Wyszłam z pokoju Natha i natychmiast pożałowałam, że nie wzięłam
słuchawek ze sobą. Pospiesznie szłam w kierunku mojego pokoju, na
korytarzu panowała cisza, więc tym bardziej chciałam się już znaleźć u
siebie. Na szczęście nie miałam daleko, już po kilku minutach byłam w
moim pokoju. Zamknęłam drzwi i od razu włożyłam słuchawki do uszu.
Wolałam słuchać muzyki na słuchawkach nawet, gdy byłam sama; po prostu
ładniej wtedy brzmiała. Słuchając jednej z moich ulubionych piosenek
zaczęłam zastanawiać się, co założyć na wyjście z blondynem. Uznałam, że
najlepszym wyjściem będą czarne spodnie, tego samego koloru bluzka i
ciemnogranatowa bluza – moja ulubiona zresztą. Szybko przebrałam się i
rozczesałam włosy, zostawiłam je jak zwykle rozpuszczone. Po ogarnięciu
się spojrzałam na telefon w celu sprawdzenia godziny. Była 10:30, miałam
więc jeszcze sporo czasu. Postanowiłam zrobić sobie kakao, od razu to
zrobiłam, już po chwili siedziałam na łóżku z kubkiem w ręku. Zdałam też
sobie sprawę, że Nath będzie pewnie pytał, gdzie pójdziemy po zabrania
małego do weta. Koniecznie musimy iść do jakiejś kawiarni napić się
czekolady ~ pomyślałam. Przypomniałam sobie też, jak chłopak grał na
skrzypcach, moim ulubionym instrumencie. Był w tym naprawdę dobry -
dźwięki wydobywające się spod smyczka były czyste, a blondyn grał
harmonijnie, stawał się jednością z muzyką. Prawdę mówiąc zawsze
chciałam grać na skrzypcach, ale jakoś nigdy nie miałam na to czasu ani
pieniędzy. Pozostawało mi więc zachwycać się grą innych.
Nagle do głowy wpadł mi pomysł, który od razu rozścielił w mojej głowie
nadzieję. Głęboko odetchnęłam i po chwili "zaćmienia umysłu" zaczęłam
przemyślać ten pomysł. Uznałam, że to może się udać, ale zaraz potem
nieco zmieniłam zdanie. Nie chcę narzucać się zbyt Nathowi, a poza
tym... Poza tym skąd wezmę skrzypce? ~ pomyślałam, a moja pierwotna
radość nieco opadła. Postanowiłam wszystko przemyśleć. Wiedziałam, że
skrzypce to naprawdę trudny instrument, a nauka gry na nim nie idzie od
tak. Zdawałam sobie sprawę, że czeka mnie ciężka praca.
Podczas intensywnego rozmyślenia nadzieja pojawiła się znowu. Może
szkoła ma skrzypce do wypożyczenia? Jest przecież kółko miłośników
sztuki, a muzyka to przecież także sztuka. Z radością poprawiłam
słuchawki w uszach i upewniwszy się, że wszystko mam gotowe, oddałam się
muzyce.
~~~~~~~
Z małą, czarną torebką na ramieniu, mnóstwem myśli w głowie i
słuchawkami w uszach szłam na dziedziniec. Dwunasta miała być dopiero
za siedem minut, miałam więc trochę czasu. Usiadłam na niskiej, zielonej
ławce, w celu poczekaniu na chłopaka. Nawet nie zauważyłam, jak szybko
minął ten czas - po, jakby mogło się wydawać, zaledwie chwili, blondyn
usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyjęłam słuchawki z
uszu, zwinęłam je i włożyłam do torebki. Kiedy Nath zauważył, że
"wróciłam" do świata, uśmiechnął się i poczochrał szczeniaka plączącego
się pod jego nogami po głowie. Wyciągnęłam dłoń, aby psiak ją powąchał, i
po chwili z zadowoleniem głaskałam go po mięciutkim grzbiecie.
- To co, idziemy? - zapytał Nath, na co pokiwałam głową.
Wstaliśmy z ławki i niespiesznie udaliśmy się w stronę Głównej Alei, z której zapewne mieliśmy pójść do weterynarza z małym.
~~~~~~~~~~~~
Po skończonych badaniach wyszliśmy z gabinetu, a Nath wypuścił z rąk o
dziwo spokojnego szczeniaka. Z hasającego blisko nas psa przeniósł wzrok
na mnie, a kąciki jego ust uniosły się, tworząc na jego twarzy łagodny,
promienny uśmiech.
- To co, gdzie idziemy? - zadał pytanie, którego się spodziewałam.
- To może kawiarnia winoroślana? - zaproponowałam z lekkim uśmiechem.
Chłopak pokiwał głową.
- W sumie nawet ostatnio chciałem tam iść. Ona była jakoś przy Alei Głównej, tak?
Tym razem to ja przytaknęłam.
- Mijaliśmy ją w drodze do weta. - odparłam, chyba trochę zbyt cicho, ale blondyn na szczęście usłyszał.
- No to chodźmy.
Kilkanaście minut później byliśmy na miejscu. Z zachwytem rozejrzałam
się po kawiarni i uśmiechnęłam się pod nosem - wnętrze było takie
przytulne. Zajęliśmy stolik w kącie, psiak Natha od razu ułożył się pod
krzesłem, na którym usiadł chłopak. Szczęście, że tutaj można
przychodzić z psami ~ pomyślałam i wzięłam do ręki menu. Przez chwilę
rozpaczliwie szukałam w nim gorącej czekolady, szybko ją znalazłam i
odetchnęłam w duchu.
- Wybrałaś już? - dobiegł mnie głos Natha.
- Co? A, tak. - wbiłam wzrok w stolik. Jakie ładne drewno... - Gorąca czekolada.
- Okej. - odparł wesoło chłopak.
Po chwili podszedł do nas kelner. Nath złożył zamówienie, a ja w duchu podziękowałam mu, że zrobił to za mnie.
Na "dostawę" czekaliśmy kilka minut, które o dziwo szybko zleciały, i
już po, jakby mogło się wydawać, chwili, kelner postawił przede mną
czekoladę. Wzięłam małego łyczka, bo była gorąca, i postanowiłam zapytać
o coś Natha.
No już, dalej ~ krzyczałam na siebie w myślach, a pod stolikiem nerwowo
bawiłam się palcami. W końcu wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- Nath... - zaczęłam, znowu trochę zbyt cicho, i poczułam, jak na moją
twarz wypływają rumieńce, przez co jeszcze bardziej straciłam grunt pod
nogami - Czy pomógłbyś mi... nauczyć się grać na skrzypcach...?
Wypożyczyłabym z kółka miłośników sztuki. Tylko podstawy, nic więcej... -
wymamrotałam i wbiłam wzrok w stolik.
Nath?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz