Rozdwojeni jaźni? Słyszałam o tym… Biedactwo, musi być mu ciężko… Z
trudem patrzę jak cierpi z twarzą ukrytą w dłoniach. Podniosłam dłoń i
przeczesałam delikatnie jego włosy. Odsunęłam jego dłonie z twarzy i
położyłam swoje na jego policzkach, patrząc mu w oczy. Czuję jak cała
się czerwienię… Chłopak patrzył na mnie szklistymi oczami równie
zarumieniony. Nie wiedział co się dzieje, był widocznie zdezorientowany.
- Albin, wierzę Ci. Wierzę, że może być ci ciężko. Przykro mi z tego
powodu. Wybacz Arian ale Twoje towarzystwo nie przeszkodzi mi w
przyjaźnieniu się z Albinem. – przytuliłam go mocno.
Czułam jak zadrżał pod wpływem tego gestu. Po chwili poczułam jak jego dłonie obejmują mnie tali.
- Kiyo, dziękuję… - wtulił się w moje włosy.
Spiekłam raka. Bardzo. Ale nie chciałam aby taki dobry chłopak, przez
swoją chorobę czuł się samotny. Zwłaszcza, że nie wygląda na złego.
Wręcz przeciwnie. Wydaje się być wrażliwy i kochany. Przyznam, że jest
również uroczy. To nie tak, że okazuję mu litość, ja sama chcę z nim
ciągnąć kontakt. Pragnę bliżej go poznać, zdobyć nowego przyjaciela.
- Nie myśl, że to tak zostawię idiotko. – odezwał się nienawistnie. –
Wkrótce i tak z nim nie wytrzymasz. Albin potrzebuje tylko mnie.
Zacisnęłam mocniej uścisk starając się ignorując Ariana. Nie pozwolę, aby całkowicie go zniszczył.
- Nie słuchaj go. Nie pozwolę na to.
- Postaram się. – odsunęliśmy się od siebie.
Patrzyliśmy się chwilę na siebie w bezruchu. Nagle uwagę Albina zwróciły
dwie dziewczynki, które wpatrywały się w nas chichocząc pod nosem.
- A Wy tu czego?! Zmiatać mi stąd za nim zrobię Wam krzywdę! – warknęła druga osobowość chłopaka.
Dzieci szybko się zmyły wystraszone.
- M-może lepiej chodźmy gdzieś indziej… - zaproponowałam.
- Taaa… - odparł
Albineczku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz