Patrzyłem z uśmiechem na tę różowowłosą damę. Uśmiechałem się pod nosem, za każdym razem, gdy nasze spojrzenia spotykały się, a ta szybko odwracała wzrok jak speszona dziewczynka z podstawówki. Hah, ależ Ci ludzie nieraz mnie zadziwiają. Odłożyłem kubek i wziąłem następny w celu wyczyszczenia go. Pocierając szmatką o szkło podgwizdywałem sobie pod nosem. Dzisiaj był dosyć leniwy dzień, siedziałem sam na kasie. Misiek miał wychodne, szefa nie było. Dzisiaj to ja rządziłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Hmmm wypadałoby poustawiać stoliki i krzesła. Odłożyłem szmatę i szklankę na bok, miałem już wychodzić zza lady, gdy spostrzegłem mały tłumek zmierzający do drzwi lodziarni. Poprawiłem spodnie i wróciłem na stanowisko.
- Dzień dobry - usłyszałem już od progu
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się, och jak ja lubię takich klientów.
Do środka weszło czterech chłopaków i trzy dziewczyny. Wyglądali co najwyżej na koniec podstawówki, początek gimnazjum. Hmm ciekawe, czy jest tutaj jakaś szkoła, będę musiał podpytać.
- Dzień dobry - odezwał się jeden z chłopaków - Poprosimy pięć lodów i dwa gofry
- Gałkowe, czy włoskie? I z czym mają być gofry?
- Włoskie - odparł - Wszystkie duże, a gofry... z czym chcecie? - zwrócił się do dziewczyn
- Jeden z truskawkami, a drugi z polewą i bitą śmietaną.
- Już się robi - wdukałem wszystko na kasę i wręczyłem chłopakowi paragon - usiądzcie sobie, bo to chwilę potrwa.
Zabrałem się za przygotowanie deserów. Nastawiłem grzałkę na mleko, żeby ubić śmietanę i przeszedłem do maszyny z lodami.
- W kubeczku, czy wafelku? - zapytałem zwracając głowę w kierunku młodzieży
- w Wafelku - odpowiedzieli w miarę spójnie
Sięgnąłem po nie i zacząłem nakładać lody. Dosyć szybko się z nimi rozprawiłem hehe, wprawa robi swoje. Od razu zająłem się goframi i już po chwili młodzież opuściła moje skromne progi. Przetarłem szmatą blat i ruszyłem poprawić stoły i krzesła. Po chwili zdałem sobie sprawę, że różowowłosa również wyszła. Hmmm czyli jestem całkowicie sam. Podszedłem do radia i zgłośniłem muzykę. A co, raz kiedyś można zaszaleć! Pochwyciłem za miotłę i zacząłem wywijać z nią w rytm ,,Flashdance''.
Lawirując między stołami, co rusz dosuwając jakieś krzesło lub przesuwając całość, zgarniałem okruchy z podłogi. W pewnym momencie poślizgnąłem się na czymś. Wywijając rękoma w powietrzu padłem plecami na kafelki.
- O sakra... - zacząłem rozmasowywać okolicę potylicy - Co do...
Podniosłem się lekko, opierając na łokciach spojrzałem na podłogę. Sakra na czym ja się poślizgnąłem? Podniosłem się do siadu i spostrzegłem niepozorny zeszycik. Mmmm co on tutaj robi? Pochwyciłem go w dłoń i obejrzałem okładkę, nigdzie nie znalazłem podpisu. Otworzyłem na pierwszej stronie, tam również go nie było. Szybko przeleciałem wzrokiem po zawartości, były tam jakieś zapiski. Podniosłem się z ziemi i położyłem go na blacie. Pewnie należy do różowowłosej... jak się nie zjawi, to oddam go jej w szkole. Powróciłem z powrotem do ogarniania lodziarni.
~~~
Przekluczyłem drzwi i złapałem za klamkę. Lodziarnia zamknięta, koniec pracy na dzisiaj. Przerzuciłem torbę przez ramię i dzierżąc zeszyt w jednej dłoni, a w drugiej kręcąc na palcu kluczami, ruszyłem w kierunku akademika. Wyciągnąłem telefon i odpaliłem chat.
< Hoj
> ...
< Co je? :P
> Jesteś już tak leniwy, że nie chce Ci się pisać ,,Ahoj''?
< Bro, to jest skrót... jak C'mon czy thx, ale co ty tam wiesz...
> Powiedzmy, że Ci wierzę. To co sprowadza Cię do mnie?
< W sumie to nic, wyszedłem z pracy i tak jakoś...
> Znowu idziesz i nie masz, co zrobić z głową i rękoma?
< Jak ty mnie znasz Bro <3
> A więc? Jak mam Cię zadowolić?
< Uuuu co za propozycje :D Możesz mi emmm.... zaskocz mnie... gdzieś ty dzisiaj był? Co robiłeś?
> Znalazłem fotki z polaroida i postanowiłem je trochę zakonserwować i odpowiednio podpisać... wiesz taka archwizacja z ewidencjonowaniem
< Czy ty możesz przestać mówić do mnie po niemiecku?
> ... głupku to nie było po niemiecku...
> patrz jaka foteczka
Spojrzałem na nasze uśmiechnięte twarze. Hah! Pamiętam jak robiliśmy te zdjęcia...
< Hahaha genialna :D Zawiśnie na tablicy przy drzwiach!
> Okie dokie ^^
< Bro, my dzisiaj wieczorek w pokoju, czy coś gdzieś?
> Jeszcze nie wiem, ale pewnie jakiś film obejrzymy, a co?
< Bo jak już jestem w mieście, to mogę coś kupić :P
> Mmm nie chyba wszystko mamy... w razie czego ogarnie się na miejscu :D Mało to mamy znajomych?
< Fakt B) Na sępa najlepiej xD
< Uch czekaj Bro sprawa jest!
Gdy tylko spostrzegłem różowowłosą, od razu schowałem telefon. I świetnie! Od razu załatwię sprawę z zeszytem. Pogwizdując pod nosem ruszyłem wprost na nią. Dziewczyna chyba mnie spostrzegła. Momentalnie zaczęła się dziwnie zachowywać. Kręciła głową na boki usilnie, czegoś szukając. Nagle rozłożyła jakąś gazetkę i schowała się za nią. Zaśmiałem się pod nosem - pełen naturalizm. Gdy byłem jeszcze bliżej, ta schowała się jeszcze bardziej. Czyżby, aż tak obawiała się mnie? Małego niegroźnego rudzielca z torbą i zeszytem?
- Upadł Ci zeszyt w lodziarni - powiedziałem wskakując na ławkę. Usiadłem na jej oparciu, a nogi położyłem na siedzeniu. Dziewczyna lekko odchyliła czasopismo i spojrzała najpierw na zeszyt, potem na mnie i znowu na zeszyt... te przerażenie w jej oczach. Lekko zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się. Hmmm po osobie z takim stylem ubierania, nie spodziewałabym się takiego... zachowania.
- To twój zeszyt prawda? - zapytałem przysuwając go bliżej niej - Znalazłem go w miejscu, gdzie siedziałaś z shakem... jeśli nie jest Twój to wróci razem ze mną do lodziarni i poczeka na właściciela - wykonywałem już ręką gest chowania go do torby, gdy w końcu dziewczyna się odezwała.
- Jest mój - wyciągnąłem do niej rękę i szybko pochwyciła własność zgarniając ją do siebie.
- Ufff - westchnąłem - Już myślałem, że będę musiał dawać ogłoszenia w stylu ,,znaleziono zeszyst, tęskni za swoim właścicielem, pragnie być jeszcze wykorzystany''. W ogóle to jak się nazywasz? Bo szukałem jakiegoś imienia i nazwiska, ale nic nie znalazłem.
Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię. Podrapałem się po szyi. Czyżbym aż tak bardzo onieśmielał panienki? Wiem, że jestem chodzącą sex bombą, ale żeby aż tak?
- Avery - powiedziała po chwili
- A więc miło mi Cię poznać Avery - wyszczerzyłem się - Powiedz mi co porabiasz różowowłosa?
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale szybko odwróciła wzrok. No nie wierzę, czy powiedziałem coś nie tak? Zsunąłem się z oparcia na siedzisko. Teraz znowu byłem niższy. Spostrzegłem, że to czasopismo, co trzyma w łapkach tak naprawdę jest komiksem.
- ,,House of M'' - uśmiechnąłem się - Dawno nie czytałem komiksów Marvela... Musiałbym powrócić do starych czasów, do czasów, gdy za każdym razem gdy Wolverine wysuwał swoje adamantiowe szpony i robił nimi znak X, do czasów, gdy chciałem być jak Hawkeye - zeskoczyłem na chodnik i przyjąłem pozycję jak do strzelania z łuku - i do czasów, gdzie naśladując spidermana wspinałem się po drzewach i ścianach, albo gdy chciałem być tak szybko jak flash! Ach... piękne czasy - Z powrotem klapnąłem na ławkę - A ty? Kogo lubisz najbardziej?
<Avery?>
- Dzień dobry - usłyszałem już od progu
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się, och jak ja lubię takich klientów.
Do środka weszło czterech chłopaków i trzy dziewczyny. Wyglądali co najwyżej na koniec podstawówki, początek gimnazjum. Hmm ciekawe, czy jest tutaj jakaś szkoła, będę musiał podpytać.
- Dzień dobry - odezwał się jeden z chłopaków - Poprosimy pięć lodów i dwa gofry
- Gałkowe, czy włoskie? I z czym mają być gofry?
- Włoskie - odparł - Wszystkie duże, a gofry... z czym chcecie? - zwrócił się do dziewczyn
- Jeden z truskawkami, a drugi z polewą i bitą śmietaną.
- Już się robi - wdukałem wszystko na kasę i wręczyłem chłopakowi paragon - usiądzcie sobie, bo to chwilę potrwa.
Zabrałem się za przygotowanie deserów. Nastawiłem grzałkę na mleko, żeby ubić śmietanę i przeszedłem do maszyny z lodami.
- W kubeczku, czy wafelku? - zapytałem zwracając głowę w kierunku młodzieży
- w Wafelku - odpowiedzieli w miarę spójnie
Sięgnąłem po nie i zacząłem nakładać lody. Dosyć szybko się z nimi rozprawiłem hehe, wprawa robi swoje. Od razu zająłem się goframi i już po chwili młodzież opuściła moje skromne progi. Przetarłem szmatą blat i ruszyłem poprawić stoły i krzesła. Po chwili zdałem sobie sprawę, że różowowłosa również wyszła. Hmmm czyli jestem całkowicie sam. Podszedłem do radia i zgłośniłem muzykę. A co, raz kiedyś można zaszaleć! Pochwyciłem za miotłę i zacząłem wywijać z nią w rytm ,,Flashdance''.
Lawirując między stołami, co rusz dosuwając jakieś krzesło lub przesuwając całość, zgarniałem okruchy z podłogi. W pewnym momencie poślizgnąłem się na czymś. Wywijając rękoma w powietrzu padłem plecami na kafelki.
- O sakra... - zacząłem rozmasowywać okolicę potylicy - Co do...
Podniosłem się lekko, opierając na łokciach spojrzałem na podłogę. Sakra na czym ja się poślizgnąłem? Podniosłem się do siadu i spostrzegłem niepozorny zeszycik. Mmmm co on tutaj robi? Pochwyciłem go w dłoń i obejrzałem okładkę, nigdzie nie znalazłem podpisu. Otworzyłem na pierwszej stronie, tam również go nie było. Szybko przeleciałem wzrokiem po zawartości, były tam jakieś zapiski. Podniosłem się z ziemi i położyłem go na blacie. Pewnie należy do różowowłosej... jak się nie zjawi, to oddam go jej w szkole. Powróciłem z powrotem do ogarniania lodziarni.
~~~
Przekluczyłem drzwi i złapałem za klamkę. Lodziarnia zamknięta, koniec pracy na dzisiaj. Przerzuciłem torbę przez ramię i dzierżąc zeszyt w jednej dłoni, a w drugiej kręcąc na palcu kluczami, ruszyłem w kierunku akademika. Wyciągnąłem telefon i odpaliłem chat.
< Hoj
> ...
< Co je? :P
> Jesteś już tak leniwy, że nie chce Ci się pisać ,,Ahoj''?
< Bro, to jest skrót... jak C'mon czy thx, ale co ty tam wiesz...
> Powiedzmy, że Ci wierzę. To co sprowadza Cię do mnie?
< W sumie to nic, wyszedłem z pracy i tak jakoś...
> Znowu idziesz i nie masz, co zrobić z głową i rękoma?
< Jak ty mnie znasz Bro <3
> A więc? Jak mam Cię zadowolić?
< Uuuu co za propozycje :D Możesz mi emmm.... zaskocz mnie... gdzieś ty dzisiaj był? Co robiłeś?
> Znalazłem fotki z polaroida i postanowiłem je trochę zakonserwować i odpowiednio podpisać... wiesz taka archwizacja z ewidencjonowaniem
< Czy ty możesz przestać mówić do mnie po niemiecku?
> ... głupku to nie było po niemiecku...
> patrz jaka foteczka
Spojrzałem na nasze uśmiechnięte twarze. Hah! Pamiętam jak robiliśmy te zdjęcia...
< Hahaha genialna :D Zawiśnie na tablicy przy drzwiach!
> Okie dokie ^^
< Bro, my dzisiaj wieczorek w pokoju, czy coś gdzieś?
> Jeszcze nie wiem, ale pewnie jakiś film obejrzymy, a co?
< Bo jak już jestem w mieście, to mogę coś kupić :P
> Mmm nie chyba wszystko mamy... w razie czego ogarnie się na miejscu :D Mało to mamy znajomych?
< Fakt B) Na sępa najlepiej xD
< Uch czekaj Bro sprawa jest!
Gdy tylko spostrzegłem różowowłosą, od razu schowałem telefon. I świetnie! Od razu załatwię sprawę z zeszytem. Pogwizdując pod nosem ruszyłem wprost na nią. Dziewczyna chyba mnie spostrzegła. Momentalnie zaczęła się dziwnie zachowywać. Kręciła głową na boki usilnie, czegoś szukając. Nagle rozłożyła jakąś gazetkę i schowała się za nią. Zaśmiałem się pod nosem - pełen naturalizm. Gdy byłem jeszcze bliżej, ta schowała się jeszcze bardziej. Czyżby, aż tak obawiała się mnie? Małego niegroźnego rudzielca z torbą i zeszytem?
- Upadł Ci zeszyt w lodziarni - powiedziałem wskakując na ławkę. Usiadłem na jej oparciu, a nogi położyłem na siedzeniu. Dziewczyna lekko odchyliła czasopismo i spojrzała najpierw na zeszyt, potem na mnie i znowu na zeszyt... te przerażenie w jej oczach. Lekko zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się. Hmmm po osobie z takim stylem ubierania, nie spodziewałabym się takiego... zachowania.
- To twój zeszyt prawda? - zapytałem przysuwając go bliżej niej - Znalazłem go w miejscu, gdzie siedziałaś z shakem... jeśli nie jest Twój to wróci razem ze mną do lodziarni i poczeka na właściciela - wykonywałem już ręką gest chowania go do torby, gdy w końcu dziewczyna się odezwała.
- Jest mój - wyciągnąłem do niej rękę i szybko pochwyciła własność zgarniając ją do siebie.
- Ufff - westchnąłem - Już myślałem, że będę musiał dawać ogłoszenia w stylu ,,znaleziono zeszyst, tęskni za swoim właścicielem, pragnie być jeszcze wykorzystany''. W ogóle to jak się nazywasz? Bo szukałem jakiegoś imienia i nazwiska, ale nic nie znalazłem.
Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię. Podrapałem się po szyi. Czyżbym aż tak bardzo onieśmielał panienki? Wiem, że jestem chodzącą sex bombą, ale żeby aż tak?
- Avery - powiedziała po chwili
- A więc miło mi Cię poznać Avery - wyszczerzyłem się - Powiedz mi co porabiasz różowowłosa?
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale szybko odwróciła wzrok. No nie wierzę, czy powiedziałem coś nie tak? Zsunąłem się z oparcia na siedzisko. Teraz znowu byłem niższy. Spostrzegłem, że to czasopismo, co trzyma w łapkach tak naprawdę jest komiksem.
- ,,House of M'' - uśmiechnąłem się - Dawno nie czytałem komiksów Marvela... Musiałbym powrócić do starych czasów, do czasów, gdy za każdym razem gdy Wolverine wysuwał swoje adamantiowe szpony i robił nimi znak X, do czasów, gdy chciałem być jak Hawkeye - zeskoczyłem na chodnik i przyjąłem pozycję jak do strzelania z łuku - i do czasów, gdzie naśladując spidermana wspinałem się po drzewach i ścianach, albo gdy chciałem być tak szybko jak flash! Ach... piękne czasy - Z powrotem klapnąłem na ławkę - A ty? Kogo lubisz najbardziej?
<Avery?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz