Ruszyłem szybkim krokiem do klasy, prawie że spadając po drodze na
schodach - pod klasę dotarłem jednak równo z dzwonkiem, nieco zasapany,
ale cały.
- No, Miśku, niezły czas - pochwalił mnie Ches, a ja poczułem
przyjacielskie klepnięcie w plecy. - Masz, bo zaraz tu ducha wyzioniesz.
Z wdzięcznością przyjąłem butelkę wody i upiłem kilka długich łyków.
Zimna ciecz spłynęła mi do gardła, orzeźwiając i przywracając trzeźwość
myślenia.
- To jak, gotowy już na fascynującą przygodę z angielskim? - wyszczerzył
się przyjaciel, gdy pan Elev przekręcił klucz do klasy i otworzył
szeroko drzwi, gestem poganiając nas, byśmy weszli szybciej. Klapnąłem
ciężko gdzieś na środku pierwszego rzędu, tuż przy otwartym oknie, a
Ches usiadł na wolnym krześle obok nas. Przed nami usiadła Anastazja
razem z Nikiś. Przywitaliśmy się z obiema dziewczynami, a ja zacząłem
szperać w plecaku, szukając książek. Po chwili wyrzuciłem stertę na
ławkę, kładąc obok długopis.
- Rosenthal, nieco ciszej - zwrócił mi uwagę nauczyciel, po czym zaczął
skrobać na tablicy temat. Powtórka z czasów Perfect: Past Perfect,
Present Perfest Continuous i tak dalej. Oparłem podbródek o nadgarstek,
nieprzytomnie przepisując zdania do zeszytu.
- Weź daj znać, jak będzie coś ważnego - mruknąłem, rysując łańcuchy ze splecionych pereł i kiści winogron na marginesach.
- Pewnie - ziewnął, a ja westchnąłem ucho i zacząłem jednak jednym uchem
słuchać, doskonale wiedząc, że zapewne prędzej już coś usłyszę, niż
przyjaciel, który już zaczął łapać kontakt wzrokowy z Norą.
***
Z utęsknieniem przywitałem głośny dźwięk dzwonka, który wyrwał sporą
część uczniów z drzemki, notatek bądź przyciszonych rozmów. Sam szybko
wstałem i ruszyłem na korytarz, by skorzystać z tych dziesięciu minut
przerwy. Ches i kilka osób z klasy usiadło po chwili na tej samej ławce i
zaczęliśmy gadać, skacząc z jednego tematu na drugi - a to o frisbee, a
to o sporcie czy klubach, a także nadciągających sprawdzianach.
Zauważyłem, że takie rozmowy działały na mnie naprawdę pobudzająco -
szczerze lubiłem swoją klasę. Na biologię ruszyłem już całkowicie
rozbudzony i z nowym zapasem energii - sporą zasługę mogła mieć w tym
drożdżówka, którą wygrzebałem z plecaka. Nie po raz pierwszy
stwierdziłem, że czekolada ma ponadprzeciętne zdolności do
zregenerowanie człowieka.
***
Po lekcjach, kiedy już mogłem śmiało stwierdzić, że udało mi się już na
żadnej nie zasnąć, wziąłem też notatki z matematyki od Chesa i ustaliłem
z nauczycielką, kiedy mógłbym poprawić sprawdzian - czekał mnie wieczór
z braciszkiem i podręcznikiem, jeśli chciałem poprawić na tą piątkę.
Kiedy zaś szedłem po dziedzińcu, mignęła mi znajoma sylwetka Miyako. Cofnąłem się nieco i ruszyłem w stronę dziewczyny.
- Hej, hej! Zdążyłaś na kolejną lekcję? - zapytałem, podchodząc.
< Miyako? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz