- Tylko na zakrętach uważaj, kopanie kamieni nie jest zbyt przyjemne-
przestrzegła mnie dziewczyna, wstając od stołu i kierując się w stronę
wyjścia.
Niestety, nie mogłem odpowiedź tak szybko, jak bym chciał - za duża
porcja makaronu wpakowana naraz do ust skutecznie mi to uniemożliwiała.
Gdybym teraz spróbował krzyknąć, skutki zapewne byłyby opłakane, a wiele
osób mogłoby się nabawić traumy związanej ze spaghetti i wizytą w
szkolnej stołówce.
- Dobrze, proszę pani!- krzyknąłem, ale gwar pochłonąć moje słowa, nim
zdążyły dotrzeć do uszu dziewczyny. Cóż, szkoła to przecież nie mityczny
Labirynt, wpadniemy na siebie, może nawet szybciej, niż można by
pomyśleć. Znajome twarze nie wtapiają się już tak dobrze w tłum.
Na spokojnie dokończyłem swoją porcję - według Mariś, jadłem wolniej od
muchy w kisielu, dlatego kiedy odnosiłem swój talerz, stołówka zdążyła
niemal całkowicie opustoszeć. W rogu pomieszczenia jadła tylko jakaś
para, która poza sobą chyba nie widziała świata - z łatwością to
rozpoznałem po dwóch miskach z wystygłymi posiłkami, jakie pomiędzy nimi
stały. Patrząc sobie głęboko w oczy, chłopak szeptał coś do dziewczyny,
bawiąc się jej kosmykiem włosów. Kilka stolików dalej, jakiś zaspany
chłopak siedział wpatrzony w ekran komórki. Obok niego siedziała zaspana
dziewczyna, która wyglądała, jakby miała sobie zaraz uciąć drzemkę w
spaghetti. Z kolei po przeciwnej tronie dostrzegłem Yelliś z grupką
przyjaciół. Pomachałem jej wesoło, na co ona szeroko się uśmiechnęła i
odmachała, po czym wróciła do rozmowy z towarzystwem. Ja natomiast
odstawiłem naczynia w wyznaczone miejsce i wróciłem szybkim krokiem do
pokoju, mając tuż przed oczami wizję romantycznego wieczoru z
podręcznikiem do geografii. Przynajmniej Immi będzie zadowolona, kiedy
się uczyłem ,ta lubiła ucinać sobie drzemkę na moich kolanach.
Ciężko usiadłem na łóżku i sięgnąłem po książkę, po czym zacząłem szukać
odpowiedniego rozdziału. Jeny, który to był? Piąty, ósmy? Zmrużyłem
powieki, usiłując przypomnieć sobie ostatnio omawiany temat. Chyba było
coś o Włoszech. A, ciekawostki, jeden z uczniów przygotował prezentację
na ten temat, przecież były te pizze! Z ulgą przewróciłem na stronę
rozpoczynającą dział o Europie Południowej i Zachodniej. Kocica,
domyślając się, że przez najbliższy czas zapewne nie będę się ruszał,
wskoczyła płynnym ruchem na materac i umościła mi się na nogach, mrucząc
cicho. Wolną ręką zacząłem drapać ją za uchem.
Po jakichś pięćdziesięciu minutach - które, nawiasem mówiąc, zdawały się
przeciągać w nieskończoność - i odłożyłem podręcznik za szafkę. Immi
zdążyła już zasnąć, więc najdelikatniej jak tylko umiałem, zdjąłem kotkę
i usadziłem ją na drugiej poduszce.
Resztę wieczoru spędziłem, poprawiając obraz, nad którym pracowałem -
zbiorowisko balonów lecących w stronę nieba, z czego jednego uczepiła
się dziewczynka o rysach Mariś. Ciągle nie mogłem się zdecydować, jaka
powinna być wtedy pora dnia. Południe, wschód słońca? A może głęboka
noc?
Sprawa tak mnie nurtowała, że pół nocy przewracałem się z boku na bok,
usiłując coś wykoncypować. W końcu zdecydowałem się podzielić wszystko
na dwie części. Tak bardzo zapaliłem się do swojego pomysłu, że musiałem
zerwać się na równe nogi i kolejną sporą część nocy przeznaczyć na
wykończenie obrazu.
***
Rano bynajmniej nie tryskałem energią. Co chwile przecierając oczy,
rozbudziłem się nieco po zimnym prysznicu z samego rana i potem jeszcze
raz, kiedy skończyliśmy wf. Wracając z zajęć, skorzystałem z
kilkunastominutowej przerwy i wyszedłem na dziedziniec, by skorzystać ze
świeżego powietrza, które tak mnie nęciło w dusznych klasach na
wcześniejszych lekcjach. Ledwo wyszedłem, na ławce w pobliżu dostrzegłem
znajomą, drobną sylwetkę, którą po chwili rozpoznałem - Anji.
Podszedłem do dziewczyny, klepiąc ją lekko w ramię na przywitanie.
- Hejka! Co tam?
< Aniś~? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz