Spojrzałem rozgoryczony na dziewczynę, która rzucała w moją stronę piłką. Nie rozumiem, jak można nie zauważyć chłopa, który ma prawie dwa metry... Westchnąłem trzymając w rękach pomarańczową piłkę i przyglądając się brunetce, która po chwili do mnie podeszła. Zmierzyłem ją wzrokiem, po czym podniosłem jedną brew.
- To tylko piłka, krzywdy wielkiej mi nie zrobi - Mruknąłem, przeczesując blond włosy - Musisz przestać żyć w swoim świecie, zaraz zrobisz krzywdę sobie i wszystkim dookoła - Włożyłem ręce do czerwonej bluzy skąd wyciągnąłem lizaka, z którego ściągnąłem opakowanie i włożyłem do ust.
- Jesteś nowy? - Zapytała nagle, obracając już w palcach piłkę, którą rzucała wcześniej do kosza
- Można tak powiedzieć - Wymamrotałem, chciałem już odejść, ale zatrzymał mnie jej głos. W normalnych warunkach, nawet nie zwracałbym na niego uwagi, jednak nie powiem po dzisiejszej akcji w łazience... No cóż nie codziennie można widzieć przy myciu zębów dziewczynę. Mam tylko nadzieję, że w nowym mieszkaniu nie będę mieć takich problemów... Chociaż jakby znalazła się jakaś ładna współlokatorka, to chyba bym aż tak mocno nie narzekał.
Niechętnie odwróciłem się w jej stronę, z pytającym wzrokiem
- Wypadło Ci? - Pomachała moim telefon, na co jedynie zmarszczyłem brwi. Pewnie znów odruchowo włożyłem go do kieszeni bluzy, zamiast spodni. Uniosłem głowę do góry, jakby w geście modlitwy i podszedłem do dziewczyny wyciągając rękę po swoją własność
- Należysz do klubu sportowego? - Zapytała z delikatnym uśmiechem, na co jedynie pokiwałem przecząco głową
- Chemicznego
- To jeśli chcesz swój telefon musisz ze mną wygrać w kosza - Uśmiechnęła się diabelsko, chowając go do swojej kieszeni, która była na mały zameczek. Odbiła dwa razy piłką o parkiet i złapała ją w dłonie.
- Nie mam ochoty na wygłupy - Warknąłem, na co rzuciła piłką do kosza. Trafiła idealnie.
- W takim razie, stój, pójdzie gładko - Z uśmiechem mnie minęła i złapała za piłkę, ponownie wsadzając ją do kosza. Nie chciałem dać się sprowokować, ale czekałam na dosyć ważny telefon... W końcu nie tylko klient, ale także jakaś osoba zainteresowana moim ogłoszeniem, mogła się odezwać w każdej chwili. Dodatkowo mój instynkt zwycięscy, nie pozwolił na to, abym długo stał w miejscu. Szybko znalazłem się obok dziewczyny, wykorzystując swój wzrost, wybiłem jej piłkę z ręki i sam podskoczyłem praktycznie wkładając ją do kosza. Ściągnąłem bluzę rzucając ją na barierki. Na szczęście miałem pod spodem biały t-shirt. Reszta naszego małego meczu przebiegła w akompaniamencie odbijającej się piłki oraz dźwięku piszczącego obuwia.
- Wygrałem. 20-16 dla mnie, telefon - Przerzuciłem czerwoną bluzę przez ramię i wyciągnąłem dłoń w stronę brązowowłosej dziewczyny. Teoretycznie powinien zapytać o jej imię, ale praktycznie... Co mnie to do cholery interesuje?
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz