Kiedy otworzyłem drzwi do pokoju, pierwsze co zobaczyłem, było
miauczącą, biała kulką, która siedziała pod łóżkiem Chesa, najwyraźniej
domagając się atencji. Kotce nie szło przetłumaczyć, że brat raczej nie
przepadał za jej gatunkiem i nawet w nocy próbowała zakraść się do jego
łóżka, prychając i odchodząc jednak z dumą, gdy któryś z nas przyłapywał
ją po zapaleniu światła.
- Immi, chodź - zachęciłem kotkę, nalewając jej świeżej porcji mleka i dosypując do drugiej miski trochę karmy.
- Nareszcie - burknął rudzielec, klikając coś na telefonie. Obserwował
kotkę spod przymrużonych powiek, badając, czy nie ma aby zamiaru ponowić
próby ataku.
- Widzę, że miłość kwitnie - stwierdziłem, opadając na jedno z krzeseł.
- Od pół godziny okupuje już moje łóżko - poskarżył się przyjaciel,
odpisując równocześnie na kolejne wiadomości, które przychodziły w
zaskakująco szybkim tempie.
- No a ty jej nawet nie pogłaszczesz - pokręciłem z dezaprobatą głową.
- Jeszcze ją nagradzać będę, to się na pewno oduczy!
- No przecież, sprawdzony sposób.
W tej samej chwili, zapikał mój telefon, informując o nowej wiadomości.
Wyciągnąłem rękę i sięgnąłem po aparat, a na mojej twarzy pojawił się
szeroki uśmiech, gdy odczytałem nadawcę - Anastazja. Szybko otworzyłem
też wiadomość: "Panie Michaelu Monet, dziękuję Ci za miło spędzony czas,
świetnie się bawiłam".
- Czyżby Mariś? - zapytał przyjaciel po tym, jak krótko się zaśmiałem.
- Nie, Anastazja - sprostowałem, chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Aaa, niedawno dołączyła, tak? - pokiwał głową, najwyraźniej przypomniawszy sobie jej twarz.
- Brawo - wyszczerzyłem się i zacząłem pisać odpowiedź: "Również
serdecznie dziękuję, panno Anastazjo, liczę, że uda nam się to jeszcze
kiedyś powtórzyć!".
- Tak w ogóle, to już mało mleka jest - przypomniał sobie nagle Ches, unosząc nagle głowę.
- Wiem - mruknąłem. - Ogółem miałem zakupy zrobić i coś do picia też
kupić, ale zapomniałem wstąpić do sklepu, zaraz może się przejdę.
- Weź od razu colę!
- No przecież, stały punkt na liście - zaśmiałem się, wyjmując z
czeluści plecaka portfel. - Wracam za parę minut, nie szalejcie tam z
Immi za bardzo!
Kotka, słysząc swoje imię, spojrzała na mnie, a jej biały ogon drgnął
lekko. Księżna spojrzała na mnie z niemal namacalnym wyrzutem wypisanym
na pyszczku, po czym wróciła do konsumpcji swojego posiłku, wylizując
miseczkę do czysta.
Wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą starannie drzwi, po czym szybkim
krokiem skierowałem w stronę sklepu po potrzebne artykuły. W myślach
powtarzałem sobie listę, by niczego nie zapomnieć. Mleko, karma, cola,
jaki sok, żelki, no i przyda się nowy brudnopis. Od razu wezmę też ze
dwa długopisy, bo ostatni już powoli się wypisywał.
***
Niosąc w dłoni siatkę z zakupami, wracałem do Akademika, obserwując
słońce szykujące się powoli do zachodu. Kiedy zaś dotarłem prawie pod
drzwi, dostrzegłem zaparkowany, nieznajomy samochód w pobliżu.
Zmarszczyłem brwi. Osób było tu mnóstwo, ale rzadko kiedy tu ktoś
podjeżdżał, tym bardziej obcy. Jeszcze bardziej zdziwiłem się, gdy
dostrzegłem sylwetkę Anastazji stojącą obok auta. Podszedłem do
dziewczyny, dostrzegając, jak rozmawia z jakimś chłopakiem, na oko nieco
starszym. Po dłuższej chwili, dostrzegłem pewne podobieństwo między
nimi. Czyżby rodzeństwo? Na ziemi leżały też dwa, najwyraźniej pełne
pudła.
- Hej - zagadałem, machając ręką w stronę Anastazji. - Pomóc może?
< Ana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz