Szkolny dzwonek oznajmił uczynią koniec piątkowych zajęć, wszyscy powoli
zbierali się do wyjścia, czy też jako pierwsi wybiegali z sali. Jednak
ja siedziałam jeszcze chwilę i dopiero gdy korytarze opustoszały,
spakowałam rzeczy i ruszyłam w kierunku wyjścia. Po chwili byłam już u
celu, pchnęłam masywne drzwi i wyszłam na szkolny dziedziniec. W sumie
to nie miałam już konkretnych planów na dzień, ale na pewno nie miałam
zamiaru siedzieć całą resztę dnia w pokoju. Co to to nie! Poszłam więc
tylko na chwilę do akademika się przebrać i zostawić niepotrzebne
rzeczy, oraz przy okazji nakarmiłam też kota...
Wyszłam na dwór. Włożyłam słuchawki do uszu i pobiegłam w stronę parku. O
tej porze nie było tam wielu osób. Głównie młodzieży i starsi ludzie
chodzący w tą i z powrotem, narzekający na innych, na ich choroby czy
też jak to oni mają ciężko. A prawda jest taka, że nie znają smaku
wiecznej samotności i nie rozumieją depresji czy też patologii
rodzinnej. Kocham ludzi i smuci mnie jak bardzo są oni ślepi, nie widzą
problemów innych widzą tylko to co w około nich, a co najgorsze często
nawet nie próbują zrozumieć....
Biegłam przy okazji obserwując parę osób, zawsze tylko stoję i patrzę,
nikt nie zna mnie ale ja znam wszystkich. To trochę smutne, a jednak....
Tak bardzo prawdziwe. Dzisiaj znowu dostałam list od matki. Czasem nie
rozumiem za co ona mnie tak nienawidzi? Nigdy nie zrobiłam jej nic
złego, nie szkodziłam, a ona? Obwinia o wszystko mnie, tak samo jak
ojciec i kochany brat. Rodzina Idealna, no ale cóż, nie zmienię ich i
nie mam zamiaru. Mogę tylko ich olać, chodź i to jest bardzo
ciężkie...Bo bez nich jestem sama...
Tak bardzo zamyślona chciałam przebiec za plecami jakiegoś chłopaka, ale
kiedy tylko się tam znalazłam, on odskoczył w tył z niewiadomego mi
powodu i wywrócił nas na ziemię. Zamrugałam parę razy zaskoczona i
spojrzałam na blondyna, po chwili zdając sobie sprawę że moje i jego
ciuchy są całe w coli którą trzymał. Skrzywiłam się lekko i spojrzałam
mu w oczy, a następnie po naszych ubraniach i ziemi. Wyjęłam słuchawki z
uszu i wróciłam wzrokiem do jego oczu.
-Zdeptałeś biedronkę.... -Spojrzałam na martwego robaka pod jego butami,
a następnie znów na niego... Zabił biedronkę! Co z tego że byłam cała w
lepkim napoju, a jakiś nieznajomy na mnie leżał.... Biedronka była
ważniejsza...
Czeslav?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz