wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Czeslava CD Nory

Rzuciłem telefon, gdzieś w odmęty pościeli i zerwałem się na równe nogi. Była już czwarta godzina, minut dwadzieścia jeden. Niby półtorej godziny do treningu, ale musiałem jeszcze ogarnąć przedtem plecak, spakować się na dzisiaj, zgarnąć coś do jedzenia i do picia, a przede wszystkim ogarnąć siebie. Idąc na bosaka przez pokój, wdepnąłem w coś mokrego. ,,Sakra, żeby to była woda'' modliłem się w myślach. Szybko pokonałem dystans dzielący mnie od włącznika i już po chwili pokój rozświetlił się od dwóch przysufitowych lamp. Wbiłem wzrok w podłogę i zacząłem szukać tego mokrego źródła, które sprawiło, że przeszły mnie nieziemskie ciarki.  Po chwili dojrzałem miskę z wodą. Znaczy się... miska była teraz pusta i leżała przewrócona do góry dnem, a cała jej zawartość znajdowała się na podłodze. Co ten kot wyczynia?! Chwyciłem za szmatkę i zgarnąłem płyn. Po wydrzemnięciu jej, odłożyłem ją na suszarkę do naczyń i powróciłem do miski. Nie wiem jakbym nie cierpiał tych stworzeń, ale nie pozostawię kotki na pastwę pragnienia. Miałbym wyrzuty sumienia... w sumie, z resztą jak zawsze. Napełnioną miseczkę odstawiłem na swoje miejsce i spojrzałem na śpiącego Miśka. Ten jak zwykle leżał rozwalony na plecach z jedną nogą na kołdrze, drugą nogą wystającą po za łóżko i z rękoma w nieładzie i składzie. Podszedłem do niego, zgarnąłem kołdrę, która częściowo leżała na podłodze i zarzuciłem na smacznie śpiącego chłopaka - mój codzienny rytuał. Stanąłem na środku pokoju i przeciągnąłem się, tak, aż zaczęły strzelać mi stawy. Spuściłem ramiona i podrapałem się po pośladku. Od czego, by tu... Spojrzałem na stół i rozwalone na nim książki. No tak wypadałoby się spakować. Powoli ruszyłem w jego kierunku. Zgarnąłem podręcznik od historii i wrzuciłem do plecaka. Rozejrzałem się jeszcze za zeszytami uniwersalnymi... Taaa najlepszym pomysłem jaki w życiu miałem, to założenie zeszytu uniwersalnego. Podpatrzyłem to kiedyś od jakiegoś studenta. Jeden zeszyt=wszystkie przedmioty. Wszystko w jednym miejscu i zawsze pod ręką! Ten pomysł zasługuje na Nobla! Odgarnąłem niesforne kosmyki z czoła i usiadłem na łóżku. Sakra, muszą, gdzieś tutaj być... Kątem oka dostrzegłem okładkę z niebieskim ptaszkiem, a tuż obok zeszyt z piorunami. Od razu wyciągnąłem w ich kierunku rękę i już po chwili wylądowały obok podręcznika z historii. Wtedy jakimś trafem zaplątała mi się pod ręką ładowarka. Mmm w sumie wypadałoby podłączyć telefon... Po akcji zakończonej sukcesem, podszedłem do szafy i zgarnąłem ciuchy na dzisiaj. Cicho podgwizdując pod nosem udałem się do łazienki. Otworzyłem drzwi i moim oczom ukazał się najprawdziwszy koszmar prosto z horroru... W ciemności rozbłysły dwa wielkie ślepia, które nieruchomo wpatrywały się we mnie. W momencie, gdy mrugnęły, przez me ciało, przeszedł straszny dreszcz. Nagle ślepia znalazły się zdecydowanie niżej i zaczęły do mnie zbliżać. Stałem sparaliżowany z duszą na ramieniu i sercem w gardle. Cała krew odeszła z ciała, oblał mnie zimny pot, a każdy mięsień napiął się i zesztywniał. W uszach słyszałem bicie własnego serca... im bliżej znajdowały się ślepia, tym bardziej sztywniałem, a czas zdawał się zatrzymać w miejscu. W momencie, gdy ślepia weszły w obszar, gdzie panował półmrok, który powoli przechodził w światło, dostrzegłem zarys wąsów, pyszczka i głowy... Już po chwili przy moich nogach w całej okazałości łasiła się Immi. W momencie, gdy jej futro musnęło moje piszczele, ciało przeszył jeszcze większy dreszcz, jednak teraz byłem w stanie się ruszyć, a nawet wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa.
- Idź stąd! - machnąłem na kotkę koszulką - Już! Idź do Miśka!
Kotka spojrzała na mnie z wyrzutem i odeszła z zadartym do góry ogonem. Wszedłem do łazienki i zapaliłem światło. Rzuciłem ciuchy na szafkę i zamknąłem drzwi. Nadeszła pora na poranny zimny prysznic... nie ma nic bardziej pobudzającego, niż lodowate strumienie spływające od czubka głowy, po twarzy, ramionach, plecach, nogach, na stopach kończąc. Zrzuciłem z siebie spodenki, oraz koszulkę i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem kurek i już po chwili mogłem oddawać się boskim chwilą sam na sam z prysznicem.
~~~
- Wychodzę bro - rzuciłem do śpiącego Miśka. Cicho zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem wzdłuż korytarza. Zacząłem wyciągać z torby słuchawki. Sakra! Czy one zawsze muszą się tak plątać? Ugh! Przygryzając wargę, walczyłem z supłami. Naprawdę nie mam bladego pojęcia jak do tego doszło! Przecież wkładałem je ładnie zwinięte NIEZAPLĄTANE, a teraz? Pożal się Boże...
Zmierzając schodami w dół z torbą podskakującą u boku i plątaniną słuchawek w dłoni, nawet nie zwróciłem uwagi na to, że ktoś za mną idzie.
- Hej Chesy - odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą postać z kubkiem kawy w dłoni
- Hejka Collin - wyszczerzyłem się do niego - Co ty robisz tak wcześnie na nogach? Jest dopiero... - Zacząłem jedną ręką grzebać w torbie, w celu znalezienia telefonu
- Jest piąta dwanaście - odpowiedział chłopak - Wiesz, nieraz bywa tak, że ciężko zasnąć...
- Mmmm - mruknąłem opierając nogę na stopniu i kładąc na niej torbę - Może, gdybyś nie pił tyle kawy, to szło by Ci to łatwiej.
- Odezwał się jeden - prychnął chłopak - A ty, gdzie pędzisz tak wcześnie?
- Pomachać pomponami - powiedziałem krótko, walcząc z zamkiem - Sakra!
- Nie gadaj - uśmiechnął się chłopak - Myślałem, że to tylko jakaś głupia plota...
- Co takiego? - spytałem podnosząc głowę do góry
- A nic nic - pokiwał głową i zszedł do mnie - Co to masz za problem?
- Słuchawki... zamek... ugh!
- Daj - chłopak wyciągnął dłoń i wziął ode mnie splątane kable - spróbuj może odgarnąć na bok materiał przy zamku, a potem pociągnij.
Delikatnie odchyliłem go i zamek ruszył jak po maśle.
- Cudotwórca...
- Trzymaj - uśmiechnął się podając mi rozplątane słuchawki - Miłego treningu, ja chyba wrócę już do pokoju. Widzimy się w szkole.
- Adio! I dzięki za pomoc - uśmiechnąłem się i zarzuciłem torbę na ramię. Wpiąłem słuchawki do telefonu i puściłem najlepszą rozruszającą nutę z rana jaka może być!


Szybkim ruchem otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Zacząłem biec truchtem przed siebie. Spojrzałem na ekran telefonu - piąta dwadzieścia, czyli mam jakieś pół godziny na pobieganie... Skręciłem w lewo i wybrałem trasę przez przylegający do akademika park.
~~~
- Czy możesz z łaski swej nie wchodzić na moją część? - warknął Suibne
- Przecież jestem po swojej stronie! - obruszyłem się
- Czy możecie wreszcie się zamknąć? - warknęła Chloe odgarniając włosy do tyłu
- Jak ten niziołek przestanie wchodzić mi w paradę to tak - odpowiedział chłopak
- Czes przesuń się trochę i dalej skupiamy się na układzie - mruknęła pani kapitan
Niechętnie zrobiłem kilka kroków w prawo. Za co los pokarał mnie tym siwowłosym? Przejechałem dłonią od czoła przez czubek głowy i westchnąłem. Wymieniłem spojrzenia z Akane i uśmiechnąłem się szeroko. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i puściła oko.
- Na mój znak zaczynamy - powiedziała Chloe i klasnęła w dłonie - pięć, sześć, siedem, osiem, go!
Po sali rozeszły się dźwięki Survivor - Eye of the Tiger. Cała nasza dziewiątka stała w jednym rzędzie z głowami opuszczonymi w dół. Na przemian raz osoba zwrócona twarzą do widowni, raz plecami. W rytm początkowych dźwięków wysuwaliśmy ręce do przodu, potem na przemian góra-dół i skrzyżowanie na piersi. Gdy zaczęły się charakterystyczne dźwięki, wszyscy w równym tempie podnieśliśmy głowy do góry i zaczęliśmy dalszą część układu. Już po chwili przegrupowaliśmy się na właściwy układ, czyli
Chloe - Natasha
Britta - Judy
Octavia - Kim - Akane
Suibne - Czeslav
- Uwaga! - zawołała Chloe - Na trzy robimy młynek i przewrót. Raz, dwa, trzy!
Jak jeden mąż wykonaliśmy ten sam ruch. Ach ta magia układów synchronicznych! Gdy to samo robi jedna osoba, wydaje się... mdłe, nudne, bez sensu. Ale, gdy pojawi się więcej osób, zaczynają dziać się czary. Ludzie patrzą jak zahipnotyzowania, a my możemy ich czarować, dając zawodnikom chwilę wytchnienia.
- Trzy, dwa, JUMP!
Najpierw pierwszy rząd, potem drugi, trzeci i czwarty. Przy takich układach bardzo ważne jest zgranie, zaufanie i komunikacja. Tutaj nie liczy się nic po za zaufaniem i zgraniem w czasie, dlatego ćwiczymy po tyle godzin... tylko po to, aby wyjść na kilka minut i zrobić show!
- Tył, tył, tył - mówiła Chloe, a my zgodnie z poleceniami cofaliśmy się zgięci w pół - JUŻ!
Britta i Judy wykonały gwiazdę do przodu, mijając się z Chloe i Natashą. Tym samym dziewczyny zamieniły się miejscami. Dodatkowo do drugiego rzędu na środek wskoczyła Kim.
- Chłopaki przygotujcie się - zawołała Chloe - pięć, sześć, siedem, osiem, TERAZ!
Dwa pierwsze rzędy wykonały gwiazdy na boki, Kim zrobiła salto do przodu i wtedy zaczęła się najtrudniejsza część dzisiejszego treningu. Stanąłem stabilnie z nogami rozstawionymi na szerokość bioder i wpatrywałem w Akane. Dziewczyna podskoczyła w miejscu, wykonała salto do tyłu i zaraz po wylądowaniu lekko skoczyła do tyłu przyjmując perfekcyjną pozycję.
- Gotów? - zapytała
- Tak! - powiedziałem i przełknąłem ślinę
Złapałem dziewczynę za dłonie i pochyliłem się do przodu. W tym momencie ta położyła się na mnie. Szybko się wyprostowałem, dzięki czemu wykonała przewrót przeze mnie. Puściłem ją i przykucnąłem mocno zapierając się dłońmi o podłogę. Akane oparła dłonie na moich plecach i wykonała stanie na rękach, po czym wylądowała tuż przede mną. Szybko położyła się na ziemi, a ja wykonałem fikołka do tyłu, stając na baczność. Szybkie wyrównanie rzędów i lecimy z następną częścią.
- Pamiętać o tempie! - zawołała Chloe - RAZ, DWA, TRZY...
Za każdym jej słowem kolejno od pierwszego rzędu robiliśmy gwiazdę do centrum, analogicznie w lewo lub w prawo, tak aby zamienić się stronami. Przyjąłem pozę i czekałem na hasło
- ... CZTERY
Przechył lekko w prawo, zamach, oparcie na dłoni, oderwanie nóg i....
... i co tu się właśnie wydarzyło...
- Mówiłem, żeby nie wchodził na moją część! - usłyszałem Suibne pełnego pretensji
- Czesiek w porządku? - spojrzałem na Kim, która kucała przy mnie
- Co? Tak... czemu, by miało nie być? - zapytałem siadając... siadając? Sakra, jak ja się znalazłem na ziemi?
- Zderzyliście się - mruknęła Natasha - Zarobiłeś pięknego kopa z buta w głowę.
- Co??? - podkurczyłem kolana pocierając jedną dłonią czoło, w głowie lekko mi szumiało. Nagle poczułem przeszywający ból, gdy dłonią dotknąłem okolicy skroni - ałł sakra!
- Sakruje, znaczy żyje - powiedziała Kim
- Dlatego ważne jest liczenie kroków! - powiedziała Chloe ocierając dłonią usta - Któryś z nich się pomylił i mamy tego efekt. Nie możemy sobie pozwolić na to, by podczas pokazu doszło do takiej sytuacji.
- Tak jest Pani Kapitan - mruknąłem delikatnie rozcierając obolałe miejsce
- Na dzisiaj chyba skończymy - powiedziała - Do tego momentu było super. Judy pamiętaj, żeby mocno prostować ramiona i rozkładać dłonie na boki. Na razie ćwiczymy bez pomponów, ale po ich dodaniu wszystko będzie widać. Octavia, gdy robisz przewrót przez Suibne, nie trzymaj go tak mocno za dłonie, to jest tylko po to, żeby ręce nie latały wam na boki. Czes, a ty za to musisz prostować się trochę wcześniej i szybciej, żeby zrównać się z Suibne. Po za tym uwaga do wszystkich LICZYMY KROKI! Widzimy się na treningu jutro popołudniu.
Po tych słowach wszyscy się rozeszli... znaczy udali do szatni. Powoli podniosłem się z ziemi i również udałem się do przebieralni. Gdy wszedłem do środka Suibne już siedział pod prysznicem. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem swoje rzeczy. Spojrzałem na lusterko umieszczone na wewnętrznych drzwiach. W miejscu, gdzie trafił mnie but siwowłosego widniał wielki czerwony guz. Miejsce było całe zaczerwienione, a i skóra trochę zdarta... świetnie, po prostu świetnie! Kolejny siniak do kolekcji i to jeszcze w takim miejscu... Przeczesałem dłonią włosy i powróciłem do torby. Wyciągnąłem z niej ręcznik i żel pod prysznic, po czym poszedłem dołączyć do siwowłosego.
~~~
- No no no - zacmokał Collin - Nie mogłeś się przyznać od razu, że idziesz się bić, a nie wymyślać tę bajeczkę z cheerleaderkami?
- Coll mówię Ci, że oberwałem z buta na treningu - pokiwałem głową, po czym poprawiłem okulary - Jeszcze zapomniałem płynu do soczewek i jestem skazany na te bryle...
- Wiesz - zaśmiał się chłopak - Zazwyczaj okulary dodają inteligencji, ale jak to mówią zawsze znajdzie się wyjątek od reguły.
Spojrzałem na niego z ukosa ściągając usta. Chłopak zaśmiał się jeszcze bardziej.
- A coż to za śmichy chichy? - usłyszałem nadwyraz znajomy głos
- O nieeee jeszcze Ciebie tutaj brakowało - schowałem twarz w dłoniach
- Cóż się stało drogi braciszku? - zapytał radośnie Misiek
- Nasz młodzieniaszek się z kimś pobił - powiedział Collin - I wmawia, że ucierpiał na pomponiarach.
- Cooo? - Misiek wydawał się zdezorientowany, podniosłem głowę i spojrzałem na niego - Co Ci się stało?
- Źle się zgraliśmy w czasie i Suibne przywalił mi z buta podczas jednej z figur - mruknąłem - Ale mniejsza z tym...
- Wyglądasz jakbyś faktycznie się z kimś pobił - zachichotał bro - Och już widzę te spojrzenia nauczycieli! Nasz Czesiuniu znowu coś narozrabiał.
- Ile razy mam mówić, że z nikim się nie biłem?! - wyprostowałem się tak szybko, że aż spadły mi okulary i wkurzony mówiłem dalej - Nie gadajcie takich głupot, bo jeszcze ktoś to usłyszy i podłapie i serio będę miał kłopoty!


- Och młody już się tak nie denerwuj - powiedział Collin
- Idę do klasy - mruknąłem wstając - A was moc prosim, ticho!
Ruszyłem przed siebie torując sobie drogę wśród innych uczniów. Już dawno nie odczuwałem potrzeby znalezienia jak najdalej od wszystkich i wszystkiego. Kiedy w końcu udało mi się przebrnąć przez tłum, dorwałem się do drzwi. W głębi serca modliłem się, aby klasa była otwarta. Nacisnąłem klamkę... ustąpiła. Teraz moje modły przeniosły się na to, żeby wśrodku nie było nikogo... a zwłaszcza nauczyciela. Lekko uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka, za biurkiem nikogo nie dojrzałem. Wszedłem do środka i dopiero wtedy zobaczyłem, że w pomieszczeniu są dwie osoby - Lisa i Nora. Lisa pochłonięta była wertowaniem, czegoś w zeszycie, a Nora jak zwykle siedziała z nosem w telefonie. Minąłem pierwszy rząd ławek i klapnąłem na moim stałym miejscu. Rzuciłem torbę pod stół i położyłem ręce na blacie, zaraz po nich dołączając głowę. Twarzą zwróciłem się w stronę ściany i przymknąłem oczy. Uchh chwila wytchnienia. Tego mi brakowało... ignorowałem już ten stłumiony gwar szkolnej przerwy. Sam nie wiem, kiedy, ale zacząłem przysypiać...
 Nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Otworzyłem oczy i lekko podniosłem głowę, zobaczyłem... no właśnie... tak coś słabo zobaczyłem, bo wszystko było rozmazane. Przetarłem wierzchem dłoni oczy i wyprostowałem się. Próbowałem rozpoznać, kto to stoi przede mną.
- Czesiek zgubiłeś okulary - ten głos, och ten głos
- Bro - uśmiechnąłem się - dzięki wielkie
Michael wcisnął mi oksy do ręki. Szybko je założyłem i świat od razu stał się piękniejszy... nooooo może trochę bardziej ostrzejszy i wyraźniejszy. Powróciłem ponownie do mojej pozycji. Usłyszałem jak chłopak siada obok mnie i zaczyna się rozpakowywać. Czyżby był już koniec przerwy? Wyciągnąłem telefon z torby i spojrzałem na godzinę. Hmmm było jeszcze dobre siedem minut.
- Bro, a ty co tutaj tak...
- Przyniosłem Ci zgubę, to już zostanę - wzruszył ramionami - Powiedz mi co z tym? - dotknął palcem swojej twarzy
- A co ma być? - zdziwiłem się
- Serio to na treningu się stało? - spytał
- Bro - zmierzyłem go wzrokiem - Nie wierzysz mi?
- Wierzę, wierzę! - powiedział szybko - Tylko to wygląda jakbyś, no oberwał z pięści...
- Pfff zapytaj Britty jak przyjdzie na lekcje - mruknąłem i powróciłem do telefonu. Zauważyłem, że mam niewyświetloną wiadomość od Nory. Och... już zapomniałem o tej rozmowie... Odpaliłem okienko chatu i przeczytałem krótkie ,,do zobaczenia''. Sakra... o czym ja z nią rozmawiałem? Cofnąłem się w historii i zacząłem czytać od początku. Z każdą wiadomością zastanawiałem się, co ja miałem wtedy w głowie... ,,współżyję z kotem'' nie no genialne! Ktoś powinien mi na noc zabierać internet... w ogóle powinienem mieć zakaz korzystania z internetu i pisania do kogokolwiek i kiedykolwiek... Odłożyłem telefon na stół i schowałem twarz między rękami. Przez przypadek otarłem zranione miejsce i zasyczałem z bólu. Lekko dłonią dotknąłem bolącej skronii, była jeszcze bardziej napuchnięta. Cudownie... ten dzień zaczyna się naprawdę fantastycznie! Brakuje tylko jednego na dopełnienie wszystkiego...
- Dzień dobry Państwu - powiedział Pan Mitchell - wyciągamy karteczki
... ooo... no i mamy komplet. Cudownie, sakra cudownie! Spojrzałem błagalnym wzrokiem na Miśka
- Bro powiedz, że coś umiesz...
- Liczyłem na Ciebie Ches...
- No to jesteśmy w prdlu...
Sięgnąłem po zeszyt i wyrwałem kartkę. Kolejna jedyneczka do kompletu. Złożyłem swój jakże wybitnie fantastyczny podpis i odłożyłem kartkę na kraniec stołu. Oparłem głowę o rękę i patrzyłem się tępo przez okno. Nauczyciel zaczął coś dyktować o jakiś powstaniach, czy innych bitwach. Przewróciłem oczami i powróciłem do podziwiania ptaszków za oknem. Ach te to mają życie, takie wolne, takie beztroskie
- ... Panie Nesladek, zakochał się Pan, czy co? - dotarł do mnie głos nauczyciela i śmiech klasy
Spojrzałem na niego osłupiały.... COOOO?
- Przepraszam, nie słuchałem Pana...
- Tyle to ja wiem chłopcze - uśmiechnął się - Jak już ściągasz, to postarałbyś się o większą dyskrecję.
- Nie ściągam - odpowiedziałem - Już skończyłem.
- Oooo - nauczyciel podszedł do mojej ławki i wziął leżącą kartkę - Mmm mogę Ci podziękować za oszczędzenie mojego cennego i nie czytania kolejnych bzdur.
- Nie ma za co - odpowiedziałem... sakra... znowu... źle... się... odezwałem... do ... nauczyciela.... - proszę pana - dorzuciłem szybko
Nauczyciel spojrzał na mnie z ukosa i zatrzymał wzrok na ranie. Sakra. Na szczęście nic nie skomentował.
~~~
- Macie tutaj lekcje? - zapytał nauczyciel, gdy rozbrzmiał dzwonek. Kilka osób przytaknęło - To zostawię otwartą salę i klucz. Tylko grzecznie!
Wstałem z krzesła i rozciągnąłem się. Jezu jak wszystko mnie bolało. Nagle poczułem kuksańca pod żebrem. Automatycznie zgiąłem się w pół.
- Za co to? - zapytałem ze łzami w oczach
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - wyszczerzył się Misiek
- A sakra z tobą - obruszyłem się - Idę, mam sprawę do załatwienia.
Nie czekając na odpowiedź odszedłem i ruszyłem w stronę Nory. Dziewczyna... a jakże! Siedziała na telefonie! Przysunąłem sobie krzesło i usiadłem naprzeciwko niej.
- Hej Noruś - wyszczerzyłem się
- Hej - powiedziała nie odrywając wzroku od telefonu
- Chciałem emm... - podrapałem się po głowie - Chciałem Cię przeprosić, za tę rozmową dzisiaj w nocy... Cóż byłem... znaczy nadal jestem nieogarniający życie i niektórych rzeczy nie powienienem w ogóle mówić... i ten... no... prominte... znaczy przepraszam bardzo.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na nią. Dziewczyna zastygła w bezruchu i wlepiła we mnie wzrok, jej mina to było takie typowe WTF?!
- Noooo po prostu chciałem przeprosić - wzruszyłm ramionami - Za wszystko co powiedziałem. Zapomnij o tej rozmowie. No może po za treningiem. Jak chcesz to wpadnij - uśmiechnałem się - Ale... no o reszcie zapomnij. Po prostu tego nie było, ja nic nie mówiłem...

<Nora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt