Hm...
Głowiąc się nad najlepszym możliwym rozwiązaniem - najlepszą opcją
jednak najwyraźniej było czekanie do jutra z odbiorem kociaka, trzeba
będzie powiedzieć o tym Niki. Tym i lepiej może, będzie miała więcej
czasu, by przygotować pokój na przybycie nowego lokatora.
- Nie chciałbyś się wybrać razem z nami? Znaczy, jeśli masz ochotę.
Będzie tam mój kuzyn z siostrą i czułabym się raźniej... Nie być sama -
zapytała w pewnym momencie Anja, najwyraźniej nieco zakłopotana.
Zaskoczony nagłą propozycją dziewczyny, przez dłuższą chwilę nie
odpowiadałem. Na dobrą sprawę, jak stwierdziłem, naprawdę długo nie
pływałem - ostatnio byłem na basenie kilka bitych miesięcy temu, gdy
razem z Mariś i wujkiem pojechaliśmy do miasta, bo trzeba było coś kupić
dla dziadzia - podczas gdy wujek robił zakupy, my z Mariś poszliśmy na
miasto i tak trafiliśmy właśnie też na basen.
Teraz zaś nic raczej nie stało na przeszkodzie, żebym odmówił. Na dnie
szafy powinien gdzieś leżeć strój - zwykłe, czarne spodenki kupione
kiedyś na szybko - a jak dopisze mi szczęście, to znajdę gdzieś też
czepek i okulary. Wzdrygnąłem się na samą wizję przekopywania się przez
tą stertę rzeczy, która w większości leżała tak nieuporządkowana od
mojego przyjazdu, ruszana tylko wtedy, gdy musiałem akurat coś wyciągnąć
- czasem znajdywałem, czasem nie. Od dawna zabierałem się do zrobienia
porządków, ale zawsze akurat coś wypadało. A to leń, a to szkoła czy
coś.
- Chętnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Dzięki, jeśli chcesz, to z
przyjemnością się wybiorę. A twój kuzyn nie będzie miał nic przeciwko,
że ktoś do was dołączy, tak ogółem?
- Będzie dobrze - stwierdziła. - To skoro tak, przed szesnastą zajdź pod mój pokój i pójdziemy.
- Okey, dzięki, zapamiętam. To ja lecę, bo zaraz przerwa się kończy -
rzuciłem, spoglądając na zegar. - Niech ci w słodyczach za propozycję
zapłacą, do zobaczenia!
- Cześć - pomachała i skierowała się w stronę sali, gdzie miała mieć
następną lekcję. Ja natomiast wytężyłem się, by przypomnieć sobie, co
mamy teraz w planie. Historia? Matematyka? Badałem wzrokiem tłum
uczniów, by znaleźć kogoś znajomego z klasy, aż w końcu mój wzrok padł
na Anastazję. Podbiegłem do dziewczyny.
- Hej, hej, Ana! - przywitałem się. - Orientujesz się, co mamy teraz?
- Hej, Misiu - odparła z lekkim uśmiechem. - Gdzie Czesia zgubiłeś?
- Hm... musiałem przekazać wiadomość, więc się minęliśmy po lekcji. idziesz teraz pod salę?
- Tak, do biologicznej.
- A, no przecież - stuknąłem się lekko w czoło. - A za nic nie mogłem sobie przypomnieć, co teraz tak właściwie mamy.
Koleżanka z rozbawieniem pokręciła głową, po czym skierowaliśmy się pod
klasę. Gdy tam byliśmy, wypatrzyłem Niki, która skierowała w moją stronę
pytające spojrzenie.
- Kociaka dostarczymy jutro - wytłumaczyłem jej, gdy już usiadłem obok
Chesa w ławce, a szatynka przed nami. - Dzisiaj Anja ma plany, ja jakoś
też, więc jutro w sam raz, pasuje ci?
- Jasne, w sam raz - uśmiechnęła się.
- No to jesteśmy umówieni.
- Ale nie sprowadzisz kolejnego kota do nas, co? - zainteresował się przyjaciel, zerkając na mnie czujnie.
- No niestety nie - wzruszyłem ramionami ,tarmosząc lekko rudą czuprynę chłopaka. - Może kiedyś.
W tej samej chwili do klasy weszła pani Brooks. Po dłuższej chwili,
wypełnionej w głównej mierze sprawdzaniem obecności i ukrócaniem
ostatnich, przyciszonych rozmów, nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję.
***
Po zajęciach i małej przekąsce ruszyłem szybko w stronę pokoju, by
znaleźć potrzebne rzeczy - była piętnasta, więc na spokojnie powinienem
się wyrobić. Z tą optymistyczną myślą, zacząłem przeszukiwać swoje
rzeczy, z każdą minutą jednak coraz bardziej zniechęcony. Złośliwość
rzeczy martwych jak nic, utwierdzałem się w przekonaniu, śledzony
rozespanym wzrokiem przez Immi, która z dezaprobatą obserwowała rosnący
stos rzeczy na podłodze. W pewnej chwili wrócił i Ches, na wejściu
ziewając szeroko.
- Co tak cię przytrzymali? - zapytałem, nie wyjmując wciąż głowy z szafy.
- A takie tam, że gadanie na lekcjach nie zrobi mi dobrze - odparł, idąc
na swoje łóżko. Usłyszałem głośny protest sprężyn w materacu, gdy
najwyraźniej skoczył na pościel. - A ty co robisz, szykujesz się na
jakąś wyprawę?
- Yhym - potwierdziłem. - Na basen idę.
- O, a z kim? - zainteresował się. - Też bym poszedł, ale coś obiecałem.
- Rozchwytywany jesteś, brat - zaśmiałem się. - Z Anją, jej kuzynem i chyba jego siostrą.
- Kuzynem Anji? - powtórzył Ches, nagle dużo bardziej markotnym głosem.
- No, znasz go?
- Jeśli to Suibne, to tak - mruknął. - Jesteśmy razem z drużynie.
- Cheerleaderskiej, tak? - zapytałem. - Cóż, nie wymieniała z imienia, ale możliwe.
- Ano...
- TAK! - krzyknąłem, wyciągając niemal z dna okulary i czepek. - Znalazłem!
Triumfalnie, niemal z czcią, wyciągnąłem znaleziska i położyłem je obok
ręcznika i spodenek, a następnie zająłem się wrzucaniem reszty do szafy.
Potem się to jakoś uporządkuje.
- O, gratki - zaśmiał się Ches.
- Która godzina tak w ogóle?
- Hm... - chłopak zerknął na wyświetlacz swojego telefonu. - Za dziesięć
czwarta, a co? Sakra, muszę podładować. Gdzie ta ładowarka?
- Zostawiłeś ostatnio na lodówce - poinformowałem go, zarzucając plecak na ramię. - Dobra, ja lecę, cześć.
- Do wieczora!
Ruszyłem szybko korytarzem, usiłując przypomnieć sobie, gdzie
konkretniej był pokój Anji. Kiedy w końcu sobie to przypomniałem i
stanąłem pod - mam nadzieję - właściwymi drzwiami, nieco zziajany,
zapukałem.
< Anja? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz