piątek, 4 sierpnia 2017

Od Michaela CD Anastazji

Tęsknie spojrzałem na zieleń rozciągającą się wszędzie dookoła mnie, niknącą gdzieś za horyzontem. Czyste, błękitne niebo, po którym przemykały się leniwie co jakiś czas puszyste, białe chmury. Rozkoszny zapach bujnie rosnącego tu polnego kwiecia. Świergot ptaków, skrytych gdzieś między trawami. Nie znałem tutejszych gatunków, ale ich śpiew był słodki i rozbrzmiewał jakby tysiące dzwonków.
- Coś czuję, że przez Ciebie będę tutaj stałym bywalcem. Często tutaj przychodzisz? - spytała Anastazja, rozglądając się z zachwytem po okolicy.
- Jeśli mam tylko czas - potaknąłem, siadając na rozgrzanej lipcowym słońcem ziemi. Gestem pokazałem dziewczynie, by zrobiła to samo i po chwili przykucnęła obok mnie, obracając w palcach maleńki, różowy kwiatek o nieznanej mi nazwie. - Mój dom jest bardzo daleko stąd, ale mieszkam na wsi i tutejszy krajobraz sprawia, że mam wrażenie, jakbym zabrał jednak jego cząstkę ze sobą. Zwłaszcza gdy spóźniają się listy od rodziny!
- Takie papierowe? Ludzie już chyba rzadko komunikują się w ten sposób.
- Cóż - westchnąłem z krzywym uśmiechem. - Dziadzio preferuje tradycyjne metody, a wujek to jego istna kopia. Mama ma zawsze dużo obowiązków i jak już ma czas, żeby przeczytać i napisać, to woli to w dłuższej formie zrobić, no i ma średnią cierpliwość do pisania na telefonie. A moja młodsza siostra, Mariś, stwierdziła, że sposób jakby wyjęty z baśni i będzie sobie wyobrażać, że jestem rycerzem w jakiejś średniowiecznej twierdzy. Mówię ci, pisarka z niej będzie, jakie ona mi czasem historie wysyła! - zakończyłem, nie mogąc powstrzymać krótkiego śmiechu.
- Masz z nimi dobry kontakt - zauważyła. - U ciebie w rodzinie ktoś jeszcze maluje?
Wskazała podbródkiem na sztalugę i płótno, które stały obok nas, rzucając podłużny cień za siebie.
- Dziadzio - potaknąłem. - Po nim mam imię, po nim mam pasję. We wczesnych latach młodości miał podobno sporo sukcesów, ale potem wybuchła wojna i poszedł na front. A jak wrócił, powrócił do tego, ale już tylko dla siebie. Pokazał mi kiedyś swoje obrazy. Większość nie została skończona i pewnie nigdy się tego nie doczeka, ale były... genialne.
- To chyba miło, kiedy tak pokolenia przejmują po sobie pasje - stwierdziła, wystawiając twarz w stronę słońca.
- Zdecydowanie! - zgodziłem się. - No, to zaraz zabierzemy się może za malowanie, co? Wziąłem dwa płótna, to najpierw namalowałbym to wszystko ,a potem razem jeszcze coś spróbujemy, co powiesz?
- Nie wiem, cóż...
- Oj, będzie dobrze! - machnąłem niedbale ręką. - O właśnie, może staniesz nieco dalej, jak będę malował, to i ciebie ujmę? Tylko wianek ci zrobimy!
Z tymi słowy, zabrałem się za zbieranie kwiatów. Dziewczyna po chwili również do mnie dołączyła i kiedy uzbieraliśmy już mały stosik, zabraliśmy się za wiązanie.
- Mało męskie zajęcie - stwierdziłem, wplatając stokrotkę. - Ale Mariś kocha wianki, to i mnie musiała nauczyć.
- Twoja siostra musi być urocza.
- To najbardziej kochane stworzenie na tej planecie! - zapaliłem się. - No proszę, gotowe.
Z tymi słowami, włożyłem wianek na głowę dziewczyny i cofnąłem się do sztalug, otwierając farby i zanurzając pędzel w jednej z nich. Zacząłem kreślić linię horyzontu, chmury, słońce i inne najważniejsze obiekty. Po chwili dorysowałem też zarys sylwetki Anastazji, która stanęła nieco dalej. Jej włosy rozwiewał przyjemny, lipcowy wiatr, który przeganiał duchotę, jaka zwykła panować w lato.
***
- Gotowe! - zawołałem po dłuższym czasie, ocierając poplamioną ręką i tak zachlapane farbą czoło. Kiedy Anastazja podeszła, odwróciłem w jej stronę sztalugi. - I jak się podoba? Zabieramy się teraz za twoje? Możemy je też namalować w nieco innym stylu!

< Anastazja? Wybacz, że takie nieco nudne, wena powoli przestaje współpracować >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt