Ostatnia lekcja jaka mnie czekała to francuski. Najgorszy język, którego nie lubiłam, wprost nienawidziłam. Nauczyciel sam nie miał zamiaru mnie jakoś dzisiaj uszczęśliwić i przy każdej możliwej okazji pytał się mnie. Jakbym to ja była tylko w klasie i nikt więcej. Spojrzałam się na zegarek. Za niecałe sześć minut miał zadzwonić dzwonek oznajmiając mi, że najgorsza lekcja się już skończyła. Z nadzieją o to, że nie zostanę już więcej poproszona do odpowiedzi. Niestety nie spełniło się me życzenie i nauczyciel mnie poprosił do tablicy.
- Akane teraz możesz zabłysnąć przed całą klasą, przede mną jak i poprawić sobie ocenę. Wystarczy tylko jak uzupełnisz luki odpowiednimi słowami - spojrzałam się na nauczyciela, który siedział przy biurku i miał wyciągniętą rękę z kredą w moją stronę.
- Osz ty mój losie. Dziękuję ci za wszystko - wymruczałam pod nosem, biorąc białą kredę od nauczyciela.
- Czy coś mówiłaś? - spojrzał na mnie.
- Nie, po prostu zastanawiałam się jak pisze się pewne słówko, które trzeba wpisać w pierwsze zdanie - uśmiechnęłam się lekko, wykręcając z tego co wypowiedziałam tak na prawdę pod nosem. Wpisałam trzy wyrazy do zdań i byłam w stu procentach pewna, że były poprawnie, ale kompletnie nie wiedziałam co miałam wpisać w pięć pozostałych. Bóg jednak wysłuchał moich próśb, bo zadzwonił dzwonek.
- Akane dokończysz to na jutrzejszej lekcji - powiedział nauczyciel, a ja podeszłam do swojej ławki, aby wziać ze sobą wszystkie swoje rzeczy.
Po skończeniu lekcji, z czego się niezgromnie cieszyłam, wyszłam jak najszybciej się dało z klasy. Nie chciałam natrafić na tłumy uczniów, którym się tak spieszyło do akademika czy też domu. Jako, że A-chan musiał wyjechać na pewien czas, ze względu na problemy nie miałam z kim wracać do akademiku. Anthony zawsze mi pomagał jakoś przejść przez ten tłum, ale ja sama nigdy w życiu bym nie dała sobie rady.
Pomimo tego, że wybiegłam z klasy tak szybko to nic to nie pomogło. Próbowałam jakoś się nie potknąć na ziemię, ale jak zawsze nie po mojej myśli. Wyrwałam się co prawda z tłumu, ale co mi to dało, jak tuż za zakrętu na korytarzu wpadłam na kogoś.
- Ał!... - usłyszałam rozwścieczony głos ze strony osoby, na którą wpadłam.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby ci się coś stało. Naprawdę mi przykro - podniosłam się z podłogi i wyciągnęłam do dziewczyny pomocną dłoń.
Dziewczyna o śnieżno-białej cerze spojrzała się na mnie swoimi dużymi o dwóch różnych kolorach oczach na mnie, a jej pojedyńcze kosmyk w kolorze ametystu włosów spadły na jej twarz, a zwłaszcza jeden który był, aż przy jej ustach które byłe podkreślone lekko błyszczykiem.
<Lisabeth?>
- Akane teraz możesz zabłysnąć przed całą klasą, przede mną jak i poprawić sobie ocenę. Wystarczy tylko jak uzupełnisz luki odpowiednimi słowami - spojrzałam się na nauczyciela, który siedział przy biurku i miał wyciągniętą rękę z kredą w moją stronę.
- Osz ty mój losie. Dziękuję ci za wszystko - wymruczałam pod nosem, biorąc białą kredę od nauczyciela.
- Czy coś mówiłaś? - spojrzał na mnie.
- Nie, po prostu zastanawiałam się jak pisze się pewne słówko, które trzeba wpisać w pierwsze zdanie - uśmiechnęłam się lekko, wykręcając z tego co wypowiedziałam tak na prawdę pod nosem. Wpisałam trzy wyrazy do zdań i byłam w stu procentach pewna, że były poprawnie, ale kompletnie nie wiedziałam co miałam wpisać w pięć pozostałych. Bóg jednak wysłuchał moich próśb, bo zadzwonił dzwonek.
- Akane dokończysz to na jutrzejszej lekcji - powiedział nauczyciel, a ja podeszłam do swojej ławki, aby wziać ze sobą wszystkie swoje rzeczy.
Po skończeniu lekcji, z czego się niezgromnie cieszyłam, wyszłam jak najszybciej się dało z klasy. Nie chciałam natrafić na tłumy uczniów, którym się tak spieszyło do akademika czy też domu. Jako, że A-chan musiał wyjechać na pewien czas, ze względu na problemy nie miałam z kim wracać do akademiku. Anthony zawsze mi pomagał jakoś przejść przez ten tłum, ale ja sama nigdy w życiu bym nie dała sobie rady.
Pomimo tego, że wybiegłam z klasy tak szybko to nic to nie pomogło. Próbowałam jakoś się nie potknąć na ziemię, ale jak zawsze nie po mojej myśli. Wyrwałam się co prawda z tłumu, ale co mi to dało, jak tuż za zakrętu na korytarzu wpadłam na kogoś.
- Ał!... - usłyszałam rozwścieczony głos ze strony osoby, na którą wpadłam.
- Przepraszam, nie chciałam, żeby ci się coś stało. Naprawdę mi przykro - podniosłam się z podłogi i wyciągnęłam do dziewczyny pomocną dłoń.
Dziewczyna o śnieżno-białej cerze spojrzała się na mnie swoimi dużymi o dwóch różnych kolorach oczach na mnie, a jej pojedyńcze kosmyk w kolorze ametystu włosów spadły na jej twarz, a zwłaszcza jeden który był, aż przy jej ustach które byłe podkreślone lekko błyszczykiem.
<Lisabeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz