Lekcja matematyki. Niemiłosiernie głośne tykanie zegara. Przenikliwy
wzrok nauczyciela, wędrujący po kolei po zestresowanych uczniach.
Spocone, drżące dłonie. Biała, pusta kartka. Jak to możliwe, że nie
napisałem jeszcze ani jednego równania? No tak. Matematyka to
definitywnie nie jest mój żywioł.
Zdawało się, że słyszę dudniące bicie swojego serca, które coraz bardziej podchodziło mi do gardła. Przełknąłem głośno ślinę.
~ Skup się Christopher!
Zacząłem skrobać coś bezradnie na kartce drżącym długopisem. A było się
przygotowywać zamiast oglądać jakiś durny program o życiu myszy polnych!
Ekstra, zaliczę ale na niezły opieprz. Spojrzałem na zegar. Mam tylko
dziesięć minut, aby napisać całą kartkówkę. Nie wiem czy się śmiać czy
płakać.
Postanowiłem przyspieszyć tempa. Skoro nic nie potrafię, to napiszę to
co wiem. Zacząłem pisać wypracowanie na temat myszy polnych. Jak widać
więcej można się nauczyć z programów przyrodniczych niż lekcji
matematyki.
Rozległ się dzwonek. Zdążyłem napisać o ich norach oraz przemianie
materii. Nagle stało mi się obojętne czy dostanę pałę. Wyszedłem dumnym
krokiem z klasy.
. . .
Delikatny powiew wiatru jeszcze bardziej czochrał moje włosy, a słońce
przyjemnie ogrzewało mój nos jak i bluzę, przez co zmuszony byłem ją
zdjąć. Rozsiadłem się wygodnie na ławce w Parku. Sięgnąłem do torby po
papierosa. Nawet nie zdążyłem go odpalić, gdyż przysiadł obok mnie
nieznajomy blondyn.
- Powiedz mi jak to jest zatruwać swoje płuca! – wyszczerzył się.
- Ja, cóż…. – odparłem z zakłopotaniem.
- Tak tylko żartuje! – poczochrał mnie po głowie. – Co nie zmienia faktu, że palenie szkodzi.
Skinąłem głową chowając papierosa do z powrotem do torby. Zapalę kiedy indziej.
Czeslavie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz