Mam dosyć! Już od jakiś trzydziestu minut błądzę po tych szkolnych
korytarzach z jakimiś papierami w dłoni. Od rana przebywam w tej szkole i
w placówce, jednak te kilkanaście minut temu podczas zwiedzania,
zaczepił mnie jakiś nauczyciel, prosząc, bym dała te kartki uczniowi o
nazwisku Niinisto, który powinien być w klasie IIIB. Jednakże mężczyzna
nie powiedział mi, gdzie znajduje się tablica z rozporządzeniem planu
lekcji poszczególnych klas i… Chyba się zgubiłam. Ścisnęłam smycz Kazu w
dłoni, znowu rozglądając się wkoło. Ściany wyglądały normalnie, co
jakiś czas okno lub drzwi, zero uczniów jak na chwilę obecną… No szlag
by to!
- Kazu, niuchaj ludzi – szepnęłam w stronę pudla, znowu skręcając w
prawą stronę na korytarzu. Podobny, gdy znajdujesz się w labiryncie, to
najlepszym wyjściem będzie skręcać ciągle w prawo, bo tam podobno jest
wyjście. Nie wiem, czy to prawda, nigdy nie byłam w takim miejscu. Chyba
że można zaliczyć do tego tę szkołę. Za jeszcze jednym zakrętem w końcu
znalazłam to, czego potrzebowałam. Głęboko westchnęłam, podbiegając w
stronę korkowej tablicy. Wzięłam głowę do góry, uważnie patrząc na
przyczepioną kartkę.
- Wychowanie fizyczne… - przeczytałam, na końcu znowu wzdychając. A
kilkanaście minut temu byłam na dworze. No cóż… W podskokach odwróciłam
się przodem do wyjścia ze szkoły, które powinno znajdować się za
najbliższym skrętem, oczywiście w prawo. Chyba ta teoria jest jednak
prawdziwa. Po chwili już uderzyło we mnie gorąco, którego się nie
spodziewałam. Przecież dopiero co wiało… Dobra, pora się pospieszyć, bo
chyba niedługo dzwonek na lekcje. Dosyć szybkim krokiem ruszyłam w
stronę hal sportowych, które znajdowały się za pokaźną liczbą schodów.
Znajdując się przy ich podnóżu, spojrzałam w górę, po czym szeroko się
uśmiechnęłam.
- Potraktuję to jako trening – powiedziałam, ruszając na nie. Szybkim
krokiem je pokonywałam, raz za razem podnosząc nogi w górę. Obok siebie
słyszałam miarowe ciężkie oddechy Kazu. Musi być mu gorąco, biedaczek.
Jak wrócimy do pokoju, to naleje mu wody do miski. Zasłużył sobie mój
piesek. Gdy znalazłam się na szczycie schodów, spojrzałam za siebie na
to, jak wysoko jestem. Chyba całkiem nisko… No cóż, to nie jest ważne.
Odwróciłam się, zaczynając iść w stronę pierwszej ogromnej hali
sportowej. Wątpię, że tam będzie, ale… Lepszy rydz niż nic! Stanęłam
przed jednym z bocznych wejść do pomieszczenia. Mam nadzieję, że jest
otwarte. Chwyciłam za tą taką dłuższą klamkę, naciskając na nią i tym
samym otwierając drzwi. Jednakże, za długo przez to nie postałam.
Natychmiastowo coś we mnie uderzyło z dosyć dużą siłą, jak i zapewne
niemałą prędkością. Upadłam na ziemię, czując ogromny ból z tyłu głowy.
Ostatnie, co zobaczyłam przed ciemnością, była męska twarz z blond
włosami i takimi miodowymi oczami.
<Nathaniel? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz