Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w swoją stronę, coraz bardziej
go lubiłam, nie wiem czemu, ale z każdą groźbą, chciałam być bliżej.
Może po prostu aż tak desperacko chcę zginąć? Przemyśle to.....A tym
czasem muszę dokończyć swoje sprawy....
Na następny dzień, z rana wyszłam do akademii. Miałam jeszcze pół
godziny, nie śpieszyło mi się. Wskoczyłam na murek, szłam tyłem, patrząc
w niebo, nie zwracając uwagi na szczekających i śmiejących się ze mnie
ludzi, już dawno przywykłam, obłoki leniwie przesuwały się po błękicie, a
ptaki równie powolnie leciały w swoją stronę. Czasem chciałam tak jak
one po prostu odlecieć, być wolna....Ale to niemożliwe...Zrobiłam
zgrabny piruet i ruszyłam tym razem przodem do kierunku trasy. Po paru
metrach zeskoczyłam z murka i szłam już normalnie chodnikiem,
przysłuchując się rozmową ludzi. Każdy na coś narzekał, to takie słabe,
zawsze narzekają i użalają się, ale nic z tym nie zrobią, żałosne.
Weszłam na teren szkoły i ku mojej uciesze na placu głównym zauważyłam
Toshiro. Hmmm....? Morze pokrzywa za kaptur? A może wylać na niego sok
porzeczkowy? Nie....banał. Po chwili oświeciło mnie, wyszczerzyłam się
wrednie i podbiegłam od tyłu po czym zgrabnie wskoczyłam mu na barana i
zasłoniłam mu oczy moją bluzą, tuląc jego głowę do siebie.
-Ohayo~~! Toshi-chan! -zawołałam i zeskoczyłam z niego, stając przed
nim, chamsko wyszczerzona od ucha do ucha, lekko pochyliłam się do
przodu i spojrzałam mu odważnie w oczy. -Wyspałeś się? -Spytałam czując
że zaraz pobawimy się w berka po szkole. Spięłam wszystkie mięśnie w
gotowości do biegu. Nie mam zamiaru dać mu się poturbować....
Toshiro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz