Wzruszyłam ramionami, co akurat w moim przypadku na ogół stanowiło znak
zgody. Aby jednak upewnić się, jak przekaz został odebrany przez
blondyna, rzuciłam szybkie:
- Jasne, czemu nie?
Początkowe rozdrażnienie spowodowane nieprzyjemnym incydentem zdążyło
już ze mnie wyparować, przez co patrzyłam na chłopaka dużo
przychylniejszym wzrokiem. Wydawał się całkiem sympatyczny, a przy
okazji nie mogłam się oprzeć od okrzyknięcia go mianem 'uroczego'.
Roześmiany niziołek z burzą nieułożonych blond włosów i dziecięcymi
rysami twarzy, wraz ze swoim niezwykle pogodnym nastawieniem do życia
oraz całego świata. Oto jedna z wielu definicji słodkości. Nagle obok
Chestera pojawił się drugi blondyn, tym razem już znacznie wyższy.
- Ej młody, co tak się wleczesz? - zapytał, szturchając Czeslava w
ramię. - Nawet na boisko nie zdążyłeś dojść. O, to ta nowa uczennica! -
zawołał, jakbym zupełnie nie stała tuż obok.
- Tak, niechcący na nią wpadłem, więc zaprosiłem ją do gry w frisbee - odparł niziołek.
- Mam imię - wtrąciłam, przewracając oczyma. - Lisabeth - dodałam.
- Racja. Jestem Michael - przedstawił się. - To jak? Idziemy na to boisko?
Skinęłam twierdząco głową, ruszając przed siebie w towarzystwie dwójki
nowych znajomych. Póki co nie miałam jeszcze okazji znaleźć się w tym
miejscu Akademii, jednak zrobiło na mnie spore wrażenie. Rozejrzałam się
z podziwem dookoła. Wszystko tu było dla mnie takie ogromne, kiedy
porównywałam to sobie z moją dawną szkołą.
- Orient! - usłyszałam nagle krzyk Cześka.
Odruchowo wykonałam unik, łapiąc przy tym rozpędzony krążek, zanim ten zdołał trafić w mój brzuch.
- Całkiem nieźle! - przyznał chłopak.
- Dzięki - mruknęłam. - A tak z innej beczki... Ten nauczyciel zawsze
jest taki straszny? - spytałam, odrzucając frisbee do Michaela.
- Zawsze - potwierdził wyższy blondyn. - Kartkówki i odpytywania przy tablicy to u niego prawie codzienność.
Jęknęłam żałośnie, nie kryjąc w swoim głosie rozpaczy.
- Super... - westchnęłam. - Polegnę już w drugi dzień po przyjeździe.
- No coś ty. Matma jest świetna! - powiedział z przekonaniem niziołek.
Zachichotałam nerwowo, starając się dać do zrozumienia, że uwaga
chłopaka jest dla mnie kiepskim żartem. Nigdy nie radziłam sobie z
matematyką, dla mnie każda jej lekcja jest największą udręką.
< Czesiu? Pomożesz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz