- Sakra? Zasłania ci słońce?- powtórzyłem.- Co to, na sto pędzli, jest sakra? I jakieś teretere?
Ches machnął ręką, po czym wstał.
- Mój kuzyn to złośliwa bestia, które uwielbia mnie wkurzać. Sakra to
taka jakby... hm, choler.a? Teretere? Chodzi ci może o prdele?
- Prdele?- zaśmiałem się.- Przypomina mi trochę sznycle. Podejrzewam, że chodzi o coś innego?
Chłopak parsknął śmiechem, najwyraźniej rozbawiony.
- Tak, ma nieco odmienne znaczenie!
W tej chwili zauważyłem przyklapnięte włosy chłopaka, wyraźnie wilgotne.
- Ajaj, ty chcesz wyruszyć na naszą misję zwiadowczą z mokrą głową? Chłopie, wiosna może i jest, ale byś się wysuszył!
- Zapomniałem suszarki- mruknął z krzywym uśmiechem, po czym spojrzał na
mnie, najwyraźniej dostrzegając rozbawioną minę, jaka sama z siebie
zawitała mi na twarzy.- No co, zdarza się każdemu!
Uniosłem ręce w obronnym geście.
- Spoko, spoko, sam bym zapomniał połowy rzeczy, gdyby nie siostra ze swoją listą!
- Masz rodzeństwo?
- Młodszą siostrzyczkę tylko. Ale chłopie, jak tak przeglądała moje
rzeczy i wykreślała, co zabrałem, można by pomyśleć, że nie chciała,
abym się wracał już. Suszarkę też mi spakowała. Ja właściwie pamiętałem
głównie o rzeczach do malowania, szczoteczce, ręcznikach, książkach, i
jakichś ubraniach, chociaż i tak mi dokładała. Pedantka!
- Kłócicie się dużo?
- Coś ty!- zaśmiałem się.- Mariś to uroczy aniołek, tylko nieco bardzo
złośliwy i z zapędami perfekcjonistycznymi! A jak z tobą, masz
rodzeństwo?
- Ciotecznego brata tylko, Petra.
- No, w każdym razie, wstawaj prędko!- pociągnąłem go prędko za ramię.-
Koniec wylegiwania się, mokra głowo, idziemy pod suszarkę albo wsadzę
cię do piekarnika! Misja zwiadowcza jest naszym priorytetem!
- A co takiego chcesz zwiadywać?
- Lodziarnię- zniżyłem głos do szeptu- podobno mają jakieś nowe smaki, ale za nic nie mogłem dociec, jakie!
- Colę tam myślisz mają?
- A bo ja to wiem- wzruszyłem ramionami.- Jak coś, po drodze wstąpimy do jednej kawiarni, tam może coś i mają.
Ches wstał i razem poszliśmy do mojego pokoju. Księżna, widząc gościa, obrzuciła go nieufnym spojrzeniem.
- Immi, bądź grzeczna- skarciłem ją.- No, w każdym razie, Królewno, to
jest Cheslav. Ches, oto przed tobą leży Imaginie von Isenburg-Limburg.
Immi, przywitaj się.
Kotka miauknęła, ale wstała i dumnym, iście królewskim krokiem podeszła
do chłopaka, zadzierając wysoko swój śnieżnobiały pyszczek i wpatrując
się wyczekująco złotymi ślepiami w Chesa.
- No, to wy się zapoznajcie, a ja w międzyczasie znajdę tę suszarkę, co?
< Ches? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz