- To dobrze, bo myślałam już, że przeze mnie nie zdążysz. Chyba bym
sobie tego nie darowała - mruknęła dziewczyna, uśmiechając się z
zakłopotaniem.
- Przez ciebie? - przekrzywiłem nieco głowę, machając beztrosko ręką. -
Daj spokój, to ja miałem pilnować czasu, ale zapomniałem, że ze mnie
śpioch niesamowity. Siostra często na mnie narzeka, że zasnę wszędzie i o
każdej porze dnia i nocy. No, a jak się ogółem czujesz? Wyspana?
- Tak! - potwierdziła energicznie, ja zaś spojrzałem na nią czujnie, szukając jakichkolwiek oznak niewyspania.
- Lepiej, niż po tej zarwanej nocce, rozumiem? -drążyłem, unosząc brew. Dziewczyna westchnęła cicho.
- Miałam trochę roboty - wytłumaczyła, miętoląc między palcami kosmyk jasnych włosów.
- Nie mogła poczekać... nie wiem, do teraz na przykład, kiedy masz chyba wolne?
- Chcieli szybko. a ja... wiesz, nie lubię zawodzić innych.
- To widać - pokiwałem głową. - Ale sobie zdrowie rujnujesz.
- Dzisiaj postaram się wyspać - obiecała.
- Powiedzmy. Może po prostu wyłączaj telefon na noc? A jak coś, zawsze możesz powiedzieć, że ci bateria padła.
- Nie lubię kłamać - zaprotestowała, marszcząc nos.
- To ja ci go będę rekwirował na czas snu - zaśmiałem się. - Nas nic nie
zbudzi, będzie sobie bezpiecznie leżał i czekał na ranek. Kto w ogóle
dzwoni w środku nocy, bo coś tam zauważył? Normalnie takie rzeczy się
załatwia w dzień...
- Wtedy najwięcej ludzi korzysta z sieci, więc lepiej naprawić usterkę wcześniej - wytłumaczyła, trąc zaspane oczy.
- Rozumiem - odparłem, nie do końca jednak przekonany. - Mimo wszystko, lepiej odpocznij. Wracasz teraz do siebie?
- Pewnie tak.
- To się prześpij. Też uciekam - podniosłem podręcznik z matematyki. -
Mam randkę z logarytmami, a braciszek będzie robił za podgrzewacza
atmosfery. Nie mogę się doczekać.
- Powodzenia. Poprawa?
Kiwnąłem niechętnie głową.
- Chcę sobie podwyższyć ocenę na semestr, żeby mi stypendium podwyższyli
i jak pytałem, to powiedziała nauczycielka, żebym po prostu napisał
znowu ten sprawdzian, bo mnie ostatnio wzory rozłożyły.
- Czyżby humanista?
- A skąd - żachnąłem się. - No... może trochę. Znaczy, lubię matmę,
muszę chyba tylko trochę nad tym działem posiedzieć. Masz może ogółem
czas pod wieczór, żeby gdzieś wyjść? Jak brat nie zaśnie, to i jego się
pewnie wyciągnie, ale pewnie już po nauce będę. Chciałabyś czy raczej
wolisz to przełożyć czy coś?
Spojrzałem na dziewczynę, uśmiechając się pod nosem. Ech, co jak co, z
moim darem mowy, to ja politykiem nie zostanę. Pamiętam, że kiedyś
powiedziałem to samo w domu, a dziadzio skwitował to swoim
nieśmiertelnym "No ja myślę!".
< Miyako? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz