No normalnie nie mogłam się uśmiechnąć, kiedy Czeslav zacząć naśladować
Clinta Bartona, który właśnie na kartach trzymanego przeze mnie komiksu,
wbił strzałę w Wandę Maximoff, a ona tuż na następnej stronie go
zabiła. Odgarnęłam różowe włosy z twarzy, zakładając jeden kosmyk za
ucho. Czasami po prostu przeklinałam mój charakter... normalny człek
zacząłby teraz gadać o tym, jak kocha Marvela i DC. Tak, a ja co? Nie
mogłam wydusić z siebie ani słowa, no pięknie, prawda? Popatrzyłam się
na niego, tak prędko nie odwracając wzroku. Poczułam, jak lekki wiatr
rozwiewa moje włosy. Przełknęłam wielką gulę w gardle.
- Cleę - szepnęłam cicho. No co? Nie ma tak łatwo, lubię ludzi, którzy
nie są sławni... choć Clea człowiekiem nie była. Pewnie to imię niewiele
powiedziało chłopakowi, no ale... na więcej się nie zdobędę.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko. Wiedziałam, że rozmowa ze
mną nie należała do bardzo interesujących, ale inaczej nie umiałam. TO
BYŁ CUD, ŻE Z KIMŚ ROZMAWIAM. WYMIENIAM Z NIM ZDANIA. Ostatnią moją
długą rozmową... była rozmowa z ciotką przed wyjazdem, dość
nieprzyjemna. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie, spoglądając w stronę
Czeslava. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Może plan z Pietro
Maximoffem czas wcielić w życie? Znając życie, to się zmacham po
kilkudziesięciu metrach i jebnę się o drzewo, tyle będzie z mojego
robienia za Quicksilvera. Padnę jak ludzie w walce z Buckym Barnesem.
- Clea... to ta od Doktora Strange'a? - spytał Czes.
OMG, czy on znam Cleę Strange? O Jezu, gdzieś ty człeku był przez całe
moje życie? Tak, mam podnietę, jak podczas zobaczenia zwiastuna Infinity
War, nagranego komórką. Kiwam głową z uśmiechem.
- Tak - mówię trochę głośniej - Clea była siostrzenicą Dormammu,
największego wroga Doktora Strange'a. Ten pomógł mu jednorazowo chronić
Mroczny Wymiar, a Dromammu obiecał, że będzie trzymał się daleko od
ziemi... ale tego pewna nie jestem, w każdym razie, wtedy uwolnił on
Cleę, córkę swojej córki i byłego chyba ucznia Oriniego. Nie jestem
pewna co do niektórych faktów, bo dawno czytałam komiksy.
Sama się zdziwiłam na ten nagły napływ pewności siebie, okej? Nie wiem,
skąd on się wziął, ale chciałabym mieć ich więcej. Uśmiechnęłam się
blado, kładąc ręce na kolanach.
- No i potem... no, Stephen Strange uczył Cleę i tak wyszło, że się
pobrali. Nawet pomógł jej przejąć władzę w Mrocznym Wymiarze...
przepraszam, to pewnie cię nudzi...
Tak, najlepiej będzie, jak wrócimy do nieśmiałej Av, która nie umie nic
powiedzieć do obcej osoby, tak... będzie wtedy dobrze. Moja nagła
śmiałość zaczęła mnie przerażać, okej? Ten ziomek wzbudził we mnie
zaufanie, co jest bardzo dużą nowością.
- Nie, to mnie nie nudzi. - Uśmiechnął się szeroko, przeczesując swoje rudawe włosy.
Odwzajemniłam jego uśmiech, tylko trochę bardziej nieśmiało. Ten gościu
dokonał cudu, okej? CUDU. Wypowiedziałam do niego kilka zdań, Boże.
<Czes? Wybacz, że krótkie, ale mam tak zawalone życie, że tylko tyle zdołałam napisać.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz