Oparłem ciężko głowę o podręcznik otwarty od dobrej półgodzinie na
stronie dwieście czternastej. Obok mnie wciąż leżał zeszyt w czerwonej
okładce, a z aktualnie zapisywanej kartki nie dało się odczytać
praktycznie nic - skutecznie uniemożliwiały to ślady wielokrotnej
wycierania gumką i kreślenia długopisem kolejnych nieprawidłowych
działań, które miały doprowadzić mnie do rozwiązania jednego głupiego
problemu, na którym utknąłem na amen.
- Misiek - podjął po raz kolejny przyjaciel, stukając palcem w
nieszczęsne zadanie. - Robiłeś wcześniej podobne, nie łam się, to prosty
przykład! Po prostu się zaciąłeś, już to zaczynasz ogarniać!
- Ale tu musi być jakiś błąd w zadaniu - stwierdziłem z rozżaleniem,
ziewając szeroko. - Próbuję i próbuję, ale już prędzej ogarnę kwadraturę
koła, niż to coś...
- Jeszcze raz - zachęcił mnie jednak, przywracając mnie do pozycji
wyjściowej lekkim szturchańcem. - Chcesz dzisiaj z tego wyjść, nie?
- Eh... log4(16√4)*log5 25^6... - powtórzyłem pod nosem, kreśląc
machinalnie długopisem ledwo zauważalne kółka zeszycie. Drugą dłonią
gładziłem aksamitną sierść Immi, która leżała z półprzymkniętymi oczami
na moich kolanach, mrucząc cichutko.
- Zobacz sobie ten przykład - wskazał Ches - i ten, są bardzo podobne.
- A! - ożywiłem się, niemal zrzucając Immi. Kotka prychnęła, wyraźnie
oburzona, ale zaraz ułożyła się wygodnie z powrotem. Zacząłem szybko
bazgrać możliwe rozwiązanie. - Trzydzieści, mam rację.
- Tak - wyszczerzył się przyjaciel. - To jak, koniec na dzisiaj?
- Ano, ostatnie zadanie z tego działu, na poprawce powinno być w porządku - potaknąłem. - Dzięki raz jeszcze, masz u mnie colę.
- Zapamiętam to sobie - obiecał, przesiadając się na swoje łóżko,
zerkając przy okazji z obawą na Immi, która uważnie wodziła za nim
wzrokiem, zanim znowu nie zapadła w swoją drzemkę.
- Piętnaście razy pod rząd podczas mijania automatu - stwierdziłem,
przewracając oczami. Miałem już zamiar zabrać się za książkę albo coś,
ale wtedy mój wzrok padł na telefon, który wyświetlał jakąś nieodebraną
wiadomość. O właśnie, trzeba też będzie zadzwonić do Miyako, skoro
skończyłem naukę.
Tymczasem jednak otworzyłem to, co napisała do mnie - jak się okazało -
siostra. Konkretniej rzecz ujmując, moim oczom ukazało się zdjęcie Mariś
na małym, bułanym kucyku. Wyglądała uroczo, gdy tak siedziała na
wierzchowcu, gładząc z wyraźną radością jego szyję. Podpis głosił: "Z
Kim wybrałyśmy się na konie. To Bucek! ^.^ Pozdrowienia, Braciszku!".
- Zobacz, brat - pokazałem mu zdjęcie i zaraz odpisałem.
- Tak, tak - uśmiechnął się lekko.
- A, tak w ogóle - zagaiłem, w międzyczasie wyszukując na liście
kontaktów numer Miyako. - To nie masz na dziś żadnych planów, co nie?
- Unikanie tego potwora - burknął tylko, wskazując na śpiącą Immi. - Ostatnio znowu nie dała mi spać.
- Wyrażaj się grzecznie, to jeden z cudów świata - burknąłem,
przebiegając palcami po grzbiecie kotki, który równomiernie unosił się i
opadał. - W każdym razie, może byś wyszedł ze mną? Umówiłem się, że
gdzieś wyjdziemy z Miyako i powiedziałem, że może uda się wyciągnąć i
ciebie.
- Miyako? - zapytał, najwyraźniej szukając w pamięci jej twarzy.
- z Ic, więc możesz nie kojarzyć - dopowiedziałem.
- Grunt, że nie z IIc - mruknął.
- Ech... no to jak, idziesz?
- Czemu nie! - wyszczerzył się.
- Okey - potaknąłem, klikając zieloną słuchawkę na telefonie i
przyłożyłem aparat do ucha, słuchając sygnału. Dziewczyna po chwili
odebrała, a z głośnika popłynęła muzyka i jakieś głosy, które zaraz
jednak przycichły - zapewne oglądała telewizję.
- Halo? - usłyszałem.
- Miyako? Hej, Michael z tej strony - przywitałem się. - Skończyłem te
nieszczęsne logarytmy, no i namówiłem Chesa. Ciągle masz ochotę wyjść?
- Jasne - potaknęła.
- No to się cieszę! - odparłem z szerokim uśmiechem. - To jak, masz miejsce, gdzie chciałabyś może wyjść?
< Miyako? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz