dość skomplikowane zagadnienie, jednak nie powinno stanowić dla was większego problemu.- znów ten dobitnie szczery uśmiech, który powoli działał mi na nerwy- Przyrządzicie go w parach, które osobiście was dobiorę.- machnął uszykowanym wcześniej spisem nazwisk.
Westchnąłem ciężko na samą myśl o tym, że całe dwie godziny będę musiał użerać się z kompletnie nieznajomą osobą, która prawdopodobnie nie zrozumie przesłania, płynącego z oschłych spojrzeń i kamiennej twarzy. Świetnie, lepiej trafić nie mogłem. Pocieszał mnie jedynie fakt, że zlecone zadanie było banalnie proste, a szanse, że skończę je przed czasem i będę mógł w spokoju odpocząć wydawały się ogromne. Nauczyciel rozpoczął swoją małą zabawę, wyczytując kolejne nazwiska.
-Daichi Fujimoto...- dźwięk mojego nazwiska wyrwał mnie z jakichkolwiek rozmyśleń, zmuszając do powrócenia na ziemię- Więc to ty musisz być tym nowym, miło mi cię poznać...- kolejny uśmiech, który powoli stawał się niekomfortowy- Będziesz w parze z...
<Z kim?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz