niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Michaela CD Reiny

Ziewając co chwilę, razem z drepczącym wesoło po mojej prawej Chesem, szliśmy na lekcję - kiedy mijaliśmy jakiś zegar z motywem irlandzkiej dzikiej przyrody, kątem oka spojrzałem na godzinę. Mieliśmy zapas całych sześciu minut, na spokojnie zdążymy dotrzeć pod odpowiednią klasę: dzisiaj dzień mieliśmy zacząć od matematyki. Dzięki notatkom przyjaciela, lepiej ogarniałem tematy, które obecnie przerabialiśmy, więc w miarę dziarskim krokiem, pomimo zmęczenia, pokonywałem kolejne schody i korytarze. W myślach powtarzałem kolejne ważne informacje, zaczynając od sposobów rozwiązywania równań logarytmicznych.
- Oby tylko dzisiaj żadnej kartkówki nie było - wypowiedziałem swoje pobożne życzenie.
- Nadal nie ogarniasz tych nierówności?
- Brat, jak coś, liczę na ciebie - mruknąłem, nieco jednak zrezygnowany.
- Wczoraj zadania nie szły ci tak źle - pocieszająco poklepał mnie po plecach. - I jest koniec tygodnia. Raczej nie zrobi niczego...
***
- Mam dla was mały test - obwieściła na wstępnie pani Clover, stukając kredą o swoje biurko. - Wyciągnijcie kartki, rozpiszę wam zadania na tablicy. Macie piętnaście minut na rozwiązanie ich.
Po klasie rozległ się szmer z każdą chwilę zyskujący na głośności: najpierw w ruch poszło szarpanie się kartkami, potem prośba o pożyczenie, a nawet kilka przyciszonych lamentów: przeważały jednak odgłosy szybkiego kartkowania podręczników i zeszytów. Sam zerknąłem szybko do notatek, usiłując zapamiętać jak najwięcej informacji.
- Bracie, w tobie pokładam nadzieję - szepnąłem jeszcze, chowając książki.
- Ja też! - uśmiechnął się, wyciągając długopis. Minutę później klasa pogrążyła się w ciszy, przerywanej tylko szuraniem nóg krzeseł czy długopisów. Co jakiś czas komuś też coś spadło. Z ciężko bijącym sercem zabrałem się za rozwiązywanie zadań, ale, wbrew moim obawom, pani Clover ponownie przygotowała raczej proste zagadnienia.
***
Wyszedłem z klasy jako jeden z ostatnich, rzucając jeszcze okiem na nauczycielkę starannie chowającą nasze kartkówki do wściekle czerwonej teczki, która dość mocno kontrastowała ze stonowanymi barwami, w jakich zdawała się gustować.
- Jakiś problem, chłopcy? - zapytała, rzucając nam badawcze spojrzenie. - Michael, jeśli chcesz zapytać o swoją poprawę, to dostałeś bardzo dobry, wpisałam już do dziennika.
- Dobrze, dziękuję - lekko skinąłem głową. - Do widzenia.
- Do widzenia - zawołał zaraz przyjaciel i obaj opuściliśmy klasę, starannie zamykając za sobą drzwi.
- Wiszę ci colę za tę poprawkę - uśmiechnąłem się, przybijając z przyjacielem żółwika. - Sam bym ich nie ogarnął.
- Nie dramatyzuj aż tak. Chociaż troszkę byś nad podręcznikiem pewnie poślęczał.
- Nie załapałem dwóch spraw - przyznałem. - Dobra, ja tylko pod automat podejdę, bo mnie suszy. Zaraz wracam.
- Możesz mi od razu wziąć colę!
- No wiem przecież!
Ruszyłem szybkim krokiem na koniec korytarza, gdzie IIC najwyraźniej miała przed chwilą lekcję. Po chwili, nieco z boku, dostrzegłem też i Reinę. Podszedłem do dziewczyny, siadając obok niej.
- Hejo! Co teraz mieliście?

< Reina? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt