~ Diabeł! Szatan! Weź mnie od niej! Już! Chodźmy stąd natychmiast! ~
wrzeszczał na cały głos w mojej głowie. Myślałem, że pękną mi bębenki
ale to nie możliwe. Przecież go tak naprawdę nie słychać. Spojrzałem na
Kiyoko. Jej czerwone oko pięknie kontrastowało z tym koloru morskiej
zieleni. Dziewczyna zastanawiała się chwilę, czy na pewno zostawić tak,
jak jest, i w końcu schowała opaskę do kieszeni.
- Jesteś pewny? - spytała, cicho i nieśmiało.
- Pff. Idę stąd, szatanie. - prychnął Arian i chciał zawrócić, lecz skutecznie mu to uniemożliwiłem unieruchamiając obie nogi.
- Nie słuchaj go, Kiyo. - mruknąłem, a Arian przestał zmuszać ciało do ruchu... i tak by mu się to nie udało.
~ Wiesz co? Nudzę się przez ciebie i tą dziewuchę. ~ jęknął Arian.
- Wracając do twojego pytania, tak, jestem pewny. - uśmiechnąłem się. -
Twoje oczy są piękne i nie musisz tego ukrywać. Dzięki temu jesteś
oryginalna i jedyna w swoim rodzaju. Jesteś wyjątkowa.
- Naprawdę tak myślisz? - Kiyoko się rumieniła.
- Tak. - odpowiedziałem.
~ Naprawdę? Chcesz się z nią zadawać? To idiotka, a do tego diablica. ~ Arian widocznie nie dowierzał w to, co powiedziałem.
~ Jak już mówiłem, ty jesteś jedynym idiotą i diabłem obecnym w tym miejscu ~ warknąłem.
~ Ranisz moje uczucia. ~ odezwał się naburmuszony Arian.
~ Ty nie masz uczuć. ~ prychnąłem.
- To może zjemy te owoce? - zapytałem, przypominając sobie o malinach i
truskawkach, które kupiliśmy. Kiyoko uśmiechnęła się i ochoczo pokiwała
głową, więc zabraliśmy się do jedzenia. Spojrzałem na zegarek na moim
nadgarstku. Jest 17:30, więc jeśli chcemy zdążyć na kolację to musimy
już iść. Najedliśmy się owocami, to chyba mogę uznać kolację za zbędną.
Spojrzałem na Kiyoko. Miałą czerwone usta od swoich truskawek. Ja pewnie
też byłem brudny od malin. W jednym momencie roześmialiśmy się
serdecznie. Miałem przy sobie kogoś, z kim mogę rozmawiać, śmieć się,
żartować, jeść owoce. Obaj byliśmy wyjątkowi. Ja i Kiyoko. Byłem
naprawdę szczęśliwy.
Kiyosiu? Jesteśmy wyjątkowi <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz