piątek, 26 maja 2017

Od Czeslava CD Michaela

Energicznie otworzyłem drzwi do mojego. Do nosa dotarł zapach płynu do mycia podłóg i Domestosu. Potarłem nos i wszedłem dalej. W środku były dwa duże łóżka, kanapa, kilka krzeseł, stół, mały telewizor... żyć nie umierać. Rzuciłem Juniora na łóżko i wróciłem się po plecak. Przyciągnąłem go i postawiłem koło szafy, a sam energicznie skoczyłem na łóżko. Uch żyć nie umierać... Czy ja już to powtarzałem? W sumie nie ważne. To sama prawda! Wolność! Z daleka od wszystkich starych wrednych znajomych, od Petra, a przede wszystkim od ciotki Aleny.Odwróciłem się na plecy i spojrzałem na sufit. Znajdował się na nim malutki wiatraczek i jakaś lampa. Zamknąłem oczy i westchnąłem. Dzisiaj jest sobota, czyli jutro mamy jeszcze wolne i dopiero w poniedziałek do szkoły. IDEALNIE. Podniosłem się i usiadłem na krawędzi łóżka. Podniosłem rękę do góry i powąchałem. Ugh, aż mną wzdrygnęło. No w sumie czego się dziwić po tak długiej podróży i jeszcze dźwiganiu tej torby... Wstałem i zacząłem grzebać w torbie w celu znalezienia ręcznika, żelu i jakiś ciuchów na przebranie. Powoli zacząłem wyciągać sterty koszulek, spodni, skarpetek, majtek, piżamę.... i w końcu ręcznik! Uradowany zgarnąłem nowy komplet ciuchów i poszedłem się wykąpać.
Po wzięciu odświeżającej kąpieli rozpocząłem rozpakowywanie. Woda skapywała mi z dopiero co umytej głowy. Pobieżnie wytarłem ją ręcznikiem i ruszyłem do pokoju. W sumie prawie wszystko było już wyciągnięte, wystarczyło tylko powkładać do szafy. Ale najpierw zacząłem szukać suszarki do włosów. Po przerzuceniu torby do góry nogami usiadłem zrezygnowany... No cóż suszarka chyba została w Ricanach.... Wzruszyłem ramionami i powkładałem ciuchy do szafy. Ręcznik przewiesiłem przez oparcie krzesła, ubrałem koszulkę i wyszedłem na zewnątrz. Dopiero teraz zacząłem rozglądać się po korytarzu. Na jego końcu przy oknie stało kilka roślinek, jakiś stoli, kanapa oraz dwa fotele... Wyglądały na dosyć wygodne. Obowiązkowo poszedłem je przetestować. Usiadłem na fotelu, był tak mięciutki, że zatopiłem się w nim. Dodatkowo przez otwarte okno wpadały promienie słońca, które przyjemnie grzały. Oparłem się plecami, odchyliłem głowę i zamknąłem oczy. Napawałem się chwilą. Sam nie wiem ile tam leżałem, ale wystarczająco, aby zapaść w lekki letarg, ale jeszcze nie zasnąć. Nagle słońce zniknęło. Nie możliwe, aby przysłoniła je chmura. Mruknąłem tylko i machnąłem ręką
- Petr prdele.
- Petr? - powiedział głos, który nie należał do mojego kuzyna.
Poderwałem się i zobaczyłem przed sobą Michaela.
- Przepraszam - powiedziałem - Zapomniałem się, myślałem, że to mój zasrany kuzyn stoi i zasłania mi Słońce. On jest taką wredotą, że to wszystko możliwe, i no nie chciałem - zacząłem się plątać - SAKRA! - przekląłem
<Michael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt