O kurcze, zaprosiła mnie do środka, bym ściągnął jej apteczkę z szafki.
Westchnąłem, po czym wszedłem do środka. Od razu zaprowadziła mnie do
łazienki, więc na szybcika zamknąłem za sobą drzwi. Ręką wskazała
miejsce, do którego mam sięgnąć. Chwileczkę mi zajęło, zanim ją
znalazłem.
– Skoro jestem, pomogę ci je opatrzyć.
Popatrzyłem na nią, a ona spojrzała na mnie. Byłem pewny, że się tego
spodziewała, ale wyglądało na to, że nie wiedziała, co odpowiedzieć.
Koniec końców zgodziła się i wyszliśmy do części, w której śpi.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a następnie usiadłem na łóżku,
zaglądając do środka apteczki. Dobry z nią pomysł, nie trzeba biec do
pielęgniarki po opatrunki czy coś, bo zawsze ma się pod ręką w pokoju.
Cynthia przycupnęła przy mnie i odgarnęła kosmyki włosów, które opadały
na zranione miejsce. Nie wyglądało to źle, zwykłe otarcie, ale jeśli to
oczyścimy, nic złego się nie stanie. Chwyciłem za wacik i wodę
utlenioną, przecież nie będę jej wylewać na twarz połowy buteleczki.
Miałem wrażenie, że dziewczyna czuje się niezręcznie w tej sytuacji, tak
jakbym ją zawstydził. Już miałem przyłożyć nasączony materiał do jej
buzi, ale ta odwróciła się jeszcze bardziej i odrobinkę się odsunęła.
Cofnąłem dłoń do siebie, nie spuszczając z niej wzroku.
– Sądzisz, że zrobię ci krzywdę czy jak?
– Nie – odparła cicho, – ale... Ta sytuacja...
Westchnąłem, głośno nabierając powietrza w płuca, tym samym dając jej
znak, że nie musi kończyć swojego zdania. Mruknąłem, że im wcześniej to
skończymy, tym szybciej ją zostawię w spokoju. Dałem jej moment na
zaczerpnięcie "odwagi", aż w końcu przysunęła się bliżej, nadstawiając
swojego policzka. Ostrożnie dotknąłem wacikiem jej skóry, na co syknęła i
lekko się skrzywiła. Dobrze, że ran nie oczyszcza się sokiem z cytryn,
wtedy byłby dopiero ból. Otarcie straciło swój brązowy kolor od piasku i
brudu, a nabrało różowawej, czerwonawej barwy. Jeśli damy temu
oddychać, zagoi się szybciej. Wciąż jednak odczuwałem, że nie czuje się
zbyt dobrze w moim towarzystwie.
– Ja pochodzę z Filipin. Nie mieszkałem tam długo, w rodzinnym domu
bywałem czasami na świętach, a tak to jedna wielka podróż. Wieczne
przeprowadzki...
Zainteresowała się tym, co mówiłem, a zajęta słuchaniem, już bez
zbędnego stresu czekała, aż skończę. Wstałem z łóżka i miałem zbierać
się do wyjścia, ale Cynthia chwyciła mnie za nadgarstek. Odwróciła głowę
i nieśmiało powiedziała, że boli ją jeszcze kolano... Zgodziłem się je
zobaczyć, skoro zaproponowałem jej pomoc, do pomogę do końca. Powoli
podwijała nogawkę od spodni. Było trochę opuchnięte i posiniaczone, ale
nie wygląda to zbyt poważnie, więc powinno goić się szybciutko. Zimne
okłady może pomogą.
– W czymś jeszcze ci pomóc? – zapytałem.
Cynthia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz