- Dobra, zaczyna się. - uśmiechnąłem się i przeniosłem wzrok na środek namiotu.
W namiocie zrobiło się ciemno, tylko jedna lampa oświetlała jakiegoś mężczyznę w zabawnym stroju, który stał na samym środku.
- Witam panie i panów, zapraszam na występ, który zapamiętacie na zawsze. - powiedział głośno do mikrofonu, ale równie tajemniczo. - Na scenę zaprosimy jako pierwszych akrobatów. - dodał.
Przy 'dachu' namiotu były po przywieszane różne dziwne sprzęty, których nazw nie znałem. Dwójka ludzi weszła po wysokich drabinach do szczytu, po dwóch stronach namiotu. Zaczęli skacząc na drążki, wszystko działo się w powietrzy, to mnie szczerze zaskoczyło. Cały ich występ trwał jakieś pół godziny, oczywiście na dole była siatka chroniąca, ale wyglądali na takich, którzy tego nie potrzebują. Skakali, łapali się i wręcz latali. To było coś. Następnie na scenie pojawili się klauni. Chyba w żadnym cyrku nie może ich zabraknąć. Przynajmniej tak słyszałem. Po nich był występ kotów. Tak kotów. Zdziwiło mnie kiedy na scenę wjechały, dosłownie wjechały na platformach, koty. Dostaliśmy koncert całkiem dobrze zaśpiewanej piosenki przez koty. Wtedy śmialiśmy się, był to bardzo zabawny widok, ale uważam, że zwierząt nie powinno być w takich miejscach. Następnie przyszedł czas na papugi. Latały po całym namiocie i powtarzały słowa piosenki, którą recytowała jakaś kobieta stojąca na scenie. To mi się akurat nie spodobało. Niby widok piękny, kolorowych ptaków, które powtarzają słowa piosenki. Ale oni zabrali zwierzęta z ich naturalnego środowiska. Z domu... Na scenę wyszedł znów mężczyzna w zabawnym stroju.
- Teraz na scenę zaprosimy tresera i jego tygrysy. - zniknął widowni z pola widzenia. Za to na scenę wszedł jakiś młody chłopak, był może dwa lata starszy od nas. Za nim zostały wprowadzone trzy tygrysy, dwa bengalskie, jeden biały. Trzymałem Akane za rękę, była podekscytowana. Ale mi coraz mniej się to podobało. Tygrysy zaczęły robić to co chciał treser, w dłoni trzymał coś na wzór bata. To już kompletnie mi się nie podobało, siedziałem jednak i czekałem. Na scenę wniesiono trzy duże obręcze. Polano je czymś i podpalono. Oni chyba nie zamierzają...? Niestety, moje domysły się potwierdziły, przed każdą obręczą stanął jeden z tygrysów. Patrzyły z przerażeniem to na tresera, to na ogień. Ścisnąłem trochę rękę dziewczyny.
- A-chan? O co chodzi? - szepnęła. - To trochę boli. - puściłem ją i warknąłem:
- Możemy wyjść?
- Ale co się stało? - zapytała.
Więzili, tresowali, męczyli. Jako dowód swojej wyższości uwięzili.
- Po prostu chcę wyjść.
- Ale powiedz co się stało. - złapała mnie za rękę.
Zmuszali do wszystkiego. Podwyższali swoje ego.
- Proszę. - jęknąłem. - Chcę po prostu stąd iść.
Wstaliśmy już bez słowa i opuściliśmy namiot. Grali, chowali, trafiali. Przystanęliśmy niedaleko namiotu cyrkowego.
- A-chan, co się stało, że chciałeś wyjść?
- Po prostu słabo mi się zrobiło. Duszno tam było. - mruknąłem, patrząc gdzieś obok.
- Nie mówisz mi chyba prawdy.
- Kiedy skończy się spektakl, wrócimy tam. - powiedziałem nadal nie patrząc na dziewczynę.
- Ale po co? - zapytała.
Nie odpowiedziałem. Wrócę tam. Sprawdzę ich. Zobaczymy czy mają w ogóle zgodę na trzymanie tych dzikich zwierząt. "Traktują jak zabawki, męczą, bawią się. Poczują jak kogoś zabija się."
Akane? Trochę dramatycznie wiem, nostalgie mnie czasem takie nachodzą, że nic nie poradzę i coś takiego wychodzi ;-;
W namiocie zrobiło się ciemno, tylko jedna lampa oświetlała jakiegoś mężczyznę w zabawnym stroju, który stał na samym środku.
- Witam panie i panów, zapraszam na występ, który zapamiętacie na zawsze. - powiedział głośno do mikrofonu, ale równie tajemniczo. - Na scenę zaprosimy jako pierwszych akrobatów. - dodał.
Przy 'dachu' namiotu były po przywieszane różne dziwne sprzęty, których nazw nie znałem. Dwójka ludzi weszła po wysokich drabinach do szczytu, po dwóch stronach namiotu. Zaczęli skacząc na drążki, wszystko działo się w powietrzy, to mnie szczerze zaskoczyło. Cały ich występ trwał jakieś pół godziny, oczywiście na dole była siatka chroniąca, ale wyglądali na takich, którzy tego nie potrzebują. Skakali, łapali się i wręcz latali. To było coś. Następnie na scenie pojawili się klauni. Chyba w żadnym cyrku nie może ich zabraknąć. Przynajmniej tak słyszałem. Po nich był występ kotów. Tak kotów. Zdziwiło mnie kiedy na scenę wjechały, dosłownie wjechały na platformach, koty. Dostaliśmy koncert całkiem dobrze zaśpiewanej piosenki przez koty. Wtedy śmialiśmy się, był to bardzo zabawny widok, ale uważam, że zwierząt nie powinno być w takich miejscach. Następnie przyszedł czas na papugi. Latały po całym namiocie i powtarzały słowa piosenki, którą recytowała jakaś kobieta stojąca na scenie. To mi się akurat nie spodobało. Niby widok piękny, kolorowych ptaków, które powtarzają słowa piosenki. Ale oni zabrali zwierzęta z ich naturalnego środowiska. Z domu... Na scenę wyszedł znów mężczyzna w zabawnym stroju.
- Teraz na scenę zaprosimy tresera i jego tygrysy. - zniknął widowni z pola widzenia. Za to na scenę wszedł jakiś młody chłopak, był może dwa lata starszy od nas. Za nim zostały wprowadzone trzy tygrysy, dwa bengalskie, jeden biały. Trzymałem Akane za rękę, była podekscytowana. Ale mi coraz mniej się to podobało. Tygrysy zaczęły robić to co chciał treser, w dłoni trzymał coś na wzór bata. To już kompletnie mi się nie podobało, siedziałem jednak i czekałem. Na scenę wniesiono trzy duże obręcze. Polano je czymś i podpalono. Oni chyba nie zamierzają...? Niestety, moje domysły się potwierdziły, przed każdą obręczą stanął jeden z tygrysów. Patrzyły z przerażeniem to na tresera, to na ogień. Ścisnąłem trochę rękę dziewczyny.
- A-chan? O co chodzi? - szepnęła. - To trochę boli. - puściłem ją i warknąłem:
- Możemy wyjść?
- Ale co się stało? - zapytała.
Więzili, tresowali, męczyli. Jako dowód swojej wyższości uwięzili.
- Po prostu chcę wyjść.
- Ale powiedz co się stało. - złapała mnie za rękę.
Zmuszali do wszystkiego. Podwyższali swoje ego.
- Proszę. - jęknąłem. - Chcę po prostu stąd iść.
Wstaliśmy już bez słowa i opuściliśmy namiot. Grali, chowali, trafiali. Przystanęliśmy niedaleko namiotu cyrkowego.
- A-chan, co się stało, że chciałeś wyjść?
- Po prostu słabo mi się zrobiło. Duszno tam było. - mruknąłem, patrząc gdzieś obok.
- Nie mówisz mi chyba prawdy.
- Kiedy skończy się spektakl, wrócimy tam. - powiedziałem nadal nie patrząc na dziewczynę.
- Ale po co? - zapytała.
Nie odpowiedziałem. Wrócę tam. Sprawdzę ich. Zobaczymy czy mają w ogóle zgodę na trzymanie tych dzikich zwierząt. "Traktują jak zabawki, męczą, bawią się. Poczują jak kogoś zabija się."
Akane? Trochę dramatycznie wiem, nostalgie mnie czasem takie nachodzą, że nic nie poradzę i coś takiego wychodzi ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz